Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
23 listopada 2009
Lekarze-więźniowie Auschwitz-Birkenau (4)
Zdzisław Jan Ryn
Kliknij tu, aby przeczytać pierwszą część relacji

A oto druga część relacji

Trzecia część relacji - kliknij tutaj

Doktor Stanisław Suliborski pracował wśród chorych na zapalenie opon mózgowych i zakaźnie chorych. Doktor Czesław Kozłowski był chirurgiem, lekarzem blokowym, skierowanym do bunkra w bloku 11, a następnie karnie wysłany do wykopywania niewypałów bomb w Czechowicach. Doktor Roman Szuszkiewicz z Tarnowa pełnił funkcję kierownika dentystyki w szpitalu obozowym. Ciężko schorowany, został ewakuowany do obozu Mauthausen. Nie sposób w tym referacie wymienić wszystkich polskich lekarzy, którzy przeszli przez Auschwitz-Birkenau.

Rewir w Brzezince
6 sierpnia 1942 roku obóz kobiecy przeniesiono z obozu macierzystego do Brzezinki. Od kwietnia 1943 roku rewir był jednostką autonomiczną, co umożliwiło podjęcie leczenia chorych na dur wysypkowy, wstrzymano selekcje do komór gazowych więźniów pochodzenie nieżydowskiego. Na czele rewiru stali lekarze SS (Werner Rhode, Fritz Klein, Hans Wilhelm Konig, Josef Mengele, Heinz Thilo, Horst Schumann). Wszyscy oni brali udział w selekcjach. Opiekę nad chorymi pełniły lekarki-więźniarki oraz pielęgniarki, wśród nich wiele Polek.

Anna Tytoniak pisała, że pobyt w tym obozie od początku był najstraszliwszy ze strasznych, to dno brudu i nędzy nie do opisania; tu łamał się najtrwalszy organizm i najtwardszy charakter człowieka. [...] Cuchnące powietrze, brud, błoto, pchły wszy, szczury, robactwo. Nic dziwnego, że lekarz SS Heinz Thilo nazwał ten obóz odbytem świata – anus mundi. Kobiecy szpital obozowy docelowo zajmował sześć drewnianych baraków.

Jadwiga Apostoł-Staniszewska wspomina: W przedsionku z prawej strony były drzwi do izby „sztubowej”, z lewej stało kilka niedomkniętych kibli, z których unosił się niesamowity smród. W baraku snuło się kilka szkieletów, odzianych jedynie w brudne koszule i narzucone na plecy koce, trzymając się ustawionych wzdłuż baraku trzypiętrowych łóżek. Niektóre chore siedziały na kominie, który niby ława ciągnął się przez całą długość bloku. Więźniowie musieli wychodzić do ubikacji poza barakami szpitalnymi. Niektóre więźniarki nieraz załatwiały się w nocy po kryjomu do misek służących do spożywania posiłków. Przyłapane na tym, były surowo karane.

Do bloku rekonwalescentów nie dostarczano żadnych leków. Medycyna przypominała raczej znachorstwo, w repertuarze leków była tylko maść ichtiolowa, a poza tym fusy z kawy, surowe ziemniaki, sól, czosnek, cebula, ślina, mocz. Panaceum na sączące rany i czyraki był... mocz. Śmiertelność wynosiła 250–300 osób dziennie. Nic dziwnego, że nikt się dobrowolnie nie zgłaszał do rewiru, ponieważ szpital oznaczał selekcję i śmierć w komorze gazowej. Wszelkie zabiegi wykonywano w prymitywnych warunkach. Narzędzia „sterylizowano” w wodzie koloru brązowego, na powierzchni tworzył się tłusty kożuch.

Rewir wizytował lekarz obozowy Josef Mengele. Jego wydłużona twarz była nieruchoma, skamieniała i sadystyczna. Zdały się o tym świadczyć zacięte usta i zmrużone oczy przysłonięte szkłami. Nie zwracał uwagi na podchodzące [...] kobiety, z trudem utrzymujące się na nogach. Zdawało się, że śledził, czy wszystko odbywa się w należytym porządku. Celebrował widowisko. Jego mundur i błyszczące szlify wprowadziły do bloku „uroczysty” nastrój grozy. Dopiero po objęciu rewiru przez polskich lekarzy (Bolesław Zbozień, Julian Kiwała, Władysław Tondos) warunki znacznie się poprawiły. Stopniowo Polki objęły administrację, oddziały polityczne, dzięki czemu mogły odegrać wielką rolę w przyjmowaniu i ratowaniu chorych. Na przykład fałszowały listy imienne transportów do gazu, umieszczając na nich numery zmarłych więźniów. Jednak od czasu do czasu zdarzały się selekcje i masowe egzekucje chorych.

Oto relacja Marii Elżbiety Jezierskiej: Szpital zmienił oblicze. Stało się to dzięki opanowaniu funkcji przez Polki i wyrugowaniu Niemek asocjalnych. [...] Jakże inaczej wygląda barak szpitalny. [...] Koło łóżek nieprawdopodobny luksus: nocniki, przy końcu baraku kubły pod pokrywami-sedesami z desek, tak że ani ich porównać do dawnych kubełków, cuchnących na sto mil; do mycia woda, miski, a co najważniejsze, personel z prawdziwego zdarzenia: lekarki, pielęgniarki, nawet „pucerki”... To wszystko skutek starań więźniów, ich przemyślności... Słowem, rewir zaczął przypominać coś, co można nazwać szpitalem.” Przez jakiś czas istniało komando zielarskie. Powracające do obozu więźniarki przemycały wśród ziół jarzyny lub jagody.

Wydatną pomoc okazali tu lekarze-więźniowie, dochodzący każdego dnia z obozu męskiego, wśród nich Bolesław Zbozień i Leon Głogowski oraz pielęgniarze. O doktorze Zbozieniu, któremu zawdzięczają życie setki chorych, Anna Tytoniak napisała, że chore niemal modliły się do niego; wystarczyło, że zamienił z nimi kilka słów, a zapewniały, że czują się lepiej.

Od stycznia 1943 roku przebywała w Birkenau Janina Kowalczykowa, anatomopatolog z Wydziału Lekarskiego UJ. Początkowo pracowała w saunie, potem w bloku 24, gdzie jako lekarz zajmowała się chorymi kobietami. Współpracowała tam z trzema lekarkami Żydówkami z Berlina. Ratowała chore, zmieniając i fałszując rozpoznania, wypisywała więźniarki przed rozpoczęciem selekcji. Na koniec przeniesiono ją do Instytutu Higieny SS w Rajsku. Doświadczyła całej obozowej gehenny, będąc w ciąży.

Największą zasługę miały tu lekarki. Nazwiska takie jak Irena Białówna, Aglajda Brudkowska, Celina Choynacka, Jadwiga Havelka, Jadwiga Jasielska, Władysława Jasińska, Zofia Kączkowska, Irena Konieczna, Zofia Kordylewska, Janina Kościuszkowa, Janina Kowalczykowa, Jadwiga Kobierska, Katarzyna Łaniewska, Ernestyna Michalikowa, Janina Moszyńska, Stefania Perzanowska, Alina Piotrowska-Przeorska, Alina Przerwa- Tetmajer, Maria Wiktoria Werkenthin, Janina Węgierska, Halina Witaszek i inne – powinny być złotymi zgłoskami zapisane w historii lecznictwa polskiego.

Z narażaniem własnego życia zmieniały dokumentację lekarską, fałszowały rozpoznania, zmieniały daty przybycia do obozu i na rewir, przenosiły lżej chore z bloku na blok, by w ten sposób zamaskować długi pobyt w szpitalu, a wszystko po to, by chronić więźniarki przed selekcją. Wykazywały przy tym odwagę i pomysłowość. Irenie Białównie udało się wyreklamować od selekcji wiele więźniarek, wśród nich Żydówkę dentystkę o nazwisku Mazo. Bez reszty poświęciła się chorym, szczególnie dzieciom, wykazała niezwykły hart, niezłomny charakter, imponującą postawę, odwagę, zaradność, dobroć. W ratowaniu chorych uciekała się do najwymyślniejszych wybiegów.

Równie piękną rolę w obozie odegrała dr Janina Kościuszkowa. Z rewiru Auschwitz I karnie przeniesiono ją do Birkenau, gdy zauważono fałszowanie dokumentacji lekarskiej w celu ratowania więźniarek od selekcji. Opiekowała się asocjalnymi więźniarkami Niemkami oraz dziećmi przywożonymi do obozu po powstaniu warszawskim. Dla nich przez kilka miesięcy istniał blok dziecięcy.

Równie ofiarna i skuteczna była praca dr Katarzyny Łaniewskiej. Swoją odwagę i pomysłowość wykorzystywała w ratowaniu więźniarek Żydówek. Potrafiła wprowadzać w błąd samego dr. Mengele. Doktor Celina Choynacka przetrwała niespełna roczny pobyt w Birkenau tylko dzięki opiece polskich lekarek. Chorowała bowiem na tyfus plamisty, różę oraz doznała samoistnego złamania kości podudzia. Z Oświęcimia trafiła do Ravensbruck, gdzie przebywała do kwietnia 1945 roku. Jadwiga Apostoł Staniszewska zawdzięcza życie odważnej postawie dr. Jerzego Reichmana z Tarnowa, który zaryzykował wypisanie jej z rewiru, aby uniknęła selekcji, jaką zarządził Josef Mengele. Usunięcie mnie w tym stanie zdrowia z rewiru – pisała na łamach „Przeglądu Lekarskiego” – w celu ratowania życia jest znamiennym dowodem godnej podziwu postawy lekarza Polaka, lekarza więźnia.

Doktor Zofia Kączkowska pracowała w bloku nr 22 przeznaczonym dla chorych więźniarek niemieckich. Utrzymywała nielegalny kontakt z synem Zbigniewem – więźniem Oświęcimia I. Przed nowym rokiem 1944 zachorowała na dur wysypkowy i mimo nadzwyczajnej opieki ze strony polskich lekarek obozowych zmarła 13 stycznia. Irena Konieczna odmówiła lagerarztowi wykonywania zabiegów przerwania ciąży. Janina Lach-Kamińska, jedna z wielu uratowanych, uznała, że nazwiska polskich lekarek i pielęgniarek winny być wyryte na tablicy obozowego muzeum.

Nie można nie wspomnieć niezwykłej postaci Stanisławy Leszczyńskiej. Była położną. Odebrała w obozie przeszło trzy tysiące porodów. Pomimo przerażających warunków w rewirze, w jakich się odbywały porody, nie było ani jednego zejścia śmiertelnego. Niestety, do maja 1943 roku wszystkie dzieci urodzone w obozie oświęcimskim, zwłaszcza żydowskie, były topione w beczułce. Zajmowały się tym zdegenerowane blokowe Niemki, utopiły przeszło 1500 dzieci, a około tysiąca zmarło z zimna i głodu. Obóz przeżyło zaledwie 30 dzieci. Leszczyńska nie respektowała regulaminu, który zakazywał obcinania i wiązania pępowiny u noworodków żydowskich. Świadomie omijała ten zakaz mimo grożącej jej śmierci.

Chrzciła noworodki i oddawała matkom. Maleństwa umierały, gdyż matkom zabraniano karmienia piersią; najczęściej też pokarmu nie miały. Przeciwstawiła się zakazom oprawców, aby wspomagać rodzące w najtrudniejszej sytuacji. Na jej pogrzebie w marcu 1974 roku byli również ci, których uratowała od niechybnej śmierci. Oto, jak Leszczyńska oceniała pracę polskich lekarzy w obozie oświęcimskim. "O pracy lekarzy w Oświęcimiu nie wspominam, gdyż to, co obserwowałam, przekracza moje możliwości wypowiedzenia się na temat wielkości lekarskiego powołania i bohatersko spełnionego obowiązku. Wielkość lekarzy, ich poświęcenie zastygły w źrenicach tych, którzy, udręczeni niewolą i cierpieniem, nigdy już nie przemówią. Lekarz walczył o życie stracone i za stracone życie poświęcał życie własne. Miał do dyspozycji przydział kilku aspiryn i wielkie serce. Tam lekarz pracował nie dla sławy, pochlebstwa czy zaspokojenia ambicji zawodowej. Pozostawał tylko lekarski obowiązek ratowania życia w każdym przypadku i w każdej sytuacji pomnożony przez współczucie dla człowieka".

W rewirach wszystko odbywało się paradoksalnie: lekarze walczyli o zdrowie i życie więźniów, a załoga obozu przeprowadzała regularne selekcje. Rewir w Birkenau, odizolowany drutami od reszty obozu, wskutek chorób zakaźnych niedostępny dla esesmanów, był miejscem, gdzie można było chronić i ratować więźniarki. Równocześnie był miejscem masowych selekcji i masowego mordowania niemowląt.

CDN

wkrótce ostatnia już relacja