Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
1 listopada 2007
III Zjazd Polonii i Polaków z zagranicy
Włodzimierz Wnuk

W dniach od 22 do 26 września 2007 w Warszawie odbywał się III Zjazd Polonii i Polaków z Zagranicy. W Zjeździe uczestniczyło prawie 400 osób z ponad 60 krajów, reprezentujących organizacje polonijne, instytucje naukowe i kulturalne, a także duchowieństwo oraz polskie media działające na obczyźnie. Radę Naczelną Polonii Australijskiej i Nowozelandzkiej (RN) reprezentowali: Kamila Achler, Andrzej Alwast (prezes), Aleksander Gancarz, Bronisław Łacek, Krystyna Misiak, Maria Nowak, Ita Szymańska (z–ca prezesa) i Włodzimierz Wnuk.

Część uczestników Zjazdu (z Australii Andrzej Alwast i Włodzimierz Wnuk) wzięła udział w Walnym Zjeździe Rady Polonii Świata (RPŚ), który odbył się 27 września 2007 w Domu Polonii na Krakowskim Przedmieściu. To właśnie Rada Polonii Świata, parasolowa organizacja Polonii zorganizowanej, zwołuje zjazdy Polonii.

Tradycja organizowania zjazdów Polonii sięga czasów II Rzeczypospolitej. Przed wojną dwukrotnie, w latach 1929 i 1934, odbyły się Światowe Zjazdy Polaków z Zagranicy. W III RP pierwszy zjazd odbył się w Krakowie w 1992 roku, następny miał miejsce w 2001 roku w Warszawie, Krakowie, Częstochowie i Pułtusku.

Pojawiły się oceny III Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy. Paru osobom wystarczyło dosłownie parę dni na to, aby wszystko poszufladkować, ocenić i – co ważniejsze – opublikować. Przykładem są wypowiedzi Wiesława Waltera Gołębiewskiego na witrynie PAP–Polonia dla Polonii polonia.pap.net.pl, czy Puls Polonii Echa III Zjazdu z dnia 4 października.

Z reguły więcej w nich samopromocji niż merytorycznej refleksji. Z tekstów zaś wynika, że spora część z mądrzących się komentatorów nawet nie próbowała dotrzeć do solidniejszych źródeł informacji. Notabene, witryna Polonia dla Polonii – korzystając z renomy Polskiej Agencji Prasowej i kieszeni podatnika polskiego – wyróżnia się specyficznym podejściem do obiektywizmu, co widać po moderowaniu dyskusji tak, aby racje faworytów witryny były zawsze na wierzchu. Gorzej, witryna ta włącza się w promocję onych faworytów i np. chciała wpłynąć na dobór delegatów na III Zjazd.

Ponieważ opis formalnego przebiegu III Zjazdu, wraz z przemówieniami, można znaleźć na

witrynach Senatu RP

Stowarzyszenia “Wspólnota Polska”

a także polskich i polonijnych mediów

na Wirtualnej

wobec tego postanowiłem ograniczyć swą wypowiedź do spraw, które obserwowałem bezpośrednio.

Tylko w ten sposób będę mógł bardziej szczegółowo rozwinąć niektóre zagadnienia. Zaznaczam, że niniejszy tekst nie jest oficjalnym, wyważonym sprawozdaniem. Jest moją pozjazdową refleksją, w której będę się starał przybliżyć czytelnikowi sprawy widziane “od kuchni”.

Oprawa

Zjazdowi towarzyszyła odpowiednia oprawa i ceremoniał, a także program kulturalny. Złożono wieńce na Grobie Nieznanego Żołnierza, wygłoszono wzruszające mowy na otwarcie i zakończenie Zjazdu, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz–Waltz zaprosiła uczestników zjazdu na kolację i koncert “Sinfonia Varsovia”, Marszałek Senatu na projekcję filmu A.Wajdy “Katyń”, Stowarzyszenie “Wspólnota Polska” na piknik w Pułtusku (z pokazem walk turniejowych). Można było obejrzeć wystawy: “Ruch Wsparcia Solidarności” (w Sejmie, Ośrodek KARTA), “Orły w krainie kangurów. Polacy w Australii do 1918 r.” (w Senacie, Marek Krawczyński/Jolanta Wolska), “Historia Armii Polskiej utworzonej pod dowództwem generała Andersa w Rosji Sowieckiej” oraz “Katyń Golgota Wchodu. 5 marca – dzień pamięci” (w Senacie, z inicjatywy ks. prałata prof. Zdzisława Peszkowskiego), “Włoskie pejzaże w malarstwie i grafice Pauliny Kopestyńskiej” (Dom Polonii w Warszawie), “Imprezy kulturalne, oświatowe i sportowe organizowane przez Stowarzyszenie Wspólnota Polska” (hotel “Gromada”), wystawy fotograficzne Georga Borysowskiego (kościół św. Krzyża, Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie) i “Panteon Narodowy na Skałce” (Dom Polonii w Pułtusku).

W nabożeństwach można było uczestniczyć kolejno: w kościele św. Krzyża w Warszawie (Msza św. celebrowana przez opiekuna duchowego Polonii, księdza kardynała Józefa Glempa, prymasa Polski), Bazylice Pułtuskiej (Msza koncelebrowana przez m.in. bpa Ryszarda Karpińskiego, delegata Konferencji Episkopatu Polski do Spraw Duszpasterstwa Emigracji i abpa Szczepana Wesołego, wieloletniego opiekuna Polonii i Polaków za granicą), w kaplicy sejmowej i kościele ewangelicko–augsburskim św. Trójcy w Warszawie.

III Zjazd otwierali w Sejmie: prezydent RP Lech Kaczyński, marszałek Sejmu Ludwik Dorn i marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, a zamykali na Zamku Królewskim premier Jarosław Kaczyński i marszałek Senatu. Towarzyszyli nam reporterzy i dziennikarze, gdyż media zanotowały tę imprezę, tym bardziej, iż po ogłoszeniu wyborów życie polityczne w Polsce jakby lekko zamarło, gdyż kampanie wyborcze i wzajemne obrzucanie się błotem jeszcze nie rozpoczęły się na serio. A więc był i prestiż, i ranga, i nagłośnienie. Dowodem na to jest fakt, iż moi znajomi, których odwiedziłem w różnych miejscach Polski, wiedzieli o tym, że odbył się zjazd Polonii.


Delegacja australijska. Foto Jola Wolska

Zakwaterowano nas w hotelu “Gromada”, przyzwoitej klasy. Miejsce w pokoju dwuosobowym kosztuje tam w sezonie ok. 240 zł za dobę, ale “Wspólnota” wynegocjowała 50% upustu. Śniadania i kolacje (“szwedzki stół”, samoobsługa) jedliśmy w restauracji hotelu, gdzie również odbył się piknik pożegnalny przy muzyce i trunkach. To właśnie owa przestronna sala restauracyjna była najlepszym miejscem na omawianie spraw, odświeżanie znajomości i nawiązywanie kontaktów z delegatami z innych krajów, gdyż było to praktycznie uniemożliwione podczas obrad i w przerwach, a w pokojach hotelowych nie było wystarczającej liczby krzeseł.

Zagadnienie jednoczesnego i sprawnego transportu czterystu ludzi rozwiązano wynajmując autokary wycieczkowe. Można było w nich konwersować i nawiązywać znajomości, gdyż np. w naszym autobusie podróżowali też delegaci z Ukrainy, Rumunii, Mołdawii, Irlandii, Włoch, Hiszpanii, Danii i Finlandii.

Obrady Zjazdu

Obrady Zjazdu prowadzono w ośmiu komisjach: młodzieży i sportu, promocji kultury polskiej za granicą i ochrony polskiego dziedzictwa narodowego na obczyźnie, ochrony polskich mniejszości narodowych, duszpasterstwa wśród Polonii, oświaty polonijnej, ochrony dobrego imienia Polski i Polaków oraz budowania wizerunku Polski w świecie, współpracy z Polonią, oraz pomocy nowej emigracji w państwach UE. Trzy z nich odbywały się jednocześnie, a więc tylko delegacje co najmniej trzyosobowe mogły wziąć udział we wszystkich sesjach.

Australii przydzielono prowadzenie sesji chyba najliczniej obsadzonej i najtrudniejszej, mianowicie promocji kultury polskiej za granicą i ochrony polskiego dziedzictwa narodowego na obczyźnie. Wiceprezes RN Ita Szymańska sesję tę prowadziła, a przy stole prezydialnym wspierali ją Aleksander Gancarz i Włodzimierz Wnuk. Przebieg prac tej właśnie komisji przedstawię bardziej szczegółowo w dalszej części swej refleksji.

Każde obrady plenarne oraz sesje w komisjach otwierało przedstawianie referatów i opracowań przygotowanych wcześniej “na zamówienie” RPŚ i Stowarzyszenia “Wspólnota”. Łącznie było tych referatów ok. dwudziestu. Pod koniec sesji głos zabierali prominenci z Polski – często kierownicy departamentów rządowych i ministerstw. Wielu delegatów skarżyło się, iż prelegenci niepotrzebnie czytali słowo w słowo swe często ważkie i doniosłe (np. referat nestora Władysława Zachariasiewicza o wkładzie Polonii w odzyskanie niepodległości przez Polskę), ale nierzadko sążniste referaty, które przecież każdy delegat otrzymał w maszynopisie, zamiast skoncentrować się na przedstawieniu kwestii zasadniczych i wniosków.

Efektem tego było rosnące znużenie pasywnego audytorium oraz brak czasu na pytania i dyskusję co do treści referatów, czy na temat sesji. Wiele osób wychodziło z sali, aby podyskutować na zewnątrz. Innymi słowy – brak czasu okazał się kneblem. “Rozdrażnienie” uczestników przełożyło się następnie na częsty chaos w przebiegu obrad następnych sesji, gdy ludzie po prostu wyrzucali z siebie (niekoniecznie na temat czy spójnie) to wszystko, z czym przyjechali do Warszawy. Dodatkowo niektórzy z referujących nie potrafili, niestety, pozbyć się folkloru lokalnego, tzn. nierzadko opisywali interesujące sprawy, ale były to sprawy specyficzne dla konkretnej lokalizacji, nie dające się uogólnić, a więc nie mogące stanowić dużego pożytku dla innych.

Myślę, że w przyszłości (o ile chcemy, aby takowe spotkania były bardziej uporządkowane, skoordynowane i produktywne) wszystkie referaty powinny uprzednio przejść przez magiel merytorycznej oceny przez jakąś komisję oceniającą – na podobieństwo konferencji czy seminariów naukowych po to, by wyeliminować dłużyzny, trywiały, powtórzenia i partykularia. A referującym przydzielać maksymalnie 10 minut na prezentację. To powinno zmusić ich do korzystania z multimediów, co jednocześnie uatrakcyjni słuchaczom formę przekazu.

Zaskoczono nas też wyborem “z marszu” prezydium III Zjazdu. Nagle ktoś wstał i – ni stąd ni zowąd – zaproponował z kartki 15 nazwisk, notabene prominentów Polonii. Rozgorzała długa dyskusja, bo inni poczuli się pominięci i niedowartościowani. Lista kandydatów urosła do kilkudziesięciu osób i sytuacja zaczęła być tragikomiczna, bo traciliśmy sporo czasu na jałowe przepychanki słowne. Rutynowy wybór administracji Zjazdu nagle stał się sprawą prestiżu. Wreszcie zarządzono głosowanie.

Wybrano 15 osób zgłoszonych na samym początku. Moim zdaniem do prowadzenia obrad zupełnie wystarczało 3–5 osób. Tuzin dodatkowych osób nie podnosił jakości prezydowania. Gorzej – fakt zasiadania za stołem prezydialnym utrudniał tym doświadczonym i renomowanym działaczom zgłaszanie swoich uwag i wniosków, a także nie wypadało im opowiadać się jednoznacznie w czasie wymiany zdań. Ponadto odpowiedzialność za prowadzenie obrad z ojcowską surowością i dyscypliną gdzieś się rozmyła wśród tak licznego prezydium. To właśnie nierozładowane spięcie przy wyborze prezydium rzutowało na dalsze obrady. Jedni wszędzie węszyli jakoby panującą cenzurę, “zamordyzm” i gry zakulisowe, inni pletli trzy po trzy nie na temat, a nie można ich było przywołać do porządku, gdyż wywołałoby to oskarżenia o zamach na wolność słowa. Uważam też, że wielu uczestnikom przydałaby się większa samokontrola.


Sesja “australijska”

Oto jak “od kuchni” wyglądała praca w komisji, której przewodniczyliśmy, tj. promocji kultury polskiej za granicą i ochrony polskiego dziedzictwa narodowego na obczyźnie. Nie była to sesja łatwa. Od stołu prezydialnego widzieliśmy ze dwie setki delegatów z całego świata, podenerwowanych poprzednimi zajściami, a chcących się wypowiedzieć. Jak wiadomo, niemal każdy polski społecznik za granicą co najmniej otarł się o kulturę polonijną i chciałby czymś się pochwalić. Był to rodzaj wolnej amerykanki, gdyż nie było zaakceptowanego regulaminu ani porządku obrad. Dyskutanci zapalali się, przekraczali swe przydziały czasu, nie przestrzegali kolejności, odpowiadali sobie z marszu.

Ita Szymańska z konieczności, ale stanowczo i z taktem próbowała ten żywioł opanować, co jej się udawało. Aleksander Gancarz i ja z trudem nadążaliśmy z wyławianiem z przemówień quasi–wniosków i pytań oraz ich notowaniem. Z powodu niezdyscyplinowania często podeszłych wiekiem mówców, wiele razy miałem wrażenie, że znajduję się na sejmikowych błoniach podwarszawskich, bo niemal słyszałem trzask szabel. Padały różne propozycje, nie sposób ich tutaj wszystkich wymienić. Jedna zapadła mi w pamięć. Oto delegat z Hiszpanii proponował, aby rząd polski wyremontował domek pod Samosierrą, do którego zaszedł Napoleon Bonaparte i utworzył tam izbę pamiątek po szwoleżerach. Od razu wyobraziłem sobie reakcję mieszkańców Polski na propozycję członka polskiej mniejszości niemieckiej na zjeździe w Bonn, by Niemcy wyremontowały kwaterę Bismarcka w Poznaniu i urządziły tam muzeum pikelhaub.

Andrzej Alwast publicznie odczytał prośbę z Australii, aby Zjazd w przyszłym roku przesunął termin Festiwalu Zespołów Folklorystycznych w Rzeszowie tak, aby mogła tam wystąpić australijska młodzież polonijna biorąca udział w Światowych Dniach Młodzieży w Sydney. Krystyna Misiak upomniała się o pomoc dla muzem w Polish Hill River.

Koniec–końców zgłoszono ponad 60 wniosków i dezyderatów, część z nich wykraczała poza wyznaczone ramy tematyczne. Ktoś to musiał uporządkować. Zgłosili się ochotnicy: Teresa Konopielko (Rosja), Tadeusz Wantuła (Czechy) i Mariusz Szajnert (USA), by – przy współudziale Ireny Szirkowiec ze Stowarzyszenia “Wspólnota Polska” – opracować zgłoszone postulaty w formie umożliwiającej ich przegłosowanie przez Zjazd, dokonując niezbędnych skrótów, komasacji, uogólnień i klasyfikacji. Naliczyliśmy: 8 postulatów dotyczących promocji kultury polskiej, 11 dotyczących ochrony dziedzictwa, 25 dotyczących współpracy pomiędzy Polonią a “Wspólnotą Polską”. Pozostałych 16 wykraczało poza ramy obrad komisji (m.in. 2 dotyczyły obrony dobrego imienia Polski i Polaków) – te przekazaliśmy innym komisjom.

Całe następne przedpołudnie nasza siódemka – zamiast uczestniczyć w obradach – przepisywała i opracowywała materiał. Dokuczały nam trudności w dostępie do komputerów. Dużo czasu zaoszczędziłoby nam wypożyczenie laptopa, ale organizatorzy tego nie przewidzieli. Ostatecznie wypracowaliśmy następujący tekst.

Zjazd zwraca się do władz Rzeczypospolitej Polskiej o: 1. Upowszechnianie i propagowanie dorobku ponad 1000–letniej kultury polskiej wśród Polonii i Polaków mieszkających za granicą poprzez media tradycyjne i elektroniczne, z uwzględnieniem specyficznych potrzeb mniejszych skupisk na obczyźnie oraz osób szczególnej troski

2. Promocję znaczących osiągnięć Polonii i Polaków z zagranicy w mediach publicznych w Polsce

3. Ochronę dorobku i dziedzictwa narodowego ze szczególnym uwzględnieniem Kresów Rzeczypospolitej, obiektów, instytucji i miejsc historycznie ważnych na świecie, wymagających regularnej, skoordynowanej i rzetelnej pomocy finansowej ze środków budżetowych Polski

4. Pomoc w stworzeniu i współfinansowaniu systemu archiwizacji dorobku polskiej diaspory

5. Efektywniejszą koordynację i współpracę organizacyjną i finansową między instytucjami państwa polskiego a organizacjami polonijnymi w zakresie: • stworzenia i aktualizacji, w kooperacji z Polonią, powszechnie dostępnej bazy danych (adresów, łączy i kontaktów organizacji polonijnych i polskich za granicą); • pomocy w zakładaniu ośrodków polonijnych w niewielkich i odległych krajach; • organizacji specjalistycznych konferencji, seminariów i szkoleń dla potrzeb środowisk polonijnych; • inwentaryzacji stanu posiadania organizacji i instytucji; • włączania Polonii do udziału w pracach przygotowawczych związanych z ważnymi jubileuszowymi rocznicami narodowymi; • wypracowania bardziej funkcjonalnego modelu przekazywania funduszy z Polski (chodzi o synchronizację cyklów rozliczeń finansowych, gdyż obecny – wg roku kalendarzowego – jest niekorzystny dla np. Studiów Polskich w Sydney); • organizacji w Polsce imprez dla młodzieży polskiej z zagranicy, z uwzględnieniem różnic kalendarzowych pomiędzy półkulami północą i południową.

Powyższe przekazane zostało do Komisji Wnioskowej Zjazdu i do Stowarzyszenia “Wspólnota Polska”.

Młodzież polonijna

Z powodu w/w obowiązków, Ita i ja zdołaliśmy wziąć udział w obradach zaledwie czterech komisji. Szkoda, ponieważ w czasie, gdy w klubie prasowym opracowywaliśmy zgłoszone wnioski, w obradach komisji ds. dobrego imienia Polski i Polaków uczestniczyła Anna Walentynowicz. Mnie najbardziej podobała się sesja na temat młodzieży i sportu. Po pierwsze prowadzona była przez dojrzałą młodzież (Edward Trusewicz z Litwy i Weronika Pilat ze Szwecji). Po drugie, już przy pierwszej próbie czytania długiego referatu wstał delegat z Rosji i stwierdził, że nie przyjechali na “nasiadówkę” i kategorycznie zażądał ograniczenia się do poruszenia głównych kwestii oraz podsumowania.

Skonsternowany prelegent musiał w pośpiechu zmieniać swe plany i “na żywo” streszczać swe dzieło. W efekcie wygospodarowano dużo czasu na pytania i dyskusję, dlatego mogłem słyszeć krótkie i treściwe wystąpienia “z marszu” wielu młodych osób – miejmy nadzieję, że naszych następców. Po trzecie panowała dyscyplina. Tylko jeden mówca (z zachodniej Ukrainy) przekroczył wyznaczony limit 5 minut. Po czwarte, wszystkie wypowiedzi były merytoryczne i stanowiły kontynuację poprzedzających wystąpień. Widziałem też osoby notujące sobie jakieś uwagi, czego nie widziałem na sesjach “dla dorosłych”. Ale najistotniejsze jest to, że przyjemnie zaskoczył mnie poziom polszczyzny tej młodzieży spoza Polski. Oni nie tylko świetnie mówią po polsku, ale sposób formułowania myśli, budowy zdań i szybkość reakcji wskazywały na to, że również myślą po polsku! W czasie tej sesji zabrał głos Bronisław Łacek z obserwacją, że gdy spotyka się młodzież polska z całego świata, to właśnie polszczyzna staje się dla nich lingua franca – najsprawniejszym środkiem wzajemnej komunikacji.

Ile z obserwacji, wniosków czy propozycji zgłoszonych zostanie zrealizowanych, pokaże czas. Ale radowało mnie przysłuchiwanie się młodzieży, która ewidentnie pragnie robić wszystko we własnym zakresie, przy minimalnej pomocy ze strony “Wspólnoty Polskiej” – co było dużym kontrastem w porównaniu z nieustannymi roszczeniami politykierów “dorosłych”.

Karta Polaka i sprawa obywatelstwa

Jednym z kontrowersyjnych punktów obrad plenarnych Zjazdu była „Karta Polaka”, która wreszcie stała sie faktem po ponad 10 latach uników, przetargów i przygotowań. Zdaniem wielu delegacji (np. kanadyjskiej, australijskiej i wielu europejskich) jest to tzw. „knot”. Nikt nie neguje jej doniosłości i istotności dla Polaków z Kresów. Zresztą dopiero „marsz na Warszawę” ponad 200 Polaków z Kresów, a więc pewien rodzaj strajku/protestu wymusił na marszałku Ludwiku Dornie wstawienie głosowania nad Kartą do porządku obrad ostatniego posiedzenia Sejmu, tak by prezydent Lech Kaczyński mógł tę ustawę podpisać tuż przez inauguracją III Zjazdu.

Tym niemniej, po pierwsze, nie jest to „Karta Polaka” a raczej „Karta Polaka z Zagranicy (bliskiej)”. Nie dotyczy ona nawet Polaków z Litwy, Rumunii, Serbii, Słowacji czy Czech. Polacy–seniorzy z np. Australii, którzy do dzisiaj nie potrafią wykazać posiadania polskiego obywatelstwa, gdyż ich metryki/świadectwa sczezły w pożarach na Wołyniu, nadal nie będą mogli przyjechać do Polski na dłużej, choćby raz przed śmiercią, bez wizy w australijskim paszporcie. Po drugie, najwyraźniej pisano ją pod dyktando ministra finansów, gryzipórka–liczygrosza, który obawiał się paranoicznie o stan polskiej kasy. Po trzecie, ustawodawca najwyraźniej wyszedł z założenia, że za granicą czeka tabun 15 milionów Polonusów czyhających na to, by „wydoić” Polskę. Dlatego trzeba było im to uniemożliwić à priori. A wystarczyłoby przecież wprowadzić zapis, że ewentualne przywileje ekonomiczne w Polsce związane z Kartą przysługują wyłącznie tym Polakom, którzy mieszkają w krajach stojących w rankingu gospodarczym niżej niż Polska i których dochody plasują się poniżej polskiego minimum socjalnego.

Szkoda, bo przecież rok temu Australia zgłosiła całkiem sensowny projekt zarysu Karty Polaka (konsultowany z innymi krajami z Zachodu) do Zespołu d/s Polonii i Polaków za Granicą przy Prezesie Rady Ministrów. Te propozycje – a wiec i nasza żmudna, a społeczna praca – zostały zignorowane bez słowa wytłumaczenia. Oby nie zostały podobnie potraktowane niezmiernie ważne sprawy usunięcia sprzeczności w polskim prawie odnośnie obywatelstwa polskiego i spraw paszportowych, jak i radykalne uproszczenie procedury zrzekania się obywatelstwa, nad którymi to sprawami dyskutujemy (na razie jałowo) od 15 lat.

À propos obywatelstwa: szacownemu Romanowi Śmigielskiemu z Danii, prezenterowi wniosków wypracowanych przez Komisję Wnioskową Zjazdu, przytrafił się (?) lapsus. Oto w ostatnim dniu obrad, wyciągnął nagle królika z kapelusza. Przedstawił wniosek takiej mniej więcej treści: Zjazd domaga się uchwalenia przez Sejm świetnej ustawy o obywatelstwie, która już jest przygotowana przez rząd J. Kaczyńskiego, wymaga tylko aprobaty etc. etc. Trzeba było widzieć rwetes, jaki podniósł się na sali! Protestom nie było końca. Po pierwsze, nie słyszeliśmy wcześniej, aby ktokolwiek z nas stawiał taki wniosek – ergo Komisja dodała go sama, bądź ktoś jej to podrzucił. Po drugie, chyba nikt z delegatów na Zjazd nie widział tej ustawy, którą mieliśmy zaaprobować. Pana Śmigielskiego zmuszono do sromotnego wycofania owego niefortunnego wniosku.

Wyróżnienia i odznaczenia

Na zakończenie III Zjazdu wręczone zostały wyróżnienia Stowarzyszenia “Wspólnota Polska” – Wawrzyny Polonijne. Otrzymali je: ostatni prezydent RP na wychodźstwie Ryszard Kaczorowski, b. prezes Narodowego Związku Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej śp. Edward Moskal, arcybiskup Szczepan Wesoły, wiceprezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Władysław Zachariasiewicz, ks. Józef Obręcki (Litwa), ks. Wojciech Zarzycki (Ukraina), ks. Wacław Sokołowski (Mongolia), śp. Jan Piotr Pabiasz (Rumunia) i Związek Polaków (Białoruś).

Prof. Andrzej Stelmachowski otrzymał medal 100–lecia od Polonii kanadyjskiej, oficjalne podziękowania od szefowej Polaków z Armenii oraz rekomendację Zjazdu na uhonorowanie go przez Prezydenta RP należytym orderem państwowym.

Tematy “nieoficjalne”

Poniższą listę przygotowałem na podstawie rozmów i “obrad w kuluarach”. Można założyć, że przedstawia ona spis tematów, jakie interesowały delegatów, a które nie znalazły swojego miejsca w obradach oficjalnych: • problem wymiany pokoleń wśród działaczy polonijnych – w wielu organizacjach polonijnych odbywa się to konfliktowo; • czy Polonia powinna mieć swych reprezentantów w polskim parlamencie; • program repatriacji Polaków mieszkających na Wschodzie; • przeorientowanie relacji Polska–Polonia na bardziej partnerskie niż jest to obecnie; • przyszłość obecnego majątku Polonii zorganizowanej (Domy Polskie, Kluby, muzea itp.); • potrzeby, priorytety i adjustacja dystrybucji polskich środków płynących od Polonii i Polaków za Granicą (Senat VI kadencji przekazał na rzecz Polonii około 150 mln zł; zdecydowaną większość na Wschód); • rola i cele Rady Polonii Świata.

Podsumowanie

Wydaje mi się, że Zjazd był – mimo wszystko – sukcesem. Po raz pierwszy ujrzałem na własne oczy rozmiar i rzeczywistą siłę Polonii. Spodziewałem się jednak więcej i wielokrotnie denerwowały mnie dłużyzny, zamęt i chaos na salach obrad. Wydaje mi się także, że bezpośrednie rezultaty Zjazdu mogą być mizerne, a także, że był on czasami wykorzystywany przez ustępujący rząd w celach politycznych. Odnoszę wrażenie, że organizacyjnie „nawaliła” prężna niegdyś Polonia amerykańska, która miała i ma nadal dominujące znaczenie w Radzie Polonii Świata.

Rada ta oddała całkowicie inicjatywę „Wspólnocie Polskiej”, która choć dwoiła i troiła się organizacyjnie, to nie była w stanie (a również jej nie wypadało!) merytorycznie ogarnąć całości. O storpedowaniu przez “amerykańców” wyborów do nowego Prezydium RPŚ, pomimo tego, że wielu uczestników RPŚ wyrażało niezadowolenie z marazmu i niekomunikatywności obecnego przewodniczącego, napiszę innym razem.

Tym niemniej, jednym z najistotniejszych, pozytywnych rezultatów Zjazdu było nawiązanie „porozumień poziomych” pomiędzy delegacjami różnych organizacji. Pamiętajmy, że w ciągu ostatnich 6–8 lat doszło w nich do znacznej wymiany kadry. Pokazało się też wiele organizacji, szczególnie z Ziem Wschodnich, których dawniej nie widzieliśmy. Także branżowe organizacje polonijne, np. istniejąca od 1994 r. Federacja Polonijnych Organizacji Medycznych

www.polmed.org

skupiająca medyków polskiego pochodzenia. Ale przede wszystkim nasza młodzież – dwudziestolatki. To właśnie oni zrobili na mnie najbardziej pozytywne wrażenie. Gdyż przecież to oni, a nie pokiereszowani przez los kombatanci i weterani schyłku ubiegłego wieku będą „kręcić” Polonią w następnej dekadzie.

Z powyższego widać, że warto jeździć na zjazdy, choćby po to, aby lepiej się poznać (np. by wiedzieć z kim współpraca nie będzie stratą czasu, z kim warto wchodzić w sojusze, iść na kompromisy), poznać poglądy i stanowiska innych Polonii, zgłosić kwestie swojego regionu/organizacji, wymienić doświadczenia, zweryfikować, co rzeczywiście w trawie piszczy, ustalić taktykę działań itp.

Swoją relację zakończę opinią abpa Szczepana Wesołego, który podkreślał, że Polacy mieszkający poza granicami kraju “powinni być przede wszystkim uczciwymi ludźmi – ludźmi pracowitymi i ludźmi przestrzegającymi zasad moralnych”. “Im bardziej ludzie będą na poziomie kulturalnym, tym bardziej obraz Polski będzie kulturalny i rzetelny” – mówił.

Hierarcha zwrócił też uwagę na to, że “Emigracja niepodległościowa miała wyidealizowany obraz Polski i dążyła do odrodzenia narodowościowego. Emigracja zarobkowa natomiast wyjeżdżała z kraju z powodów ekonomicznych i może przedstawiać obraz Polski trochę wypaczony, a to dlatego, że wyjeżdżała z Polski z animozjami, że tej pracy nie mogła znaleźć w kraju” – zaznaczył arcybiskup.

Włodzimierz Wnuk

PP: Z ostatniej chwili. I jeszcze jedna publikacja dotycząca Zjazdu: Australia: Kraj a Polonia - polemika na witrynie PAP Polonia dla Polonii