Kategorie:
Wszystkie
Ksiazki
Poezja
Muzyka
Filmy
Spotkania kulturalne
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
19 października 2006
Filmowanie "bombiarzy" ze Śląska
Tekst i zdjęcia: Ernestyna Skurjat - Kozek

W głębi nocy stanu wojennego 29 kwietnia 1982 roku w Wodzisławiu Śląskim tuż przed północą huknęło. To wyleciał w powietrze pomnik „Sierp i Młot”. Wysadzili go działacze „Legionu Polski”: Leszek Kokoszka, Czesław Lipka, Andrzej Pokorski. Odsiedzieli potem po kilka lat. Po amnestii wyemigrowali.

Mieszkają w Sydney. Tu właśnie na początku września odnalazła ich ekipa dziennikarzy z TVP Katowice: Andrzej Muzyczuk i Aneta Chwalba, twórcy serialu „Desperaci.Wybuchowa historia PRL”. Premiera odcinka o „bombiarzach” ze Śląska odbędzie się w TVP-2 w dniu 23 października 2006.

Spotykam się z „bombiarzami” w Doonside 17 września 2006 r. w gościnnym domu Pana Czesława. Wydaje się nam, że data jest jak najbardziej odpowiednia do takich wspomnień!

Pytam, jakie to wrażenie, gdy z drugiego końca świata przylatuje ekipa telewizyjna, żeby nakręcić program o wydarzeniach sprzed lat?

Czesław Lipka - No jasne, to było miłe uczucie, że ktoś po latach docenił to, cośmy zrobili. Czuję się, jakbym dostał medal, albo jeszcze lepiej, bo tylu dostaje medale, a nie o każdym robią film.

LEGION POLSKI

Lipka, sygnalista szybowy, wszedł do konspiracji kilka miesięcy przed ogłoszeniem stanu wojennego. Czuł, że szykuje się cos paskudnego i nie chciał siedzieć z założonymi rękami. Związał się z Brunem Jerzym Ponikiewskim, Andrzejem Andrzejczakiem, Andrzejem Pokorskim, Leszkiem Kokoszką i nieżyjącym już Leszkiem Zubikiem. Założyli organizację „Legion Polski”, to miał być taki legion jak Pilsudskiego, miejska partyzantka. Nie mogli występować pod sztandarami Solidarności, bo ta przecież nie popierała rozwiązań siłowych.

Górnik Pokorski przypomina, że nie był bezpośrednio związany z Legionem Polski. Kolegów z Żor poznał w zarządzie Regionu w Katowicach. Spotkali sie jeszcze przed stanem wojennym. Po wybuchu „wojny” okazało się, że pracują z Leszkiem i Cześkiem w jednej kopalni. Leszek był w komitecie strajkowym, a Czesiek członkiem komitetu strajkowego oddelegowanym z kopalni ZMP, na którą powrócił po rozbiciu kopalni Jastrzębie.


Trzej "bombiarze". Od lewej: L.Kokoszka, Cz. Lipka & A. Pokorski

Pokorski dowiedział się, że strajkuje Kopalnia Borynia i pojechał tam. Na wieść o tragedii w kopalni „Wujek” postanowili rozwiązać strajk. „Nie było sensu, szkoda ludzi!”. Tymczasem kopalnia ZMP przystąpiła do pracy. Pokorski nie wrócił i został zwolniony. Skontaktował się jednak z kolegami i wspólnie zaczęli planować „wybuchową” akcję.

Materiały wybuchowe i zapalniki zgromadzili jeszcze przed stanem wojennym.Potrzebne im były na wypadek interwencji Układu Warszawskiego. Interwencji nie było, ale każdy doświadczył brutalności ZOMO i dlatego pojawiły się cele zastępcze.

Zapalnik przetestował Lipka z Kokoszką za swoim domem, opracowali też mechanizm opóźniający. Byli gotowi do akcji. Z bólem serca przeżyli tragedię Kopalni „Wujek”. Lipkę najbardziej jednak zdopingowała sytuacja w kopalni Jastrzębie, gdzie znajdował się międzyzakładowy komitet strajkowy, a która jako pierwsza została zaatakowana przez ZOMO.

Czesław Lipka - Rozbito nas w sposób nieprzeciętny. Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego. Jak można bić, gdy człowiek nie stawia oporu, nie zasłania się? Zomowcy - z orłem na chełmie! - kopali i pałowali nieprzytomnych górników. To nas zmobilizowało. Planowaliśmy w odwecie wysadzić garaże komendy milicji w Żorach, ale były za dobrze obstawione wartownikami z pistoletami maszynowymi...

Wybrali więc inny cel : ruski czołg na Pomniku Wdzięczności w Żorach. 31 stycznia 1982 przygotowali budzik, bateryjkę 4,5-woltową, dwa zapalniki, materiał wybuchowy. Niestety, nie huknęło. Lipka przedobrzył, ścisnął budzik za mocno i uszkodził mechanizm.

"SOK POMIDOROWY"

Leszek Kokoszka - Material wybuchowy wynosiłem z kopalni ZNP, gdzie pracowałem jako górnik-kombajnista. Mój kolega był górnikiem strzałowym, to on mi dawał amonit, barbaryt, dynamit. Zgromadziłem jakieś 8 kilo. Wynosiłem partiami. W domu wkładałem amonit do słoików, to wyglądało jak sok pomidorowy, stał obok słoików z kiszonymi ogórkami... jak milicjanci wpadli na rewizję, to się nawet nie zorientowali! Wynosiłem ten materiał z myślą, że jak wkroczą „bratnie” wojska czechosłowackie, to będziemy mieli czym niszczyć ich czołgi i samochody pancerne.

Czesław Lipka – Planowaliśmy wysadzić różne obiekty, ostatecznie namierzyliśmy się na Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej i batalionowi czeskiemu (bodaj Ludwika Swobody), którzy „wyzwalali” Żory. Na pomniku stał czołg Kaczka T34 zwany Rudym. Bombę na czoł zrobiłem sam i sam ją przeniosłem przez całe miasto.Wsadziłem ją między koła nośne czołgu w nadziei, że postument się rozwali, a czołg wyląduje na plecach. Ja wtedy nawet nie zważałem na odciski palców. Myślałem, że bomba wybuchnie i nie będzie problemu. Niestety, ładunek nie wypalił. Okazało się potem, że milicjanci znaleźli materiały wybuchowe, wywieźli i zdetonowali na poligonie. Liczyłem się z tym, że wpadną na mój trop, ale wcale się nie martwiłem. Wiedziałem, że wcześniej, czy później pójdę siedzieć. Tak sobie myślałem o braciach Kowalczykach, którzy za wysadzenie auli w Opolu dostali duże wyroki. Pocieszałem się, że kary śmierci nie dostanę i mówiłem żonie, że mogę dostać jakieś 10 do 15 lat.


W tym czasie Leszek Kokoszka i Bruno Jerzy Ponikiewski zostali internowani. Pozostali na wolności bali się, aby tych dwóch nie zaczęto „gnieść” w sprawie bomby, więc postanowili zrobić jakąś akcje, żeby ich odciążyć. Lipka w obecności dwóch młodych: Andrzeja Pokorskiego i Leszka Zubika skonstruował bombę, przy czym ustalił, że wysadzi „Sierp i Młot”. Zaplanowali akcję na 29 kwietnia, bali się bowiem, że w dzień poźniej takie obiekty będą silnie strzeżone przed obchodami pierwszomajowymi.

ZIMNA KREW

Zubik i Pokorski przyjechali do Lipki o 4 po południu. Bombę konstruowali w łazience. Gdy już wszystko było podłączone, nagle wskazówka spadła z budzika i o mały włos nie wyłączyła obwodu. Lipka, mając obie ręce zajęte z zimną krwią poprosił Pokorskiego, aby wziął nożyczki i przeciął jeden drut. Zubik lekko zbladł. Jedna sekunda i mogli wszyscy wylecieć w powietrze. Młodzi zapakowali bombę do plastykowej torby i autobusem pojechali do Wodzisławia. Podeszli pod pomnik przed 10 wieczorem (godzina policyjna) i nakręcili budzik. Bomba miała wybuchnąć przed północą.

Zubik schował się w bramie okolicznego domu, żeby obserwować wybuch. Pokorski pojechał do domu, ale z nerwów nie mógł zasnąć. Zasnął jak aniołek dopiero po eksplozji. Długo nie pospał. O 4 rano esbecy zapukali do drzwi. Mieli go na liście jako podejrzanego politycznie. Szybka rewizja w mieszkaniu i piwnicy. Zabrali go na komisariat, przesłuchali, bynajmniej nie na okoliczność bomby i puścili do domu. Wrócił do łóżka o 7 rano.


Więzienny modlitewnik

Lipka miał wtedy nocną zmianę. Następnego dnia rano dostał wezwanie na milicję. Kierowca autobusu powiedział mu, że „tej nocy coś pieprznęło w Wodzisławiu”, więc Lipce „gęba się z zadowolenia usmiechnęła”. Poszedł na komendę spokojny i zadowolony. A wezwali go w całkiem innej sprawie. Aresztowania nastąpiły dopiero w październiku.

Najpierw aresztowali Pokorskiego. Krajówka zarządziła strajk, Pokorski z Papierzańskim mieli wydrukować i rozprowadzić ulotki. Aresztowano ich obu. Pokorski przez 3 miesiące siedział tylko pod zarzutem drukowania ulotek, dopiero potem doszedł zarzut wysadzenia „Sierpa i Młota”. Lipkę aresztowali miesiąc później.

TELERANEK

Czesław Lipka – Obserwowany byłem od dawna. Niedaleko mojego bloku mieszkał taki ormowiec, który też pracował u nas na oddziale szybowym i często robił zdjęcia. Szykowałem wtedy bombę pod Dom Partii w Jastrzębiu z okazji rocznicy rewolucji październikowej. Trzeba było zdobyć plany budynku, chodziło o to, żeby tak uderzyć, żeby nie zabić ludzi. Nie zdążyłem. Zgarnęli mnie na tydzień przed 10 października. To była niedziela, synowie oglądali „Teleranek”, zapukało kilku panów...Wyciągnąłem zza wersalki spakowany worek – trochę ciepłych rzeczy, papierosy, przybory do golenia – i poszedłem z nimi.


Lucyna Lipka. "Mądra kobieta"

Żona Lucyna przyjęła to spokojnie, bo od dawna przygotowywał ją na taką ewentualność. Natomiast esbecy trochę się dziwili. „Patrz, kurwa, ludzie się cieszą, jakby chłop na wesele jechał!” „Wesele” trwało kilka lat. Najpierw było internowanie. Trwało śledztwo, sankcję prokuratorską dostał Lipka 3 listopada, a wyrok w kwietniu 83.

Pytam, jaka była różnica między aresztem a więzieniem. „Jak między Sojuzem a Ameryką”- oceniają zgodnie. Więzienie bardziej kojarzyło się z Pewexem.Kurie biskupie zapewniały zagraniczną pomoc dla rodzin, a dzięki przekupywaniu strażników żywność trafiała też do wiezień.

WIĘZIENNE LUKSUSY

Andrzej Pokorski – Okropieństwo aresztu polegało głównie na bardzo długich przesłuchaniach. Był taki esbek, który trzymał mnie po 5 godzin. O nic nie pytał, tylko tak siedział i na przykład jabłko obierał. Raz na jakiś czas zadał jakieś pytanie. Potem w celi musiałem się skupić, żeby dobrze zapamiętać, co powiedziałem na przesłuchaniu. Czasami jeden esbek próbował mnie zastraszyć, a drugi udawał grzecznego. Jedzenie było podłe, schudłem bardzo. Odkryłem, że pod celą mam kapusia, to mnie bardzo dołowało psychicznie. W sumie byłem w komfortowej sytuacji, bo byłem kawalerem. Czesiek martwił się o żonę i dwóch synków, a Leszek o swoje dzieci, którymi opiekowała się babcia.


WYROKI

Pokorski spodziewał się 6 lat więzienia, dostał 3,5. Tyle samo Kokoszka, a Lipka dostał 4,5. Tylko. Wszyscy chwalą sędziego, majora Mroza: „dość liberalny facet, porządny człowiek”. Po wyroku pani Lucyna Lipka podbiegła do męża z „pretensjami”: „no widzisz, ty mnie zawsze musisz straszyć!”. Przerwę w rozprawie dobrze pamietają, bo krewny Kokoszki przywózł butelkę wódki, którą pośpiesznie obciągnęli, a wróciwszy na salę wysłuchali wyroku w dobrym humorze.


Pamiątkowa makatka

Syn Czesława, Grzegorz - miał wtedy 7 lat – siedząc na korytarzu czytał „Trzech muszkieterów”. Pamięta, że przechodził obok niego sędzia wojskowy, który komentował: „ Taki mały, a taką dużą książkę czyta!” Kiedy ojciec siedział, chłopcy przestali bywać na placu zabaw, bo wiele dzieci miało zakaz bawienia się z nimi. Grzegorz i 10-letni Robert zamknęli się w domu, zaczęli dużo czytać. Matka pracowała, opiekowali się właściwie sami sobą. Klucze nosili na sznurku zawieszonym na szyi. Martwili się o ojca. Jedna tylko była zaleta jego nieobecności: mama nie miała takiej ciężkiej ręki jak tata...


Czesław Lipka: wierszyk dla synów


Andrzej Pokorski – Po wyroku zabrali nas do zakładu karnego w Strzelinie. Okazało się, że praktycznie więzieniem rządzili więźniowie. Cele przestrzenne, w szafkach „Pewex”, telewizja na świetlicy, żarcia w bród, żyć nie umierać. Pomyślałem, że w takich warunkach to ja mogę siedzieć nawet 10 lat. Na początku siedzieli z nami sami polityczni jeszcze za strajki w stanie wojennym, potem zaczęli dowozić ludzi z podziemnej działalności.

Czesław Lipka – Ja siedziałem z szefem Regionu Wielkopolski Januszem Pałubickim, Józkiem Piniorem, Cześkiem Stasiakiem i Stasiem Handzlikiem. Był też z nami doktor nauk politycznych niejaki Ciszewski, nie wiem, za co siedział. Janusz taki niepozorny, niski człowiek, a jak ciekawie się z nim gadało. Jako historyk sztuki dużo nam ciekawego opowiadał. Brał z nami udział w strajku głodowym o status więźnia politycznego. Głodówka trwała 54 dni. W tym czasie Pałubicki, Stasiak i ja byliśmy wywiezieni do Wrocławia. Nie wiedzieliśmy zatem o zakończeniu głodówki w Strzelinie i głodowalismy dalej, ja i Stasiak dociągnęliśmy 68 dni, a Janusz Pałubicki aż 104 dni, z tym, że on od 69 dnia wprowadził swoje własne postulaty.Nota bene wylądował w szpitalu więziennym...

To były czasy, że się sporo gadało, ale i czytało. Lipka pamięta, jak wpadła mu w ręce pasjonująca lektura, książka pt „Konstrukcja i uzbrojenie zapalników i granatów”, niestety, szybko mu ją zabrali...

Andrzej Pokorski – Najciekawsze książki to były w areszcie, można było trafić na książki z czasów stalinowskich. Napawało mnie zdumieniem, jak ktoś mógł coś takiego pisać i jeszcze w to wierzyć. Przerobiłem cały „Kapitał” Marksa i jedną trzecią „Dzieł” Lenina. Na wolności chyba bym ich nawet nie wziął do ręki.

POWRÓT

Czesław Lipka – Z więzienia do domu wracałem taksówką. Cierpiałem wtedy na esbekomanię, a że miałem trochę pieniedzy na koncie, zafundowałem sobie taksówkę. Kierowca rozpoznał „politycznego” po wąsach brodzie i Matce Boskiej w klapie marynarki. I tym, że ubranie śmierdziało naftaliną. Myślę, że jeśli chodzi o licznik, potraktował mnie ulgowo. Wysiadając przed blokiem usłyszałem krzyk sąsiadki: CZESIUUUUU! Wpadłem do łazienki, żeby zgolić brodę i wąsy, ta że kolesie ledwie mnie poznali. Powiedzieli: dzisiaj masz wolne, ale jutro ostra popijawa. No i jutro i pojutrze były popijawy, co raz to nowi koledzy wpadali. Żona znosiła to cierpliwie. Wiedziała, że trzeba przez to przejść. Mądra kobieta!

Andrzej Pokorski – A ja wracałem pociągiem. Pod więzieniem czekali na mnie z transparentem „Solidarnośc” koledzy z Poznania, Zubik i jeszcze jeden. Przed odjazdem poszedłem do naszego kapelana więziennego, żeby przekazać mu radioodbiorniki. Słuchaliśmy w więzieniu RWE. Ilekroć radio wpadało, trzeba było skombinować nowe. Na ogół pojawiało się takie, gdy rodzina przyniosła zaspawaną puszkę z „żywnością”. Kiedy radio wpadało, to osoba, która miała wkrótce wyjść na wolność, brała to na siebie. Radio szło do depozytu. Jak ja wychodziłem, to miałem na swoim koncie 4 radia. To był obieg zamknięty. Wychodzący odnosił radia do księdza, a ksiądz je przemycał przychodząc oprawiać mszę i tak bawiliśmy się w kotka i myszkę.

Ze Strzelina Pokorski pojechał pociągiem do Wrocławia, gdzie odwiedził Władka Mękarskiego, potem do domu, do stęsknionej mamy, potem do Lubina i razem ze Staszkiem Zabielskim do Warszawy. Tu odwiedzili ludzi, którzy zbierali składki i opiekowali się rodzinami tych z Lubina, co siedzieli. Tu poznał swoją żonę. W rok później wyemigrował do Australii.


Sydney.Andrzej Pokorski ze swą najmłodszą pociechą

BACKGROUND

Andrzeja, Czesława i Leszka połączyła „wybuchowa” akcja, ale każdy z nich miał inny życiorys i inne tradycje rodzinne. Pokorski wspomina, że nie było w jego rodzinie żadnych tradycji niepodległościowo-patriotycznych. Wzrastał w Polsce wsród powszechnej niechęci do ZSRR, dopiero po 1980 roku zaczął czytać pisma niezależne, autorów takich jak Mackiewicz. Zainteresował się „białymi plamami” historii i dopiero wtedy otworzyły mu się oczy i zadał sobie pytanie: „kurka wodna, co tu jest grane?”

Leszek Kokoszka - Byłem od dziecka wychowywany w nienawiści do ZSRR i do Niemiec, bo NKWD rozstrzelało dziadka, a brat mamy zginął w AK. Ojciec mojego przyjaciela opowiadał mi o tym, jak Sowieci 17 września napadli na Polskę...To od niego dowiedziałem się o tragedii katyńskiej. Dzięki niemu dowiedziałem się też o powstaniu Solidarności. Jednak Solidarnośc to był związek zawodowy, a dla mnie priorytetem była wolna, niepodległa Polska. Spełniło się więc moje marzenie, gdy zapisałem się do KPN. Miałem przez to rewizję. Raz zatrzymali mnie na 48 godzin za to, że nosiłem na piersi odznakę KPN. Wpadli kiedyś do domu, zabrali zdjęcia Piłsudskiego, zabrali kalendarze KPN, zabrali mnie, jeszcze dostałem kopa w tyłek. Na drugi dzień dostałem wezwanie na kolegium, musiałem zapłacić grzywnę za noszenie odznaki KPN.

Czesław Lipka – U nas nie było tradycji niepodległościowych. Ot, wspominało się z szacunkiem dziadków, którzy zginęli w czasie wojny. Ojciec mojej mamy zginął w Oświęcimiu (nie był żydem). Ja szedłem drogą od czerwonego końca, po linii komunistycznej. Byłem w zuchach, w harcerzach i w ZMS. Jako 18-latek poszedłem do Poznania na szkołę wojskową. Jako dowódca czołgu wylądowałem w sierpniu 1968 roku z moją kampanią w Czechosłowacji. I tu zmienił mi się kierunek.

Młodym żolnierzom tłumaczono, że w Czechosłowacji ma powstać rzad, którego naród nie chce, i że trzeba pomóc. Więc Czesław myślał, że jedzie na wojnę z Bundeswehrą. Oczekiwał wdzięczności Czechów. Bardzo się zdziwił, gdy ludzie im pięściami wygrażali, a na drodze ustawiali znaki z napisami „zaborcy”. Dopiero mu klapki spadły z oczu. Skutek był taki, że na pół roku przed promocją wyrzucili go ze Szkoły Pancernej. Poszło niby o to, że nie chciał się zapisać do PZPR.

O PAPIEŻU, UNII I WAŁĘSIE

Kto właściwie obalił komunizm i czy warto było wchodzić do Unii Europejskiej?- to już ostatnie moje pytanie. Zdaniem Pokorskiego największą rolę w obaleniu komunizmu odegrali Jan Paweł Drugi i prezydent USA Ronald Reagan. Mówi, że jeśli Wałęsa przypisuje sobie tę zasługę, to powinien dodać, że przecież wielu Polaków wspólnie to robiło. Lipka przyznaje, że był jednym z nielicznych, którzy Wałesę bronili do ostatka. Teraz przestał mu wierzyć. „Wałęsa mógł być bogiem dla Polaków, a okazał się satyrem. Ja teraz więcej szanuję swój palec u nogi, niż jego całego.”

Kokoszka wypomina Wałęsie luksusowe warunki internowania w „pięknym obozie po oficerach w Solinie”, gdzie co tydzień mógł spotykać się z żoną. Lipka zaś wypomina mu „ławę nakrytą obrusem i porządne fotele”. Zdaniem Kokoszki Polska nie powinna była wstępować do Unii, jednak powinna była otworzyć granice. „Jesteśmy za słabi, żeby coś znaczyć w tej Unii i tak będzie chyba do końca, bo ciągle traktują nas jak drugą kategorię.” Lipka kontruje, że skoro Polska jest taka słaba, to powinna trzymać z kimś silnym. Trzymanie ze Wschodem nie wyszło nam na dobre, lepiej trzymać z Zachodem.

Pokorski boi się, że Unia to zbyt wielka biurokracja, potężny moloch, który ogranicza inicjatywę. Może byłaby jakaś inna droga? Dodaje, że jest liberałem gospodarczym. Platforma Obywatelska najbardziej odpowiada jego poglądom, bo się koncentruje na gospodarce. Czego chcą ludzie w Polsce? Zabezpieczonego bytu, obniżenia podatków, stworzenia podatku liniowego, który- jego zdaniem - napędzałby gospodarkę. Obecnie podatki w Polsce są zbyt wysokie. Niszczy się małe firmy. Kapitał zachodni przejmuje wszystko, w sumie nie ma czegoś takiego jak polska gospodarka.

„A australijska gospodarka jest?!” I tu zaczyna się ożywiona wymiana zdań, której nie będę już cytować. W końcu pan Lipka mówi, że za to, co się dzieje w Polsce nie można winić Unii Europejskiej, tylko samych Polaków. Pokorski precyzuje, że winić trzeba Okrągły Stół. Dodaje, że nie ufa braciom Kaczyńskim, jego zdaniem za dużo w ich programie socjalizmu: biorą się nagle za reformy wszystkiego i praktycznie nie robią nic. Tu Lipka ripostuje oburzony: „Jak jest dom oragnięty płomieniem, to nie można gasić wiaderkiem, tylko chlusnąć na całość od razu.”

Małomówny Kokoszka stwierdza filozoficznie, że Polacy to bardzo mądry i dobry naród. Polak gdzie nie pojedzie, zawsze „potrafi” i da sobie radę. Ale jak to powiadał kanclerz Bismarck: „dajcie Polakom władzę, to sami siebie zaj...ą”. Faktycznie, dodaje Kokoszka, jak tylko mamy trochę wolności, to się robi bałagan i wtedy winimy wszystkich dookoła: a to Rosję, a to Niemcy, a to Unię. Lipka podsumowuje pytaniem: „Czy to znaczy, że wina jest w nas? I czy zawsze musimy mieć wroga, żeby działać solidarnie i skutecznie?”

Z "bombiarzami" rozmawiała w dniu 17 września
Ernestyna Skurjat - Kozek


Redaktor Aneta Chwalba

Redaktor Maciej Muzyczuk

W czasie swojej wizyty w Sydney dziennikarze TVP Katowice Maciej Muzyczuk i Aneta Chwalba opowiadali o swej pracy nad realizacją programu dokumentalnego o akcji, jakiej jeszcze za PRL dokonali bracia Kowalczykowie.

Jerzy i Ryszard przesiedzieli wiele lat w więzieniu ( Jerzy spędził pół roku w celi smierci). Po amnestii Ryszard powrócił do pracy naukowej. Obecnie jest na emeryturze. Natomiast Jerzy mieszka na odludziu, na bagnach i praktycznie pozostaje bez środków do życia.

Więcej na ten temat w wywiadzie opublikowanym 8 września br pt "Goście z TV Katowice".

I tu apel "bombiarzy" ze Śląska : ktokolwiek ma ochotę, może dodać Panu Jerzemu otuchy, wyrazić swoje uznanie, czy wręcz po prostu po ludzku pomóc. Można pisać na adres jego bratowej:

Jerzy Kowalczyk

Ryszard Kowalczyk

Jerzy Kowalczyk
c/o Lucyna Kowalczyk
ul Jodłowa 12
Rybienko Łochowskie
07-200 WYSZKOW Poland

Wywiad z redaktorami Maciejem Muzyczukiem i Anetą Chwalbą z TVP Katowice na temat braci Kowalczyków i serialu "Desperaci. Wybuchowa historia PRL" opublikowaliśmy w dniach 8 września (część pierwszą) oraz 10 września (część drugą).