Kategorie:
Wszystkie
Ksiazki
Poezja
Muzyka
Filmy
Spotkania kulturalne
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
6 kwietnia 2018
Film "Smoleńsk" w Konsulacie RP
9 kwietnia 2018 o 7 pm

W 8 rocznicę katastrofy smoleńskiej Konsulat RP w Sydney zaprasza na pokaz filmu "Smoleńsk" w reżyserii Antoniego Krauze. Tym wydarzeniem Konsulat RP chce uczcic pamięć tego tragicznego zdarzenia. Film zostanie wyświetlony 9 kwietnia br. w sali recepcyjnej o godzinie 19. Prosimy potwierdzic swoja obecność na email: marta.kiec-gubala@msz.gov.pl

Fragment filmu na You Tube

Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozesłało polskim placówkom dyplomatycznym na całym świecie sugestie związane z obchodami rocznicy katastrofy smoleńskiej – informuje "Rzeczpospolita". Z dokumentu, do którego dotarła gazeta, wynika, że MSZ sugeruje organizację 10 kwietnia mszy świętej z udziałem lokalnych władz i Polonii, a także pokazów filmów: "W imię honoru" Anity Gargas i "Smoleńska" Antoniego Krauze. Według ministerstwa obchody będą finansowane z bieżących budżetów ambasad, albo przez "podmioty z placówkami współpracujące" – czytamy w dzienniku. Na złożenie raportu o planowanych działaniach rocznicowych polskie placówki dyplomatyczne dostały czas do 20 lutego. Wytyczne przesłane do ambasad RP skomentował w rozmowie z "Rz" Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej. Jego zdaniem działania MSZ w tej sprawie szkodzą wizerunkowi Polski, a film "Smoleńsk" pokazuje "atmosferę spisku" wokół katastrofy smoleńskiej.

źródło dorzeczy.pl

O ŚMIERCI KRAUZEGO

W 1998 roku Antoni Krauze przeżył śmierć kliniczną. Po tym wydarzeniu nawrócił się. Uważał, że został ocalony, by zrobić ważne filmy. - Miałem zawał i umarłem. Znalazłem się po tamtej stronie. Okropny miałem żal do Pana Boga, że umarłem w takim momencie, kiedy miałem jeszcze tyle spraw do załatwienia, tyle zobowiązań. Córka urodziła dziecko, była na studiach, zięć na studiach, żona sama. I wtedy powiedziano mi, że oni sobie świetnie beze mnie dadzą radę, a moim problemem jest odpowiedzenie na pytanie, co zrobiłem w swoim życiu dobrego – powiedział Krauze w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej".

www.se.pl/wiadomosci/gwiazdy/nie-zyje-antoni-krauze-przyczyna-smierci-rezysera-smolenska_1040528.html

Poniżej: lektura konieczna!

wpolityce.pl/kultura/381562-niczego-tak-naprawde-nie-potrzebuje-do-zycia-poza-prawem-do-zycia-w-prawdzie-wywiad-ze-sp-antonim-krauze-z-2012-roku

Fragment wywiadu z wpolityce.pl: "Ponieważ wierzę w ofiarność ludzi, założyliśmy fundację mającą sfinansować film. Największe przeszkody są podobne do tych na które natknęliśmy się przy realizacji “Czarnego Czwartku” - sugestie, że lepiej tego tematu nie dotykać, dziwna obstrukcja, taka otoczka, że robimy coś niewłaściwego, niesolidność partnerów. Pieniądze z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej dostaliśmy półtora miesiąca po zakończeniu zdjęć! W pewnym momencie groziło nam wyrzucenie z hotelu w Gdyni, gdzie trwały zdjęcia, bo nie wpływały pieniądze. Ale wtedy zdarzył się cud, pojawił się pan z reklamówką gotówki, dał pieniądze i dołączył do produkcji. Dodam, że ostatecznie na pewno ich nie stracił, jak wszyscy inni udziałowcy przedsięwzięcia, bo film był okazał się sukcesem frekwencyjnym."

Antoni Krauze - wikipedia in English

Antoni Krauze - wikipedia po polsku


Antoni Krauze

Z Newsweeka: Zmarł Antoni Krauze. Reżyser niepokorny. Pamiętajmy go nie tylko za „Smoleńsk”. W lipcu 2016 r. Antoni Krauze nie wyjechał jak zwykle latem na wakacje. Został w Warszawie kończyć film. – Antek był w fatalnej formie. Praca nad „Smoleńskiem” zrujnowała go, nie dziwię się, że zapowiada, że to jego ostatni film – mówił nam wówczas reżyser Wojciech Marczewski. – Artysta z dorobkiem. Całym życiem udowodnił, że jest zawodowcem. Robił kino artystyczne, ale też komercyjne, panuje świetnie nad warsztatem. Był pewien, że należy mu się zrobienie tego filmu. Po doskonale przyjętym „Czarnym czwartku” miał nadzieję, że będzie pracował z ekipą, która mu ufa i będzie wsparciem. A został upokorzony. I to parę razy.

Kiedy ogłosił w 2011 roku, że zaczyna film, nikt nie chciał zainwestować. Efekt? W 2012 r. razem z między innymi Bronisławem Wildsteinem i Michałem Lorencem zakłada Fundację Smoleńsk 2010. Ma zbierać fundusze na film. Po roku na koncie jest 208 tys. zł. Po dwóch latach – 860 tys. zł. Budżet filmu trzeba okroić z planowanych 11 milionów do 9,5 mln złotych. Nie dostał też wsparcia z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

– Scenariusz, jaki złożył w jego imieniu producent, był podobno słaby. Eksperci, nawet ci, którzy sprzyjali temu projektowi, byli w trudnej sytuacji. Musieli zadecydować, czy przymykają oko, czy będą pilnować przyjętych standardów – mówi Magdalena Łazarkiewicz, reżyserka, dobra znajoma Antoniego Krauzego. Wniosek został odrzucony.

Kiedy w marcu 2016 roku wydrukowane już były plakaty z datą premiery, producent Maciej Pawlicki ją odwołał – specjaliści nie zdążyli z efektami specjalnymi. Zaczął się konflikt Krauzego z Pawlickim.

– Takie konflikty się zdarzają, odwoływanie premiery też. Ale to nie jest ta sytuacja – mówi Marczewski. – Antek nie jest debiutantem, a pracuje z ludźmi, którzy, jak się wydaje, nie wiedzą, jak powstaje film. Nie rozumiem, jak można wieszać plakaty i ustalać datę premiery, kiedy nie ma się w ręku gotowego filmu. Producent zachował się jak polityk, który chce zdążyć na jakąś rocznicę, a nie jak rzecznik swego filmu i pracujących przy nim ludzi. (...) Wojciech Marczewski, reżyser: Nikt nie powiedział wprost, że Antoni zwariował, a ten film to szaleństwo, ale po kątach tak się szepcze.I on o tym wie.

źródło newsweek.pl

Kolejny ważny link, ważna lektura:

wpolityce.pl/kultura/382354-antoni-byl-dzielnym-absolutnie-samotnym-wojownikiem-szedl-i-walczyl-o-to-co-najwazniejsze-nasz-wywiad-z-maria-dluzewska

Fragment wywiadu z Marią Dłużewską.Przy „Smoleńsku” zapewne wielokrotnie chciał krzyczeć. Ten film wiele go kosztował.

Starałam się – jak umiałam – towarzyszyć mu, pomóc na ile się dało, przyznam jednak, że ręce mi opadały wobec tej skali niegodziwości i agresji, której musiał doświadczyć. Trzeba pamiętać, że Antoni w środowisku filmowym był od „stu lat”, miał tam przyjaciół, ludzi z którymi – zdawało się – świetnie się porozumiewał. I nagle wszyscy oni zawiedli – aktorzy, operatorzy, montażyści, długo by wymieniać. Nikt nie chciał Smoleńska dotykać. Tylko Antek był tak po Herbertowsku odważny, tylko on wiedział, co jest w życiu i w sztuce ważne. Dzielny, absolutnie samotny wojownik szedł i walczył o to, co najważniejsze. Kiedy dziś rozmawiam z rodzinami smoleńskimi, a z wieloma jestem zaprzyjaźniona, to nie widzę nikogo, kto by nie opłakiwał śmierci Antoniego. Przecież przy tych ludziach przez długich osiem lat trwała tylko garstka odważnych. Antoni, chcąc filmowo opowiedzieć ich wielki dramat, też musiał przejść tę swoją straszliwą drogę. Tak jak im, tak i Antonimu nic nie zostało oszczędzone ze strony ludzi równie małych jak bezwzględnych. Ale stał się rzeczywiście bardzo bliski tym najbardziej doświadczonym – rodzinom smoleńskim. To wielkie szczęście i najwyższa nagroda dla każdego człowieka, dla każdego twórcy. Rozmawialiśmy o tym i wiem, jak to było dla niego ważne.

-- Chciał się tym filmem pożegnać z widzami, często o tym mówił. Miał świadomość, że to będzie jego ostatni film, ale zapewne najważniejszy. Artystycznie to pożegnanie nie do końca się udało. Już na etapie produkcji wiedział, że to nie będzie taki obraz, jaki chciał zrobić. W pewnym momencie był już z tym nawet w jakiś sposób pogodzony. Chciał film skończyć, dopiąć, mieć to za sobą. Co zawiodło?

Pisałeś ostatnio z Marcinem Wikło o samolocie stojącym w Mińsku Mazowieckim, bliźniaczym z tym, który rozbił się w Smoleńsku. Przecież właśnie w tym tupolewie nr 102 miały być kręcone zdjęcia. Były rozpisane sceny pod te właśnie wnętrza. Odmówiono mu tego samolotu, który stał tam nikomu niepotrzebny. Zamiast tego budowano więc scenografię ze sklejki. Nie było ludzi, którzy by razem z nim uparcie szli dalej – mówię o tych, którzy z nim przy tym filmie współpracowali, oczywiście nie o wszystkich. Jednak większość, gdy zobaczyli, że jest źle, i coraz gorzej, że prawie już nie ma szans na w miarę spokojną realizację zamierzonych celów, odchodzili, odsuwali się, jakby chcieli powiedzieć: „a top się sam!”. Ale Antek się nie utopił. Powiedział nam, mimo wszystko, to co chciał powiedzieć. Chciał nas opisać, takich jakimi wtedy byliśmy – a przecież niewielu z nas sprostało wyzwaniu jakie postawił przed nami smoleński dramat. I okazało się, że film artystycznie nie musi być wybitny, aby był ważny. Najważniejszy. Nie tylko dla Antoniego, ale też dla nas do dziś nie mogących pogodzić się ze smoleńskim kłamstwem. Jak tylko przyszła do mnie późnym wieczorem wiadomość, że Antek nie żyje, całą noc – nie wiem, czy mi się śniło, czy nie spałam – miałam w głowie „Pana Cogito” Herberta. Tam jest wszystko.

Niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają

pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę.