Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
22 listopada 2007
Słowa zachwytu nad Federation Square
Bożena Pagin (tekst i zdjęcia)

Polski Festiwal na Federation Square w Melbourne przeszedł już do historii. Organizatorzy na pewno odetchnęli z ulgą. Po pierwsze dlatego, że pogoda dopisała a po drugie, że wszystko grało jak w przysłowiowym zegarku.

Przy imprezach organizowanych na wolnym powietrzu ryzyko deszczowej pogody jest zawsze duże. Pamiętamy to doskonale z ‘Polish Christmas’ w Darling Harbour w Sydnej w ubiegłym roku, kiedy to wiatr i deszcz popsuł szyki organizatorom, wykonawcom i tysiącom chętnych do wzięcia udziału w tym tak świetnie zapowiadającym się festynie.

W Melbourne pogoda dopisała, po porannym deszczu wyszło słonce, które osuszyło sprzęt, wygrzało wykonawców i opaliło widzów.Miejsce festiwalu jest doskonałe, piękny plac w samym środku miasta, doskonały dojazd, dookoła kawiarnie i bary, polskie flagi, polska muzyka, piękne polskie dziewczyny, polskie jedzenie, polskie piwo, jednym słowem prawdziwy festyn.

Scena, na której odbywały się występy miała wspaniałe nagłośnienie, obsługa techniczna działała bez zakłóceń, słychać nas było chyba w całym mieście, dekoracja piękna, tradycyjne polskie wycinanki stanowiły odpowiednie tło do tego, co się działo na scenie. Nad sceną wielki ekran wyświetlał to, co się właśnie w danej chwili działo na scenie i był widoczny z dalekiej odległosci.




Słońce piekło, a publiczności pod sceną z minuty na minutę gromadziło się coraz więcej. A było na co popatrzeć. Najpierw piękne polskie dzieci z sobotnich szkół etnicznych popisywały się wierszykami, piosenkami i zabawami. Były świetnie przygotowane, śmiałe i wzbudzały zachwyt rodziców, nauczycieli i publiczności.

Około 11.30 sceną zawładnęła młodzież z zespołów folklorystycznych ‘Łowicz’, ‘Beskidy’ i ‘Lajkonik’ z Sydnej. Na scenie zawirowało od bajecznie kolorowych strojów, od przyśpiewek ludowych, od przytupów, skoków, pięknych młodych dziewcząt i przystojnych wygimnastykowanych chłopców.Bawili się wspaniale wszyscy, tancerze na scenie, a widzowie wokół sceny. Punktualnie o 13.00 nastąpiło oficjalne otwarcie Festiwalu. Festiwal otworzył prezydent miasta Melbourne John So wraz z Konsulem Generalnym RP. prof. Ryszardem Sarkowiczem. Z ust oficjalnych gości usłyszeliśmy dużo ciepłych i miłych słów o Polakach mieszkających w Australii. Wszyscy życzyli nam wspaniałego dnia.




Zaraz po oficjalnym otwarciu scenę znów opanowała młodzież z zespołów folklorystycznych. Najpierw ‘Lajkonik’ miał zaszczyt zatańczyć jeden ze swoich najpiękniejszych tańców ‘Taniec Górali Żywieckich’ a potem ZPiT ‘Polonez’ wspaniale zaprezentował prawie dwugodzinną wiązankę tańców ludowych łącznie z poprowadzeniem ‘poloneza’, do którego zaproszono widownię i który opanował cały plac na Federation Square.

Jedynym mankamentem było to, że aby zakupić coś do jedzenia trzeba się było oddalić od sceny, gdyż stoiska z żywnością ustawione były wzdłuż rzeki Yarra. A tam dopiero były tłumy. Były oczywiście kolejki, które dawały świetną okazję do odnowienia starych lub zawarcia nowych znajomości, do wymiany poglądów i posłuchania rozmów w ojczystym języku. Dobre polskie piwo lało się strumieniem w licznie rozstawionych ogródkach piwnych.Okoliczne, klimatyzowane bary również pełne były polskiej mowy i Polaków. A więc z kaszanką w jednym ręku i siatką pełną zakupów w drugim, pędem trzeba było wracac pod scenę, aby niczego nie przegapić.




Spaleni słońcem, najedzeni bigosem i pierogami, zaopatrzeni w smakowite ciasta i ozdoby choinkowe, z głową nabitą dawno nie słyszanymi polskimi przebojami, zmęczeni, ale zadowoleni wracaliśmy wieczorem do Sydnej, które jak się okazało jest tylko godzinkę lotu samolotem z Melbourne.

Wszystkim organizatorom tegorocznego Festiwalu w Melbourne należą sie słowa uznania i podziękowania. Festiwal udał się znakomicie. Spełnił swoje zadania, zintegrował Polonię, pokazał, że jesteśmy, że jest mas dużo, że potrafimy działać i organizować rzeczy wspólnie. Na Festynie spotkali się wszyscy i każdy znalazł tam coś dla siebie. Pokazalismy, że umiemy śpiewać, tańczyc, że mamy piękne stroje ludowe, wspaniałe jedzenie, a nawet piwo pijemy z umiarem.

Uważam, że forma festynu jako wesołej zabawy jest najlepszą formą pokazania naszej grupy etnicznej w Australii. Recytowanie poezji ze sceny lub ambitne przedstawienie teatralne nie zdają egzaminu na ‘świeżym powietrzu’. Polska jest pięknym, świetnie rozwijającym się, nowoczesnym krajem Europy, aby się o tym przekonac, najlepiej tam pojechać. Ale tu na Antypodach, tańczmy, śpiewajmy, pokazujmy naszą wspaniałą młodzież, pokazujmy nasze piękne stroje ludowe innym, bo ONI tego nie mają. A i w Polsce na festynach tańczy się krakowiaka.

Pełna uznania dla organizatorów i wykonawców
Bożena Pagin


Polskie dzieci z burmistrzem miasta, polskim konsulem i innymi osobistościami. Wszystkie zdjęcia - Bożena Pagin

Od Redakcji: zapraszamy do dyskusji nad organizacyjnymi aspektami polskich imprez - mamy otwarte forum pod artykułem "Good bye Darling (Harbour)?".