Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
21 wrzesnia 2007
170 lat osadnictwa - zaczyn do dyskusji
Halina Robinson

Oto kilka uwag na temat pięknego pomysłu obchodów 170 lat osadnictwa polskiego w Nowej Południowej Walii po zebraniu w Konsulacie Generalnym w dniu 24 sierpnia 2007. Zapraszam do dyskusji.

Duże brawa dla Janusza Nawrockiego, który wystąpił z tą inicjatywą i dla Ernestyny Skurjat-Kozek, dzięki której ustaliliśmy datę przybycia na Antypody księcia Druckiego- Lubeckiego, od której zamierzamy liczyć obecność i wkład Polakow w NPW.

W czasie Tygodnia Kultury Polskiej traktowanego jako próbę zorganizowania tych obchodów i swego rodzaju warming up mówilismy o NPW a nie o Australii. Wydaje mi się to jedynie słuszne, bo Australia Południowa obchodziła już początki osadnictwa polskiego, wydaje mi się, że też coś się działo w Wiktorii.

Na wspomnianym zebraniu próbował ktoś dochodzić, czy byli jacyś Polacy w First Fleet. Jeśli nawet okaże się, że byli, to niczym się nie wsławili. Za pierwszego Polaka w Australii zwykło się uważac Seweryna Korzelińskiego, który przybył w roku 1852, to jest o 14 lat póżniej od księcia Druckiego-Lubeckiego. Przebywał on w Australii wszystkiego 4 lata.

Książę Drucki- Lubecki i skuzynowani z nim hrabiowie Lucjan i Ferdynand Platerowie, którzy do Australii dotarli w jakieś 15 miesięcy po nim, mogą być uważani za pewnego rodzaju początek emigracji niepodległościowej. Opuścili kraj w wyniku konfiskaty majątków i innych reperkusji Powstania Listopadowego. Wierzyli, że potrafią w jakiś sposób dopomóc ojczyznie startej z mapy Europy.

Mimo ożenku z Angielką książę Drucki- Lubecki żył i działał jako Polak na emigracji i przeżył w Australii 20 lat z hakiem. Platerowie rozmnożyli się dość licznie, spotkałam nawet osobiście dwoje ich potomków, z tym że jeden używał nazwiska De Plater. Nadziałam się gdzieś na stwierdzenie, że w Australii żyją potmkowie rodziny Zyberek-Plater i Mervin De Plater. Myślę, że ktoś z młodzieży lepiej ode mnie posługujący się internetem łatwo te dane sprawdzi i uzupełni.

Urządzenie tego rodzaju obchodów to ogromny wysiłek. Na wspomnianym zebraniu dyskutowano głównie fundusze, było też parę mgławicowych pomysłów typu sprowadzenie tu Blechacza, aby wystąpił w Opera House. Z całym szacunkiem dla organizatorów – to są mrzonki. Same pieniążki obchodów nie zorganizują. Najlepiej jak dotąd zorganizowany Pol-Art w Hobart był przygotowywany przez 3 lata przez silny zespół 2 i 3 generacji polskich emigrantów na Tasmanii.

Nie łudźmy się, że uda się nam zorganizować coś wychodzącego poza Kluby w Ashfield i Bankstown siłami pokolenia emerytów. Tak się składa, że brałam udział w pracy Polskiego Związku Kulturalnego i sydnejskiego oddziału Towarzystwa im. F. Chopina i wiem, ile wysiłku i wiedzy, gdzie i jak można pewne imprezy zorganizować, musi towarzyszyć dobrym chęciom.

25 lat temu było nas więcej, ś.p. Nina Skoroszewska organizowała periodyczne spotkania Polaków pracujących w różnych rodzajach służby panstwowej, tak że byliśmy na bieżąco zorientowani, do kogo zadzwonić w sprawie uzyskania sali, ubiegania się o granty, ubezpieczenia wystawianych eksponatów, strojenia instrumentów itd.

W roku 2008 odbywa się Międzynarodowy Zlot Młodzieży Katolickiej. Warto by się było przyjrzeć, jakie polskie grupy się zaktywizują. O ile wiem, Federacja Organizacji Polskich w NPW zamierza jakoś obejść 60 rocznicę początku emigracjii powojennej, nie chcę broń Boże lać zimnej wody na piękny pomysł, wiem jednak , że bedąc na emeryturze od roku 1993 nie mam pojecia, jak się pewne rzeczy teraz załatwia.

Trzeba przede wszystkim skrzyknąć ludzi, którzy mają dojście, czyli kontakty i energię młodego wieku, nawet jeśli już nie mówią po polsku. Na zorganizowanie imprezy, która się marzy panu Nawrockiemu ( chwała mu za to) potrzeba paru dobrych lat. Udział różnych prezesów jest o wiele mniej istotny, gdyż większośc Polaków nie kwapi się do polonijnych oragnizacji. (...)

Imprezy dla Polonii nawet z wyskoczeniem do Kanbery czy innych stanów zdarzają się często . Jesli chodzi o zaprezentowanie czegokolwiek nie-Polakom, od czasu upadku Towarzystwa Chopinowskiego nic się w tej dziedzinie w Sydney nie robiło. Ludzie chętnie chodzą utartym szlakiem. Jesli koncert, to w Konserwatorium, lub w ABC w Ultimo, a jeśli mamy zapewnione parę setek słuchaczy, to w Town Hallu.

Mamy wielu utalentowanych muzyków i zespołów muzycznych, które można pokazać. Mamy The Sydney Consort, Simona Tedeschi, Rogera Woodwarda, uczennice W. Wiłkomirskiej, które grały hity Szymanowskiego w „New Faces” i laureatów konkursów im. Ewy Malewicz . Jest też wielki Tognetti, który grywał Szymanowskiego z Maciejem Pawelą; jeśli go się zainteresuje, to może Australian Chamber Orchestra zagra koncert muzyki polskiej w Recital Hall na Angel Place ( w pojęciu melomanów jest to miejsce o wiele bardziej prestiżowe niż opera).

Nie musimy nikogo sprowadzać z krańca świata. Mamy tu cały wachlarz możliwych różnorodnych imprez, trzeba tylko tych ludzi zaktywizować i zapewnić im dużą liczbę entuzjastycznej publiczności. Robiliśmy takie imprezy 30 lat temu bez finansów z konsulatu (do którego się wtedy nie chodziło).

Moim skromnym zdaniem nie da rady, żeby to przygotować na październik 2008. Byłoby łatwiej zaplanować 175 rocznicę, ale do roboty trzeba się zabierać z kopyta. W tym układzie pewne uklepane już imprezy można by jako ich próbę generalną zaprezentować na Pol-Arcie w Adelajdzie.

Nie wyobrażam sobie polskich obchodów bez silnego akcentu katolickiego. Nasi księża potrafią wybrać spomiędzy siebie kapłana, który najpiękniej odprawia mszę śpiewaną. W zależnosci od znalezienia dobrego chóru i organisty msza św. dziękczynna mogłaby być odprawiana po polsku, ale lepiej chyba po łacienie, bo to sprowadzi wielu nie-Polaków stęsknionych do rytuału ich młodości.

Dzień i czas tego nabożeństwa byłby uzależniony od tego, co będzie najwygodniejsze dla władz katedry Najświętszej Panny Marii. Muszą być poczty sztandarowe, harcerstwo i weterani w mundurach, młodzież z zespołów tanecznych w strojach ludowych i ile się da innych ludzi ubranych na tę okazję z akcentem polonijnym. Po zakonczeniu nabożeństwa wszyscy powinni przejść procesją przez Hyde Park, żeby nie zakłócać ruchu kołowego i rozejść się gdzieś w okolicach Liverpool Street.

Innego dnia powinny pójść pielgrzymki do Berrima Penrose Park , trzeba by to ogłosić w Catholic Weekly i z ambon kościelnych i zapraszać katolików wszelkich narodowości. Samochodami, autobusami, czym kto może. Nie zdziwiłabym się, gdyby kardynał Pell chciał wziąć udział w jednej lub odbywdu. Jeszcze inna uroczystość powinna się odbyć w Marayong. Są też Bielany ze swoją kaplicą.

Trzeba natychmiast znaleźć 2 -3 osoby, nie muszą znać się na niczym, muszą być tylko 2- języczne, dobrze zorganizowane, z adresem pocztowym najlepiej POBoxem, emailem i nr telefonu. W Expressie, Tygodniku i polsko-języcznych programach radiowych trzeba zamieścić krótkie, dobrze sformułowane ogłoszenia o nadchodzących obchodach z prośbą o rejestrowanie chętnych do występów muzycznych, wokalnych, tanecznych i cokolwiek ktoś potrafi. Mogą być spotkania autorskie, dyskusje na różne tematy, prelekcje, happeningi, bale, dyskoteki, wystawy, warsztaty, minikonferencje. Trzeba te zgłoszenia ułożyć w kartotekę do przejrzenia przez Komisję Programową.

Tu już musimy mieć ludzi wyspecjalizowanych, ale nie więcej jak 3-5 osób, które zaczną przykrawać, co z czym i po czym, jaki jest potrzebny venue, jaki ekwipunek, ludzie do obsługi itp.

Obrazy, rzeźbę i grafikę najlepiej jest wystawiać w istniejących galeriach, które już mają swoją klientelę, pokazy filmowe jeśli się uda, to w Chauvel’u i Orpheum. Byłoby dobrze powtórzyć pokazy kinowe w Parramatta lub Liverpool, żeby nie wszystko koncentorwało się w CBD.

Dopiero mając w ręce rejestr zgłoszonych imprez można będzie ustalić, czy to ma trwać tydzień, 2 czy 4 tygodnie i czy zdążymy przygotować to na rok 2008 czy na 175 rocznicę w roku 2013. Można też zrobić Tydzień w 2008 z zapowiedzią, że główne obchody nastąpią za 5 lat.

A więc pomysł jest dobry, jeśli każdy zrobi w swoim kółku, "co każe duch boży, a całość sama się złoży”, że zacytuję Mistrza Mickiewicza.

Halina Czernuszyn-Robinson

Redakcja PP: Zapraszamy do dyskusji.Apelujemy do ludzi różnych zawodów, aby pomyśleli, jaką cegiełkę mogą dołożyć do wspólnego dzieła. Nie muszą należeć do komitetu organizacyjnego, nie muszą biegać na zebrania. Wystarczy trochę pomysłów, trochę inicjatywy, trochę pomocy.

Komentarze czytelników: 2 Dodaj Nowy
Puls Polonii nie odpowiada za treść komentarzy nadesłanych przez czytelników!
21/09/2007
sprowadzić Blechacza ! (Kot)
Odpowiedz
09/10/2007
miesiac i rok ? (J 23)
Juz bylo wiele zmian jeszcze wszystko moze sie zdarzyc tak na wszelki wypadek napisalem do rodziny ze zapraszam ale date ustalimy
Odpowiedz