W Sydney powstał społeczny komitet obchodów 170-tej rocznicy osadnictwa polskiego. Zdawało się, że nie ma nic prostszego, jak o patronat nad planowaną na pażdziernik przyszłego roku imprezą poprosić Radę Naczelną Polonii Australijskiej oraz tutejszego gospodarza, prezesa Federacji Organizacji Polskich w Nowej Południowej Walii, Jerzego Krajewskiego.
Szumnie zapowiadane zebranie w gościnnym Konsulacie RP, w obecności Konsula Generalnego Ryszarda Sarkowicza, miało dramatyczny przebieg...aczkolwiek zaczynało się dość sielankowo. Wielu z nas zebrało się przed czasem, na scenie pojawił się zespół „4am” i solistka Ania, głosem bardzo podobnym do Anny Jantar, zaśpiewała kilka
piosenek. W któryms momencie z satysfakcją odnotowaliśmy, że na zebranie przybył Prezes Krajewski z małżonką Jadwigą. Na sali był też młody człowiek z Polski, Mateusz Droba, który wraz z Januszem Nawrockim odbywał spotkania we „Wspólnocie Polskiej” i u ministra kultury.
Postanowiłam, zanim zacznie się zebranie, rzucić okiem na dwa teksty, które sobie wydrukowałam z „Pulsu Polonii” . Jeden dotyczył Tygodnia Kultury Polskiej w Ashfield, który zorganizował w lutym br komitet pod przewodnictwem Janusza Nawrockiego. Było to niejako preludium do obchodów 170-lecia planowanych na 2008 rok. Drugi artykuł z dnia 12 grudnia 2006 r., mojego autorstwa, nosi tytuł „Brief History of Polish Settlement in New South Wales”. Pisałam tam o pierwszych polskich osadnikach w naszym stanie. Pierwszym
non-convict osadnikiem był książę Alojzy Drucki-Lubecki, który na pokładzie statku
„Eden” przybył do Sydney 17 października 1838 roku. Mój research oparłam na NSW State Records oraz książce „Poles in Australia and Oceania 1790-1940”, której autor, Lech Paszkowski wręcz określa księcia Lubeckiego jako „the first known Polish settler in NSW”.
Tak więc zdawałoby się, że jeśli świętować 170-lecie, to mamy dobrą datę. W roku 1838 przybyło też z Wielkiej Brytanii do Sydney kilku skazańców (convicts) polskiego pochodzenia, ale dokładniejszych informacji o nich nie można znaleźć. Muzyka na scenie ucichła i otwierający zebranie J. Nawrocki oświadczył, że prezes Krajewski bardzo się spieszy, zatem pozwoli mu przemówić na samym początku.
Najpierw jednak p.Nawrocki odczytał wiadomość, jaką dostał od prezesa Rady Naczelnej, Andrzeja Alwasta. Nie pamiętam tych słów dokładnie, ale sens był taki, że prezes Alwast nie przyjechał na zebranie dlatego, że nasza inicjatywa nie ma poparcia prezesa Krajewskiego.
Nie zdążylismy jeszcze ochłonąć po tym pierwszym ciosie, a już spadł na nas drugi, o wiele sroższy. Prezes Krajewski powiedział, że obchodów nie będzie, bo nie ma okazji i nie ma rocznicy. „Ten Lubecki to nie był Polakiem, na dodatek był żonaty z Angielką- dowodził prezes Krajewski - a w ogóle pokłócił się ze szwagrem i wyjechał na Nową Zelandię.” Na koniec prezes poradził nam (nieukom?), abyśmy wiedzę zdobywali z książki Lecha Paszkowskiego. Na sali podniósł się szum. Machając odbitką artykułu dopominałam się o głos, żeby przytoczyć fakty, ale prezes postanowił szybko wyjść. Ktoś z obecnych, oburzony, zapytał: „Kogo on reprezentuje?!”, na co sam prezes odpowiedział: „Nikogo nie reprezentuję, Jadzia, wychodzimy”. I wyszli. Zamurowało nas ze zdumienia. Współczulismy konsulowi, że znalazł się w takiej sytuacji.
Czuję się w obowiązku wyjaśnić, że książę Alojzy Drucki-Lubecki to wielki polski patriota, który wraz z Platerami był współorganizatorem Powstania Listopadowego. Udział w powstaniu brał jako oficer Polskiej Armii. Po upadku powstania musiał uciekać – najpierw do Drezna, potem do Saksonii, gdzie ciężko zachorował, potem do Londynu. W roku 1836 poślubił tam Szkotkę Laurę Duffus.
(Jeszcze na odchodnym pytałam prezesa, czy małżeństwo Lubeckiego z „Angielką” dyskryminuje go jako Polaka – ale odpowiedzi już nie dostałam.)
Warto może wyjaśnić, że rodzina Lubeckiego (która mieszkała w Sydney przez 20 lat!) odegrała rolę, m.in. będąc pionierami szkolnictwa. Tu wyjaśnię, że żona Lubeckiego, Laura nee Duffus miała dwie siostry i jednego brata. Brat John był pastorem, po przybyciu do Sydney został pierwszym rektorem anglikańskiego kościoła św. Lukasza w Liverpool. To wraz z nim przypłynął do Sydney cały „klan” Duffusów. Susan Duffus była żoną angielskiego malarza Williama Griffitha, a Charlotte - hrabiego Lucjana Platera. Lucjan (wraz z rodziną i bratem Ferdynandem) sprowadził się do Australii w kilkanaście miesięcy po swym wielebnym szwagrze (7 stycznia 1840 r.).
Spokrewnieni dzięki siostrom Platerowie, Lubeccy i Griffithowie zajęli się organizacją szkół. Warto odnotować, że swoją pierwszą szkołę Lubecki otworzył 1 października 1840 roku. Po 20 latach zmagań w Parramatta, Liverpool i Sydney Lubeccy przeniesli się do Melbourne, a następnie do Dunedin w Nowej Zelandii. Tam książę Alojzy przeżył już tylko 16 miesięcy. Zmarł, do ostatniej chwili wspierając moralnie i finansowo rodaków biorących udział w Postaniu Styczniowym.
Książę Alojzy Konstanty Drucki-Lubecki został pochowany na cmentarzu w Dunedin, zachowały się 3 zdjęcia przedstawiające jego mogiłę. Czyż nie powinnismy tam pojechać z pielgrzymką i pokłonić się prochom pioniera i patrioty – zamiast twierdzić, że „nie ma okazji, nie ma rocznicy, nie będzie obchodów”?
A może prezes Krajewski chciał storpedować społeczny projekt obchodów 170-lecia, bo ma jakieś swoje plany?
W dzień po tym „historycznym” zebraniu przeprowadziłam długi wywiad telefoniczny z naczelnym historykiem Polonii australijskiej i najwyższym w tej materii autorytetem Lechem Paszkowskim. Zabieram się za opracowanie wywiadu, tak więc do tego tematu powrócimy wkrótce.
Ernestyna Skurjat-Kozek
Posłuchaj reportażu Andrzeja Lubienieckiego z Radia SBS
|