Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
25 lipca 2007
W pałacowej oranżerii
Ernestyna Skurjat - Kozek. Foto Tomek Koprowski

Foto T.Koprowski
Artystów z pałacowej oranżerii możemy obejrzeć w naszej nowej galerii zdjęć. To w dziale „Fotogaleria”. Zapraszamy. Natomiast poniżej mogą Państwo przeczytać wrażenia z przedstawienia oraz posłuchać rozmów Ernestyny z reżyserką Joanną Borkowską-Surucić i kilkoma aktorami Teatru „Fantazja”.

Na scenę wbiega menadżer grupy artystycznej, która ma wystąpić w pałacowej oranżerii jakiegoś nowobogackiego polskiego krezusa. Włos zjeżony, kolczyk w uchu, kurteczka cyklisty, złota kamizelka konferansjera. Gada przez komórkę, ruga jakichś ludzi.

„Halo, halo! Co ty mi tu pieprzysz? Jak to nie możesz trafić?! Rozrysowałem ci dokładnie! Za mostkiem skręcasz w lewo. Mijasz las. Pałac, brama. Obstawa, kamery. Ty masz ich dowieźć! Pospiesz się! Głupiec. Kretyn, kretyn!”

W tej oto głównej roli nasz samorodny talent komediowy, Ryszard Techmański. To chyba najważniejsza i najlepsza rola górnika, który na emigracji okazał się solidnym filarem Teatru „Fantazja”.

Reżyserka Joanna Borkowska-Surucić wybrała komedio-farsę Ryszarda Marka Grońskiego pt Party, po czym przystosowała ją do potrzeb swojego teatru.

Mówi reżyserka Joanna Borkowska-Surucić

Na scenie mamy grupę artystów, którzy przygotowują się do występu w rezydencji jakiegoś biznesmana („czasem lepiej nie wiedzieć, kto jest gospodarzem”, padają słowa ze sceny). A więc jest tu menago czyli Rysio Techmański, jeszcze w kolczyku na uchu, bo za chwilę jakiś drań mu go urwie prawie razem z uchem...Oto piosenkarka „prostolinijna jak Doda”, która swoją wiedzę czerpie nie z encyklopedii, ale z kreskówek dla dzieci. O wypinającej pierś artystce wiemy tyle, że odniosła sukcesy na obu półkulach (silikonowych). W roli piosenkarki - Ewa Kubeł, która żadnych wyzwań się nie boi...nawet jeśli trzeba zaśpiewać po raz pierwszy w życiu.


Posłuchaj rozmowy z Ewą Kubeł

Na pałacową chałturę przybył również Mistrz polskiej sceny narodowej, specjalista od Norwida i Słowackiego, dziwnie jednak kojarzący się z posługiwaniem władcom epoki PRL. W roli „monumentalnie wielkiego” Maestro – wielki Jacek Samborski. Przed tymże Mistrzem na kolana pada niedoszła aktorka, obecnie striptiserka (specjalnośc taniec erotyczny), w którą wcieliła się chrześcijańska poetka Ela Chylewska z diablo zgrabnymi nóżkami.

Posłuchaj rozmowy z Elą Chylewską

Mamy też Akompaniatora, podobno wzorowanego na Czesławie Majewskim. To alfa i omega przebojów z różnych szuflad. W jego roli - inżynier „koństruktor” Bogumił Drozdowski, pan o „przystojnym” głosie (prawie operowym), któremu nota bene przypadła również rola scenografa. Okazuje się jednak, że muzyka, którą słyszeliśmy „spod palców” Akompaniatora dochodziła zza kulis, gdzie przy klawiaturze siedziała i prawdziwie grała miłośniczka nastrojów kabaretowych, pianistka Konstancja Kotowska.

Mówi "koństruktor" Drozdowski

Jest też na scenie Aktorka (Beata Rumianek), która podobnie jak reszta „ekipy” lata świetności ma już za sobą. Nowych ról może już za wiele nie gra, ale zawsze może zmieniać stroje, minki, makijaże i peruki. Kompletu dopełniają dwie panie (Janina Rychcik i Jolanta Szewczyk), które akcję doprowadzają do zaskakującej pointy; Jasia w roli Clowna, Jola w roli podchmielonej Damy.

Mówi Janina Rychcik

W sumie ten satyryczny spektakl zjadliwie przedstawia obraz dzisiejszego showbiznesu w Polsce. Jak pisała I.T.Czapska w „Zyciu Warszawy” Party to cięta satyra na dzisiejsza kulturę, która już dawno „zeszła z piedestału i mizdrzy się za trochę grosza do tego, kto grosz rzuci”.

Sztuka jest naszpikowana dowcipami i dowcipnymi dialogami. Jak motto powtarza się dialog między piosenkarką Ziutą ( pod nowym pseudonimem artystycznym „Olafa” ) a innymi artystami: - Nie bądź taka idiotka, Ziuta! - Nie mów do mnie Ziuta!

Albo: - Bo nasz język nadaje się do narzekania. - A narzeka się śpiewająco.

Groński momentami wydaje wojnę politycznej poprawności, czego przejawem jest na przykład pytanie „Jak te pedały się rozmnażają, że jest ich coraz więcej?”. Groński dobrze bawi przeróbkami zbitek frazeologicznych typu „Program party programem narodu”. No właśnie, ale taka frazeologia świadczy o tym, że w twórczości Grońskiego obecna jest nostalgia za starym porządkiem rzeczy, za komuną. Dlatego nie zdziwiły mnie kąśliwe powiedzonka pod adresem nowej Polski (po transformacji), na przykład: „żeby to była druga Japonia, a nie Rzeczpospolita III kategorii”.

Ostrze satyry skierowane jest też w stronę duchowieństwa i religii. Na stwierdzenie, że dzisiaj pieniądze mają tylko biznesmani, któryś aktor odpowiada, że „rząd po ostatniej wizycie papieża mówi Bóg zapłać”. I sala się śmieje! Jest też anegdotka o Panu Bogu, której pointa mówi, że Pan Bóg się pomylił. I sala się znowu śmieje. Ja też się śmieję, bo sztuka jest śmieszna, ale trochę się dziwię, jak to jest, że na emigracji bawi nas twórczość apologety PRL-u.

Ernestyna Skurjat-Kozek


PS

Podczas internetowego czatu zadano Grońskiemu pytanie:

- Pana teksty w „Polityce” mają charakter sarkastyczny, zazwyczaj wyszydza pan jednak tylko jedną ze stron politycznych. Jest pan z przekonania lewicowcem?

Ryszard Marek Groński odpowiedział:

- Tak. Uważam, że lewa strona jest bliżej serca. Poza tym, co to w ogóle znaczy dziś być prawicowcem? Jak to mówiono dawniej, burdelik mały, wybór skromny.

Jeden z internautów pamieta Grońskiego z kabaretu Pod Egidą jako wybitnie dowcipnego komentatora tego wszystkiego, co wyczyniały jaruzelskie rządy – i pyta, jak to się stało, że tak szybko przeszedł na ich stronę. Na co Groński: - Ja przechodzę zawsze na własną stronę.

Wsród komentarzy internautów znajduję takie wyznanie: - Wolę od niego Urbana, bo jest cały czas taki sam, a ten jest przekręt.

Na czatowe pytanie, czy program „Big Brother” powinien być objęty kontrolą, Groński przywołuje „dobre” czasy komunistycznej cenzury i żalem konstatuje, że dzisiaj mieści się ona „ w szykownym pałacyku na Miodowej, gdzie urzęduje Prymas”.

Skąd u Grońskiego ta nienawiść do wszystkiego w polityce, co miało miejsce po Okrągłym Stole oraz do religii i duchowieństwa?- pada kolejne pytanie.

- To nieprawda. Nie potrafię nienawidzić. Szukam zawsze okoliczności łagodzących. Czasem w wypadku polityków czy osob duchownych są nie tylko okoliczności, lecz nawet alkoholiczności łagodzące.

Kolejna lektura internetowa: „now@ on line” z wrzesnia 2005 r. Jak pisze Mirosław Kokoszkiewicz , Groński należy do tych postaci, które od lat specjalizują się w atakach na polskie tradycje, na polskich polityków niepodległościowych. Kokoszkiewiczowi Groński najbardziej utkwił w pamięci jako „proreżimowy błazen za czasów junty Jaruzelskiego”. Zasłynął wtedy niezliczonymi atakami na braci Kaczyńskich i Jana Olszewskiego. Obecnie zaś jest „niestrudzonym poszukiwaczem antysemityzmu, który potrafi wywęszyć to zjawisko nawet tam, gdzie go nie ma.” Kokoszkiewicz przypomina, że „lewicowy komediant” działał w komitecie wyborczym Marka Borowskiego. Wypomina Grońskiemu jego antypolski jad... a na koniec konstatuje jakby z żalem, że antypolonizm nie jest karalny.

Ryszard Marek Groński (ur. 1939 r.) jest absolwentem historii Uniwersytetu Łódzkiego. Historyk i praktyk kabaretu, poeta, dramaturg, autor pastiszy i parodii, kontynuator tradycji Tuwima i Hemara.

Ma w dorobku ponad 20 publikacji, w tym dwie napisane wspólnie z Danielem Passentem. W roku 1992 ukazała się jego książka pt „Jak żyć w postkomuniźmie?” Powieść brukowa pt „Suche oczy” ukazała się w roku 2001.Kolejna pozycja to „Jeż na kaktusie. Wypisy z histerii najnowszej 1999-2002”. Ta książka jest swoistą „kroniką Kadłubka III RP”. Rejestruje obiegowe żarty, uliczne powiedzonka.

Chyba najcenniejszą książką w twórczości Grońskiego jest „Proca Dawida. Kabaret w przedsionku piekieł”. Autor opisuje w niej ostatni rozdział historii wesołych teatrzyków z lat 20-tych i 30-tych oraz dzieje gwiazd kabaretu i rewii nagle zepchniętych w rzeczywistość obozów zagłady, łagrów i gett. Obszerną recenzję pt „Najlepszy witz: Ausch-witz!” napisała z tej książki Dorota Szwarcman w „Polityce” w czerwcu tego roku.

ESK