Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
20 lipca 2007
Recenzja z koncertu "Krzysztof Małek i Przyjaciele"
Marek Baterowicz. Foto: Puls Polonii

KRZYSZTOF MALEK
"Krzysztof Małek i Przyjaciele" - pod tą formułą w Klubie Polskim w Ashfield odbył 15 lipca niezwykły koncert, współorganizowany przez „Puls Polonii”. Nawet plakat koncertu projektowanł Łukasz Świątek z „Pulsu”. Federacja NSW w osobie jej prezesa pana Jerzego Krajewskiego wspaniałomyślnie udostępniła fortepian. A koncert był niezwykły, bowiem wystąpił nie tylko sam maestro, pan Krzysztof Małek, ale też przyjazna mu brać muzykująca, a ściślej mówiąc tylko bractwo śpiewające, gdyż skrzypka (Adama Wąsiela) skosiła grypa…

Skosiła ona również dwie wokalistki (Halinę Gad i Jolantę Komincz), które nie były w stanie pojawić się na scenie, z niewątpliwym uszczerbkiem dla całości imprezy… Śpiewali za to inni przyjaciele wybitnego pianisty, ale o nich może potem – w pierwszym rzędzie wypada przecież opowiedzieć o recitalu pana Krzysztofa Małka, pianisty znanego z estrad ponad dwudziestu krajów, laureata wielu nagród, na kilka dni przed koncertem zdobył pierwsze miejsce na konkursie pianistycznym Performing Arts Challenge organizowanym przez Sydney Cultural Council… A w najbliższym czasie wybiera się z koncertami do Chin, Kanady i Europy.

Przed tymi artystycznymi podróżami gościł go Klub Polski w Ashfield, co było niemałym dla sydnejskiej Polonii przywilejem… Program zapowiadała pani Bogumiła Filip, czuwając nad prezentacją utworów.


Krzysztof gra


Krzysztof też śpiewał z przyjaciółmi o miłości


Krzysztof rozdaje autografy

Pan Krzysztof rozpoczął koncert Fantazją f-moll op.49 , oczywiście Fryderyka Chopina, skomponowanej w latach 1840/41. Tytuł „fantazja” mógłby sugerować, iż jest to utwór bez określonych ram czy planu, a tymczasem poszczególne części harmonizują ze sobą, jak też z całym zarysem kompozycji.

Fantazja ta obrosła w legendę – pisano nieraz, że …ilustruje ona scenę pojednania Chopina z George Sand w towarzystwie Franciszka Liszta oraz paru innych osób…! Nie wiem, czy naprawdę ta słynna romantyczna para musiała akurat godzić się w tym okresie, ponieważ w roku 1840 Fryderyk bywał ze swoją słynną kochanką na wykładach z literatury słowiańskiej, prowadzonych przez Adama Mickiewicza w College de France.

Tak czy owak cudowna muzyka Fantazji nie wymaga tej anegdotycznej oprawy. Jej dramatyczne czy liryczne epizody, transpozycja do tonacji B-dur w „lento sostenuto”, a wreszcie końcowa chromatyczna lawina porywają nadal melomanów w XXI-ym stuleciu…

Następnie pan Małek zagrał pięknie utwór F.Liszta skomponowany po zgonie Chopina, a dedykowany właśnie zmarłemu. Ta rzadko grywana, a wstrząsająca, kompozycja wzruszyła nas głęboko. Franciszek (czy jak kto woli Ferenc) Liszt nie był wprawdzie przy łożu śmierci Fryderyka (w tym czasie mieszkał w dalekim Weimarze), lecz bardzo przeżył odejście swego wielkiego przyjaciela.

Na zakończenie części pierwszej koncertu pan Małek wykonał pięć preludiów ( numery 20 – 24 ) Chopina, które są może najbardziej dramatycznymi zapisami jego duszy, a w dużej mierze powstały lub były ukończone na Majorce na przełomie 1838/39.


Artyści wieczoru: Krzysztof Małek, Bogumiła Filip, Bożena Szymańska i Andrzej Komorowski




Zdaniem niektórych muzykologów (jak Arthur Hedley) tytuł „preludia” nie jest zbyt szczęśliwy, gdyż nie stanowią one wstępów do innych utworów jak w przypadku Bacha preludiów i fug. Chopinowskie „preludia” są raczej zbiorem poematów, w których pulsują tony anielskiej kantyleny albo burzliwych , namiętnych pasaży i akordów. Ten cykl utworów nie ma sobie równych w literaturze muzycznej świata, bo też ułożył je najgenialniejszy poeta fortepianu wszystkich czasów. Tej niedzieli usłyszeliśmy te utwory w nowej, elektryzującej interpretacji Krzysztofa Małka.

Po przerwie nastąpiła pewna zmiana nastroju, a po wspomnieniu Karola Szymanowskiego (dokonała tego pani Bogumiła Filip prezentująca program całego koncertu) nasz maestro zagrał przepiękną etiudę b-moll tego kompozytora, wydobywając z niej całą magię tonów. Ta najbardziej popularna etiuda Szymanowskiego jest przecież jakby poematem dźwięków. W tym roku mija 125-lecie urodzin kompozytora (a też 70 lat od jego zgonu), może z tej okazji ktoś zorganizuje koncert poświęcony jego twórczości ?


Po koncercie do fortepianu zasiedli: konferansjerka Bogumiła z recenzentem Markiem


Wszystkie zdjęcia Puls Polonii

Następnie usłyszeliśmy popularny utwór F.Liszta – Consolation no.3 – oraz znanego nam już dobrze poloneza Kościuszki. Pan Krzysztof Małek grał go podczas Festiwalu w Jindabyne. Na zakończenie swego recitalu Krzysztof przypomniał utwory neoromantyczne – Moment musical b-moll Rachmaninowa i etiudę Aleksandra Skriabina z opusu 8 nr 12.

O pierwszym okresie twórczości Skriabina pisano, że był to „kufer nut inspirowanych przez Chopina”, co bynajmniej w niczym nie ujmuje urody jego kompozycji. I pan Małek potrafił wspaniale wydobyć magię tych utworów, zarówno Rachmaninowa (o którym mówiono, że był romantykiem urodzonym poza epoką romantyzmu) oraz Skriabina, który intrygował Europę swą muzyką na przełomie XIX-tego i XX-ego wieku.

Recital utalentowanego pianisty oczywiście nie mógł obejść się bez bisów. I Krzysztof zagrał nam jeszcze ze szczególnym uczuciem nokturn Es-dur op.55 Chopina, a trzeba zaznaczyć, iż dedykował to wykonanie pewnej osobie siedzącej na sali… Był to więc romantyczny gest na zakończenie koncertu muzyki głównie romantyków.

Trzeba jeszcze dodać, że występy naszego utalentowanego pianisty były przeplatane piosenkami w wykonaniu Bogumiły Filip, Adama Komorowskiego (oboje z zespołu Jana Pawła II) i Bożeny Szymańskiej, którą znaliśmy wcześniej z Rady Naczelnej Polonii, Zespołu "Razem" i z teatru "Fantazja".


Imprezę kończyła loteria, ufundowana przez innego sponsora koncertu i artysty, przez panią dr Kaję Łukaszewicz. Po koncercie artysta podpisywał "Program" wydrukowany przez sponsora, Michała Zielińskiego. A dochód z koncertu przeznaczono dla naszego pianisty, który właśnie załatwiał z pomocą „Pulsu” i przyjaciół kosztowne sprawy związane z uzyskaniem stałego pobytu na antypodach. Nie chcemy przecież utracić artysty z takim talentem!

Marek Baterowicz