Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
14 marca 2024
Niezwykłe dzieje małżeństwa Aleksandra Fredry
i napoleońskie ambicje trójki braci

Wykryłam wspaniałe źródło informacji o Strzeleckim i innych Patronach Roku 2023. Jest to Kronika Sejmowa, a w niej kilka dużych działów poświęconych poszczególnym Patronom. Miło było zobaczyć, że w artykule o Strzeleckim znalazła się już wczorajsza informacja o inauguracji naszego Ebooka konkursowego. Ale ze szczególnymi emocjami rzuciłam się na dział poświęcony Aleksandrowi Fredrze oraz artykuł na temat jego ożenku. Była to niezwykła historia. Dlaczego Aleksander musiał aż 10 lat czekać na poślubienie swej ukochanej, Zofii z Jablonowskich Skarbkowej? Jak czytamy:

W lwowskim kręgu miłośników teatru, do którego należał też ojciec poety lobbujący niestrudzenie w Wiedniu na rzecz sceny polskiej, ważną postacią był jeden z najbogatszych mieszkańców Galicji, mecenas i przyszły fundator teatru, hrabia Stanisław Skarbek. Podobno Fredro założył się z przyjaciółmi, że w ciągu kilku tygodni uda mu się uwieść piękną żonę Skarbka, Zofię. Nie wiadomo, ile w tym prawdy, ale Fredro zakochał się pierwszą poważną i jednocześnie romantyczną miłością. Romantyczną, bo miłością do mężatki, beznadziejną i tragiczną. Zofia, wydana za mąż jako szesnastolatka, poznawszy Fredrę, także po raz pierwszy pokochała.

Oboje z podziwu godną determinacją dążyli do podjęcia wspólnego życia, przełamując społeczne konwenanse, niechęć rodziny Zofii, wreszcie wszystkie trudności związane z unieważnieniem ślubu kościelnego. Trwało to równo dziesięć lat, ale wreszcie w roku 1828 Fredro ożenił się z ukochaną i był z nią do końca życia. Poeta, który nie był romantykiem, któremu najbliższy był gust klasycystyczny, przeżył prawdziwie romantyczną miłość, poświęcił jej całą energię i zapobiegliwość swej młodości, nawet przez kilka lat niczego nie tworzył, pochłonięty całkowicie staraniami o rękę ukochanej. Można więc powiedzieć, że Fredro nie był wprawdzie romantykiem jako poeta, ale był nim jako człowiek: spełniając wojskowy obowiązek wobec ojczyzny i kochając tak mocno, jak zdarzało się to tylko w romantycznych arcydziełach. Para przeżyła w zgodzie i szczęściu aż 48 lat, to jest do śmierci Aleksandra w 1876 roku.




Pałac Fredrów w Beńkowej Wiszni

Kronika Sejmowa, wydanie specjalne

Aleksander, z bogatego, hrabiowskiego rodu miał to dodatkowe szczęście, że zona wniosła mu w posagu wielki majatek. Jakimi byli gospodarzami? Oto kolejny fragment opowieści.

W przeciwieństwie do innych poetów - ziemian tamtego czasu Fredro okazał się znakomitym gospodarzem. Majątki Kraszewskiego czy Ujejskiego przynosiły wyłącznie straty, Krasiński ordynackie dobra doprowadził do skraju bankructwa, tymczasem Fredro na stare lata mógł się pochwalić znacznymi walorami. W swoim portfelu miał liczne akcje kolei żelaznych, banków austriackich i francuskich, znaczne, uprzemysłowione majątki ziemskie, liczne nieruchomości. Gdyby to wszystko podsumować, jego majątek znacznie przekroczyłby pół miliona franków.




Sala jadalna, Beńkowa Wisznia,Muz. Lubomirskich-Zakład Narod. Ossolińskich

Dla porównania wynagrodzenie Mickiewicza jako profesora literatury słowiańskiej w Collége de France wynosiło cztery tysiące franków rocznie. Majątek dawał może poczucie materialnego zabezpieczenia bytu rodziny, ale nie chronił przed dyskomfortem starzenia się. Dramatycznie nasilały się ataki choroby stawów. Fredro nie mógł utrzymać pióra w dłoniach, nie mógł zacisnąć palców. Dlatego pisał wielkim ołówkiem, który jakoś potrafił utrzymać w ręku. Do tego coraz słabiej funkcjonowała pamięć, coraz częściej uciekały potrzebne słowa. Stopniowo wyłączały się zmysły, wzrok, słuch. W jednym z późnych wierszy pisał:

Ogłuchłem, oczy osłabły Czytać, pisać już mi trudno I brakuje często słów,
W tej doli czasem współsennie sam ze sobą gwarzyć muszę, aby trochę jeszcze żyć.

Wiedzę o Fredrach warto jeszcze uzupełnić informacjami z Wikipedii.

pl.wikipedia.org/wiki/Aleksander_Fredro

pl.wikipedia.org/wiki/Zofia_Jab%C5%82onowska


Aleksander Fredro walczył o Polskę jako żolnirz armii napoleońskiej. Podobnie dwaj jego bracia, Seweryn i Maksymilian. W eseju poświęconym Sewerynowi czytamy.

Seweryn Fredro, szef szwadronu szwoleżerów Gwardii Cesarskiej, bohater spod Peterswalde, urodził się 6 grudnia 1787 r. w Nienadowej niedaleko Przemyśla. Był drugim z kolei synem Jacka Fredry i Marianny z Dembińskich. Piękny portret Seweryna z czasów dzieciństwa pozostawił nam Aleksander Fredro: [i]Mój brat Seweryn […] był do swoich lat trzynastu dokładnym egzemplarzem (tak we Lwowie nazwanego) lamparta. Swawolny, nieposłuszny, zawsze w zadeptanych trzewikach i podartej czapce, którą uczył psy aportować, był dla guwernera prawdziwą plagą. Szczególne miał upodobanie szczuć świnie psami i nieraz Cusin, ówczesny guwerner, Francuz, przyprowadzał go za ucho z tego polowania do lekcji i za karę przywiązywał sznurem do stołu. Z tego powodu napisał Seweryn komedię, której osoby były: Cusin, Sewercio, Burda (kundys) i Świnia. Tak to talent dramatyczny w naszym rodzie parł się w górę wszystkimi porami."

Tak znakomity komediopisarz wspominał czasy dzieciństwa i nauki spędzone w Nienadowej, Surochowie, później w Beńkowej Wiszni koło Rudek. Dalszą naukę Seweryn kontynuował w szkołach lwowskich, a po śmierci matki, w początkach 1806 r., wyjechał do Puław, gdzie w szkole dworskiej ks. Czartoryskich już od kilku lat pobierał nauki Maksymilian Fredro. W Puławach Seweryn miał okazję poznać braci Hemplów i ks. Dominika Radziwiłła – późniejszych towarzyszy broni z pułku szwoleżerów. Pobyt Fredrów w szkole dworskiej nie trwał jednak długo, ponieważ… ale tu oddajmy znów głos Olesiowi:

Pamiętam dobrze, późna jesień była (1806). W niebieskim gabineciku ogień szemrał na kominku. Mój ojciec i Biegański grali w lombra, Ludwisia haftowała. Ja jako najstarszy, już nie dziecko, jeszcze nie młokos, komenderowałem, w sali zielonej zabawą młodszego rodzeństwa, Cesi, Julcia, Henryczka i Edwardka… Wtem drzwi otwierają się nagle i wchodzi Józef Szumlański z moimi braćmi Maksymilianem i Sewerynem. Pierwszy od dawna bawił w Puławach, drugi od śmierci naszej matki, więc jeszcze niespełna roku. Maksymilian oddał list ojcu. Starsi długo półgłosem rozmawiali. Dzieci poszły spać. Nazajutrz zaprzągnięto do brodzkiej bryki cztery konie srokate, Szumlański kupił od słowa, a w południe już naszych gości nie było. Znowu cisza osiadła na jednostajnych dniach, na wlokących się jesiennych wieczorach. Nikt w domu nie zgadywał przyczyny tych krótkich odwiedzin. Dopiero w kilka miesięcy powierzono mi w największym sekrecie, że bracia są w Warszawie… w polskim wojsku oficerami.

W. Nabywaniec, esej o Sewerynie Fredrze

Polecamy wspomnienia Fredry "Trzy po trzy"