Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
16 maja 2017
Uroczysta 15-ta Kolacja 3 Majowa w Melbourne
z udziałem dr Johna Besemeresa

Po raz piętnasty w ciągu ubiegłych 16 lat, 3 maja 2017 r. o 19:00 wieczorem rozpoczęła się Kolacja Konstytucji 3 Maja - nasz sposób celebrowania polskiego święta narodowego. 150 osób, a było wśród nich wielu nie mówiących po polsku, przyszło do dużej sali w ANZ Pavilion w the Arts Centre, by swym udziałem w tradycyjnej, uroczystej kolacji uczcić ten ważny dla wszystkich Polaków dzień. Przybywających gości witali organizatorzy z ekipą z Biura Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii oraz obsługa imprezy z drinkami na tacach.

Wśród dystyngowanych gości byli: dr John Besemeres z żoną prof. Anną Wierzbicką, poseł Nick Wakeling MP reprezentujący lidera stanowej opozycji Matthew Guy'a, honorowy konsul generalny RP w Wiktorii Zbigniew Łuk-Kozika OAM z żoną Denise, prezes Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii Marian Pawlik OAM z żoną Barbarą, Jonathan Thwaites (były australijski ambasador w Polsce), Bruce Atkinson MP (Speaker of the Legislative Council), hrabia Jerzy Krasicki von Siecin z żoną Primrose, Anthony Macken AM z żoną Rosalie, ks. Wiesław Słowik SJ OAM oraz m.in. wieloletni sponsorzy Kolacji dr Janusz i Barbara Czepul, Maria Życińska oraz Teresa i Zbigniew Zergerowie.

Jubileusz piętnastolecia skłania do refleksji. Warto przypomnieć prelegentów, którzy zaszczycili Kolację. Byli to: gubernator Wiktorii Sir James Gobbo AC, ambasadorzy australijscy w Polsce - Margaret Adamson i Jonathan Thwaites, premierzy i wicepremierzy Australii - Tony Abbott i Tim Fischer AC, minister Kevin Andrews, sędzia główny High Court (najwyższa instancja prawa w Australii) Murray Gleeson AO, akademicy - prof. Leslie Holmes, prof. Tracy Rowlands, prof. Norman Davies, dr John Besemeres, dr Grantley McDonald, przywódcy wojskowi - Major General David McLachlan AO, brygadier Gary Hogan (Army Intelligence), oraz wybitny artysta Roger Woodward AC.

Master of Ceremony Monika Paszkiewicz przywitała uczestników imprezy i przedstawiła program dnia. Przekazała też przeprosiny i życzenia dla obecnych od Tima Fischera AC, dra Karla Kruszelnickiego, dra Seweryna Ozdowskiego i byłego premiera Wiktorii a obecnie burmistrza Melbourne Roberta Doyle'a, Tima Fischer’a AC, byłego australijskiego ambasadora w Watykanie i wicepremiera Australii. Konsul Zbigniew Łuk-Kozika odczytał list ambasadora RP Pawła Milewskiego, który nie mógł przybyć z powodu obowiązków związanych z przyjazdem do Australii ministra spraw zagranicznych RP Witolda Waszczykowskiego.


Prezes Marian Pawlik wzniósł Loyal Toast za królową i obywateli Australii oraz za Polskę i jej obywateli, a ks. Słowik odmówił Grace.

Obsługa zaczęła roznosić potrawy. Na zakaskę były pierogi z kaczką po pekińsku z grzybami lub rolowany ser kozi z orzechami i rodzynkami. Jako główne danie podano peklowaną polędwicę wołową, z pureé ziemniaczanym, pieczarkami, szparagami i masłem z nacią pietruszki lub kurczak karmiony ziarnem, nadziewany kwaszonymi owocami, ziołami oraz z polewą winogronową. Do tego gatunkowe wina z Wiktorii, piwo i napoje.

Gdy ucichł szczęk sztućców Adam Paszkiewicz przedstawił zaproszonego mówcę wieczoru - prominentnego australijskiego pracownika naukowego dr Johna Besemeres'a, z Centrum Badań Europejskich Australian National University w Canberze. Jego żoną jest prof. Anna Wierzbicka, znana lingwistka i językoznawca z Canberry.


Od ponad pół wieku J. Besemeres obserwuje i analizuje wydarzenia polityczne we Wschodniej Europie i krajach byłego ZSRR. Jest autorem setek opracowań, raportów, publikacji i komentarzy. Wykładał politykę na Monash University, był kierownikiem Polish/Slavonic Studies na Macquarie University, a także doradcą rządu australijskiego. W r. 1993 John Besemeres został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP przez prezydenta L.Wałęsę. Wcześniej odmówił przyjęcia tego odznaczenia z rąk gen. W. Jaruzelskiego.

Gość wieczoru wygłosił czterdziestominutową prelekcję pt. "Poland in the New World Disorder". Jak przystało na akademika, dr Besemeres przedstawił merytoryczny lecz złożony, wielowątkowy i skondensowany opis sytuacji Polski na przestrzeni ostatnich kilkuset lat, ze szczegółnym uwzględnieniem historii najnowszej. Obserwując młode twarze na sali można było wątpić czy taka forma była najszczęśliwsza, i czy wiele z tego dotarło do ludzi nie aż tak dogłębnie pasjonujących się Polską i jej historią, ani meandrami sytuacji międzynarodowej. Doprawdy trudno jest nawet streścić tę 20-stronicową prezentację dla potrzeb mediów polonijnych.

Na wstępie John przedstawił genezę swego zainteresowania Centralną Europą. Pochodzący z rodziny celtycko-szkockiej, a wychowany w Ballaracie i wyedukowany w Melbourne, sam nauczył się j. rosyjskiego. Obecnie zna j. polski, ukraiński i serbski. Gdy w latach 60-tych podróżował do W. Brytanii i Warszawy spotykał Polaków i Rosjan i uderzył go kontrast. W przeciwieństwie do większości Rosjan, którzy powtarzali bezpieczne, wyćwiczone frazy propagandowe, Polacy - nawet członkowie partii, zwłaszcza po kieliszku lub dwóch - byli zaskakująco otwarci w swoich opiniach, które były przeważnie krytyczne wobec ich komunistycznego rządu. John odkrył, że napotykani Polacy mieli naturalny demokratyczny temperament. I pomimo wzajemnych różnic w opiniach, wykazywali naturalną, wyzywającą jedność postrzegania świata.




Szlachecka demokracja Rzeczpospolitej Polsko-Litewskiej pomiędzy XVI a XVIII wiekiem była niezwykle demokratyczna. Niestety, pod koniec okazała się nazbyt demokratyczną. Zgubne dla Polski okazały się liberum veto oraz prawo konfederowania się. Pierwotnym uzasadnieniem liberum veto było promowanie demokratycznego konsensusu. Później umożliwiło pojedynczym szlachcicom blokadę prawodawstwa, a nawet rozwiązywanie Sejmu i uchylanie jego decyzji. Natomiast konfederacyjność miała promować współpracę poszczególnych grup społecznych w dążeniu do wspólnych celów. W późniejszych fazach Rzeczypospolitej konfederacje coraz częściej współpracowały z obcymi interesami, osłabiając niepodległość kraju i blokując niezbędne reformy.

Po koniec XVIII wieku powstał patriotyczny ruch reformatorski, prowadzony przez oświeconego ostatniego króla polskiego, Stanisława Augusta Poniatowskiego, srogo doświadczonego buntem konfederatów barskich, po stłumieniu którego Rzeczpospolita utraciła w 1772 r. duże obszary na rzecz wrogich sąsiadów. Starając się wzmocnić rząd by móc stawiać czoło wyzwaniom, reformatorzy opracowali i wprowadzili w maju 1791 roku niezwykle postępową konstytucję. Miała ona za cel zachowanie niepodległości kraju i poszerzanie demokratycznych praw dla większości społeczeństwa, a także eliminację anarchicznych ekscesów, w tym liberum veto i konfederowania, czyli sił odśrodkowych mogących spowodować dalsze rozbiory.

Wzorowała się ona na najbardziej postępowych ideach tamtych czasów i jest powszechnie uważana - wraz z Konstytucją Stanów Zjednoczonych - za jeden z kamieni węgielnych w rozwoju nowoczesnej demokracji. Niestety, dla Polski Konstytucja przybyła za późno, nie uwzględniała chłopstwa i była zbyt radykalna dla sąsiadujących cesarstw.


Obawiając się rozprzestrzenienia radykalnych francuskich idei Katarzyna Wielka postanowiła zdusić nową Konstytucję. Pomogła jej w tym Konfederacja Targowicka zawiązana przez niektórych magnatów. Słowo "Targowica" nadal istnieje w polskiej debacie politycznej dla określenia osób związanych z Moskwą, zdrajców. Pod naciskiem carycy, król Stanisław August, autor większości zapisów konstytucji, przystąpił do Targowicy w płonnej nadziei uratowania czegoś z nieuchronnej klęski wojskowej. Polski opór zbrojny wobec rosyjskiej interwencji był bohaterski, a Tadeusz Kościuszko - lepiej znany Australijczykom jako Kozziussko - pełnił ważną rolę. Tym niemniej przegrana z przeważającymi siłami była nieunikniona i spowodawała drugi rozbiór Polski, wzmacniający głównie Prusy i Rosję. W drugiej odsłonie Kościuszko wrócił do walki, prowadząc w 1794 r. insurekcję przeciwko rosyjskiemu imperium, także nieudaną, po której nastąpił trzeci rozbiór. W ciągu tylko ćwierćwiecza olbrzymia, wielonarodowa Polska zniknęła z map.


Jednakże spuścizna Konstytucji 3 Maja i Powstania Kościuszkowskiego była nieustanną inspiracją, która podtrzymywała polską tęsknotę do niezawisłości i myśl niepodległościową do czasu, gdy Polska ponownie wybiła się na niezależność po pierwszej wojnie światowej. A także podczas nocy okupacji drugiej wojny światowej i ponownego rosyjskiego/sowieckiego ucisku, jaki przyniosło zakończenie tej wojny.

Specyficzna polska kultura polityczna, jaka wyłoniła się z tych tragicznych wydarzeń, była bardzo pozytywna: patriotyzm, idealizm, gotowość do poświęcenia wzmocniona przez silną i niezachwianą wiarę w polski kościół katolicki, cenienie wartości demokratycznych oraz praw jednostek, solidarność z innymi w walce o samostanowienie ("za wolność waszą i naszą"), silna i jednoznaczna identyfikacja z kulturą łacińską i historyczna tolerancja - np. akceptacja w dawnych wiekach osadników wierzących inaczej.

Te same historyczne doświadczenia wytworzyły i mniej pozytywne cechy. Cześć oddawana np. Kościuszce czy Piłsudskiemu, szacunek należny "zbawcom narodu" wyraża się czasem w potencjalnie niezdrowym kulcie jednostki/lidera. Niezdrowa jest też tendencja do postrzegania rywali krajowych w kategoriach gangu lub Targowicy, a grup etnicznych w kraju jako głęboko podejrzanych. Także ewidentna skłonność do szybkich, nieprzemyślanych rozwiązań siłowych, zamiast mozolnego szukania możliwego i wyważonego kompromisu. W podobnych sytuacjach patriotyzm przeobraża się w pychę wyjątkowości. Oczywiście, wymienione wady nie występują jedynie w Polsce.

Dla obserwatorów zewnętrznych obecne okoliczności i sytuacja Polski nie wydają się tragiczne ani heroiczne. Tym niemniej, niektórzy polscy politycy poszukają romantycznego statusu bohatera lub męczennika dla siebie i swojej partii. Jest widoczne, że polska przeszłość i jej kultura polityczna wywierają wciąż silny wpływ na życie narodu. I dobrze. Albowiem Polska może wkrótce potrzebować całej swej waleczności, jaką może zmobilizować, i to w krótkim czasie. Obecny względny spokój może okazać się krótkotrwały. Ale na pewno bardziej produktywne będą trzeźwe i staranne przygotowania oraz wzmocnienie kluczowych relacji sojuszniczych za granicą oraz jedności narodowej w domu, niż gwałtowne, melodramatyczne gesty, wojna historyczna czy kompleksowe przeformułowanie polskiego systemu politycznego.

Jak wygląda obecna międzynarodowa sytuacja Polski? Polska odniosła wielki sukces po upadku komunizmu, z udaną, choć bolesną "szokową terapią" prowadzącą do szybkiego i trwałego wzrostu gospodarczego z bardzo niskiego punktu wyjścia. Jednocześnie demonstrując skuteczność w rządzeniu metodami demokratycznymi: regularne wybory, dość częste, ale nie nadmierne zmiany w rządach, integracja partii postkomunistycznych w nową kulturę demokratyczną na szczeblu krajowym oraz udane przystąpienie do kluczowych europejskich i transatlantyckich instytucji. Dzięki szeroko i z uznaniem aprobowanej polityce zagranicznej i rządzeniu krajem od 1990 r. Polska mogła cieszyć się z pełnej akceptacji innych członków UE i NATO.


Do niedawna Polska nie miała wiele trudnych problemów krajowych lub zagranicznych. UE i NATO rozwijały się, a Polska z nimi. Ale w ostatnich latach - szczególnie od 2008 r. - wraz z globalnym kryzysem finansowym i rosyjską inwazją na Gruzję (pod wymyślonym pretekstem) zaczęły gromadzić się ciemniejsze chmury. Te dwa wydarzenia poważnie nadwyrężyły wiarygodność UE i NATO.

Prezydent Putin już rok wcześniej przyjął zdecydowanie wrogą postawę wobec Zachodu w agresywnym przemówieniu na konferencji Munich Security w lutym 2007 r. Pojawiły się: rosyjska cyber-wojna i groźna destabilizacja przeciwko Estonii za "niesłychaną obrazę" przeniesienia sowieckiego pomnika z centralnego placu w Tallinnie.

Pomimo tych jednoznacznych sygnałów wiele wiodących krajów UE odpowiedziało słabo, niemal apologetycznie. Np. Niemcy, które zablokowały kandydatury Ukrainy i Gruzji w NATO na szczycie w Bukareszcie w kwietniu 2008 r. z obawy przed "prowokowaniem" Rosji. To pokazało Putinowi, że może bezkarnie użyć sił wojskowych przeciwko Gruzji lub Ukrainie. "Zresetowanie" relacji USA-Rosja przez Baracka Obamę nagradzało Rosję za złe zachowanie i zachęcało do dalszego.

Rosnąca agresja Rosji jest przede wszystkim skierowana przeciwko byłym republikom radzieckim, a nie Zachodowi jako całości. Po połknięciu części Gruzji, w tym połowy Morza Czarnego, Putin stał się agresywny zwłaszcza wobec Ukrainy, Mołdawii, krajów bałtyckich i skandynawskich. Ale od czasu zajęcia Krymu i zestrzelenia pasażerskiego samolotu nad Ukrainą Putin również stał się bardziej arogancki wobec Japonii i Australii, za domaganie się wyjaśnień i obarczanie Rosji za tę zbrodnię.

W tym miejscu prelegent przytoczył wiele faktów i analiz świadczących o rosnącej - na korzyść Rosji - dysproporcji pomiędzy wiotkimi i miękkimi UE i NATO oraz (jak dotąd niekonfrontacyjnym USA), a twardą Rosją, gdzie rządzi mieszanina neo-stalinizmu i wojskowego szowinistycznego neo-faszyzmu. Niepokojące jest zdanie byłego brytyjskiego ambasadora w Moskwie, Sir Andrew Wood, który niedawno napisał: "Ukraina nie jest własnością Zachodu, aby mógł ją oddać (bądź żądać oddania)". Polakom przypomina to "Nie chcę umierać za Gdańsk".

John podkreślał też narastające wewnętrzne, poważne problemy w UE wywołane czynnikami ekonomicznymi (wspólna waluta bez wspólnej polityki fiskalnej okazała się błędem), eurosceptycyzmem, dużymi różnicami w podejściu do symbolicznych sankcji przeciw Rosji, jak i falą ekonomicznych uchodźców z Afryki, Azji i Orientu.

Polska, jako silnie proamerykański kraj, który brał udział w koalicjach organizowanych przez USA, i który jednocześnie spełnienia wymóg przeznaczania 2% PKB na zbrojenia, bardzo przychylnie przyjęła wybór Donalda Trumpa na prezydenta, choć początkowo zaniepokoiło ją jego pojednawcze stanowiskiem wobec Rosji i krytyczne wobec NATO, nie powinna napotkać trudności w utrzymaniu dobrych relacji z nową administracją.

Tym niemniej, pozostaje wiele do zrobienia. Po pierwsze Polska powinna próbować złagodzić coraz bardziej spolaryzowaną i skonfrontowaną sytuację w kraju. Polska potrzebuje względnej wewnętrznej harmonii, ale musi przede wszystkim dążyć do utrzymania i wzmocnienia sojuszy. Będąc członkiem NATO i UE łatwiej jest bronić polskiej suwerenności niż w jakimkolwiek poprzednim okresie od 1919 roku.

Wiemy, że bazowanie wyłącznie na przynależności nie rozwiązuje problemów raz na zawsze. Badania opinii publicznej wskazują, że społeczności niektórych kluczowych państw członkowskich NATO niechętnie odnoszą się do obrony możliwych celów rosyjskiej agresji, nawet w obrębie NATO. Polska musi ciężko pracować nad wszystkimi kluczowymi relacjami w obrębie rodzin UE i NATO. Dla przykładu: prezydencja Le Pen we Francji mogłaby głęboko zdestabilizować UE i jeszcze bardziej osłabić determinację NATO wobec Rosji. To pokazuje na jak cienkim lodzie jest obecnie Polska, mimo, że ma wiele nagromadzonego kapitału politycznego zarówno w UE, jak i NATO i zasługuje na to. Ale w bardzo niepewnych czasach powinna być ostrożna, jak, kiedy i na co zużyć ten kapitał.

Kilka państw członkowskich wykazuje podobną tolerancję względem Rosji: Bułgaria, Słowacja, Cypr, Grecja, Włochy, Austria i Węgry. Wielu głównych polityków niemieckich preferuje przywrócenie dobrych relacji z Rosją. "Nielojalna" Wielka Brytania już wkrótce nie będzie członkiem UE i - sądząc z tonu negocjatorów - będzie ją to sporo kosztować.

"Stawianie się" UE (Rada Europejska, Komisja Wenecka, Komisja Europejska) i wzmacnianie "na boku" sojuszu Grupy Wyszehradzkiej: Polski, Czech, Słowacji i Węgier stawia Polskę w sytuacji zyskania nalepki "enfant terrible". Co jest ryzykowne tym bardziej, że historycznie biorąc, kraje Europy Środkowo-Wschodniej nie dotrzymywały takich porozumień współpracy, zaś pomysł zawiązywania konfederacji przeciwko największym graczom może odbić się rykoszetem.

Czy mądre jest, aby Warszawa szła na konfrontację z UE w kwestiach lokalnego, krajowego znaczenia, gdy znacznie ważniejsze dla Polski są strategiczne alianse i sojusze? Nawet jeśli udatnie wykalkulowało się, że Bruksela i Berlin "odpuszczą na razie" (słowa kanclerz Merkel) niesubordynację Polski. Mówi się, że dobra polityka to unikanie w jak największym stopniu zbędnych wrogów. Wypływa z tego wniosek: w niepewnych czasach nie warto roztrząsać i próbować odegrać się za dawne "krzywdy".

Pamiętajmy, że pomimo zainstalowania w krajach bałtyckich i Polsce mechanizmu Tripwire NATO (rozmieszczenie niewielkich oddziałów w terenie), co poprawiło bezpieczeństwo regionalne, Rosja w tym rejonie nadal ma zdecydowaną przewagę wojskową (strefa zmilitaryzowana w Kaliningradzie). Czy - gdyby Putin zechciał sprawdzić blef sił pokojowych NATO uruchamiając hybrydowy i konwencjonalny atak wojskowy na jedno z państw bałtyckich i zajął je w ciągu dwóch-trzech dni - NATO ruszyłoby do masywnego kontrataku? Czy raczej gardłowało by w ONZ, nałożyło sankcje i odroczyło konkretne kroki na inny sezon?

Wszystkim, którzy interesują się geopolityką John Besemeres gorąco polecał niedawno opublikowaną doskonałą książkę jego kolegi dr Bobo Lo zatytułowaną "Russia and the New World Disorder".

Prelegent zakończył apelem, aby Polska zwracała szczególną uwagę na relacje z trzema narodami: Niemcami, Żydami i Ukraińcami. Złe relacje z każdym z nich mogłyby zaszkodzić międzynarodowej pozycji Polski i istotnym interesom geopolitycznym.

Po pierwsze, Niemcy, które są obecnie niekwestionowanym liderem Europy i UE. Samodyskwalifikacja Wielkiej Brytanii sprawia, że status Niemiec automatycznie powiększył się. To może być trudne dla Polaków, ale żaden z obecnych niemieckich oficjeli nie odgrywał żadnej roli w II wojnie światowej, a głupie i szkodliwe jest mówienie tak, jakby brał w niej udział.

Po drugie, Ukraińcy. Stosunki polsko-ukraińskie mają ciemne i niezbadane rozdziały. Osoby z obu stron były winne bardzo drastycznych działań i przemocy, nawet okrucieństw. Obie strony uważają za zbyt trudne, by badać jakiejkolwiek winy własnej strony. Te bolesne i trudne sprawy muszą być przedmiotem możliwie najgłębszego dialogu. Ukraińcy powinni szczególnie skupiać się na okrucieństwach, jakie miały miejsce na Kresach podczas II wojny światowej, a których nie przyjmują do wiadomości. Jak powiedziała krajowa bohaterka Nadia Sawczenko, powinni obejrzeć film Wojciecha Smarzowskiego i pogodzić się z tym. Polacy powinni skupić się na często represyjnych pociągnięciach wobec ich ukraińskich podmiotów między wojnami, i pamiętać, że Ukraińcy przez wieki cierpieli jeszcze straszliwiej pod butem rządów Moskwy. Reżym radziecki bezlitośnie wytępił ukraińską inteligencję. Polacy powinni oglądnąć film o tych strasznych wydarzeniach - Bitter Harvest. Polacy i Ukraińcy powinni zawsze pamiętać, że nie ma sensu dalszego kontynuowania polsko-ukraińskiej wrogości. Najtrudniejsze dzielące kwestie zostały w dużym stopniu rozwiązane. Obecnie oba kraje mają wspólne interesy i powinne być naturalnymi sojusznikami. Niewiedza co do wzajemnych cierpień w przeszłości jest w dużej mierze produktem ideologicznego kaftanu bezpieczenstwa, jaki Moskwa im nałożyła w przeszłości.

Wreszcie Żydzi. Także ciemne rozdziały i bardzo poważne kwestie w długoletnim sporze. Zostały o tym napisane całe biblioteki. Istnieją tłumaczenia, które wyjaśniają, ale zazwyczaj nie usprawiedliwiają. To nie jest cała historia stosunków dwustronnych. Trwa dialog i próby pojednania, choć niektóre żydowskie oskarżenia są zbyt surowe, zaś polskie reakcje czasami przesadzone lub obarczone błędami. Co nie znaczy, że należy unikać drażliwych tematów - na przykład tego, że Żydzi byli niereprezentatywnie liczni w partii komunistycznej, zarówno przed jak i po wojnie. Podczas swych pierwszych wizyt w Polsce John spotkał wielu Żydów, którzy uważali się za 100% Polaków i byli uważani za takich przez swoich polskich przyjaciół. Dla tych młodych Polaków żydowskiego pochodzenia rok 1968 był gorzkim odkryciem, że - oficjalnie - jednak do tych 100% trochę im brakuje. W ostatnich latach w Polsce pojawiły się kontrowersje, które ponownie otwarły stare rany, w wyniku odkrycia zatajonych w czasie komunizmu zdarzeń wojennych. Badania i staranna ocena dowodów będą bolesne, a nawet dobrze wykwalifikowani eksperci nie będą zgadzać się z ich wymową. Ale powinno to być kontynuowane, aż do pełnego, historycznego pojednania.

Mówca chciał zakończyć odczytaniem po polsku odniesienia do Konstytucji III Maja w epopei "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza, we fragmencie słynnego "Koncertu Jankiela":
Brzmi Polonez Trzeciego Maja! – Skoczne dźwięki
Radością oddychają, radością słuch poją,
Dziewki chcą tańczyć, chłopcy w miejscu nie dostoją –
Lecz starców myśli z dźwiękiem w przeszłość się uniosły,
W owe lata szczęśliwe, gdy senat i posły
Po dniu Trzeciego Maja w ratuszowej sali
Zgodzonego z narodem króla fetowali;
Gdy przy tańcu śpiewano: «Wiwat Król kochany!
Wiwat Sejm, wiwat Naród, wiwat wszystkie Stany!»

...ale nie mógł odnaleźć stosownej kartki. Wobec tego zakończył prostym "Kochajmy się!".

Konsul generalny Zbigniew Łuk-Kozika serdecznie podziękował prelegentowi, zaś Daniela Paszkiewicz wręczyła mu standardowy prezent - butelkę polskiej wódki i kwiaty dla żony. Rozpoczął się półgodzinny progam artystyczny - w tym roku przygotowany przez "Trio Laetare", czyli młode polskojęzyczne panie: śpiewające Magdalena Krakowska i Katarzyna Laetare plus akompaniament Anny Massetti na pianinie. Niedawno powstały zespół (pokłosie Polskiego Festiwalu na Federation Square), wykonał dwie wiązanki piosenek: popularnych patriotycznych ("Taki Kraj", "Witaj majowa jutrzenko", "Żeby Polska była Polską") oraz własnego autorstwa - lirycznych ("Moja piosenka" do wiersza C.K. Norwida, "Dusza", "Niewinni", "True Love", "Świat").


Przebieg koncertu był wartki, urozmaicony, bez przestojów ani problemów technicznych. Panie świetnie znają aranżację, więc całość wypadła imponująco i różnorodnie. Pod koniec wiązanki patriotycznej część sali włączyła się półgłosem do duetu artystek. Dlatego nie dziwi, że na zakończenie artystki otrzymały rzęsiste brawa i bukiety kwiatów wręczone przez Danielę Paszkiewicz.

Podano deser, kawę, herbatę i słodycze. Na deser serwowano miodowy mus serowy z prażoną gruszką, o smaku waniliowym z szafranową galaretką lub zestaw wiktoriańskich serów z dodatkami (bakaliami).

Na sali podniósł się gwar rozmów. Tym razem uczestnicy mieli znacznie mniej czasu na rozmowy ze znajomymi, gdyż z powodu dnia roboczego Kolacja rozpoczęła się o dopiero o godz. 19:30 a musiała się zakończyć do godz. 23:00. Ale wyglądało na to, że wieczór był udany. Zapraszamy chętnych na Kolację 3 Maja w przyszłym roku!

Komitet Organizacyjny Kolacji 3 Maja w Melbourne

Dr Besemeres' latest book "A Difficult Neighbourhood"- download for free - here