Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
8 października 2007
AUSTRALIJSKA ATLANTYDA (1)
Ernestyna Skurjat - Kozek. Foto Puls Polonii

Australijska Atlantyda, zatopiona 50 lat temu, leży 450 km od Sydney, gdzieś na pograniczu Nowej Południowej Walii i Wiktorii. Starą osadę Adaminaby, bo o niej tu mowa, zatopiono w imię postępu, bo trzeba było zbudować wielką tamę i elektrownię, która da prąd kilku stanom Australii oraz nawodni pola i plantacje wielkości łącznie Francji i Hiszpanii. Gdyby nasza rodaczka Marta Karpińska nie była w komitecie organizacyjnym wielkiego jubileuszu, to bym najpewniej tam nie pojechała i polskich artystów nie ciągnęła.

Pojechałam – nie żałuję! Mam nadzieję, że nasi artyści też są pełni niezapomnianych wrażeń. I tak oto w piątek 28 września 2007 r. wyruszyliśmy do Adaminaby dwoma samochodami: na pokładzie jednego znajdowała się nasza wystawa fotograficzna „Mound & Mt Kosciuszko Festival” (no bo przecież Adaminaby leży na skraju Narodowego Parku Kościuszki!), a na pokładzie drugiego młody doktor biologii Michał Godlewski, hobbysta-fotograf z aparatem marki Olimpus, który klatka po klatce walczył o palmę pierwszeństwa z fortepiano-wirtuozem Krzysztofem Małkiem, który wyruszył w tę podróż ze swym Nikonem.


Michał z Olimpusem


Krzysztof z Nikonem

Kilka dni wczesniej wróciłam po serii spotkań i konsultacji z Jindabyne komunikując wszem i wobec, że nareszcie mamy wiosnę, że na prowincji kwitną forsycje żółte jak jajecznica, że jest cieplutko i że byle flanelowa kurteczka, to wszystko, co należy ze sobą zabrać. Mój biedny mąż uwierzył w tę prognozę pogody, ja też okazałam się mało rozsądna. Kiedy dojeżdżaliśmy do Cooma, zaniepokoiły nas granatowe chmury, a zaraz potem deszcz. Aha, no i ta wichura! Rzucało samochodem po asfalcie niby jachtem po rozhuśtanym Bałtyku.


Marta i Ryszard Karpińscy, bohaterowie opowieści o Rocky Corner


Okolice Bolaro-Adaminaby

Z Cooma zadzwoniliśmy do Marty i Ryśka Karpińskich (naszych łaskawych gospodarzy), że za pół godzinki będziemy w Adaminaby, niechaj czekają na nas w Memorial Hall, bo trzeba będzie rozwiesić wystawę. Powiedzieli, że nasz wspaniały pianista Krzysio Małek już do nich szczęśliwie dojechał swoim (pożyczonym) rozklekotanym samochodem. Dodali, że w prognozie pogody zapowiedziano opady śniegu! A my na letniaka! Jakieś 9 kilometrów przed Adaminaby wyprzedził mnie mój mąż. Po kilku chwilach zobaczyliśmy jakiś samochód przyczajony na poboczu. Pomyśleliśmy z Michałem, że to Andrzej zwolnił, bo woli jechać za mną, ponieważ mnie prowadzi GPS.

Wbrew naszym oczekiwaniom samochód nie pojechał za nami. W potwornych ciemnościach, wąskiej drodze, szalonej ulewie i cholernej wichurze dojechaliśmy do Memorial Hall, gdzie już czekali Karpińscy z Małkiem. Pytali, gdzie jest Andrzej. Natychmiast wrzuciłam wsteczny, zawróciłam i przy pomocy GPS pojechałam na ów 9-ty kilometr, wystraszona, że mąż dostał ataku serca.

Na szczęście to była awaria alternatora. Jakiś przygodny mechanik próbował dać „nissanowi” jump start. Ożywiony samochód ruszył do przodu, jechał bez świateł a po kilometrze stanął. Nie było wyboru, udałam się do Memorial Hall z prośbą do Karpińskiego, aby zabrał wystawę i Andrzeja, a samochód póki co niech szlag trafi, bedziemy się martwic jutro! Ruszyliśmy ponownie na trasę, Krzysio i Michał z nami i zaczęło się przeładowywanie ponad 20 fotograficznych paneli zamontowanych na kruchej piance. Na szczęście panele były dość szczelnie popakowane w bubble wrap.

Deszcz siekł jak żyletka, wichura łamała parasole. Przeładowaliśmy bagaże i panele (które cudem nie popękały) oraz wielki portret Kościuszki na pokład Rysiowego 4WD i wściekli, zziębnięci, przemoczeni, głodni ruszyliśmy do Memorial Hall... gdzie jak się okazało było ciepło, przytulnie i spokojnie. Otuchy dodały nam zimna whisky i ciepła herbata. Rozwieszaliśmy wystawę przy radosnych dźwiękach muzyki Kościuszki i Chopina – Krzysio testował bowiem stuletnie pianino, na którym jutro miał oficjalnie zagrać.


Krzysztof rozgrzewa palce na zabytkowym pianinie

Tu zapraszamy do lektury o posiadłości M. & R. Karpińskich.

Reportaż "W piwnicznej Izbie u Karpińskich"

Reportaż "19 lat na 17 hektarach"

Kiedy wreszcie przybyliśmy do hacjendy Karpińskich w Bolaro" powitał nas wesoły ogień w kominku; było już trochę ludzi z Sydney, potem pojawili się nasi artyści: Halinka Gad z mężem oraz Alicja Polak z tatą, mamą i siostrą Jessicą. Jedna z piramid Karpińskich czekała na Hospodaryków, ale ci niestety dojechali dopiero w sobotę prosto na koncert. Tak więc pierwsza noc była dość spokojna, o północy toast z okazji imienin dr Godlewskiego i... lulu.


Młody biolog Michał Godlewski z Marianem Polakiem i jego córkami

Młody biolog przyjął na siebie obowiązki palacza, tak więc rano jedliśmy śniadanie w sympatycznie nagrzanej hacjendzie, przy wielkim gwarnym stole. Zapowiadanego śniegu wprawdzie nie było, nawet świeciło słońce, ale mroźna wichura nie zachęcała do jazdy na wielkie celebracje. A to już o 10,30 trzeba było się zgromadzić pod pomnikiem największego na świecie pstrąga, The Big Trout.

Widziałam różne australijskie pomniki włącznie z Wielkiem Merynosem, ale ten jest wyjątkowy. Oto wielki, 10-metrowej wysokości pstrąg stoi na ogonie, wystając z wody podobnie jak położone 9 km stąd zatopione miasteczko Adaminaby. Rybka z fibreglass ważąca 2,5 tony, zaprojektowana przez Węgra Andy Lomnici, stanęła w miejskim parku (Lion’s Club Picnic Park) w listopadzie 1973 roku, kiedy jeszcze mi się nie śniło, że wyemigruję do Australii.


Zalążek Snowy Scheme Museum

Jak opisać oficjalne uroczystości z okazji 50 rocznicy Wielkiej Przeprowadzki ze starej osady Adaminaby do nowego Adaminaby? Chyba tylko zacytować słowa z artykułu pt A town remembers w „Monaro Post” z 3 października 2007. Gale-force winds didn’t stop the official part of the back to the Adaminaby celebrations. No właśnie, mimo sztormowej pogody zebrał się pod pomnikiem pstrąga tłumek entuzjastów, aby być świadkiem odsłonięcia pamiątkowej tablicy. Widnieją na niej słowa: To commemorate the 50th anniversary of the moving of Adaminaby. Unvailed by the Mayor of Snowy River Shire Clr Richard Wallace, Saturday 29th September 2007.

Co tak naprawdę rozegrało się pół wieku temu w Górach Snieżnych opowiada film Jeannine Baker ."Adaminaby 2630” is the story of a place which was lost and community was divided. In the name of the national interest, an historic town was drowned, its people betrayed and powerless of progress.Krótko mówiąc, władze Australii postanowiły, że w imię postępu i dla ogólnonarodowego dobra (elektryka dla kilku stanów i nawodnienie wielkich połaci pól uprawnych) trzeba zatopić zamieszkałą od ponad 100 lat w malowniczej kotlinie osadę Adaminaby, a na jej miejscu zbudować tamę i jezioro Eucumbene.

Kotlinę zatopiono, natomiast ludzi trzeba było przenieść na odległe o 9 km wzgórze. I tak na wysokości 1021 metrów nad poziomem morza powstała nowa osada. Ci sami ludzie, te same domy – tylko miejsce nowe. Wiekszość domów (drewnianych) przewieziono na specjalnych platformach i ustawiono na nowym miejscu. W Nowym Adaminaby zamieszkało tylko 250 spośród 700 mieszkanców starej osady. Reszta wzięła marne odszkodowanie i ruszyła w świat. Malowniczą kotlinę i ruiny miasteczka pokryły hektolitry wody... zdawałoby się, że na wieki...

Ale wróćmy pod pomnik największego na świecie pstrąga. Odsłonięcia historycznej tablicy dokonał burmistrz Snowy River Shire Richard Wallace ciepło przyodziany w oficjalne szaty, łańcuch i kapelusz. W swoim przemówieniu zwrócił uwagę na fakty, których w oficjalnych materiałach chyba się nie znajdzie, a mianowicie na to, że na znak protestu przeciw odgórnemu nakazowi porzucenia rodzinnych domów w Starym Adaminaby samobójstwo popełniło kilka osób (podobno trzy). Wraz z burmistrzem, minutą ciszy uczciliśmy też pamięć budowniczych Snowy Hydro, którzy zginęli w tragicznych wypadkach na terenie tej wielkiej, historycznej budowy – a tych ofiar było sto dwadzieścia jeden.


Przemawia burmistrz Richard Wallace

Mimo sztormowej pogody trwaliśmy na stanowiskach słuchając kolejnych mówców, w tym federalnego posła z okręgu Eden-Monaro Hon. Gary Nairna, jak też stanowego posła z okręgu Monaro Stevena Whana. Wielką firmę Snowy Hydro Corporation reprezentował Ken Lister. Mówił o jednym z ośmiu cudów świata, jakim był Snowy Hydro-Electric Scheme. Nie musiałam wysilać ucha, bowiem cud ów poznałam wcześniej z lektury wielkiego dzieła Siobhan McHugh pt „The Snowy.The People behind the power”. Otrzymała za nie nagrodę NSW State Literary Award. Nota bene miałam okazję poznać autorkę, ponieważ na początku nowego tysiąclecia pracowała u nas w Radiu SBS na kontrakcie jako ekspert w dziedzinie reportaży.

Owszem, Snowy Hydro można nazwać ósmym cudem świata. Pracowało nad nim przez 25 lat 100 tysięcy robotników, w tym co najmniej 65 tysięcy imigrantów, głównie z krajów spusztoszonej przez 2 wojnę Europy. To tu na placu budowy praktycznie narodziła się australijska wielokulturowość. Wieloetniczna mieszanka na zawsze zmieniła brytyjskie oblicze tego kraju. Ramię w ramię, stojąc (a raczej pracując) obok siebie, niedawni wrogowie z linii europejskich frontów (Niemcy, Polacy, Łotysze, Włosi) zbudowali wspólnym wysiłkiem 7 elektrowni, 16 wielkich tam, 145 kilometrów tuneli i 80 kilometrów wiaduktów.


Jezioro Eucumbene z poziomem wody obniżonym z powodu suszy o 30 metrów

Największą tamą, jaką zbudowali była Eucumbene Dam (wraz ze sztucznym jeziorem), której pojemność jest 9-krotnie większa od Zatoki Sydnejskiej. Snowy Hydro miało ożywić wielki rejon Murray-Darling River Basin (wielkości Francji i Hiszpanii) i skutecznie zapobiec katastrofalnym suszom tego najbardziej suchego na świecie kontynentu. Nic dziwnego, iż w imię dobra „narodu” postanowiono na ołtarzu ofiarnym złożyć życie jednej małej osady. Ale, oj, niełatwo im to przyszło. Jak opowiada Ann Kennedy (miała 12 lat, kiedy zatopiono osadę) jej ojciec latał z karabinem po ulicy, gotów strzelać do decydentów. Budowa szła jednak do przodu. Była ważna, bo w czasach powojennego kryzysu stanowiła rynek pracy dla ogromnej rzeszy robotników.


Alicja Polak ma w repertuarze piosenkę o Kościuszce

Nie obyło się bez konfliktów, protestów, strajków. W swojej książce Siobhan pisze, jak to pewien amerykański nadzorca chwycił związkowca za łeb i trzymając go ponad 300-metrową przepaścią zmuszał, aby przekonał strajkujących robotników do powrotu do pracy. Podobno każdy „militant worker” miał swoją teczkę w ASIO...

Ledwie zakończyły się uroczystości pod pomnikiem pogonilismy radośnie w cieplejsze strony czyli do Memorial Hall, gigantycznej sali, która podobnie jak prawie sto domów prywatnych, została ze starej osady przewieziona do Nowego Adaminaby na platformie. Są w niej dwa obiekty wpisane na listę zabytków dziedzictwa narodowego: jeden to stara, z żeliwnymi fajerkami kuchnia, a drugi to niezwykła, trójwymiarowa kotara opowiadająca dzieje Adaminaby od dreamtime po współczesność. Nad wyszywaniem i szydełkowaniem kotary pracowały przez 2 lata panie – w tym nasza rodaczka Marta Karpińska – które apelują do władz australijskich o utworzenie Snowy Scheme Museum.


Amatorska orkiestra z Cooma, której dyrygentem jest ...prawnik

Grającym przed Memorial Hall muzykom z Cooma Brass Band szturmowa wichura wyrywała instrumenty z rąk, nic dziwnego, że po chwili przenieśli się do sali, która i nam wczorajszego wieczoru dała miłe przytulisko. Umfa, umfa, muzyczka grała, a my stanęliśmy w kolejce po smażone kiełbaski przygotowane przez CWA czyli Country Womens Associacion. Turyści zwiedzali sąsiednie sale; w jednej wyświetlano na okrągło film dokumentalny "Operation Adaminaby", w drugiej wystawiano quilts wykonane przez Martę i jej koleżanki; ja mogłam spokojnie przeżuwać hamburgera, ponieważ słynne kołdry obfotografowałam kilka tygodni wcześniej, a film sobie kupiłam w czasie ostatniej podróży do Cooma.


Federalny poseł okręgu Eden-Monaro Gary Nairn, Carole Thomas ze "Snowy River Echo" oraz Ernestyna Skurjat-Kozek z Pulsu Polonii

Na sali pojawili się panowie Strzeleccy, czyli Leszek z synem Markiem. Mieli kamerę i "sztormowy" mikrofon... Znakiem tego za chwilę miało się rozpocząć filmowanie jubileuszowego koncertu, w którym ważną rolę mieli odegrać Polacy. Tak to przynajmniej anonsowała Sarina Locke z ABC w artykule Renewed push for a Snowy Hydro Scheme Museum. Zapowiadała ona, że w w programie jest music with a Polish band, and descendants of Strezleki, plus music composed by Kosciuszko himself. Sarina twierdzi, że popiera budowę muzeum, którego eksponaty stanowić będą hołd dla ciężkiej pracy robotników, w tym imigrantów. Wyraziła żal, że dyrekcja Snowy Hydro oddała wiele cennych eksponatów do National Museum of Australia w Kanberze.

Sarina przeprowadziła wywiad z wieloma byłymi budowniczymi Snowy Hydro, w tym z Frankiem Rodwellem, który 36 lat pracował ramię w ramię z imigrantami i niejedno zaobserwował. Na przykład to, że w Snowy Hydro zarejestrowano wiele innowacji i wniosków racjonalizatorskich. Oto konkretny przykład: to właśnie tu, na gigantycznym placu budowy, na skałach i przepaściach, zaistniała konieczność zabezpieczenia kierowców pasami seat belts. They were the first to test seatbelts in cars in the world, wspomina F. Rodwell.


Afternoon tea. Jarka Wichta, Les Strzelecki i Krzysztof Małek

Jumping Castle jeszcze działał (wichura obaliła go dopiero następnego dnia), więc dzieciaki hulały na zewnątrz, ale dorośli woleli zgromadzić się w zacisznych salach Memorial Hall. Koncert miał się rozpocząć o godzinie 14, więc było trochę czasu na to, żeby pokolegować się ze znajomymi i nieznajomymi. Korzystając z okazji pogadaliśmy z posłem Nairnem i burmistrzem Wallace’m i zadzierzgnęliśmy znajomość z dwójką pisarzy, którzy specjalnie na te uroczystości – ze swymi książkami – przybyli: Emilią Ballou oraz Johnem S. Trengove. Z radością i ulgą odnotowaliśmy, że z dalekiego Sydney dojechał na koncert piosenkarz John Hospodaryk z żoną Anią i córeczką Wiktorią.


Pisarka Emily Balou, miejscowa biznesmanka Jan Leckstrom, dziennikarka Ernestyna oraz historyk John S.Trengove na tle kościuszkowskiej wystawy


Nieopodal zapory Eucumbene John Hospodaryk śpiewa swa słynną balladę "We build the dam"

O godzinie 13,30 W sali koncertowej wyświetlony został 17-minutowy filmik Pulsu Polonii o historycznym koncercie muzyki Tadeusza Kościuszki na Górze Kościuszki w lutym 2007. Szczerze mówiąc Kościuszko zdominował całe obchody dzięki obecności wielkiego, kolorowego portretu, ustawionego po prawicy zabytkowego pianina. Nawet ABC TV nie miała szansy zignorować naszego bohatera!


Kamera ABC TV eksponuje Kościuszkę!


Krzysztof Małek koncertuje na tle zabytkowej kurtyny

Koncert zaczął się o 2 po południu.Rozsunęła się zabytkowa kotara i na scenie pojawił się serdecznie oklaskiwany Adaminaby School Choir. Potem sceną zawładnęły (oj, na długo!) postacie podobno szalenie popularne w całej Australii: „Kath & Kim all the way from Queensland”. Za pomocą sztucznego pstrąga wijącego się jak węgorz „bawiły” salę, coś tam gadały, tańczyły na scenie i na parkiecie, porywały promimentów do tańca (w tym burmistrza!). Mnie to nudziło, ale chyba komediantki nie były takie złe, bo jak podsłuchałam rozmowę następnego dnia, publiczność była przekonana, że sprowadzono oryginały, a tymczasem to były „fake”.


Roześmiane rodzeństwo Vaszek i Vendulka Wichta


Alicja Polak radośnie klaszcze - razem z salą

Wreszcie po tych australijskich komediantkach pojawiły się na scenie przesympatyczne dzieciaki czeskiego pochodzenia: Vendulka i Vashek Wichta. Dzieci te (i mamę) poznaliśmy w kwietniu br. na kościuszkowskim koncercie w Jindabyne. Tym razem poznaliśmy i tatę, inżyniera Vinca Wichtę, który dwoił się i troił, żeby prawidłowo ustawić mikrofony – nie tylko swoim dzieciom. Rozbawione, pozbawione tremy dzieciaki oklaskiwaliśmy zarówno w repertuarze australijskim, czeskim i o cygańskim!


Halina Gad dobrze przygotowana na sztormową pogodę

Od wielu lat śledzę sopranowe poczynania Haliny Gad, ale muszę przyznać, że tym razem byłam tak oczarowana, że omal nie spadłam z krzesła. Halina (której akompaniował Krzysio Małek) rewelacyjnie wykonała po czesku „Rusałkę” Dworzaka. Co za głos, mówili ludzie. Że się Memorial Hall nie rozleciał?! W czasie przerwy podchodzili gratulować Halince – podobnie jak Krzyśkowi! Potem przerwa, herbatka i przepyszne ciasto, palce lizać....a po przerwie Adaminaby School Guitar Group kierowana przez parę sympatycznych Amerykanów Leslie i Allana Spencera z Cooma. Miodek dla ucha! Bardzo serdecznie oklaskiwaliśmy też młodego, bardzo utalentowanego flecistę Johna Suttona, któremu na skrzypcach akompaniował Anthony Harvey.

Kiedy duże zespoły zeszły ze sceny, zasunęła się zabytkowa kurtyna, stanowiąca śliczne tło dla ubranej po krakowsku nastolatki Alicji Polak. Jechała wraz z rodzicami i siostrą Jessiką szmat drogi z Sydney, aby zaśpiewać tylko jedną piosenkę Crazy Kosciusko Melody! Alicjo, serdeczne dzięki za tę daleką wyprawę! Miejmy nadzieję, że Australijczycy na długo zapamiętają Krakowiankę na tle heritage listed curtain. Warto podkreślić, że nasza Ala coraz doskonalej buduje swoją osobowość sceniczną – częste występy najwyraźniej pomagają jej w tym!


Burmistrz R.Wallace został wyrwany do tańca przez komediantki


Kolorowe komediantki

W dalszej części koncertu przystojny Krzysio Małek w koncertowym fraku – zbierający zasłużone brawa, po nim John Hospodaryk z dwiema balladami o Kościuszce i Strzeleckim (jakieś fajne wibracje w Memorial Hall sprawiały, ze wszystkim występowało się tu znakomicie!), następnie Halina Gad w srebrnej sukni z „Życzeniem” Chopina i pieśnią umierającego Kościuszki ( tekst Konopnickiej). Jak to jednak ludziom podobają się historie miłosne: duże wrażenie wywarła opowieść o Strzeleckim i jego ukochanej Adynie: ubogi szlachcic, wielka miłość, próba wspólnej ucieczki... pamięć o ukochanej do ostatnich dni życia... ostatnie spotkanie po latach...dokładnie tak jak u Tadeusza Kościuszki...

Po koncercie w Memorial Hall wypadało pójść na zabawę do Bowling Club, ale jakoś dziwnie, bez odgórnego hasła, pogoniliśmy do domu, do Marty i Ryśka. Nie ma to jak wspólne polskie posiedzenie przed kominkiem, wspólna kolacja, wspólne śpiewanie. Tej nocy stanowiliśmy całkiem pokaźny tłumek. Przyjechali do nas po koncercie nasi czescy przyjaciele Wichtowie. Obecni też byli Hospodarykowie. Vinz Wichta z gitarą... i John z gitarą... Dziesiątki znanych ballad i piosenek... Dorośli bawili się znakomicie.

A dzieci? A dzieci pod wodzą Wirtuoza i Biologa testowały w obszernej kuchni kulinarne uroki przeróżnych kombinacji jak np. truskawek z pieprzem i innych potraw typu witch’s brew. Jest, owszem, fotograficzna dokumentacja z tych degustacji wykonana jednak NIE przez Puls Polonii... Powstaje zatem pytanie, czy uda się nam wydrukować relację z tego, co się działo w kuchennym królestwie? Hallo, młodzi fotografowie, czekamy na zdjęcia i tekst!

Tyle na dzisiaj. Zapraszamy do czytania kolejnej relacji z celebracji w Nowym Adaminaby. Może nawet będzie o tym, jak Krzysiek Małek siadł za sterami helikoptera ABC TV...

Ciąg dalszy nastąpi – czytajcie!

Ernestyna Skurjat-Kozek