Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
3 czerwca 2010
To był potworny krzyk rozpaczy

To nie był jeden okrzyk: k...a, jak napisali w stenogramie. Tam krzyczeli wszyscy naraz, z przerażenia, strachu, przeklinając. Do tego ogłuszający ryk silników. To było straszne, wciąż ciężko o tym mówić - łamie się głos naszemu rozmówcy. - Ja ciągle to słyszę - dodaje. Ten człowiek był w Moskwie, słuchał nagrań z czarnej skrzynki prezydenckiego tupolewa i identyfikował głosy. Ostatnie sekundy były dla niego szokiem...– Dwa razy jeździłem do Moskwy. Byliśmy tam po trzy dni. Po kilkanaście godzin dziennie odsłuchiwaliśmy zapisów z rejestratorów. Wszystko odbywało się w siedzibie MAK–u, to ich komisja badająca wypadki lotnicze. Zawozili nas tam z hotelu – wspomina nasz rozmówca. Jego zadaniem było zidentyfikować głosy załogi.

Rosjanie zaprowadzali ich zawsze do tego samego pokoju. – Czy był jakiś specjalny? Trudno powiedzieć. Miał okna, ale na czas słuchania były zamykane – opowiada nasz świadek. Zawsze towarzyszyli im Rosjanie. – To byli mężczyzna i kobieta. Oprócz tego zawsze był też ktoś z naszych przedstawicieli: prokurator albo specjalista z Wojskowego Instytutu Techniki Lotniczej. Odsłuchiwaliśmy kolejne fragmenty razem – relacjonuje. – To bardzo długo trwało, kilkanaście razy odsłuchiwaliśmy słowo po słowie, potem kolejne zdania i komendy. I tak w kółko, sekunda po sekundzie.

Nagrania z rejestratorów pełne są szumów i zagłuszającego wypowiadane słowa huku – to dlatego, że na taśmie w kabinie pilotów nagrał się dźwięk pracy potężnych silników prezydenckiej maszyny.

– Za pierwszym razem wydawało mi się, że słyszę coś innego, za drugim razem jeszcze inne słowo. Dopiero podczas kolejnych odsłuchań nabierało się pewności – opowiada nasz rozmówca. – Bardzo trudno mi było słuchać słów kolegów, głosów osób, które znałem. Ale wiedziałem, że mam bardzo ważne zadanie do wykonania, coś, co może przybliży nas do prawdy o tej katastrofie.

Najbardziej dramatyczne są zapisy ostatnich sekund lotu. – To splot krzyczących głosów w wielkim huku. Już wiedzieli, że jest katastrofa. Trudno mi o tym opowiadać. To byli moi koledzy – mówi człowiek, który słyszał ostatnie krzyki rozpaczy załogi Tu–154.

Magdalena Rubaj, fakt.pl

Czemu Rosjanie pozwolili wylądować?- pyta gen. Gromosław Czempiński. Kluczowe jest ostatnie siedem minut lotu – mówi Czempiński. Generał jest zszokowany zapisami ze stenogramów. – Dlaczego nagle maszyna tak dramatycznie wytraca wysokość? Czemu piloci schodzą poniżej 100 metrów? – zastanawia się. No i ta dyspozycja kontrolera: „Pas wolny”... – To bardzo ważny moment lotu. Kontroler, mówiąc „Pas wolny”, tak naprawdę wydaje zgodę na lądowanie – podkreśla generał.

Czemu Rosjanie - Fakt.pl