Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
24 kwietnia 2009
Vivat Maestra - Piękny koncert jubileuszowy
Marek Baterowicz. Foto Tom Koprowski

80-te urodziny Wandy Wiłkomirskiej! I piękny koncert… - z tej okazji Konsulat RP w Sydney wraz z sydnejskim Konserwatorium (Wydział Instrumentów Smyczkowych) zorganizował uroczysty koncert – 20 kwietnia 2009 – w Verbrugghen Hall tegoż Konserwatorium. Powiedzmy od razu, że koncert ten był prawdziwą muzyczną ucztą, bowiem zarówno program wieczoru, jak i wykonawcy, mogli zachwycić najbardziej wybrednych melomanów. Koncepcję repertuaru stanowił chyba dialog pomiędzy tradycją, a nowoczesnością – co ilustrowały wybrane utwory, nawet kwintet Schuberta, bo przecież i on w swojej epoce do dziedzictwa klasyków wprowadzał romantyczne tony.

Na wstępie usłyszeliśmy kompozycję Ottorino Respighi (1879 – 1936) „Antiche Danze ed Arie” („Dawne Tańce i Melodie”) w aranżacji na zespół smyczków, albowiem w wersji oryginalnej był to utwór na lutnię. Pomysł tej transkrypcji okazał się niezwykle szczęśliwy, gdyż wydobył nowe a urzekające odcienie dźwięków w tych XX-wiecznych pastiszach muzyki Renesansu. Respighi czas jakiś studiował kompozycję u Rimskiego-Korsakowa, ale w tej kompozycji słychać przede wszystkim echa starej szkoły włoskich mistrzów. Respighi grał w orkiestrze w Petersburgu, lecz po Rewolucji bolszewickiej wrócił do Rzymu, który dostarczył mu wielu inspiracji do swych dzieł jak „Fontanny Rzymu” czy „Pinie Rzymu”.

Innym uchodźcą po rewolucji w Rosji był Igor Strawiński (1882 –1971), który początkowo przebywał w Polsce, a nawet spodziewano się, że przyjmie obywatelstwo Rzeczypospolitej. Ostatecznie osiadł we Francji, a potem – w roku 1939 - wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Jego druga Sonata (skomponowana w r.1924) była kolejnym punktem koncertu, a wykonał ją z artystycznym wdziękiem słynny pianista Daniel Herscovitch. Z tym utworem łączy się niezwykła historia związana z samym Strawińskim. Zaproszono go do Wenecji w roku 1925, tam w znanym Teatro La Fenice miał dać recital, a także wykonać swoją nową sonatę. Niestety, kompozytor cierpiał na absces we wskazującym palcu prawej dłoni. Strawiński mieszkał wtedy w Nicei, w desperacji udał się do kościoła, a tam w przed świętym obrazem Matki Boskiej modlił sie o cud.


Modły chyba podziałały, bo ropienie zaczęło ustępować, a kiedy maestro dojechał do Wenecji czuł się na tyle dobrze, że postanowił wystąpić. Na scenie jednak przepraszał z góry za nienadzwyczajna formę pianistyczną, po czym zdjął opatrunek z palca. Ujrzał wówczas swój palec w idealnym stanie! Uskrzydlony tym cudownym uzdrowieniem zagrał wybornie swoją sonatę, podobnie zapewne jak pan Daniel Herscovitch w Sydney. W utworze tym słychać wyraźnie aluzje do muzyki Bacha, XX-wieczny atonalizm przeplata się tu z tradycją. Sam Strawiński przyznawał, że podczas tworzenia tej sonaty miał jakby w głowie Inwencje Jana Sebastiana Bacha!

Wydaje się, że mistrz ukrył coś jeszcze – bo w trzeciej części tej sonaty pobrzmiewają jakby aluzje do „Koncertu włoskiego” Bacha. Cała sonata jest właściwie tworem wybitnie ludycznym, a nie kompozycją płynącą z głębokiego natchnienia. Bardziej dba o efekty rytmiczno-dźwiękowe, mniej o nastrój dla duszy.

Zupełnym przeciwieństwem pod tym względem był trzeci punkt wieczoru – „Mity” op.30 Karola Szymanowskiego (1882 – 1937), które obejmują trzy muzyczne „poematy” : „Źródło Aretuzy”, „Narcyz”, „Driady i Pan”. Te naprawdę niezwykłe utwory świadczą o głębokim natchnieniu i należą do nielicznych arcydzieł wiolinistyki XX-tego wieku. Powstały w roku 1915 w Zarudzie (na Ukrainie), w majątku Józefa Jaroszyńskiego, gdzie Szymanowski odetchnął po nużącym go życiu towarzyskim Kijowa. Spotkał tam sławnego skrzypka Pawła Kochańskiego, zatem „Mity” rodziły się w ścisłej więzi artystycznej obu muzyków. Te fenomenalnie piękne i subtelne kompozycje poruszają słuchaczy, Szymanowski uważał je za szczególnie udane dzieła co do dźwięku i techniki.

„Mity” stworzyły też nowe a cudowne tony w twórczości światowej dla skrzypiec. Polski geniusz ma na tym polu naprawdę ogromny udział. Uderza to, iż te wyjątkowo subtelne utwory powstawały w roku 1915, choć w Europie trwała już barbarzyńska wojna.

Wykonawcami „Mitów” byli Marianne Broadfoot (skrzypce), uczennica Wandy Wiłkomirskiej, oraz Daniel Herscovitch (fortepian). Ich bardzo piękna interpretacja pozostanie w naszej pamięci, choć na codzień dysponuję cudownym nagraniem „Mitów” w wykonaniu Joanny Mądroszkiewicz (skrzypce) i Paula Guldy (fortepian), Digital Recording GEMA, Made in Germany.


Po przerwie usłyszeliśmy ostatnią kompozycję kameralną Franciszka Schuberta (1797 – 1828) – „Kwintet C-dur”, op.163, w którym brzmi już harmonia romantyzmu, a także oczywiście porywająca melodyka. Krytycy uznali ten kwintet za dzieło wyjątkowe, a o części drugiej „Adagiu” pisano: „wariacje Adagia są pisane ręką, którą prowadzi wiedza mistrza i natchnienie poety”. I dlatego pozostaje zagadką, dlaczego ten przepiękny kwintet czekał aż 22 lata na odkrycie, po zgonie Schuberta? Nawet tak sławny skrzypek jak Józef Joachim, przyjaciel Brahmsa, nie od razu pojął piękno tej partytury. Podobny los spotkał inne utwory Schuberta. A oto wykonawcy kwintetu: Goetz Richter, Jennifer Hoy (skrzypce), Roger Benedict (altówka), Zoltan Szaboo, Kenichi Mizushima (wiolonczele) – ich interpretacja na pewno nie zawiodła kompozytora.

Na zakończenie koncertu wręczono kwiaty oraz urodzinowy tort dostojnej Jubilatce. Maestra Wiłkomirska była wzruszona, publiczność niemniej. Wiele lat pracy pedagogicznej w Sydney, obok kariery artystycznej, pozostaje w sercach Australijczyków. Maestra Wiłkomirska stała się już legendą na antypodach. Szampan podany po koncercie należał do ceremoniału, osobiście wolałbym jednak tego wieczoru pić wodę ze źródła Aretuzy.

Marek Baterowicz