Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
19 kwietnia 2009
Adam Fiala z Perth - trzecia nagroda
Laureaci The Strzelecki Graphic Competition 2009

Adam Fiala, trzecie miejsce, otrzymuje nagrodę ufundowaną przez American Friends of Kosciuszko

Adam Fiala urodził się w 1940 roku w Lublinie. Od małego, prawie od kolebki, miał zainteresowania artystyczne. W kolebce – melodyjny płacz; później uczył się prywatnie gry na fortepianie, konkretnie na starym rozstrojonym pianinie wyszabrowanym na Ziemiach Odzyskanych. Nawet i dziś potrafi zagrać na keyboardzie kilka Mazurków i Nokturnów Chopina – z nut oczywiście!

Studiował historię sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, ale załamało go dokładne odrysowywanie kolumn jońskich i doryckich. Przerzucił sie na prawo na UMCS i w rezultacie po licznych aplikacjach sądowych, prokuratorskich i adwokackich w Lublinie, na Mazurach i Wybrzeżu został radcą prawnym, zawód traktując z przymrużeniem oka i odważnie opiniując ryzykowne decyzje przeróżnych prezesów i dyrektorów. Ta swoboda w przybijaniu pieczątki radcy dawała mu niezły dochód i zapewniała stałą pracę na sześciu radcostwach (przy dwóch wyjazdach do pracy na tydzień).

Był to złoty okres, który się skończył z nastaniem stanu wojennego. Zaczęto mu się podejrzliwie przyglądać, mimo że nigdy nie brał udziału w tzw. opozycji. Akceptował rzeczywistość i nieźle na tym wychodził publikując 7 satyrycznych książek przed stanem wojennym w łącznym nakładzie ćwierć miliona egzemplarzy. Były to czasy, kiedy autorom płacono sowite wynagrodzenie.

Jego marzeniem były jednak piosenki, dostał się dzięki literackiej prozie do ZAIKSu, coś próbował, ale piosenka jako jedna z nielicznych dziedzin komercyjnych w tzw rozwiniętym socjaliźmie kusiła, ale niełatwo ją było zdobyć tak naprawdę. Komponował więc prywatnie, dla siebie. Malarstwo i rysunek zwane wówczas plastyką nie były mu również obce; miał szereg wystaw, a w okresie warszawskim współpracował nawet z DESĄ Handlu Zagranicznego.

Ucieczka do Niemiec Zachodnich, a następnie po 9 miesiącach odlot do Melbourne przeszeregowały wiele jego spraw. Przede wszystkim z radością odnotował, że został uwolniony od wykonywania zawodu prawniczego, radcowskie ćwiartki i połówki zamienił na wieczne poszukiwanie pracy: najpierw w Melbourne (które z powodu kapryśnego klimatu opuścił), a następnie w Perth. Tu, na słonecznych białych plażach poczuł kompletne dowartościowanie. Nadal utrzymywał kontakty z Krajem, ale tam (mimo wolności artystycznej) zdecydowanie zmieniło się na gorsze. Nie było to w końcu złe, bo umacniało jego przekonanie o słusznej decyzji emigracji.


Po latach, niczym Deus ex machina pojawiło sie w jego życiu krakowskie Wydawnictwo Miniatura. Niespodziewanie wydrukowano mu aforyzmy, następnie jeszcze dwie pozycje: „Aforyzmy o miłości” oraz „Mity greckie na nowo” wraz z własnymi ilustracjami. Został redakcyjnym grafikiem, jego rysunki i malunki są w 20 książkach „Miniatury”.

Rozkochał sie w krótkich formach pochłaniających zdecydowanie mniej papieru, niż powieści czy długachne opowiadania. Rozszerzył swe instrumentarium o didgeridoo, które sam zaczął produkować i eksperymentować w tej dziedzinie, odbiegając od tradycyjnego instrumentu z drewna wygryzionego przez termity. W końcu zainteresował się postacią Strzeleckiego, którego uważa za polskiego Darwina ze względu na wszechstronnośc, odkrywczość i śmiałość myśli. Z przyjemnością brał udział we wszelkich poczynaniach związanych z osobą wybitnego polskiego podróżnika i odkrywcy.

Z Australii jest bardzo zadowolony. O Polsce ma już bardziej mgliste pojęcie, ale nadal kontaktuje.