Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
24 czerwca 2008
K'Ozzie: Bo tak naprawdę to jest rok roboty!
Ernestyna Skurjat-Kozek. Foto Puls Polonii & Krzysztof Małek

Urszula & Natalie
Nie zdążyłam spisać moich refleksji i wspomnień z tegorocznego festiwalu kościuszkowskiego, a już zaczęła się praca nad K’Ozzie Fest 2009. W półtora miesiąca po festiwalu wyruszyłyśmy z Urszulą Lang w kolejną podróż do Jindabyne i Cooma, aby odbyć serię spotkań z miejscowymi władzami. Celem spotkań miało być podsumowanie kwietniowych imprez, ale niepostrzeżenie od podsumowania przeszliśmy wszyscy do planowania!

Brudne niebo nad Sydney, mokro i plucha. We czwartek 5 czerwca pojechałam do Liverpool na próbę "Lajkonika", skąd o 9 wieczorem miałyśmy wyruszyć w daleką drogę. Daleko nie dojechałyśmy, niestety. Kiepska widoczność, śliskie drogi no i te cholerne ciężarówki (oświetlone jak choinki), które wyprzedzając spychały nas na pobocze. A goniły jedna za drugą! Z duszą na ramieniu dojechałysmy po 1 w nocy do Kanbery i przespałyśmy kilka godzin w Domu Jana Pawła.

Trzeba było wyruszyć wczesnym świtem, bo nasze pierwsze spotkanie miało miejsce w Jindabyne o 10 rano w dyrekcji Parków Narodowych. Ledwie zdążyłyśmy na czas. Przedstawiciele NPWS pogratulowali i zapytali, jakie mamy plany na przyszły rok. Odpowiedziałyśmy, że

chcemy zorganizować festiwal pod hasłem Kościuszko Could Teach You How to Live in Harmony.

Dlaczego? Bo w czasie wojny niepodległościowej, walcząc po stronie Amerykanów Kościuszko dokarmiał swoim chlebem głodujących jeńców angielskich! Bo całą swą amerykańską fortunę zostawił na uwolnienie murzyńskich niewolników. Tak więc Kościuszko jako bojownik o prawa człowieka i o równość społeczną jest wzorem przyjaznej i harmonijnej koegzystencji ludzi różnych ras i stanów.

Podobny message płynie z góry jego imieniem nazwanej. Czyż Mt Kościuszko nie jest jak matka? Każdego przygarnie, nie pyta o kolor skóry, ani o poglądy, jak to celnie ujęto w piosence Ulki Lang i Johna Hospodaryka.

My mountain Kosciuszko, is YOUR mountain too,
It’s a mountain for all Aussies, and visitors too,
Whatever you do, AND whatever you believe,
It’s a mountain that reminds us that we're lucky to be free!
It’s a mountain which unites us
And excites us from within
It’s a place where no-one cares about the colour of your skin
This mountain invites us, in a very special way
It’s the spirit of Kosciuszko that lives on unto this day!

INCLUSIVENESS


Urszula Lang z Aborygenką Natalie MacLeod

A więc na Górze Kościuszki jest miejsce dla każdego: dla białego i czarnego, dla chrześcijanina i buddysty, dla true blue Aussie i dla imigranta, dla dużego i dla małego, dla wysportowanego i dla niepełnosprawnego. Po angielsku to się nazywa inclusiveness. A jakie hasło najcelniej oddaje ducha owej inclusiveness? TY TEŻ. You too. Takie właśnie hasło podałyśmy w podaniu o rządowy grant. Zapytałyśmy więc, czy szanowna dyrekcja NPWS zechce wystosować pismo popierające nasze podanie? I czy od siebie dołoży trochę grosza?

Po uzyskaniu twierdzących odpowiedzi przedstawiłyśmy dokładniej naszą wizję. W pierwszym dniu festiwalowych imprez – czyli w piątek 17 kwietnia 2009 – chcemy przedstawić światu human sign, a więc wielki napis - ludzi trzymających nad sobą literki składające się w te dwa proste słowa: YOU TOO. Ale do tych prostych słów można dopisać: CAN BE... i hasło uzupełnić słowami WITH US. „I ty możesz być z nami”. Czyli: jest tu miejsce dla każdego.

Jeśli dyrekcja pozwoli, to nad szczytem góry będzie latał helikopter i filmował hasła, które może wreszcie pozwolą festiwalowi przebić się do czołowych australijskich mediów. Cała Australia ma usłyszeć o Kościuszce jako a friend of humanity i dowiedzieć się, że Góra Kościuszki to symbol i wzór harmonijnych więzi.

Dyrekcja przyklasnęła naszej idei, zgodę na helikopter i na filmowanie dała. Tak więc pierwszy dzień festiwalu już załatwiony. Trzeci dzień ma się tradycyjnie odbyć w Cooma. Pytanie natomiast, gdzie zorganizować drugi dzień festiwalu, czyli sobotę 18 kwietnia 2009.

Mamy wątpliwości, czy Jindabyne jest dobrym miejscem, aczkolwiek tu się znajduje wspaniały i majestatyczny pomnik Strzeleckiego! Naradzamy się z dyrekcją, czy przenieść się do Thredbo, czy może lepiej do Charlotte Pass. W Charlotte Pass, w tej czarodziejskiej kotlinie (oddalonej zaledwie o kilka kilometrów od Mt Kościuszko), lokalny byznesman buduje wyciągi krzesełkowe, które zapewne będą dużą atrakcją turystyczną. Byznesman jest też właścicielem rozgłośni radiowej, tak więc nasz festiwal może mu być „po drodze” i może chętnie go zareklamuje – w obopólnym interesie.

Problemem jest jednak to, że w Charlotte Pass brakuje dużej sceny, trzeba byłoby organizować kilka mniejszych imprez w kilku miejscach tej niewielkiej osady. Duże zespoły folklorystyczne potrzebują ogromnej, gładkiej i solidnej sceny. Jeśli takiej nie ma – to trzeba ją zbudować. A to kosztuje jakieś 10 tysięcy dolarów.

Kto nam taką scenę zafunduje?


Po naradzie w dyrekcji Parków Narodowych. Dyrektorzy w czapeczkach z napisem "Poland"

Z występów zespołów folklorystycznych nie możemy zrezygnować, bo właśnie te piękne kolorowe stroje polskie, tempo, dynamika i znakomita choreografia prezentowanych tańców najbardziej przykuwają uwagę widzów. Mówili nam radni, że mieszkańcy Coomy bardzo chwalili wysoki poziom wszystkich występów i profesjonalizm naszych artystów, ale kilkadziesiąt telefonów dotyczyło bezpośrednio zachwytów nad „Lajkonikiem” i „Łowiczem”.

CHARLOTTE PASS CZY THREDBO?

Pokusa przeniesienia się do Charlotte Pass jest duża. Ale bądźmy realistami. Noclegi tam mogą być za drogie (cena może zależeć od wynegocjowanego festiwalowego pakietu). Po drugie, wielu turystów dla oszczędności czasu i kondycji (krótsza trasa) udaje się na Górę Kościuszki wyciągiem krzesełkowym z Thredbo, tam zostawia samochody, tam wraca i tam (zapewne większość) nocuje. Więc może sobotnie imprezy zorganizować po prostu w Thredbo?

Tu uprzedzę dalsze wydarzenia i powiem, że sobotni rekonesans w Thredbo nie rozwiał naszych wątpliwości. Brakuje tam sali koncertowej. Hotelowa sala Kosciuszko Hall nie pomieści wielkiego tłumu. Przystosowana jest jednak do wyświetlania filmów. W jednym z hoteli znajduje się przytulny lounge z kominkiem i porządnym fortepianem, gdzie moglibyśmy zorganizować recital Krzysztofa Małka. Obok, pod gołym niebem jest dość fajna, ale nierówna przestrzeń, gdzie odbywają się tradycyjne festiwale jazzowe. W przeciwieńswtie do jazzmanów, nasi tancerze potrzebują solidny podest, czyli scenę. W czasie długiego weekendu nie udało się nam „złapać” nikogo z lokalnych koordynatorów, z którymi można byłoby ponegocjować w sprawie festiwalowych pakietów. Wszyscy byli zajęci imprezami z okazji inauguracji zimowego sezonu. Trzeba będzie za parę tygodni, może miesięcy, jechać jeszcze raz, a wcześniej umówić się na rozmowy.

Ale wróćmy do piątkowych spotkań. W stanie euforii po naradzie z dyrekcją NPWS pojechałyśmy do Cooma na spotkanie w tamtejszym urzędzie miejskim i Visitors’ Centre.

Usłyszałyśmy same pochwały – i tylko jedną skargę:

zabrakło polskiego jedzenia!


Cooma. Po naradzie z Davidem, Caroline & Johnem

Stoisko Wiesława Paździora (Polonez Smallgoods z Sydney) było non stop oblegane, po całym mieście rozchodził się zapach placków kartoflanych, nawet bikies z Kanbery bardzo je sobie chwalili. Wielka szkoda, że Australijski Król Kiełbas, Stanisław Ciechanowicz z Adelaidy odwołał swój przyjazd. Smutno, że Kanbera też nas pod tym względem zawiodła. Warto chyba pamiętać, że placki kartoflane i nasze kiełbaski też pełnią rolę "ambasadorów" Polski i warto się poświęcić – a przecież prócz satysfakcji godziwy zarobek też był na horyzoncie!

Władze Coomy zadeklarowały pomoc finansową i materialną dla przyszłorocznego festiwalu oraz poparcie dla naszego podania o rządowe granty. Padła też propozycja, aby zarezerwować salę na wystawę w renomowanej Raglan Gallery. Tu apel do artystów-plastyków i rzeźbiarzy polskiego pochodzenia: może się skrzykną i wspólnie coś zorganizują w Coomie w czasie festiwalu?

Mamy też do dyspozycji salę (z fortepianem) na 200 osób w lokalnym Arts Centre. A więc dla polskich pianistów - kolejna szansa zaprezentowania Chopina w rejonie Gór Snieżnych i Góry Kościuszki, w miasteczku Cooma, kolebce australijskiej wielokulturowości! Przypominamy, że jest też w Coomie gigantyczny ośrodek kulturalny Multifunctional Centre (i przyległy do niego Showground), do wynajęcia całkiem tanio.

RELOKACJA OBELISKU KOŚCIUSZKI?

Urząd miejski w Coomie prosił nas też o zainicjowanie polonijnej debaty na temat planu relokacji obelisku Kościuszki. Obelisk, jak niedawno pisaliśmy, stoi dość daleko za miastem i jest słabo widoczny. W ramach turystycznej reformy miasta proponuje się m.in. przeniesienie obelisku do „naszego” Centennial Park: tuż obok redakcji Monaro Express, blisko najpopularniejszych hoteli i pubów, o krok od stacji benzynowej i centrum handlowego, a także w niewielkiej odległości od katolickiego kościoła St Patrick's.

Plan przebudowy miasta Master Plan ma być zaprezentowany w sierpniu tego roku. Mamy niewiele czasu, aby odpowiedzieć sobie (i radnym!) na pytania: czy zgadzamy się na przeniesienie obelisku do środmieścia, czy też wolimy, żeby pozostał on na starym miejscu? Jeśli zgadzamy się na przeniesienie, to jakie konkretne miejsce w parku przeznaczamy pod obelisk? Jeśli nie wykorzystamy miejsca w parku, to może warto szybko pomyśleć o propozycji jakiegoś innego pomnika – może (nowego) Sir Strzeleckiego, może (innego) Kościuszki, a może raczej pomnika Stanisława Bluma, czy jeszcze kogoś innego? Wtedy powstanie pytanie: czyj projekt, i na czyj koszt budowa. Dodajmy, że w procesie decydowania o losach obelisku liczyć się będzie również głos mieszkanców Coomy.

Późnym popołudniem owego piątku, już po powrocie do Jindabyne spotkałyśmy się z przedstawicielem Snowy River Shire Council. Nie chcę wdawać się w szczegóły. Mamy jednak wątpliwości, czy warto wracać do Jindabyne. Jedno jest pewne: urząd tego miasta poprze nasze starania o grant,jak również poprze nasze festiwalowe imprezy zarówno na terenie Jindabyne i Thredbo. Więcej na tym etapie ustalić się nie da, ponieważ we wrześniu odbędą się wybory na radnych, a przewiduje się, że nastąpią wielkie zmiany. Możemy mieć tylko nadzieję, że w miejsce farmersko-zorientowanych, konserwatywnych radnych pojawią się nowe twarze – ludzie młodsi, dynamiczni, nastawieni na rozwój turystyki i otwarci na wielokulturowość.


Okoliczni kapłani zebrali się w Perisher na błogosławieństwo śniegu - sztucznego

W sobotę i niedzielę tego długiego weekendu odbywała się w okolicznych miasteczkach inauguracja sezonu zimowego. Wybrałysmy się do Perisher Valley na ceremonię

blessing of the snow

Grupa kapłanów poświęciła stoki obsypane sztucznym śniegiem, bo innego Stwórca narazie nie dał. Dla nas atrakcją były występy dziecięcego zespołu aborygeńskiego, z którego sympatyczną opiekunką udało nam się nawiązać kontakt. Z Perisher ruszyłyśmy na wizję lokalną do Thredbo i tam właśnie dotarła do nas hiobowa wieść, że na zjeździe Rady Naczelnej w Adelaide zapadła decyzja, aby Zespołu „Lajkonik” nie przyjąć bezpośrednio w struktury RN. Tymczasem Ulka miała nadzieję, że wskutek głosowania Zjazd, ciało najwyższe Rady Naczelnej pokaże, iż postąpi zgodnie z własną konstytucją, i że przyjmie „Lajkonika”, bo jest to organizacja, która spełnia więcej niż jedno kryterium: liczy sobie ponad 50 osób, istnieje już od 18 lat, ma wiele osiągnięć, w tym w propagowaniu kultury polskiej wśród Australijczyków, a więc działa interstate.

Ulka była oburzona i zawiedziona – jak to określiła - brakiem sprawiedliwości ze strony Rady Naczelnej, która jej zdaniem nie dba o przyszłość Polonii. Więcej dowiemy się wkrótce, kiedy dotrze do nas sprawozdanie ze Zjazdu. Podobno proponowano podobno na Zjeździe, aby Federacja Polskich Organizacji w NPW przyjęła „Lajkonika” do siebie. Miejmy nadzieję, że ten bolesny temat uda nam się wkrótce kompleksowo omówić i przedstawić racje wszystkich stron.

Już jest sprawozdanie ze Zjazdu Rady Naczelnej. Kliknij, czytaj

W minorowym nastroju wyruszyłam w niedzielę do Coomy w nadziei spotkania z proboszczem St Patrick’s i kilkoma innymi osobami, jednak wskutek niepomyślnego zbiegu okoliczności do spotkań tych nie doszło, co popsuło mi humor do reszty. Po południu wybrałyśmy się z Ulką ponownie do Perisher na kolejne występy, m.in. zespołu szkolnego, który prawdopodobnie przyda się nam w czasie przyszłorocznego festiwalu. Była okazja do różnych spotkań i odnowienia znajomości. Niezmiennie podkreślam, że bez lokalnych kontaktów byłoby nam trudno coś osiągnąć. W drodze powrotnej udałyśmy się „na koniec świata” do Guthega, gdzie w Hotelu Alpine otwierano wystawę fotografii roślin, które na terenie Narodowego Parku Kościuszki zostały objęte ochroną. Oczywiście, spotkałyśmy grupę znajomych, była okazja posłuchać przy winku miejscowych nowinek oraz plotek.

XX ROCZNICA ODSŁONIĘCIA POMNIKA SIR STRZELECKIEGO

Jeszcze przed wyjazdem w tę podróż dostałam emaila z Poznania. Dyrektorka szkoły im. Pawła Edmunda Strzeleckiego pisała o przygotowaniach do 20. rocznicy odsłonięcia pomnika w Jindabyne, wykonanego przez wybitnego rzeźbiarza z Poznania. Zdawało mi się, że Poznań miał świętować wysyłkę pomnika do Australii, a nie jego odsłonięcie. Poszłysmy więc z Ulką pod pomnik sprawdzić datę. A jednak Poznań miał rację! 20. rocznica odsłonięcia pomnika przypada 14 listopada tego roku!!! Trochę mało czasu! Trzeba bić na alarm. Może ci, którzy szczęśliwie doprowadzili do odsłonięcia pomnika dadzą radę coś zorganizować?


Mosiężna tablica na cokole pomnika P.E. Strzeleckiego

Na tablicy pamiątkowej widnieją nazwiska benefaktorów:
Australian-Polish Chamber of Commerce
Kordek Real Estate
H.M. Syriatowicz, Contal
Westpac
LOT
Strzelecki Family
Dr Czesław Babich
Jan Adam Okoń
Polish-Australian Cultural Society
Polish Homeland Association Sydney.

Może oni będą w stanie skrzyknąć Polonię i zorganizować rocznicowe uroczystości? Warto tu zwrócić uwagę, że pomnik doznał trochę uszkodzeń, a w ogóle wymaga konserwacji. Wypadałoby, żeby Polonia oficjalnie zwróciła się w tej sprawie do władz lokalnych. Jednak w świetle budżetowej zapaści Snowy River Shire Council nadzieje na pomoc finansową mogą być płonne. A póki co, wypada może zaapelować do polskich kamieniarzy, aby opisali stan uszkodzeń i określili koszta naprawy.


Widok na pomnik P.E. Strzeleckiego z Kosciuszko Road


Uszkodzone i zanieczyszczone płytki pomnika w obiektywie Krzysztofa Małka

K’OZZIE FEST?

Poniedziałek rozpoczęłyśmy długą naradą z miejscową dziennikarką, która dawała nam różne dobre rady, m.in proponowała uprościć nazwę festiwalu. Mound and Mount to zbyt skomplikowane, ludzie nie wiedzą, o co chodzi. To musi być coś krótkiego i swojsko brzmiącego. Zapytałam: może Kozi Fest? Bhavo! - krzyknęła Carole swym francuskim akcentem. No tak, ale jak to pisać?! K’Aussie Fest? K’Ozzie Fest? Kozzie Fest? A może Mt Kozzie Fest?

W czasie popołudniowej przejażdżki po okolicy odkryłyśmy distillery, której właściciel ma zamiar wkrótce rozpocząć produkcję Kosciuszko Vodka. Być może będziemy sobie promocyjnie nawzajem potrzebni? Receptura wódki jest już podobno gotowa, ale póki co, testowałyśmy przepyszne likiery, spośród których mnie najbardziej smakował robiony na bazie ostrego chili.


Na tych półkach niedługo stanie "Kościuszko Vodka"

Naszły nas wątpliwości. Jesli true blue Aussie ma produkować wódkę w pełnej i poprawnej pisowni nazwiska Kościuszki (z literką „z” – tak zarejestrował!), to niby dlaczego my Polonia mamy zmieniać nazwę festiwalu na bardziej australijską? Bądż mądry, pisz wiersze! A może nasi czytelnicy pomogą nam rozwiązać ten problem?

HON. MIKE KELLY

Koniec długiego weekendu. We wtorek wracamy do Sydney, zahaczając po drodze o Queanbeyan z racji dawno oczekiwanego appointmentu z posłem federalnym okręgu Eden-Monaro, Hon. Mike Kelly. Byłyśmy nim oczarowane. Pułkownik z dyplomem doktora nauk... Piękne połączenie wojskowego (człowieka dyscypliny) z naukowcem-intelektualistą.

„Jeszcze go polityka nie rozpaskudziła, facet umie słuchać, macie szansę dużo załatwić przy jego pomocy” – tak go nam zachwalano w Jindabyne. Owszem, umiał słuchać. Chętnie z nami dyskutował. Zaimponował swoją wiedzą (w tym na temat testamentu Kościuszki zostawionego Jeffersonowi); mówił, że American Revolution to temat, który go pasjonuje. Widać było, że Kelly należy do tych ostatnich Mohikanów, którzy lubią czytać książki. Stąd nadzieja, że przeczyta te, które mu ofiarowałyśmy. A zostawiłyśmy na jego stole dość pokaźny stos: wszystkie nasze festiwalowe publikacje (książeczki, broszurki, włącznie z płytami CD i DVD) oraz dwie duże książki.


Z wizytą u posła Hon. Mike Kelly

Pierwsza to dar pułkownika dla pułkownika: Thaddeus Kosciuszko. Military Engineer of the American Revolution pióra pułkownika F.C. Kajenckiego z Teksasu, druga to świeżutko wydane dzieło dwóch amerykańskich historyków Gary B. Nasha i Grahama R.G. Hodgesa Friends of Liberty. Thomas Jefferson, Tadeusz Kościuszko, and Agrippa Hull. A Tale of Three Patriots, Two Revolutions, and a Tragic Betrayal of Freedom in the New Nation. Prócz tego kilka upominków z puli Ambasady Polskiej w tym pięknie wydana książka “Castles in Poland”.

- Chyba będzie pan musiał pójść na urlop, żeby to wszystko „przerobić” – zażartowałam. Odpowiedział rozbawiony - Chyba tak.


Znakomity zespół aborygeński Doonooch Dancers gotowy do występu w Perisher Valley

Prosiłyśmy go o poparcie naszego podania o granty na kolejny festiwal oraz o utorowanie nam ścieżki do Duntroon Academy, gdzie chciałybyśmy pokazać wystawę fotograficzną Mound & Mt Kosciuszko, a rektorowi i bibliotece ofiarować egzemplarze książki Kajenckiego o Kościuszce. Mamy też nadzieję, że orkiestra tej akademii zechce włączyć muzykę Kościuszki do swego repertuaru. Ukoronowaniem marzeń byłoby, gdyby Duntroon Academy Band zagrała muzykę Kościuszki na przyszłorocznym festiwalu. Tak czy owak chcemy ruszyć na podbój Duntroon, uważamy bowiem, że studenci tej największej w Australii akademii wojskowej mają prawo dowiedzieć się, jakim niezwykłym człowiekiem był Generał Kościuszko.

W sprawach pomników Strzeleckiego i Kościuszki oraz zmiany nazwy festiwalu prosimy pisać na adres ernestyna@pulspolonii.com albo dzwonić do Fundacji Kulturalnej Pulsu Polonii na nr tel. 02 9617 1797.

Nad konceptem Human Artwork pracuje znana malarka australijska polskiego pochodzenia Barbara Licha.

Strona internetowa Basi

Obrazy Basi - obejrzyj!

Komentarze czytelników: 2 Dodaj Nowy
Puls Polonii nie odpowiada za treść komentarzy nadesłanych przez czytelników!
24/06/2008
K'Ozzie Fest 2009 - We need more workers, more sponsors! (Urszula Lang)
Yes, it was a very hardworking, intensive, June 08 Long Weekend, spent meeting with executive levels of Cooma-Monaro Council, Snowy Shire Council, National Parks and Wildlife representatives, major Stakeholders in the area, Federal politicians, and potential sponsors, not to mention locals who also have an important role to play in this Community Festival. Ernestyna and I had to find time for everyone, in order to move the project to a new and higher level. Ernestyna is really a hard task master! We definitely need people with a range of professional skills on the team to help us with this great project, so if anyone feels they have skills to offer in planning and preparing for our 2009 K'Ozzie Fest (note we are changing the name!!!!), then please, get in touch with Fundacja Kulturalna Pulsu Polonii. The promotion of Kosciuszko is really a project that should concern and engage the whole Polish community in Australia.
Odpowiedz
08/07/2008
Dziennikarski kundlizm (Franciszek)
Stosunkowo przyzwoity poziom Pulsu Poloni niszczy red. Bajkowski swoimi przedladami wydarzen tygodnia. Ich tendencyjnosc jest zywcem wzieta z prasy komunistycznej, co dziwi zwazywszy mlody wiek tego czlowieka. Szczegolnie raza informacje o zarzutach agenturalnej dzialalnosci Walesy. Gdybym nie czytal polskiej prasy, uznalbym ze cala Polska stanela murem za Walesa - moze z wyjatkiem kilku oszolomow z PIS. A jest to, mlody czlowieku, klamstwo wierutne! Fe, po kim to sie odziedziczylo?
Odpowiedz