Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
12 lutego 2008
TYŚ JEST NASZ... O "Wróblim ogrodzie" P. Skrzyneckiego
Zbyszek Sobota, foto Tom Koprowski

P.Skrzynecki, foto T.Koprowski
Drugiego lutego w Konsulacie Polskim w Sydney odbyła się australijska promocja książki Petera Skrzyneckiego „Wróbli Ogród”. Największa sala konsulatu ledwo pomieściła wszystkich chętnych. Skąd taki fenomen Petera Skrzyneckiego w epoce obrazkowej ? ( Dwa lata temu sala też była przepełniona na promocji „Bezdomnych psów”).

Zanim się nad tym fenomenem zastanowimy, reporterskim obowiązkiem jest przypomnienie, że książkę „Wróbli ogród” przetłumaczyła (jak i wspomnianą wcześniej) pani Marianna Łacek. Po angielsku i po polsku pięknie o książce, o autorze powiedział i fragmenty książki przeczytał profesor Robert Dębski z Melbourne University. Gospodarzem spotkania był Konsul Generalny RP Ryszard Sarkowicz.

Oprócz licznie przybyłej Polonii sydnejskiej obecna była też dumna rodzina Petera Skrzyneckiego i co jest ważne w dalszym kontekście, kadra profesorska, koledzy Petera z Wydziału Nauk Humanistycznych University of Western Sydney.

No to dlaczego Peter Skrzynecki jest taki popularny wśród Polonusów i nie tylko?

Po pierwsze myślę, że on, zwłaszcza nam, emigrantom jest bardzo potrzebny. My, na obczyżnie potrzebujemy kogoś, kto w naszym imieniu opisze i przekaże stan naszego ducha i nasze odczucia tym, którzy przybyli tu wcześniej, a zwłaszcza tej anglosaskiej części Australii.


Od lewej: prof. R. Dębski, Marianna Lacek i Peter Skrzynecki


Po prawej Konsul Generalny R. Sarkowicz

Po drugie Polonusi chcą się identyfikować z Peterem Skrzyneckim. On nawet w sposobie bycia jest taki bardzo polski, co zostało święcie potwierdzone przez krakowskiego Piotra Skrzyneckiego , który powiedział mu kiedyś: tyś jest nasz.

Po trzecie my Polacy jesteśmy w takim stopniu beznadziejni w opisywaniu swojej historii i losu na użytek innych nacji, w jakim mamy pretensje do świata, że nas nie rozumie. Peter Skrzynecki to robi za nas. Robi to swoimi książkami jak i życiorysem od DP-sa (displaced person) z obozu dla uchodźców do profesora katedry uniwersyteckiej.


Peter Skrzynecki z rozbawionym konsulem Ryszardem Sarkowiczem


Konsul Sarkowicz - uścisk ręki i serdeczne podziękowanie

Jak każdy autor Skrzynecki potrzebuje nas, ale my bardziej potrzebujemy Skrzyneckich, Ash(ów, Timothy), Davies(ów, Norman), ludzi stojących na pograniczu dwóch kultur i tłumaczących to, co wydawałoby się nieprzetlumaczalne na obce języki. Peterowi Skrzyneckiemu to się udało. Jego poematy i książki należą do kanonu lektur wykształconego Australijczyka.

Po czwarte, ksiażkę Skrzyneckiego czyta się dobrze i z ciekawoscią, chociaż opowiadania luźno są związane i nie mają żadnej sensacyjnej fabuły. Jego dwie przeczytane książki kojarzą mi się raczej ze statycznymi obrazami z przeszłosci niż jakąkolwiek akcją. Skrzynecki na szczęście ma też szczęście do tłumaczki.

Miało być o książce, a wyszło o czym innym. O książce winni napisać i napiszą eksperci. Poza tym książkę Skrzyneckiego się czyta, a nie opisuje, co czytelnikom Pulsu serdecznie polecam.

Zbyszek Sobota, Maroubra

sobotaz@gazeta.pl


Autografy, dedykacje...


Peter Skrzynecki z reżyserem Jerzym Domaradzkim