Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
7 grudnia 2023
SUKCES TO NIE SZTUKA
Powodzenie i poklask to uboczne rezultaty pracy artysty

Nieśmiertelna kwestia istoty sztuki miała już niejedną artykulację. Komedia Paula Barza Kolacja na cztery ręce jest jedną z prób podjęcia tematu na przykładzie dwóch gigantów muzyki, Jerzego Fryderyka Händla i Jana Sebastiana Bacha. Choć oczekujący precyzyjnych odpowiedzi będą zawiedzeni, sztuka Barza pozwoli innym na wnikliwą refleksję i pomoże w kontynuowaniu poszukiwań.

Urodzeni prawie w tym samym czasie, Händel 5 a Bach 31 marca 1685 roku, w odległości około 30 kilometrów od siebie w Halle i Lipsku, zmarli w odstępie dziewięciu lat – Handel w 1759, a Bach w 1750 roku. Obaj zaliczani są do kompozytów muzyki późnego baroku, którą cechuje, jak przystało na barok, kunsztowna forma, wyszukany styl i elegancja. Charakteryzują ją również ścisłe i często skomplikowane techniki kompozycyjne, jak na przykład ważny w muzyce polifonicznej kontrapunkt, polegający na równoległym współistnieniu różnych linii melodycznych tworzących wysublimowany efekt dźwiękowy.

Życie obu muzyków przypada na okres przemian politycznych w Europie w wyniku wojny 30-letniej zakończonej pokojem westfalskim w 1648 roku, rok po spotkaniu muzyków. Jest to także okres przeobrażeń w ramach Świętego Cesarstwa Rzymskiego, potocznie znanego jako imperium niemieckie lub Rzesza Niemiecka, której obaj muzycy byli obywatelami. Częścią tych przeobrażeń był wzrost roli Prus w ramach Rzeszy kosztem innych państewek niemieckich jak Saksonia. Jej główne miasto, Lipsk, jest miastem rodzinnym Bacha i miejscem spotkania muzyków. Natomiast Halle, gdzie urodził się i wychował Händel, choć położone nieopodal Lipska, stanowiło wówczas część Prus. Nie przeszkadza to jednak Händlowi wielokrotnie przyznawać się do swojej saksońskosci w utworze Barza, co odzwierciedla chęć przypodobania się swojemu rozmówcy, jak również ówczesne wysokie znaczenie kulturowe tego niemieckiego państewka.

Pisząc polski artykuł o Händlu i Bachu, nie można nie wspomnieć o relacjach obu do „sprawy polskiej”. Bach był poddanym księcia Saksonii Fryderyka Augusta II, lepiej znanego w Polsce jako August III Sas, król Polski od 1733 do 1763 roku. Natomiast Handel większość dorosłego życia spędził w Londynie, gdzie w latach 1727 i 1760 rządy sprawował król Jerzy II, potomek brytyjskiej linii królewskiej z jej gałęzi pochodzącej z niemieckiego księstwa Hanoweru. Jerzemu II przypadła w udziale niemiła dla Polaków rola brutalnego zakończenia w 1746 roku w bitwie pod Culloden roszczeń dynastii Stewardów do korony brytyjskiej, po odsunięciu ich od tronu pod koniec XVII wieku. Pretendentem do tronu i wodzem nieudanej inwazji Wielkiej Brytanii był Bonnie Prince Charlie (śliczny książę Karolek), którego matką była Klementyna Sobieska, wnuczka króla Jana III Sobieskiego. Bitwa pod Culloden położyła kres próbom odzyskania korony przez katolickich Stewardów na rzecz władców wyznających religię protestancką.

Oryginalny niemiecki tytuł Kolacji na cztery ręce brzmi Mögliche Begegnung, czyli w wolnym polskim tłumaczeniu Możliwe (prawdopodobne) spotkanie. Oryginalny tytuł nawiązuje do faktu, że ukazane w sztuce spotkanie Händla i Bacha jest fikcją literacką i do zetkniecie się kompozytorów nigdy nie doszło. Natomiast zabawna gra słów w tytule angielskiej wersji sztuki, Handling Bach (Radzenie sobie z Bachem), odnosi się do domniemanej wyższości Händla nad Bachem i konieczności specjalnych zabiegów pierwszego wobec drugiego, by tę postrzeganą wyższość zachować i umocnić. Niefrasobliwy angielski tytuł i jego interpretacja to dogodny punkt wyjścia do tematyki sztuki Barza, którą autor określa jako komedia.

Kolacja na cztery ręce to próba podjęcia intrygującego tematu hierarchii ważności w sferze artystycznej. Komu należą się większe uznanie współczesnych i pamięć potomnych – artystom, którzy osiągnęli popularność i sukces bez względu na wartość i wagę swojej produkcji, czy tym, którzy fortuny i sławy nie zdobyli, ale stworzyli wyjątkowe, zasługujące na uwagę dzieła o nieprzemijającej wartości. Choć muzyce Händla nie można odmówić oryginalności, jej istotniejszymi atrybutami zdają się być rozgłos, jaki uzyskała za czasu kompozytora, jak też zaszczyty i korzyści materialne, których mu przysporzyła. Była też głośna w dosłownym znaczeniu tego słowa, do czego nawiązuje w sztuce Bach, ironicznie wytykając to Händlowi.

Kompozycje Händla były znane i popularne na dworach Europy, a jedna z nich, hymn koronacyjny Kapłan Sadok była wykonywany podczas każdej brytyjskiej koronacji od 1727 roku. Händel tworzył głównie opery i oratoria, w komponowaniu których ważnym motorem było przyniesienie znacznego dochodu i sławy. Nie interesowały go zatem wymagające wirtuozerii barokowe majstersztyki, jak fugi i kantaty w których specjalizował się Bach i które wprawiały w zachwyt ówczesnych miłośników muzyki. Kompozycje Bacha nie wypełniały wielkich sal koncertowych, a przeznaczone były dla kameralnych widowni jak zgromadzenia wiernych w kościołach.

Händel potwierdza swój materialny, interesowny stosunek do muzyki w dramacie, argumentując, że muzyka to nie nauka ale biznes. A kiedy Bach pyta go czy lubi, tak jak on, komponować i grać dla samej przyjemności tworzenia muzyki i obcowania z nią, grubiańsko określa to głupotą. Zabiegając o zaszczyty i dobrze płatne projekty muzyczne Händel nie szczędził wysiłku, co niewątpliwie zabierało czas i energię twórczą, które inni twórcy jak Bach, zainteresowani bardziej muzyka samą w sobie niż popularnością, woleliby spędzić na jej komponowaniu i odtwarzaniu. Wierny sługa Händla, Schmidt, ironicznie napomyka o historii, w której Händel miał ścigać łodzią po Tamizie króla Wielkiej Brytanii, domagając się decyzji, co do intratnej nominacji.

Można powiedzieć, że wyznaczony sobie cel Händel osiągnął. Zdobył majątek, rozgłos, zaszczyty i niewątpliwie poczytne miejsce w panteonie sław muzycznych. Czy nie jest to jednak w rzeczywistości niewiele znaczące wyróżnienie, jak to przypisywane byłym, niczym specjalnym nie wyróżniającym się politykom i mężom stanu, o których nikt naprawdę dziś nie dba, ale wiedza o których należy do dobrego tonu? Innymi słowy, czy Händel zajmuje dziś miejsce podobne w kulturze do tego, które zajmują Bach czy Mozart? Niewątpliwie nie zabraknie miłośników Händla lub ekspertów w dziedzinie muzyki, którzy odpowiedzą twierdzono na to pytanie. Wymienią tu choćby Muzykę na wodzie czy Muzykę królewskich ogni sztucznych, które ciągle cieszą się popularnością, lub inne ważne utwory w dorobku kompozytora jak Mesjasz.

Utworów Bacha czy Mozarta nierzadko słucha się dziś dla autentycznej, estetycznej przyjemności. Stanowią na przykład idealne tło dla skoncentrowanej intelektualnej pracy, pozwalają na uspokojenie i relaks. Niektórzy wierzą, że organizmy biologiczne lepiej rozwijają się przy dźwiękach Mozarta. Muzyka Bacha z kolei bywa promowana między innymi jako pomocna w joggingu. Chociaż ostateczne rozstrzygnięcie kwestii hierarchii wartości w sztuce jest poza obrębem tego artykułu, przedstawiona w dramacie postać Bacha rzuca na nią dodatkowe światło.

W momencie fikcyjnego spotkania kompozytorów w 1747 roku Bach jest kantorem, osobą odpowiedzialna za muzykę, w katedrze Świętego Tomasza w Lipsku, słabo płatnym, z trudem zdolnym do utrzymania licznej rodziny. Na dodatek, podobnie jak inny geniusz sztuki, Michał Anioł, nierzadko musi walczyć o należną mu zapłatę. Podobnie do przypadku Mozarta, jego muzyka jest słuchana i podziwiana w Europie, ale nie przynosi kompozytorowi wymiernych, proporcjonalnych korzyści. Nie wydaje się jednak, żeby Bach użalał się na swój los. W ramach obowiązków kantora, jak i poza nimi, ma bowiem czas na komponowanie i granie muzyki. Jeżeli zazdrości Händlowi, to, jak ukazuje utwór Barza, jest to bardziej zachcianka na chwilowe, eksperymentalne „bycie Händlem”, by doświadczyć tego, jak to jest, kiedy jest się bogatym i sławnym.

Zabawny i wiele mówiący jest zasygnalizowany w sztuce kontrast obrazów z dzieciństwa obu kompozytorów. Händel dostawał od ojca baty za to, że grał; Bach za to, że tego nie robił. Nie sposób przy tym nie wspomnieć o pokrewnym Kolacji na cztery ręce dramacie Petera Schaffera Amadeusz. Tam rywal Mozarta Salieri również dostawał lanie jako dziecko za swoje muzyczne fanaberie, podczas gdy ojciec Mozarta nie pozwala synowi na wiele poza muzyką.

Podobnie do Händla, Salieriemu udało się w końcu wymknąć spod kontroli apodyktycznego ojca, by później dobić swego i osiągnąć sławę, zaszczyty i majątek. Niewiele odmienny jest również los muzyki Salierego i Händla wśród potomnych. Dorobek obu jest ogromny, nazwiska pozostają na „liście zasłużonych”, ale autentyczne zainteresowanie ich muzyką wśród współczesnych, poza oficjalnymi koncertami i ceremonialnymi okazjami, można porównać do entuzjazmu uczestników pochodu pierwszomajowego za czasów Gomułki i Gierka. Do Bacha i Mozarta namawiać i zganiać trzeba tylko odpornych na muzykę klasyczną.

Czy Händel zazdrościł Bachowi jak Salieri Shaffera Mozartowi? Barz jednoznacznie sugeruje, że tak. Uciekł do Londynu, aby wspiąć się na wyżyny, na które żaden uzdolniony muzycznie rodak jak Bach nie będzie się w stanie wspiąć. To imię prześladowało go jak bolesne przypomnienie boskiej muzyki, której nie jest w stanie stworzyć. Ten ból udaje mu się uśmierzyć głośnymi (za głośnymi zdaniem Bacha) dźwiękami jego oper i oratoriów. Podczas licznych podróży do ojczyzny świadomie starał się unikać spotkań z Bachem, aby nie kłuło go to przypomnieniami o przeciętności własnej muzyki.

Zazdrość potwierdzają również oznaki rozdrażnienia Händla w sztuce i jego afiszowanie się, w kontraście ze spokojnym usposobieniem i skromnością Bacha. Można się jedynie domyślać, że nerwowość Händla bierze się z tego, że w obecności rywala czuje się jak parweniusz w obecności rodowego arystokraty. Aczkolwiek, podobnie jak Wokulski w Lalce, Händelowi nie brak autentycznej dumy ze swoich dokonań i niewątpliwie ma poczucie wyższości nad zubożałym arystokratą muzyki.

W rezultacie obaj otrzymali od losu to, na czym im zależało, jeden pieniądze i sławę, a drugi rozkoszną egzystencję w swoim raju muzycznym. Rywalizacja czy zawiść, choćby chwilowa, o jakie można obu posądzać, nie jest niczym nadzwyczajnym czy nagannym, jak nie jest niczym niezwykłym nieustanna konkurencja organizmów biologicznych zgodnie z prawami ewolucji. Istotnie, w obu przypadkach darwinowskie prawa są te same i niezmiennie pojawia się rywalizacja, kiedykolwiek dwa różne osobniki tego samego gatunku znajda się w swoim otoczeniu – dwa wróble, niedźwiedzie czy dwóch kompozytorów jak Händel i Bach.

Miejsca na różnorodność nie brak jednak pod wielkim dachem świata. Im więcej, tym lepiej. Kto kocha muzykę Bacha, ten prawdopodobnie nie polubi muzyki Händla, a kto zachwyca się Händlem, nie zrozumie Bacha, jak potwierdzają obaj bohaterowie sztuki Barza. Kiedy pojawia się oryginalny, podziwiany artysta, zawsze znajdzie się inny, radykalnie odmienny geniusz, którego kochać i podziwiać też będzie wielu. Tak było, jest i będzie, przyznają kompromisowo obaj muzycy na scenie.

Różnorodność jest więc pożądaną i pożyteczną częścią porządku świata. Pozwala, między innymi, dzięki przeciwieństwom definiować pojęcia jak dobro i zło, mądrość i głupota czy piękno i brzydota, tak jak osiągali to średniowieczni benedyktyńscy mnisi zamieszczając niesforne karykatury na marginesach kopiowanych szacownych ksiąg. Abstrakcyjne pojęcia, do których zalicza się również sztuka, łatwiej i z mniejszym ryzykiem błędu jest określać mówiąc, czym one nie są raczej niż przeciwnie.

Robert Panasiewicz


Powyższy artykuł powstał w kontekście adaptacji Kolacji na cztery ręce przez grupę teatralną SCENA 98 w Perth, Australia Zachodnia. Premierowe przedstawienia przewidziane są na drugą połowę 2024 roku.





Jerzy Fryderyk Händel i Jan Sebastiana Bach