Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
24 października 2019
Fundusz Malewicz a sprawa honoru
Ernestyna Skurjat-Kozek

Popularyzacja muzyki polskiej w Australii za pomocą konkursów muzycznych dla młodzieży australijskiej to znakomity pomysł. Jest oczywiste, że polskie tunes (od Chopina po Góreckiego) są w stanie zauroczyc cały świat. Słowa uznania dla Grzegorza Machnackiego za ten pomysł. Pomysł wart kontynuacji na wielka skalę, za wielkie pieniądze od wielkich sponsorów. Nie może to się jednak odbywać kosztem Funduszu Ewy Malewicz. Suma 70 tysięcy dolarów zostawiona przez śpiewaczkę z Melbourne przeznaczona była na wspieranie muzycznie utalentowanej młodzieży polskiego pochodzenia. Jest to dość skromny fundusz, bowiem z jego odsetków finansowało się nagrody rzędu 200 do 600 dolarów. Zbyt niskie to sumy, by wychodzić z nimi w środowisko poza-polonijne; zbyt skromne, by zadowoliły laureatów z zamożnych rodzin azjatyckich.

Były w sam raz na potrzeby naszych dzieci, które prócz nagród regulaminowych dostawały nagrody fundowane przez polonijne organizacje oraz osoby prywatne.Nagrody wręczano w swojskiej, rodzinnej, polonijnej atmosferze. To pozytywnie motywowało naszą dziatwę do dalszej nauki, oswajało z publicznością, uczyło scenicznego zachowania, dodawało odwagi do publicznego występowania.

Uczestnicy tegorocznego konkursu, pochodzenia chińskiego, zagarnęli wszystkie nagrody „bo są znakomici”. Mam zatem pytanie, jaki sens ma publiczne wystawianie polonijnych dzieci na odstrzał. Ustawienie ich w nierównej konkurencji nie będzie miało roli motywacyjnej, wręcz przeciwnie. Zachęcanie ich do szlifowania talentów powinno się nadal odbywać na swojskiej, polonijnej niwie.

Organizator tegorocznego konkursu, jak rozumiem, przy poparciu Rady Naczelnej Polonii Australijskiej postanowił dopuścić do konkursu młodzież australijską, bez względu na pochodzenie. To tylko pozornie ukłon w stronę wielokulturowości. Jest tajemnicą poliszynela, że w ostatniej chwili okazało się, że na konkurs zgłosiło się za mało polskich dzieci. Tak więc, aby ratować rozpędzoną machinę, pospiesznie zaproszono dzieci australijskie. Trzeba tu koniecznie podkreslić, że organizator nie miał prawa łamać Regulaminu Konkursu; nikomu też nie przysługuje moralne prawo ignorowania woli Zmarłego.

Tłumaczenie, że w Polonii za mało było dzieci chętnych do konkursu, dowodzi, że organizator nie potrafił do nich dotrzeć, albo raczej nie zadal sobie trudu, żeby to uczynić. Przecież wiadomo, że w Australii każde dziecko jest muzycznie edukowane najpierw w szkole podstawowej, potem w średniej. Statystycznie rzecz biorąc, we wszystkich stanach Australii powinna się znaleźć spora grupa młodych Polonusów zafascynowanych muzyką! Czy łatwo jest takie dzieci znaleźć w Polonii? O tym dobrze wie Marianna Łacek, która przez kilkanaście lat skutecznie szukała, węszyła, wypartrywała, namawiała nasze latorośle do publicznego debiutu. Wiele z tych osób zdobyło sławę, o czym opowiadała w poniedziałek 24 października 2019 r. na antenie Radia SBS. Tak więc argument, że polonijnej dziatwy jest za mało – odpada! A może było to celowe zignorowanie młodzieży polonijnej?

Warto tu przywołać wydarzenie z czerwca 2018 roku. Z okazji stulecia odzyskania Niepodległości Polski odbył się w sydnejskim Town Hallu wielki koncert pod patronatem Rady Naczelnej Polonii Australijskiej, organizowany konkretnie przez Grzegorza Machnackiego. Wielka, elegancka, prestiżowa sala ratusza świeciła pustkami. Co się stało? Czy organizator nie zadbał o właściwą promocję ważnej, historycznej imprezy? Czy może zignorował Polonię? Czy może raczej to Polonia zignorowała jego?

Link do Regulaminu Konkursu oraz wypowiedzi Andrzeja Siedleckiego

Ale wróćmy do Ewy Malewicz. Niewiele o niej wiemy. Wiadomo, że była śpiewaczką, że mieszkała w Melbourne. Jej pierwszym mężem był redaktor Tygodnika Polskiego, Jerzy Grot-Kwaśniewski. Po rozwodzie z nim przybrała nazwisko Laren. Występowała wraz z Barbarą Szenkel w Kabarecie „Wesoła Kookaburra”. Po jakimś czasie wyszła ponownie za mąż – za pana Malewicza. Smutno się robi na duszy, kiedy niektórzy decydenci z małym szacunkiem traktują Fundusz Malewicz, a z jeszcze mniejszym wyrażają o jej talentach. Ewa Malewicz nie musiała być piosenkarką, aby utworzyć fundusz swego imienia; równie dobrze mogła być sprzątaczką, albo kucharką, która kocha muzykę i która tą miłością chce objąć młode pokolenie.


Występ Ewy Grot-Kwasniewskiej i J. Popielskiego na Eastern Beech w Geelong, 1951. Foto W. Gałąska. Dziękujemy Red. Magdalenie Jaskulskiej za odnalezienie archiwalnego zdjęcia.

Tak więc Fundusz Ewy Malewicz powinien pozostać i służyć polonijnej młodzieży. Warto może pomysleć o pomnożeniu Funduszu. Może zacni polscy patrioci zechcą zapisać w testamencie jakieś sumy na ten szczytny cel? No, ale tu właśnie mamy problem. Skoro raz pogwałcono wolę Fundatorki, to sytuacja może się powtórzyć. Potencjalni darczyńcy mogą słusznie się obawiać, że ich wola nie zostanie uszanowana, zatem jaki jest sens zapisywania majątków na cele polonijne. Uszanowanie woli fundatora to sprawa honoru. W Polonii, tak jak w Polsce, szanowaliśmy do tej pory trzy wielkie wartości: Bóg. Honor, Ojczyzna. Oby nie zostały zastąpione nowymi: Sól, Homar, Dziczyzna. Zmiana Regulaminu Konkursu, jakiej samowolnie dokonano w Melbourne może zapalić zielone światło dla dalszych manipulacji polonijnymi majątkami. Co gorsza, może zapoczątkować zmiany w naszej psychice, w naszej moralności, w naszym systemie wartości.

Ernestyna Skurjat-Kozek
Red. Naczelny Pulsu Polonii
& Prezeska Kosciuszko Heritage Inc.

PS. Zdjęcie Ewy Malewicz (wówczas Ewy Grot-Kwasniewskiej) pochodzi z Kroniki Federacji Polskich Organizacji w Wiktorii 1962-1992, wydanej w Melbourne w r. 1993.

Dopisek nr 1. W relacji z majowego Zjazdu RNPA czytamy, że