Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
3 lutego 2019
Teatr japoński (1)
Andrzej Siedlecki. Foto S. Okołowicz & A.Siedlecki

Żyjemy w społeczeństwie wielokulturowym i choć rzadko mamy okazję oglądać teatr japoński, może warto poznać, co go różni od teatru polskiego. Otóż należy od razu powiedzieć, że Japończycy mają do teatru trochę inny stosunek, niż Polacy i oczekują od teatru tradycyjnego Kabuki, Noh, czy Bunraku zanurzenia się w dawnej tradycji teatru. Ten teatr nie pełnił i nie pełni takiej społecznej funkcji, jaką przypisała nam w Polsce historia. Nie był też narzędziem propagandy systemu. Teatr japoński, także ten nietradycyjny był i jest jedną z wielu rozrywek, którymi nasycone jest życie Japończyka.

Polak w PRL-u nie miał zbyt wielu rozrywek, więc teatr też stał się bardzo popularny, chcąc nie chcąc od zarania systemu, kiedy to publiczność zwożono autobusami, by oglądała nasycone prymitywnymi treściami „produkcyjniaki”. Później było trochę lepiej, ale cenzura dalej działała, pilnując by teatr nie zadawał pytań zasadniczych. Niektórym przedstawieniom udało się niby wyłamywać z obowiązujących reguł, ale artyści chyba dalej byli obserwowani. I tak na przykład po premierze sztuki "Majakowski" Józefa Szajny, w której grałem rolę tytułową, reżyser po przedstawieniu musiał się nawet tłumaczyć gościowi z Moskwy, dlaczego na początku sztuki aktorzy zostali zamknięci jakby w pudłach/klatkach a ja, wywalając drzwi klatek ich uwalniałem. Co te klatki znaczyły? Albo to, że jako poeta byłem zabijany chyba trzy razy! A jeszcze do tego pojawił się jeden z aktorów z książką w ręku, jakby przypominał Lenina, który na normalnego raczej nie wyglądał. Jakoś to chyba ideologicznie dobrze nie wyglądało w 1976 roku…

Teatr japoński takich problemów ideologicznych nie miał i nie szukał też odpowiedzi na pytania o tożsamość narodową, czy los zbiorowy Japończyków. Japończyk wie, że jest po prostu Japończykiem i poprzez teatr nie zadaje sobie pytań w rodzaju: kim jestem, dokąd zmierzam i po co. Teatr nie jest też sumieniem narodu, nie jest katalizatorem spraw ogólniejszych. Tak więc sztuka Wyspiańskiego "Wesele" nigdy nie mogłaby się tu pojawić. Oczywiście, zdarzają się sztuki współczesne o charakterze egzystencjalnym, ale częściej w telewizji niż w teatrze, ale jest to zjawisko raczej marginalne.

Teatr w Japonii, a raczej w Tokyo, bo tu koncentruje się bogate życie teatralne, nie jest jedynym nurtem życia intelektualnego i estetycznego Japończyków, wobec tego jest inaczej traktowany przez widzów, jak i przez władze. Publiczność traktuje go jako rozrywkę, a władza i biznes sponsorują różne formy teatru, ale przede wszystkim formy teatru tradycyjnego. Reszta teatrów i teatrzyków musi sobie radzić sama i jakoś sobie radzi. Nie zawsze są one w naszym pojęciu „zawodowe”, bo każdy kto ma chęć, czas, zdolności i pieniądze może tworzyć teatr.


A.Siedlecki jako Majakowski w sztuce "Majakowski" J. Szajny. Foto S. Okołowicz


TBSAkasaka ACT Theatre. Fot. A.Siedlecki


W sztuce "Majakowski". Fot. S. Okołowicz

W Stowarzyszeniu Zespołów Teatralnych zarejestrowanych jest 56 teatrów (dane z 2015 r.), ale Wikipedia podaje, że w całej Japonii istnieje około 330 zespołów teatralnych. Jeden z krytyków wyznał, że trudno je dokładnie policzyć zważywszy, że ciągle powstają zespoły nowe, a stare znikają. I nie ma, mówiąc generalnie teatrów, posiadających stałe zespoły aktorskie. Jedna pozycja repertuarowa grana jest co najmniej 25 dni, do miesiąca. W przypadku sukcesu sztuki w teatrze komercjalnym może ona być grana z przerwami, nawet pół roku. Tak było kiedyś ze sztuką P. Shaffera "Amadeusz" w Warszawie, która odniosła duży sukces ze względu na kreacje T. Łomnickiego i samego Romana Polańskiego, który zagrał Mozarta. I oczywiście, długo grane są musicale przeniesione z Broadwayu, takie jak: Cats, Les Miserables, a teraz Pippin, The Eternal Love, An American in Paris i australijski musical Priscilla. Niektóre z nich podróżują po miastach Japonii, bo profesjonalny „stempel” Broadwayu działa magicznie i przyciąga publiczność jak magnes. W Japonii więc obok kultywowanych tradycyjnych form teatralnych, króluje też wielki „show business”!


Dedykacja Romana Polańskiego. Fot. A.Siedlecki

CDN

www.andrzejsiedlecki.pl