Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
25 stycznia 2018
UFO w pobliżu instalacji atomowych w Iranie
alternews.pl

Irańskie myśliwce wdawały się w pogoń za tajemniczymi obiektami krążącymi w pobliżu instalacji jądrowych – poinformował dziennikarz Babak Taghvaee, ujawniając wstrząsające szczegóły jednego z takich incydentów. Mnogość podobnych zdarzeń skłoniła władze Iranu do zainicjowania programu badań nad UFO. Jego ustalenia są bardzo kontrowersyjne. Irańskie Siły Powietrzne otrzymywały liczne zgłoszenia o obserwacjach UFO w rejonie instalacji atomowych. W 2004 r. próba ataku na taki obiekt przeprowadzona przez myśliwiec F-14 zakończyła się utratą kontroli nad samolotem z powodu oddziaływania ze strony UFO.Irańska komisja badająca wspomniane przypadki wysunęła interesującą teorię na temat pochodzenia tych obiektów.

Amerykański magazyn „Airforces Monthly”, powołując się na irańskiego dziennikarza Babaka Taghvaeego, opublikował raporty Sił Powietrznych Islamskiej Republiki Iranu (IRIAF) dotyczące spotkań z UFO w okolicach instalacji jądrowych w rejonie Khondabu i Buszehru. Wspominają one o dwóch próbach ataku na niezidentyfikowane obiekty, które zakończyły się fiaskiem. UFO były zbyt szybkie i zdawały się zakłócać swoim oddziaływaniem pracę radarów, radia i innych systemów w ścigających je samolotach – informuje raport. Duża liczba podobnych przypadków sprawiła, że w 2009 r. władze Iranu zdecydowały się na powołanie komisji eksperckiej, której ustalenia postawiły problem „latających intruzów” w zupełnie nowym świetle.

UFO interesowały się irańskimi instalacjami atomowymi. Z ujawnionych dokumentów wynika, że w latach 2004-5 załogi sześciu samolotów wojskowych (pięciu F-4E Phantom i jednego F-14A Tomcat) należących do IRIAF spotkały się z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi w pobliżu instalacji jądrowych zlokalizowanych m.in. w rejonie miast Khondab i Buszehr. W dwóch przypadkach doszło do bezskutecznych prób ataku na UFO.

Najciekawszy ze wspomnianych incydentów miał miejsce 28 października 2004 r., kiedy załoga F-14A (w składzie pilot i operator radaru) wykonywała bojowy patrol powietrzny na północny-zachód od Isfahanu. Warunki pogodowe były dobre. W pewnym momencie radar pokładowy wykrył niezidentyfikowany cel znajdujący się w odległości ok. 50 km od samolotu i wykonujący gwałtowne ruchy góra-dół. Kilka chwil później załoga Tomcata miała UFO przed sobą. Okazało się, że jest to świetlista kula otoczona zielonkawą poświatą, poruszająca się na wysokości ok. 1500 m.

– Po raz pierwszy w życiu zetknąłem się z obiektem o takich osiągach i zdolnościach manewrowania, których nie da się porównać z żadnym samolotem na świecie. Szacuję, że poruszał się on z prędkością 10 Machów. Najprawdopodobniej wykorzystywał inny rodzaj paliwa niż my. Istnieje szansa, że był to pojazd bezzałogowy, zdalnie sterowany. Było widać za nim zielonkawą poświatę – relacjonował pilot.

Krótko po zauważeniu obiektu, załoga F-14A dowiedziała się, że UFO śledzone jest także przez obserwatorów naziemnych. Pilot uzyskał również zgodę na otwarcie ognia. Udało mu się wystrzelić tylko raz, ponieważ intruz znalazł się poza zasięgiem. Doszło też do osobliwej sytuacji. Ilekroć operator radaru próbował namierzyć UFO, tracił kontrolę nad urządzeniem.

„Za każdym razem (…) radio, radar i inne urządzenia ulegały awarii i przestawały działać. W pewnym momencie operator zdołał namierzyć obiekt, który ukazał się na ekranie pod postacią dużego jasnego punktu. Odczyt wskazywał błędnie, że znajduje się on na wysokości zaledwie 150 m. Następnie doszło do kolejnej awarii, a system zaczął funkcjonować poprawnie dopiero na wysokości 2250 m” – informował raport.

Ostatecznie z powodu kończącego się paliwa, F-14A został zmuszony do powrotu do bazy w Isfahanie. Całe zdarzenie – jak dodawał Taghvaee – rozegrało się w pobliżu miejsca budowy IR-40 – ciężkowodnego reaktora znajdującego się niedaleko Khondabu. Z ujawnionych informacji wynikało, że kulisty obiekt uprzednio dokonywał rozpoznania w terenie i najwyraźniej próbował zdobyć informacje o wspomnianej placówce. Co więcej, tamtego dnia donoszono również o podobnych obserwacjach z Buszehru nad Zatoką Perską, gdzie znajduje się elektrownia jądrowa.

Irańskie Siły Powietrzne odnotowały wiele podobnych zdarzeń. Z bliżej nieustalonych przyczyn UFO wykazywały zainteresowanie tamtejszymi instalacjami nuklearnymi. Czy oznacza to, że przybysze spoza Ziemi martwią się, że Homo sapiens nadal rozwija technikę jądrową, która niesie ze sobą tyle niebezpieczeństw? Niekoniecznie – odpowiadają eksperci z Teheranu.

Irańczycy ustalili, że UFO to obiekty pochodzenia ziemskiego. W 2009 r. IRIAF powołały specjalny zespół do analizowania przypadków spotkań z niezidentyfikowanymi obiektami latającymi. W jego skład weszli piloci, inżynierowie lotniczy oraz naukowcy. Przyczyną była fala spotkań z UFO, która rozpoczęła się na początku obecnego wieku, kiedy Iran uruchomił swój program nuklearny wzbudzający liczne kontrowersje i obawy ze strony społeczności międzynarodowej. Od tamtego czasu zaobserwowano wzmożoną aktywność „powietrznych intruzów” nad miastami oraz placówkami wojskowymi. Przykładowo w 2009 r. donoszono o nich z poligonu Samnan.

Ponieważ UFO wydawały się zainteresowane rozwojem irańskiego potencjału militarnego i nuklearnego, komisja ekspercka doszła do wniosku, że są to zagraniczne (najprawdopodobniej amerykańskie) maszyny szpiegujące.

„UFO zawsze pojawia się w miejscach, które stanowią przedmiot zainteresowania polityków ze Stanów Zjednoczonych” – odnotował wspomniany wyżej raport, dodając, że fale spotkań z tymi obiektami miały miejsce w Iraku i Afganistanie na krótko przed amerykańskimi inwazjami na te kraje. „Biorąc pod uwagę nasze polityczne, ekonomiczne i kulturalne stosunki z USA, stwierdzamy kategorycznie, że obserwowane maszyny stanowią ogromne zagrożenie dla interesów naszego narodu” – stwierdzili we wniosku irańscy eksperci.

Czy oznacza to, że Amerykanie dysponują sekretnymi superzaawansowanymi pojazdami latającymi pozwalającymi im dotrzeć nawet w najpilniej strzeżone miejsca na świecie? Teoria spiskowa uznająca UFO za tajne wojskowe pojazdy znana jest od dawna. Sugerowano, że może znajdować się wśród nich legendarna Aurora – samolot o napędzie pulsacyjno-strumieniowym, nad którym pracowano rzekomo w słynnej bazie znanej jako Strefa 51. Bez względu na to, czym są te maszyny, Irańczycy ustalili również, że potrafią one wpływać na funkcjonowanie urządzeń w próbujących je przechwycić samolotach.

Coś podobnego zauważono już przed laty, podczas słynnego incydentu z okolic Teheranu. We wrześniu 1976 r. do rozpoznania dziwnych świateł widzianych na niebie nad przedmieściami stolicy wysłano dwa myśliwce F-4 Phantom II, z których jeden pilotował por. Parviz Dżafari. To, co wydarzyło się później stanowiło przedmiot dociekań nie tylko irańskich specsłużb, ale także CIA, pozostając jedną z największych zagadek ufologii.

Zbliżywszy się do obiektu, Dżafari przekazał kontroli naziemnej, że ma on rozmiar Boeinga 707, ale nie można powiedzieć o nim nic więcej z racji emitowanego przezeń intensywnego światła szybko zmieniającego kolory – od niebieskiego przez zielony, czerwony i pomarańczowy. Podczas pościgu za obiektem w pewnym momencie pojawił się drugi, mniejszy, który zmierzał wprost na samolot Dżafariego. Ten postanowił strzelać, jednak nagle utracił kontrolę nad maszyną. Wkrótce wszystko się unormowało, ale przerażony pilot zdecydował się powrócić do bazy. Okazało się, że F-4 jego kolegi również „oszalał” po zbliżeniu się do UFO.

Amerykanie zarzekają się, że to nie oni odpowiadają za całe zamieszanie. Ba, także ich Siły Powietrzne mają bezskutecznie uganiać się za niezidentyfikowanymi intruzami. Ostatnio zrobiło się na ten temat głośno za sprawą rewelacji Luisa Elizondo – zajmującego się analizą tego problemu byłego pracownika Pentagonu. Stwierdził on nawet, że zachowanie tych obiektów jest tak nietypowe, że należy brać pod uwagę hipotezę o ich pozaziemskim pochodzeniu.

Co więcej, z USA od lat napływają doniesienia o UFO widywanych nad elektrowniami jądrowymi oraz stanowiskami z bronią nuklearną. Liczne relacje na ten temat zebrał od żołnierzy ufolog Robert Hastings – autor głośnej książki „UFOs and Nukes” (2008), w której opisał przypadki, kiedy pojawienie się dziwnego pojazdu latającego powodowało, że systemy kontrolne rakiet z głowicami atomowymi wymykały się spod kontroli.

alternews.pl