Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
8 listopada 2017
Śpiewy patriotyczne - oraz opowiadanie o ukochanej Kościuszki
Piotr Boroń
Od Redakcji. Piotr Boroń, krakowski literat zdobył II nagrodę w Międzynarodowym Konkursie "Kosciuszko Bicentenary" za opowiadanie "Podróż do młodości". Poniżej zaproszenie do Krakowa oraz wspomniane opowiadanie laureata.
Zasługi dla Niepodległej mieli nie tylko żołnierze i politycy. Działalność wielu Polaków zasługuje na wspomnienie przy 11 XI. Zapraszam do wysłuchania audycji w Radio Kraków, do której niniejszym podaję link:

www.radiokrakow.pl/audycje/pejzaze-regionalne/audycja-z-dn11112017-r-swieto-niepodleglosci?preview=c56ac186f11d6dcaf06af1102c6e32cf

Zapraszam też na spotkanie ze śpiewem pieśni patriotycznych. Będą śpiewniki w prezencie, a przy okazji będzie mój wykład historyczny (jak na plakacie) z promocją książki mojego autorstwa, tj. szkiców z historii Polski, do których zainspirowały mnie akcenty na pomniku w Morawicy. Dochód z rozprowadzenia książki przeznaczam na finansowanie budowy pomnika w Morawicy.

Piotr Boroń


PODRÓŻ DO MŁODOŚCI

Solurska jesień 1817 roku była ponura. Kaskadami schodów późnobarokowego kościoła św. Ursusa płynęły strugi deszczu, zalewając Hauptgasse. Właśnie od tej strony nadjeżdżał powóz, którego woźnica, niepewny w obcym mieście, najwyraźniej dopytywał o cel podróży. Chłopak, siedzący obok na koźle oglądał się uważnie na bagaże, zamocowane na dachu. Z tyłu powozu przymocowany był wielki kufer, świadczący o przebytym długim dystansie. W środku siedziała elegancka dama w podeszłym wieku. Była ubrana na czarno, ale ze stroju widać było, że krawcowa osiągnęła wszystko, co służyło ubogaceniu sukni, będąc ograniczoną żałobą damy. Była to przecież księżna Ludwika, jedna z najbogatszych mieszkanek Imperium Romanowych.

Podróżnej towarzyszyła respektowa. Co chwilę rozglądała się nerwowo i powtarzała: „Już blisko!”, ale myśli księżnej były – przeciwnie - gdzieś daleko. I nie tylko daleko, bo na Litwie, ale jeszcze dalej, bo blisko pół wieku temu w 1775 roku. Damę do towarzystwa widziała jak przez mgłę, ale obraz z młodości rysował się jej wyraźnie. Oto wybiega nocą z ojcowskiego pałacu. W kępie krzewów już czeka na nią ukochany Tadeusz - pierwsza miłość życia. Rozmawiają w pośpiechu, bo wojewoda smoleński i właśnie nominowany hetman polny litewski nierad patrzy na zaloty młodego kapitana do jego córki.

A gdyby uciec i pobrać się? Ale przecież według prawa uprowadzenie dziewczyny – choćby tego chciała – to raptus puellae, czyli sprawa gardłowa. Tego boi się Ludwika ostatkami rozsądku, ale dla Tadeusza to fraszka. Ileż razy ten szczupły zawadiaka z zadartym nosem pojedynkował się na śmierć i życie w Korpusie Kadetów? O mało nie został z niego za karę usunięty… Ratowała go chyba tylko protekcja księżnej Czartoryskiej z Puław…

Tadeusz przekonuje Ludwikę do ucieczki! Nieszczęśni. Nie wiedzą, że właśnie tego chciał wojewoda, że jest zasadzka, w którą wpadają. Czy wojewoda Sosnowski zechce śmierci Tadeusza? Nie! W ten sposób zraziłby córkę do siebie, a może i stracił na zawsze. On ma realny plan wydania jej za Józefa Aleksandra Lubomirskiego, jednego z największych bogaczy Rzeczpospolitej i księcia Cesarstwa Niemieckiego. Ludwika nie ustępuje urodą Zofii Glavani. Czeka ją wspaniała przyszłość książęca i senatorska! A jakaż z tego popłynie promocja dla domu Sosnowskich! Posag musi być okazały, ale przecież wnieść może klucz dóbr szarogrodzkich, które ojciec wygrał niedawno w karty. Łatwo przyszły, łatwo pójdą.

Plan wojewody przewiduje ucieczkę Tadeusza. Stwarza mu okazję. Teraz młodzi są skutecznie rozdzieleni, bo Kościuszko musi uciekać daleko z obawy przed widmem kary śmierci. Teraz Ludwika woli żywego Tadeusza, choć z dala od niej, choć już nigdy nie jej…

Powóz skręca w prawo ku Gurzelngasse. Ulicę zamyka brama z zegarem na wieży. Woźnica oddycha z ulgą. Blisko miesięczna podróż dobiega końca. Z kozła zeskakuje służący i stuka do drzwi domu państwa Zeltnerów. Księżna Ludwika pozostaje jeszcze pogrążona we wspomnieniach. Ileż razy po wyjeździe Tadeusza do Drezna, a potem do Ameryki chwytała łapczywie wiadomości o nim. Ileż to razy służąca przynosiła jej po kryjomu wiadomości. A obok w salonie bawiła się już trójka ich dzieci. Małżonek był dla niej dobry. Bardzo dbały o majątek. Dla jego powiększenia założył nawet manufakturę porcelany w swoich dobrach w Korcu. Najlepsze domy europejskie zamawiały tam serwisy. Piękna jak z Miśni…

Pilnował się też Józef, aby dobrze służyć Rzeczpospolitej, choć bez uszczerbku na zdrowiu i majątku. Tak więc Konstytucję 3-go Maja popierał, ale do wojny w jej obronie się nie garnął. Ocalił dobre imię i status materialny, a i kasztelanię kijowską zdążył objąć na koniec naszej państwowości…

Tymczasem wieści o Kościuszce szokowały. Z Drezna udał się do Paryża, gdzie zamieszkał u Pierre Augustina de Beaumarchais. Ten właśnie kończył pisać „Cyrulika Sewilskiego”, o którym usłyszy Ludwika pod koniec życia za sprawą Rossiniego. A Kościuszko już w Ameryce! Walczy przeciw Anglikom pod wodzą gen. Waszyngtona. Dla pieniędzy? Ależ rewolucja walczy na kredyt! Ponoć buduje jakieś fortyfikacje w Filadelfii, Saratodze i West Point. To chyba koniec świata!

Aż tu wpada w ręce Ludwiki stary egzemplarz „Nowin”, z którego wyczytuje, jak Kościuszko do Ameryki dotarł: „Losy szczęścia dziwnej Opatrzności Bożej zrządziły, że uwolniwszy od nurtów morskich przez rozbity okręt Pana Kościuszkę, obywatela naszego z Księstwa Litewskiego, będącego przedtem u Kadetów [...] nominowany na inżyniera armii amerykańskiej.” A Kościuszko już generałem amerykańskim! Podobno zbuntowanym koloniom wymyślił flagę na wzór ziemi sandomierskiej… Podobno dostał jednak jakieś dobra, ale nie inwestuje tylko za wszystkie pieniądze wykupuje murzyńskich niewolników. Z jakimś Jeffersonem się przyjaźni…

A Kościuszko już w Polsce i swoją ziemię w rodzinnych Siechnowiczach uprawia… Ale z niego romantyk! Dobrze, że po tym wszystkim żyje… Może go listem pocieszyć? A Tadeusz walczy już z Moskalami w obronie Konstytucji. Ma nawet sukcesy militarne, choć książę Poniatowski go postponuje! Oj, ci dwaj to różne światy… A Ludwika właśnie w świecie arystokratów… Ale czegoś żal…

I znowu Kościuszko na emigracji, i znowu wraca, by zostać naczelnikiem insurekcji. Mąż księżnej Ludwiki nie posiada się z oburzenia: „Chłopów nam chce wyzwalać i uwłaszczać z dóbr narodowych! Dobrze, że ta insurekcja tu nie sięga!” Ludwika pozuje do portretu i ani drgnie. Tak lepiej. Ale oto wkrótce dochodzą wieści, że Tadeusz ranny i w niewoli carycy. Toż i Lubomirscy w dobrach równieńskich podlegać jej muszą, bo poprzez zabory przeszli pod panowanie Petersburga. Wreszcie, po dwóch latach, dobre wieści: Katarzyna II nie żyje! Jej następca Paweł robi wszystko na przekór matce. Ponoć sam idzie do więzienia Kościuszki, by go uwolnić i osłabionego odwozi na wózku samej Katarzyny. Ten udaje się przez Sztokholm, Londyn, USA i Paryż do Szwajcarii. Nie ufa Napoleonowi, widzącemu w nim wodza całych polskich wojsk… Nie ufa Aleksandrowi, gdy ten tworzy kadłubowe Królestwo Polskie…

Ludwika zostaje wdową. Natychmiast postanawia udać się do Kościuszki, aby choć jedną rozmową podsumować to osobne, choć w myślach wspólne życie. Teraz oto przez okno powozu zagląda do niej smutny pan Zeltner i informuje, że spóźniła się o kilka dni, że właśnie Pan Generał zmarł. Zeltner wie, kim jest Ludwika i jakby automatycznie dodaje, że Generał nigdy się nie ożenił, że ją wspominał.

Ludwika milczy. Pan Zeltner podnosi do okna powozu skrzypce i ofiarowuje Księżnej ze słowami: „Lubił grać. Często grał.”

Ale księżna Ludwika nie słucha. Każe natychmiast zawracać do Rosji mimo zachęt, by choć nocleg spędzić w Solurze…

Piotr Boroń

Opowiadanie Piotra Boronia "Podróż do młodości" zostało nagrodzone DRUGĄ nagrodą w kategorii literackiej - ex aequo z opowiadaniem "Dni Paryskie" Marka Baterowicza. Mowa oczywiście o Międzynarodowym Konkursie "Kosciuszki Bicentenary" zorganizowanymw Roku Kościuszki przez Kosciuszko Heritage Inc.