Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
2 wrzesnia 2017
73 rocznica Powstania Warszawskiego w Perth
Anna Lilpop

W tym roku obchodziliśmy rocznicę Powstania Warszawskiego w niedzielę dnia 20 sierpnia 2017 roku w Sali Polskiego Ośrodka Rzymsko-Katolickiego w Maylands. Na wstępie przedstawiliśmy naszych najważniejszych gości - uczestników Powstania Warszawskiego tj. Panów: Wojciecha Gorskiego pseudonim „Nałęcz” walczącego w Śródmieściu, Stanisława Longina Mackiewicza pseudonim „Żak” walczącego na Mokotowie i w Śródmieściu oraz Zbigniewa Muszyńskiego pseudonim „Mały”, walczącego na Powiślu. Nasi Powstańcy otrzymali pocztówki, wydane z okazji 73 rocznicy wybuchu Postania Warszawskiego. Zamiast adresu wypisane było imię i nazwisko, pseudonim oraz dzielnica, w której walczyli. Treść kartki brzmiała „Dziękujemy za Wolność – Polacy z Perth”.

Następnie pożegnaliśmy Pana Hieronima Stefańskiego pseudonim „Pruszkowski” - naszego Powstańca Warszawskiego, który odszedł do wieczności w czerwcu tego roku oraz zmarłego w lipcu tego roku Pana Krzysztofa Woźniaka - żołnierza II Korpusu Polskiego gen. Andersa. Nieobecny na imprezie, ze względów zdrowotnych, był nasz czwarty Powstaniec - Pan Zbigniew Glass pseudonim „Szklanka”.

Potem dla przypomnienia obejrzeliśmy dwa filmy: non-fiction dramat wojenny „Powstanie Warszawskie” – koloryzowany dokument nakręcany w sierpniu i we wrześniu 1944 roku oraz „Miasto Ruin” – cyfrową rekonstrukcję miasta Warszawa zniszczonego podczas II wojny światowej wykonaną w technice 3D.

Po filmie odbyła się rozmowa z Naszymi Powstańcami. Publiczność miała okazję uzyskać odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Między nami było kilka osób niemówiących po polsku, rozmowa więc odbywała się w języku angielskim. Godzina czasu, przeznaczona na rozmowę okazała się niewystarczająca, publiczność miała jeszcze wiele pytań, które zostały bez odpowiedzi. Postanowiliśmy więc zorganizować drugie spotkanie, które odbędzie się na początku października w Klubie Sikorskiego. Będzie to głównie rozmowa z Naszymi Powstańcami.

O godzinie 19.00 przeszliśmy do Kościoła Polskiego, gdzie celebrowana była Msza Św. w intencji Powstańców Żyjących i Poległych. Mszę uświetniła wspaniałym śpiewem Daniela Birch przy akompaniamencie Henryka Palińskiego.

Imprezę zorganizował Związek Więźniów Politycznych w Perth, a w szczególności następujące osoby: Anna Lilpop, Urszula Mysław-Celińska, Daniela Birch, Henryk Sawicki, Anna Elgas, Henryk Paliński, Bożena Sawicka, Zbigniew Koreywo i Robert Mierzwa.

Anna Lilpop
Nasi Powstańcy:
Zbigniew Muszyński - pseudonim „Mały”, zgrupowanie ‘Krybar’, dzielnica Powiśle. Urodził się w 1926 r. i wychowywał w Chorostowie koło Włodzimierza Wołyńskiego. Uczęszczał do trzech szkół: polskiej, rosyjskiej i niemieckiej, znał bardzo dobrze trzy języki: polski, rosyjski i niemiecki, po wojnie nauczył się języka angielskiego. Na Wołyniu od 1941 roku Zbigniew współpracował z polskimi partyzantami będąc łącznikiem pomiędzy miastem i grupami partyzantów. Na wiosnę 1944 roku, kiedy Armia Radziecka weszła na teren Wołynia, Zbigniew z partyzantami przeszedł przez Bug do Polski, następnie pojechał do Warszawy, gdzie Armia Krajowa załatwiła mu dokumenty i pracę w hurtowni. 1 sierpnia 1944 r. zgłosił się do Powstania Warszawskiego, został przydzielony do zgrupowania ‘Krybar’ na Powiślu. Pod pseudonimem ‘Mały’ walczył do kapitulacji Powiśla. Jego zadaniem było obserwować most Kierbedzia, który był w rękach Niemców. Obserwacji dokonywał z posterunku, który mieścił się u Sióstr Urszulanek. Był łącznikiem na Mariensztacie, Starówce, obsługiwał zrzuty z Londynu, walczył na posterunku na Dobrej. Dzięki Siostrom Urszulankom Zbigniew był dobrze odżywiony. Po kapitulacji Powiśla dostał się do niewoli niemieckiej. Był w dwóch obozach pracy: w Mannheim w fabryce samochodów Daimler Benz i w fabryce Adlera we Frankfurcie oraz w trzech obozach koncentracyjnych: w Dachau, w Buchenwald i w Bergen-Belsen. W dniu wyzwolenia przez Anglików obozu w Bergen-Belsen, nieprzytomnego Zbigniewa ściągnęły ze stosu ciał dwie polskie więźniarki – sanitariuszki z Powstania Warszawskiego i przy pomocy Anglików odtransportowały go do szpitala. Przebywał tam kilka miesięcy, stracił pamięć, uczył się chodzić, powoli wracał do zdrowia. Po kilku miesiącach wstąpił do wojska, ukończył Kurs Wartownika Wojskowego i dowodził Polską Kompanią Wartowniczą działającą przy Armii Amerykańskiej. W sierpniu 1945 r zdał egzamin maturalny z bardzo dobrym wynikiem i dostał się do Wyższej Szkoły Inżynieryjnej. Zbigniew emigrował do Australii w 1948 roku, tu musiał odpracować dwa lata przy wyrąbie lasu, a następnie pracował jako technik dentystyczny. Jego pasją były konie, hodował je i trenował. Jego najlepszy koń wygrywał wyścigi konne w Australii i w Ameryce. Zbigniew ożenił się z piękną Polką Zofią– Miss Perth i żyją szczęśliwie, i w dostatku do dzisiejszego dnia.

Wojciech Gorski, pseudonim „Nałęcz”, stopień łącznik, strzelec; kapral, formacja 41. kompania WOSP; 9. kompania Batalionu „Kiliński”, dzielnica Śródmieście Urodził się w 1928, dzieciństwo spędził w majątku pod Płockiem. W 1940 Niemcy aresztowali i wywieźli do Mauthausen-Gusen jego ojca, który zmarł tam 8 sierpnia tego samego roku. Wojciech przebywał u wujostwa w lubelskim w majątku Uchrusk. Tam kontynuował naukę, ukończył pierwszą klasę gimnazjum. Po powrocie do Warszawy zaczął chodzić na komplety (szkoła imienia Batorego). W grudniu 1943 roku złożył przysięgę AKowską. Przeszedł szkolenie obchodzenia się z pistoletami, karabinami, granatami, materiałami wybuchowymi, z wysadzaniem torów kolejowych. Rozprowadzał również gazetki, „Biuletyn Informacyjny” i inne. Początkowo należał do „Szarych Szeregów”, potem został przeniesiony do bardziej operacyjnych jednostek. 1 sierpnia 1944 zgłosił się do Powstania na Plac Grzybowskiego, miał swój własny pistolet kalibru 6,35 i osiem naboi. Na punkcie zbornym dostał opaskę akowską. Przypiął ją na ramieniu agrafką, nosił ją całe Powstanie do samego końca, ukrył ją w niewoli, teraz jest w Muzeum Powstania Warszawskiego. Należał do Wojskowego Oddziału Służby Ochrony Powstania. Nosił raporty na Pocztę Główną do dowództwa batalionu. 19 września został przeniesiony na placówkę na Królewskiej 16. To była czołowa placówka. Niemcy ją kilkakrotnie, bezskutecznie atakowali. Dostał karabin i trzy naboje. Nie wolno było strzelać, dopóki nie był pewien, że musi i że trafi. To stanowisko obsługiwał do końca Powstania, obsadzał je z kolegą: cztery godziny na służbie, cztery godziny wolnego, w sumie dwanaście godzin na dobę. W nocy było zimno, przeciągi, bardzo mało jedzenia i ciągłe napięcie. Mówił: ‘Sowieckie myśliwce, tak zwane kukuruźniki patrolowały. Pomoc Sowietów polegała na tym, że w workach bez spadochronów zrzucali swoją amunicję. To wszystko było połamane, pogniecione, zupełnie nie nadawało się do niczego, ale rzucali. Pewno mogli zabić trochę ludzi, rzucając worki bez spadochronów, tak że w wielu miejscach można było mówić: „O, tu był zrzut” – leżały pogniecione rosyjskie naboje’. Zawieszenie broni spotkało Wojciecha na Królewskiej 16. Z ludnością cywilną spotkał się dopiero przy wychodzeniu do niewoli. Różnie było. Jedni ich błogosławili, inni przeklinali. Na podwórku na Próżnej 14 była zbiórka kompanii. Wypłacono im żołd. To były złotówki ze stemplami Armia Krajowa i trochę amerykańskich dolarów. Wymaszerowali wczesnym rankiem. Przechodzili obok grupek ludzi, na ogół wołano do nich przyjemne rzeczy, niektórzy mieli pretensje. Starsze babcie żegnały ich znakiem krzyża. Maszerowali do Ożarowa. Przewieziono ich wagonami towarowymi do obozu jeńców wojennych Lamsdorf, po dwóch miesiącach do obozu w Bad Sulza koło Lipska, potem do obozu Ziegenhain, gdzie pracowali przy budowie obozu dla Hitlerjugend. Ich wartownikami byli żołnierze z pierwszej wojny światowej, niezdolni do służby czynnej. Póki byli widoczni z obozu, to im karabinami grozili, a jak tylko zniknęli z oczu, to dawali im karabiny do niesienia, bo były dla nich zbyt ciężkie, a przed inspekcjami więźniowie czyścili im karabiny. Nauczyli się kraść głównie jedzenie: kanapki niemieckie, kartofle, jabłka w czasie sortowania. W marcu zbliżył się front (3. Amerykańska Armia Generała Pattona). Więźniów zaczęto ewakuować na wschód. Wojciech z piętnastoma innymi młodymi Akowcami uciekli do pobliskiego lasu i przedostali się do armii amerykańskiej. Amerykanie odtransportowali ich do obozu dla byłych jeńców. Następnie dostał się do 2 Korpusu Polskiego stacjonującego we Włoszech, został przydzielony do 1. Pułku Ułanów Krechowieckich. W Modenie kończył gimnazjum. 2. Korpus ze szkołą przeniesiono do Anglii. Tam pracował, uczył się, zdał angielską maturę, dostał stypendium i skończył czteroletnie studia na wydziale mechanicznym, został inżynierem. W między czasie ożenił się. Skorzystał z oferty pracy na Uniwersytecie w Perth w Zachodniej Australii, zrobił tu również doktorat.

http://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/wojciech-gorski,1888.html

Stanisław Longin Mackiewicz - pseudonim „Żak”, stopień starszy strzelec, celowniczy rkm, formacja Pułk „Baszta”, kompania O-2, dzielnica Mokotów, Śródmieście Urodzony w 1924 roku w Warszawie, na Mokotowie. Uczęszczał do szkoły powszechnej na Służewcu, potem na Narbutta. W 1938 rozpoczął szkołę Giżyckiego przy Królikarni. W 1939 zapisał się do szkoły mechanicznej na Sandomierskiej, gdzie uczył się metaloznawstwa. Języka polskiego i historii uczył się w domu. W 1943 roku zapisał się na Wyższą Szkołę Budownictwa Lądowego i Morskiego. Był harcerzem, jego drużyna wygrała zawody małokalibrowe strzeleckie, zajmował się szybownictwem. Podczas wojny harcerze z jego drużyny zajmowali się wywiadem np. na Puławskiej przy radiostacji zapisywali, ilu jest Niemców, gdzie i z kim chodzą etc. On to przekazywał dalej. Kiedy przyjechał Himmler do Warszawy, to prawie cały sierociniec (harcerze stamtąd) rozstawieni byli na ulicach. Obserwowali każdy samochód, szczególnie z Wehrmacht i Luftwaffe, dlatego że planowano zamach na Himmlera. W 1943 roku szwagier Tadeusz Zuber, pseudonim „Mariawita”, zwerbował Staszka do AK do „Baszty”. Przysięgę składali (z ośmioma innymi) w mieszkaniu na Służewcu w obecności księdza, przeszedł do oddziału bojowego. Kompania O-2 porucznika „Kota”, ćwiczenia w Kabatach, w lesie (czołganie się, obrona, schowaj się – ćwiczenia piechura, obronę przed atakiem, kopanie rowów, nasypy, czołganie się z karabinem, rozbieranie i składanie stena). Brał udział w akcjach ochrony, obserwacji i rozpracowywania Niemców. 1 sierpnia 1944 o 17.00 rozpoczął udział w Powstaniu od ataku na więzienie na Rakowieckiej, nieudanego ze względu na zbyt małą ilość środków wybuchowych, dostali rozkaz wycofania się na Woronicza. Drugi dzień, atak na „Alkazar”, kończyła się amunicja i porucznik „Misiewicz”, Grzybowski, wysłał go do dowództwa batalionu po pomoc. Przyprowadził siedmiu, dobrze uzbrojonych z Gwardii Ludowej, pomogli utrzymać „Alkazar” i zdobyli trochę broni. Następnie ich kompania zajęła „Westerplatte”, aleję Niepodległości 191. Każdej prawie nocy szedł na patrol na Wołoską. Był na „Westerplatte” podczas jego bombardowania, śmierć ich kosiła, widział niejednego zabitego, szczególnie z ludności cywilnej. Obsługiwał stena, słyszał Niemców chodzących po rozbitym szkle, widział czołg, który do nich strzelił. Został ranny w twarz, myślał, że stracił wzrok. Następny pocisk z czołgu uderzył w brata Jurka i uciął mu głowę, leżał przechylony plecami przez belkę. Sanitariuszki sprowadziły go na dół do rowu przeciwczołgowego. Msze odbywały się w każdą niedzielę. Piętnastego sierpnia była duża uroczystość, wszyscy w kombinezonach. Dostał stopień starszego strzelca. Oni byli żołnierzami, w kompanii O-2 mieli umundurowanie, zdobyli magazyn, tak że posiadali takie same kombinezony, naszywki – stopnie i biało-czerwone opaski. Mieli dostęp do prasy powstańczej i ona nawet była bardzo dobrze ilustrowana, wychodził „Basztowiec”. Jeżeli chodzi o muzykę, to na przykład „Mar2sz Mokotowa” słuchali i śpiewali już drugiego dnia. Na Mokotowie było dobrze zorganizowane zaopatrzenie. Zajmowała się tym pani Rajska, żona dowódcy lotnictwa polskiego przed wojną, matka zabitej, sanitariuszki Ewy. Była kuchnia, ‘dostawali kawę, chleb ze sztucznymi powidłami z buraków, ale to było słodkie, to pomagało zjeść ten chleb’, byli dobrze odżywieni. Ewakuowali się z Mokotowa kanałami, czołgał się na kolanach, później pod Puławską mógł iść półschylony, szedł po deskach, woda sięgała do pasa, usta mieli chusteczkami zawiązane, żeby się nie napić tego, były momenty, że woda dochodziła do piersi. Pod Sejmem czekali półtorej godziny, jedna z sanitariuszek straciła zmysły. Wyjść już nie mógł, pomogli, wyciągnęli. Od razu przy włazie dali mu napić się wody, wytarli usta.


Od 25 września walczył na Śródmieściu, brakowało jedzenia, przez kilka dni prawie nie jedli. Raz złapali i oprawili psa. ‘To była uczta. Znalazła się i wódka, znów po iluś tam dniach jadł mięso’. Podzielili równo, nic nie zostało. Ludzie dawali czyste koszule, Stanisław kilkakrotnie wymieniał bieliznę osobistą na świeżą, z wodą był problem. Początkowo cywile pomagali powstańcom, byli im przychylni, później od września niektórzy mieli do nich pretensje, inni natychmiast stawali w ich obronie, nazywając ich bohaterami. Zdawali sobie sprawę, że ludność cywilna nie była za nimi tak, jak była pierwszego dnia, czy pierwszego tygodnia Powstania. Ludność cywilna już po tygodniu czy dwóch zdawała sobie sprawę, że z ich uzbrojeniem, Warszawy całej nie zdobędą. Do przyjścia Rosjan nad Wisłę była nadzieja, że armia Rokossowskiego pomoże. ‘Bez wątpienia nie mieli by żadnej trudności, jeżeli Powstańcy z Grochowa, z Pragi, mogli przepłynąć przez Wisłę – Wisła była bardzo niska, lato było bardzo ładne, upalne’. Z chwilą, kiedy Rosjanie nie przeszli Wisły było wiadomo, że Warszawa jest skazana na śmierć. Na Mokotowie ludność jeszcze mogła coś zdobyć do jedzenia. Pole między Wołoską a aleją Niepodległości było pełne kartofli, pomidorów. Mokotów miał dużo ogrodów indywidualnych, tak że można było znaleźć jakąś marchewkę, pietruszkę czy buraka. Wymarsz z Warszawy, szedł ze Śródmieścia na Politechnikę. Oddanie broni – rzucali broń, przedtem połamali wszystkie iglice, żeby nie można było ich używać. Z Powstania wyszedł w dosyć dobrej kondycji, mimo że był ranny, ale rany były powierzchowne na głowie, raczej skórne. Miał złamaną kość nad okiem, ale do Ożarowa doszedł. Załadowano Powstańców w wagony towarowe i zawieziono do Lamsdorfu, stamtąd po czterech tygodniach wyjechał do obozu jenieckiego w Markt Pongau (w Austrii, w połowie drogi między Salzburgiem, a Innsbruckiem). Pracował tam w kuchni, obierał ziemniaki, mył kotły po zupie, dzięki temu nie był głodny, ‘nawet przytył’. Zrobili porządek ze złodziejami, organizowali wykłady np. z geografii. Na jakieś dwa tygodnie przed wyzwoleniem Niemcom zabrakło jedzenia, nie było co jeść. Komendant obozu zadzwonił do Czerwonego Krzyża, po dwóch dniach dostarczono żywność. 8 maja amerykańska 82. Dywizja Spadochronowa, która broniła Bastogne, tzw. Screaming Eagles wyzwolili obóz i zaczęli rozdawać czekoladę i papierosy. Pojechał do Trani, tam podjął naukę w Gimnazjum Kopernika, zrobił tam pierwszą licealną klasę. 2. Korpus Andersa oraz Gimnazjum z młodszymi uczniami zostały ewakuowane do Anglii. Stanisław pojechał do Rawenny, tam wstąpił do 2 Korpusu, 2 Warszawskiej Dywizji Pancernej. Był w batalionie likwidacyjnym. Likwidował obóz 6. pułku pancernego, 4. pułku pancernego. W październiku 1946 ewakuowano ich do Anglii do miasta Dolton. W Anglii skończył Uniwersytet. Przez wiele lat pracował jako nauczyciel w szkołach angielskich. Uczył również języka polskiego w polskich sobotnich szkołach. Do Australii emigrował w 1983 roku. http://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/stanislaw-longin-mackiewicz,2348.html

Opracowała Anna Lilpop