Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
1 sierpnia 2017
O proteście w Sydney
Monika Wiench
Polska stacja radia SBS w Australii znów "stanęła na wysokości zadania". Nadała mianowicie w poniedziałek 31 lipca br. informację o proteście, jaki miał miejsce poprzedniego dnia w Sydney pod siedzibą Konsulatu RP. I choć o niedzielnym występie przeciwnków polskiego rządu nikt by pewnie nie wiedział, poza małą grupką samych protestujących i poza ich rodzinami, to jednak dzięki redakcji SBS wieść poszła w eter. Aby dodatkowo zainteresować tym faktem większą grupę osób, sama szefowa stacji polskiej rozpropagowała ją już w zapowiedzi audycji informując jaki to niby wielki oddźwięk miał sydnejski protest wsród Polaków na Facebooku stacji - tam gdzie notabene przez miesiące nikt właściwie nie zagląda. Nie ma to jak reklama antypaństwowych wystąpień i kolejne manipulacje.

Wracając do niedzielnego incydentu. Otóż, w dniu 27 lipca w internecie na stronie "Polki w Australii" pojawiło się zaproszenie skierowane przez bliżej nieznaną australijskiej Polonii p. Lizę Tyl: "proszę o kontakt osoby, które są zainteresowane inicjatywami wspierającymi protestujących w Polsce". Dwa dni później ukazała się w internecie podana przez tę samą panią dokładna informacja o dacie i miejscu akcji. Pod tym wezwaniem podpisało się kilkanaście osób.

Jak się dowiadujemy z audycji nadanej przez polską stację radia SBS, na proteście śpiewano pieśni patriotyczne /pewnie tylko pierwszą zwrotkę, bo dalszych nikt już nie znał/, zapalano znicze /chyba na znak żałoby po rozpadającym się KOD-zie/, a nawet czytano preambułę do Konstytucji RP /bardzo wątpliwe, czy którakolwiek z tej grupki osób protestujących miała okazję kiedykolwiek Konstytucję przeczytać/.

Przeciwko czemu i w jakim celu te kilkanaście osób poszło w niedzielę pod polski Konsulat? Otóż, wszystkie trzy anonimowo występujące w audycji rozmówczynie-protestantki zgodnie twierdziły, że przyszły pod Konsulat, bo koniecznie chcą zapobiec temu, by w Polsce podczas wprowadzania reformy sądownictwa nie była złamana Konstytucja. Które paragrafy tego dokumentu i w jaki sposób są łamane - takich pytań oczywiście nie zadano, a gdyby nawet, to pewne jest, że odpowiedzi nie sposób byłoby uzyskać.

Identycznie zresztą dzieje się podczas manifestacji skrzykiwanych przez totalną opozycję w Polsce, gdzie wrzeszczący manifestanci za nic nie potrafią odpowiedzieć na konkretne pytania zadawane im przez dziennikarzy na temat celu ich protestów. Osoby te najchętniej mówią wtedy, że nie są zainteresowane dalszą rozmową. Otumanione przez dominujące w Polsce i podsycane przez światowe lewactwo ludziska powtarzają więc jak mantrę zwrot o łamaniu Konstytucji i praworządności, w żaden sposób nie umiejąc nawet tego uzasadnić. Podobnie było na proteście, o którym mowa.

Na antenie Radia SBS głosy kobiet protestujących pod Konsulatem

Na antenie SBS - Adam Gajkowski z poparciem dla reformy sądownictwa

Z trzech, najciekawsza okazała się wypowiedź anonimowej pani, która stwierdziła, że przyszła pod polski Konsulat, bo nie chciałaby, aby w Polsce powróciły dawne czasy. Ona widzi - stwierdziła dalej - że wraca to, co ona pamięta ze swoich młodych lat. Czyli co? - czołgi na ulicach,"ścieżki zdrowia", gonienie manifestantów przez ZOMO, aresztowania? Pani ta przyznała dalej, że kiedyś w Polsce siedziała cicho ze względów rodzinnych, ale dziś sobie manifestuje. Nie uważa też, aby potrzebne były zmiany kadrowe w sądach. Jaką trzeba mieć sieczkę w głowie, aby wygłaszać takie opinie?

W tej sytuacji panie z sydnejskiego z protestu występujące w radiowej audycji, a także panią wzywającą w internecie do protestów przeciwko demokratycznie wybranej władzy w Polsce warto zapytać - czy ośmielicie się spojrzeć w oczy ludziom, którzy walczyli o to, aby Polska była Polską, w oczy więźniów ze Związku Polskich Więźniów Politycznych w Australii, z Sydney, Melbourne i innych australijskich miast? W oczy internowanych i prześladowanych w czasach PRL, którzy tutaj od lat mieszkają? Sami przyznajecie, że wtedy baliście się i siedzieliście cicho. Teraz, kiedy korzystacie z dobrodziejstw wygodnego życia w Australii ponoszą was wasze pseudopatriotyczne ambicje i na obcej ziemi dajecie wyraz niezadowoleniu z prób naprawy Rzeczypospolitej, jakie z dużym wysiłkiem podejmuje demokratycznie wybrany rząd.

Bo nie o reformę polskiego sądownictwa tu chodzi. Stawką jest władza, a właściwie powrót do niej tych, którzy przez wiele lat Polskę rozkradali i sprzedawali marnując dorobek szarych obywateli. Stawką jest też to, aby nie dopuścić do samodzielności Polski na arenie międzynarodowej, do jej niezależności od mocarnych sąsiadów, do wzrostu znaczenia Polski w świecie.

Aby do tego nie dopuścić przeciwnicy polskiego rządu wychodzą na ulice. Także ta mała grupka zakodowanych Polek w Australii postanowiła pokazać się na ulicy - w myśl hasła targowiczan "Ulica i zagranica". Poza granicami Polski swoimi okrzykami pokazywała Australijczykom, że jest wrogiem zmian na lepsze w naszym kraju. Ktoś może powiedzieć, że mają prawo protestować. Mają, ale podobnie my mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek oceniać ich postępowanie.

Bo może szkoda byłoby się nad nimi rozwodzić, gdyby nie wstyd jaki odczuwa każdy, kto wie, że swoje wystąpienie krzykliwa grupka z Sydney zademonstrowała dosłownie w przeddzień kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Nie bacząc na nadchodzącą rocznicę prawdziwego męstwa i patriotyzmu jakie okazali polscy Powstańcy w tamte dni.

Dziś przed polskim Konsulatem domorośli zadymiarze groteskowo wrzeszczą o wolność, zamiast nisko pochylić głowy nad bohaterskimi czynami żołnierzy Armii Krajowej i cywilnej ludności Warszawy. Wychodzą z protestem przed Konsulat zamiast w te dni wołać "Cześć i chwała Bohaterom, wieczna pamięć Poległym".

Monika Wiench
Melbourne