Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
5 marca 2017
Tułacze drogi żołnierza polskiego
Bogusław Kot

Dwie daty: 1 i 17 września 1939 r. rozpoczęły kolejny tragiczny okres w historii Polski. Po przegranej kampanii wrześniowej ok. 80 tys. żołnierzy przedostało się do sąsiadujących z Polską krajów neutralnych – Litwy, Łotwy i Estonii (12 tys.), do Rumunii (32 tys.) i na Węgry (35 tys.). Oprócz wojskowych, granicę przekraczały osoby cywilne i dzieci – i tak np. na Węgrzech znalazło się (przeważnie w obozach dla internowanych) ponad 140 tys. polskich uchodźców. Choć nie było to łatwe, a często z narażeniem życia, żołnierze polscy przedostawali się do Armii Polskiej powstającej we Francji, później do Anglii, czy do samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, która walczyła w Afryce Północnej – by według polskiego zwyczaju walczyć o „wolność waszą i naszą”. Była to jak gdyby pierwsza fala żołnierzy polskich - emigrantów.

Drugą falę stanowili ci, którzy trafili na wschód... Granicę wschodnią nikt dobrowolnie nie przekraczał. Po zajęciu blisko połowy Polski przez Armię Czerwoną, w wyniku wywózek w głąb Rosji, na Sybir, do Kazachstanu – znalazło się tam ok. 1 miliona Polaków (taki szacunek podał IPN). Miały miejsce aresztowania i wyroki 8-10 lat łagru, masowe deportacje. Najwyższe władze sowieckie rozkazały zamordowanie przez funkcjonariuszy NKWD m.in. ponad 22 tysięcy polskich oficerów, żołnierzy i funkcjonariuszy państwowych. Mord ten przeszedł do historii pod nazwą zbrodni katyńskiej. Przetrzymywani w głębi ZSRR ludzie, wywiezieni tam z kresów wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej, w tragicznych warunkach klimatycznych, nękani przez głód, choroby umierali tysiącami, tylko dlatego, że byli obywatelami polskimi.




W tej grupie znalazło się dwóch moich (wówczas nastoletnich) stryjków, którzy zostali zabrani z domu we Lwowie przez NKWD i wywiezieni w głąb Rosji. Później z Armią Polską w ZSRR i II Korpusem Polskim pod dowództwem gen. Władysława Andersa walczyli u boku aliantów. Przeszli szlakiem przez Persję, Bliski Wschód, Monte Cassino, Włochy i większość z nich znalazła się w Anglii po zakończeniu II wojny światowej.

Była też trzecia fala żołnierzy polskich - emigrantów, tych, którzy zostali wywiezieni do Niemiec na roboty przymusowe lub byli żołnierzami Armii Krajowej, którzy po upadku Powstania Warszawskiego znaleźli się w obozach niemieckich. Ci żołnierze jak tylko nadarzyła się możliwość dołączali również do różnych jednostek Wojska Polskiego. Za przykład może służyć znany w Polonii melbourneńskiej – Józef Momont, który był w Oświęcimiu, a później obóz w Flosenbergu i trafił do I Dywizji Pancernej gen. Maczka. Wśród tej grupy znalazło się też wielu Polaków, którzy zostali wcieleni siłą do Wehrmachtu - bo pochodzili z terenów, które Niemcy uważali za niemieckie. Na wschodzie los żołnierza polskiego był zupełnie inny. Ci, którzy z różnych względów nie mogli dotrzeć na czas do oddziałów gen. Andersa, zostali zmobilizowani do armii tzw. Kościuszkowców.


Bronisław Błażejowski, Asturias, drugi transport, grudzień 1947


Po zakończeniu wojny większość Wojska Polskiego walczącego na Zachodzie znalazła się w Anglii, bo po niekorzystnych dla Polski, umowach aliantów z „batiuszką Stalinem” i podziale wpływów w Europie – nie mogli dalej walczyć o wolność dla swojego kraju. Zgodnie z zawartymi umowami (aby nie drażnić Stalina!) Anglicy zaczęli agitować żołnierzy do powrotu do Polski (przestali być aliantom potrzebni!). Żołnierz polski stał się do pewnego stopnia ciężarem... I tak jeden z moich stryjów, starszy – Kazimierz Kot, ożenił się z Włoszką i wyjechali do Argentyny. Tam spoczywają w obcej ziemi... Młodszy – Józef Kot, wrócił do Polski, do rodziny, a raczej do dziewczyny i do końca życia mieszkali we Wrocławiu.

Żołnierze polscy z Anglii wyjeżdżali w różne strony świata. Nie mogli i nie chcieli wracać do Polski pod rządami narzuconymi przez Moskwę. Wielu było zdecydowanych na wyjazd „Wherever in the world” („Gdziekolwiek na świecie”) – to jest tytuł książki Lucyny Artymiuk o swoim ojcu. Jej ojciec Jan przypłynął do Australii z grupą żołnierzy, statkiem SS Strathnaver i osiadł w Melbourne. Australia stała się dla nich „krajem mlekiem i miodem płynącym”.


Bronisław Błażejowski z przyjaciółmi


Bronisław Błażejowski z kolegami

W czasie pisania wspomnianej książki (ukazała się nakładem Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej), Lucynie zaświtał nowy projekt: „O polskich żołnierzach - imigrantach w Australii”. Zebrano już sporo materiałów, tzn. zdjęć, dokumentów, wspomnień. Lucyna odbyła podróże do Brisbane, Sydney, Adelaide, Hobart. Zdobyła w bibliotekach i archiwach stanowych setki kopii dokumentów obrazujących losy żołnierzy polskich - imigrantów. Zrodziło się wiele pomysłów. Na projekt ten Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej (MAPA) otrzymało dotację z Konsulatu Generalnego RP w Sydney, za co jesteśmy wdzięczni.




Strathnaver, Brighton Camp niedaleko Hobart, 6 sierpnia 1948

Projekt ten obejmuje wspomnienia o żołnierzach polskich przybyłych do Australii w latach 1947-1948, statkami „SS Strathnaver” i „Asturias”. I tu ponownie zwracamy się do rodzin, dzieci, wnuków o udostępnienie zdjęć, dokumentów, memorabiliów i wspomnień.

Podaję ponownie kontakt: Lucyna Artymiuk, mob. 0403 655 044; e-mail: lucynaartymiuk@bigpond.com

Muzeum i Archiwum Polonii Australijskiej w Australii planuje przygotować wystawę 12 listopada 2017 r., w ramach Festiwalu Polskiego na Federation Square (Melbourne) poświęconą żołnierzom polskim - imigrantom w Australii. Później opracować zebrane materiały i wydać książkę pod tytułem: „O żołnierzach polskich - imigrantach w Australii”. Oczekujemy na Państwa odzew. Wspólnym wysiłkiem zachowajmy nieco historii Polski i Polaków od zapomnienia.

Bogusław Kot


Asturias, pierwszy transport, wrzesień 1947






Victoria Dock, Hobart 6 sierpnia 1948