Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
24 maja 2016
Trzykołowy rowerek Weylanda. Ucieczka nietypową trasą
Ernestyna Skurjat-Kozek. Foto Puls Polonii

Horror tras syberyjskich opisywano w literaturze polskiej przez stulecia. Ale tu mamy zgoła inną trasę. Z Łodzi przez Warszawę do Wilna, dalej przez Moskwę do Władywostoku, statkiem przez Tsuruga do Kobe w Japonii, dalej do Szanghaju i po pięciu latach „obozowania” - do Australii. Egzotyczna trasa? Owszem, ale na tej egzotycznej trasie znajdowali się uciekinierzy z duszą na ramieniu, przerażeni nie mniej niż tamci z tras syberyjskich. Ta nietypowa odyseja została niedawno uwieczniona w książce pt. The Boy on the Tricycle. Autorem tej przeciekawej autobiografii jest polski Żyd, postać znana w Polonii sydnejskiej, wybitny tłumacz poezji polskiej na angielski - Marcel Weyland. Promocja książki odbyła się 12 maja 2016 r. w Konsulacie RP.

W imprezie udział wzięli: pani konsul Regina Jurkowska, która powitała gości, pan Marcel otoczony rodzinną świtą, jego siostrzeniec, Andrew Jakubowski (profesor socjologii na UTS), który wystąpił w roli mistrza ceremonii, Veronica Sumegi -przedstawicielka wydawnictwa Brandl & Schlesinger; fragmenty autobiografii Weylanda czytał znany aktor Phillip Hinton, który zawsze publicznie podkreśla, że jego przodkami byli polscy Żydzi; jak wynika z autobiografii, pan Marcel od lat przyjazni się z Hintonem, który chętnie służył uwagami w trakcie tłumaczenia Pana Tadeusza – podobno nawet były telefoniczne bitwy o te czy inne frazy!

Wojna wygnała Marcela z domu, kiedy miał 12 lat. Urodził się w zamożnej rodzinie, w eleganckiej kamienicy w Łodzi przy ulicy, która dzisiaj nosi imię Juliana Tuwima. Tata - specjalista w dziedzinie chemii organicznej - był przedstawicielem na Polskę duńskiego koncernu Aarhus Oliefabrik. Miał też fabrykę, której współwłaścicielem był pan Barski, katolik. Starsza siostra Marcela, Halina była absolwentką Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie. (Halina była córką Estery z pierwszego małżeństwa). Młodsza siostra Marcela, Maria, urodziła się w 1920 roku; Marcel w 7 lat póżniej. Dzieci spędzały wakacje lasach sosnowych w Wiśniowej Górce, rodzice hulali po świecie, od Monaco po Maroko. Mama, Estera, była osobą zaradną, dynamiczną, roześmianą, towarzyską.




Veronica Sumegi z wydawnictwa Brandl & Schlesinger


Konsul Generalna Regina Jurkowska z gośćmi

W domowej kuchni uwijała się Mela, Marcelem zajmowała się guwernantka Irma Zych, w obszernym mieszkaniu znadowało się biuro ojca, w którym urzędował księgowy Uhlman. Na maminej werandzie kolekcja kaktusów. Żyć nie umierać! W szkole ani śladu antysemityzmu; wśród najlepszych przyjaciół Marcela chłopcy z katolickich rodzin: Janusz Pruszyński i Janek Tomkowski; razem zachwycali się Piłsudskim. Ludność ponad półmilionowej Łodzi składała się wtedy w jednej trzeciej z Polaków-katolików, w jednej trzeciej z Żydów i jednej trzeciej z Volks-Deutsche. Na społeczność żydowską składali się z jednej strony mieszkający w slumsach ubodzy Żydzi hasydyjscy (mówiący po yiddish), z drugiej zamożna grupa polsko-języcznych, zasymilowanych profesjonalistów, jak np. Michał Weyland, ojciec Marcela.

Właścicielami jednej z największych w Łodzi fabryk włokienniczych była żydowska rodzina Poznańskich. Jeden z Poznańskich był też współwłaścicielem gazety Republika. W tejże gazecie pracowała Halina, starsza siostra Marcela, żona Bolesława Jakubowicza. To dzięki jej kontaktom i przytomności umysłu rodzina Weylandów uniknęła zagłady. Pewnego wrześniowego dnia 1939 roku Łódż została zbombardowana. W samo południe Halina wbiegła do domu, ponaglając rodziców „natychmiast uciekamy!”. Na szczęście rodzina była w komplecie włącznie z Marią , która po pierwszym roku studiów w Antwerpii przyjechała do domu na wakacje. Pan Michał bez wahania nakazał rodzinie wsiadać do samochodu. W czteroosobowym autku musiało się zmieścić siedem osób: Halina z Bolkiem, Estera z Michałem, Maria z Marcelem i zabrany na trasie pułkownik rezerwy. W kilka dni po ich ucieczce wtoczyły się do Łodzi niemieckie czołgi... Łódzkie getto powstało 8 lutego 1940 roku, acz o planach jego stworzenia pisano w tajnych dokumentach jeszcze w grudniu 1939 roku.


Mistrz ceremonii - siostrzeniec Pana Marcela Weylanda - prof. Andrew Jakubowicz


Paul Pokorny akompaniuje teściowi na fortepianie...


Pan Marcel odśpiewał wszystkie siedem zwrotek piosenki o Rebbe Eli Meilech...szybko zorientowaliśmy się, że tekst jest na stronach 51-52 jego autobiografii...


Nuty piosenki - printscreen z blogu A. Jakubowicza

Z jakimi przygodami uchodzcy dostali się do Wilna można przeczytać w autobiografii „małego rowerzysty”. Latem 1940 roku panowie Michał Weyland i Bolesław Jakubowski wyrwali się z Wilna do Kowna, gdzie ustawiały się długie kolejki polskich Żydów po japońskie wizy. Wydawał je tysiącami – legendarny już dziś - konsul Chiune Sugihara, przez władze japońskie uznawany wówczas za zdrajcę, dziś za bohatera. Drugim zacnym charakterem okazał się holenderski biznesman pełniący funkcję honsula honorowego, Jan Zwartendijk; wydawał on wizy do kolonii holenderskich na Karaibach (Indiach Zachodnich). No, ale żeby tam się dostać, potrzebna była wiza tranzytowa przez Japonię. W czasie, kiedy Sugihara wydawał wizy, Australia monitowała Londyn, aby nie dawał wiz tranzytowych polskim Żydom zmierzającym do Szanghaju, ponieważ stanowią oni „element niepożądany”.

Szczęśliwych posiadaczy wiz, gotowych ruszyć przez Moskwę do portu Władywostok, NKWD zapraszało na „pogawędkę”, w czasie której „zapraszało” do przyjęcia obywatelstwa radzieckiego. W czasie promocji książki wujka Marcela, profesor Jakubowicz opowiedział scenkę, jak to jego ojcu Bolesławowi udało się pozostać obywatelem polskim. Otóż pan Bolesław (z zawodu księgowy) próbował przekonać oficera NKWD, że byłby w ZSRR nieprzydatny. Na pytanie o zawód powiedział, że jest komornikiem( „debt collector”).... nie śmiał dodać, że przecież w Sojuzie nikt nie ma długów! Ruski machnął ręką , torując panu Bolesławowi drogę do Szanghaju.

Uchodzcy wypłynęli z Władywostoku do Tsuruga i dalej do miasta japońskiego Kobe, gdzie już działał komitet pomocy The American Jewish Joint Distribution, a w akcji pomocy brał również udział polski rząd na uchodzstwie, reprezentowany przez ambasadora Tadeusza Romera. Obok Sugihary i Zwartendijka Romer to trzecia wspaniała, zacna postać. Ambasador Romer został pózniej przeniesiony do Szanghaju, gdzie miał nadal okazję prowadzić akcję pomocy.


O beztroskim życiu na 5 minut przed wybuchem wojny - czyta Phillip Hinton


W kolejce po autografy

Kilka lat spędzonych w Szanghaju było o tyle dla pana Marcela ważnych, że tu pod kierunkiem najwspanialszych nauczycieli ukończył szkołę średnią, tu wykształciła mu się piękna angielszczyzna, która potem tak przydatna okazała się w tłumaczeniu pereł poezji polskiej na ten ważny, światowy język angielski.

„W życiu Weylanda najważniejszą rolę odegrały trzy elementy: dzieło Mickiewicza, ukochana Philippa i czarodziejski zamek na Mosman” – tak napisano w recenzji na portalu booktopia. Recenzent przypomina też nam, że Weyland żył na 3 kontynentach, a wykonywał trzy zawody: architekta, prawnika i tłumacza. Kto przeczyta autobiografię, dowie się, że ukochanym dziełem Mickiewicza jest narodowy epos polski „Pan Tadeusz”, że z Philippą, tą ukochaną żoną, artystką pochodzenia irlandzkiego ma pięcioro dzieci ( Marcusa, Antonię, Michaelę, Julię i Lucjana), 21 wnuków i trójkę prawnuków. Dowie się, że tuż po ślubie kupił w buszu na Mosman (wynaleziony przez teściową) dziwną-dziwaczną budowlę-zameczek, w którym nie zniechęcony mieszka od ponad 60 lat, chociaż proces napraw w licznych komnatach na kilku kondygnacjach nigdy się nie kończy. It was never finished, always „work in progress”, but isn’t all life like that?

Dowiadujemy się też, że przez większość życia zawodowego Marcel Weyland pracował jako architekt (projektowanie rezydencji dla australijskich prominentów z pewnością dawało dużo pieniędzy i chyba jeszcze więcej satysfakcji); już po jesiennej stronie życia skończył nowe studia, zrobił prawo budowlane. Ale przedtem, w trakcie i potem był niezmiennie kowalem słów: przekuwał piękne słowa polskie na angielskie. Tłumaczył kawałki „Pana Tadeusza”. Początkowo traktował to jako hobby. Nagle pewnego dnia okazało się, że dzieło jest gotowe! No więc poszło do druku. Po Mickiewiczu przyszło oczarowanie Leśmianem. Lista dorobku rosła, pojawiały się kolejne dzieła: Echoes: Poems of the Holocaust, potem The Word: 200 Years of Polish Poetry, następnie What I Read to the Dead oraz Love, Sex and Death in the Poetry of Bolesław Leśmian. Teraz trwa praca nad przekładami wierszy Juliana Tuwima.

Paradoksalnie, to właśnie dorobek literacki dał Weylandowi największą sławę i prestiż i sprawił, że spracowany dziadzio musiał z walizkami tułać się po świecie z konferencji na konferencję, z promocji na promocję, z kongresu na kongres, na wywiady, po nagrody... Z niemałym rozbawieniem czyta się, jak „łapali” Weylanda w Warszawie, aby go doprowadzić na czas do ministra kultury po odbiór złotego medalu Gloria Artis. Warto dodać, że Pan Marcel został odznaczony wieloma medalami, w tym Medal of the Order of Australia.


Giętkiej damie łatwo zgiąć kolana...


Redaktorka Ernestyna z uśmiechem na twarzy mimo zdezelowanego kręgosłupa


Miłośnik poezji radosnym krokiem wraca do domu

Namawiam do przeczytania (bogato ilustrowanej) autobiografii Pana Marcela, bo sama w jednej recenzji nie zdołam wszystkiego opowiedzieć. Książkę czyta się znakomicie, chociaż autor wywija chronologią jak chorągiewką, ale takie jego prawo! I tak prezentuje swoje życie, różne dramatyczne jego epizody, jakby to był zbiór anegdot. Z humorem, przekorą, przekąsem. Wieczny żartowniś? Może chowa to, co mroczne? Albo tak je przedstawia, że nawet nie wiadomo, że mroczne było... Zaiste, ciekawa to odmiana filozofii życiowej „pana agnostyka”.

Polecam wszystkim książkę o chłopcu na rowerze o trzech kółkach... a jedno kółko się zwało Mickiewicz, a drugie Philippa, a trzecie zamczysko.

Ernestyna Skurjat-Kozek


Sydney 1 września 1946. Fragment listy pasażerów przybyłych na pokładzie SS Yochow

Related Links:

Recenzja na portalu booktopia

Recenzja z tłumaczenia wierszy Leśmiana - In English

Wikipedia o Weylandzie

Radio SBS zaprasza do wysłuchania wywiadu z Marcelem Weylandem.

Andrew Jakubowicz reporting on the launch of Marcel Weyland's biography - in English

Jakubowicz: 12 minutes about Sugihara and me

SPECJALNE PODZIĘKOWANIA DLA MARCELA WEYLANDA ZA PRZETŁUMACZENIE NA ANGIELSKI TEKSTU PIOSENKI Z FILMU KOSCIUSZKO: JESZCZE POLSKA ZATAŃCZY

SPECIAL THANKS TO MARCEL WEYLAND FOR TRANSLATING INTO ENGLISH LYRICS OF A SONG FROM A DOCUMENTARY KOSCIUSZKO - POLAND WILL YET DNCE AGAIN

"Kołysanka dla Jenerała" muzyka Josef Miller, słowa Ernestyna Skurjat-Kozek
Lullaby for General Kosciuszko - lyrics translated by Marcel Weyland
Śpiewają: Maja Kedziora i Adam Wąsiel

Kosciuszko Lullaby on You Tube. Listen, enjoy.

Sleep, o General, from all suffering
Let your soul be free
Poland, your land, has her freedom
In her destiny
Our soldiers shall recover
Our beloved land
And your spirit, firm, undaunted,
Shall be our command.


Diploma for Marcel Weyland. Premiere of the Polish version of the documentary "Kosciuszko - Jeszcze Polska zaatańczy", Polish Consulate, 28 October 2015.FOTO BOGUMILA FILIP
When the Slav Pope’s troops march forward,
Vengeful regiments,
Wisła’ll use again her magic
And in freedom dance!
Let the hellish hordes retreat, and
Let the lemmings flee!
Liberty shall blaze forever,
Poland shall be free!

Sleep, o General, from all suffering
Let your soul be free
Poland, your land, has her freedom
In her destiny
Close your eyes, o General,
Close your eyes, dear friend,
In your dreams see people risen
Time and time again.

Streams shall bear away the snow drifts,
Lumpy ice shall melt,
MAY victorious shall be with us
And all shall be well!
Poland has not, will not perish,
Will throw off her chains!
Will then hitch her skirts up gaily,
Her heels kick up again!

Kosciuszko Lullaby on You Tube. Listen, enjoy.