Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
28 kwietnia 2016
27 kwietnia 1792 - Targowica - rocznica zdrady narodowej
jeszcze o Liście 3 b. prezydentów
TARGOWICA. To była najgorsza zdrada w dziejach naszego narodu. Polacy, „obrońcy wolności” za pieniądze i tytuły, pogrążyli Rzeczpospolitą w niebycie, a setki tysięcy rodaków skazali na katorgę i śmierć. 27 kwietnia 1792 trzynastu zdrajców zawiązało w Petersburgu konfederację. Jej akt liczył 40 stron tekstu, który zredagował rosyjski generał Wasilij Popow. Podpisy złożyli m.in.: generał artylerii koronnej Stanisław Szczęsny Potocki, hetman wielki koronny Franciszek Ksawery Branicki oraz hetman polny koronny Seweryn Rzewuski. Marszałkiem konfederacji został Stanisław Potocki, władzę nad wojskiem sprawowali Branicki i Rzewuski. Sekretarzem konfederacji mianowano poetę i publicystę Dyzmę Bończę-Tomaszewskiego.

Uzgodniono z Katarzyną, że gdy tylko zainteresowani dotrą do Polski ogłoszą konfederację w miejscowości Targowica, przy czym akt konfederacji będzie przedatowany na 14 maja. Z kolei Bułhakow, Poseł moskiewski przekazał w Warszawie notę carycy, w której monarchini stwierdza, iż „nie może być nieczuła na głos zażaleń, z którymi udała się do niej wielka liczba Polaków, znakomitych urodzeniem i urzędami, niemniej przez patriotyczne cnoty swoje; oni to, zapaleni gorliwością i chwalebną chęcią ratowania ojczyzny swej, odzyskania utraconej wolności, złączyli się z sobą ku zdziałaniu prawej konfederacji przeciwko nieszczęściom, w które nieprawna konfederacja warszawska pogrążyła naród”. Aby wspomóc targowiczan 18 maja 1792 roku 98-tysięczne wojsko rosyjskie przekroczyło granice Rzeczpospolitej…

zródło niezalezna.pl

Komentarz redaktora naczelnego "Do Rzeczy" Pawła Lisickiego na temat Listu 3 byłych prezydentów. "Ci panowie nie mają wstydu. Jedyne, co nie jest po prostu elementem tragifarsy, to możliwy odbiór owego listu za granicą. Tylko ktoś, kto nie zna Polski i kto nic nie wie o tym, jak wyglądały prezydentury Wałęsy, Kwaśniewskiego czy nawet Komorowskiego, może brać ich apel na poważnie. Co wcale nie oznacza, niestety, że takich ludzi nie ma i że tym samym ów list Polsce szkód nie przyniesie" - pisze Paweł Lisicki dla WP.

Ci panowie wstydu nie mają. Najpierw na pomysł pisania listów otwartych wpadły panie. Kilka tygodni temu posłanki .Nowoczesnej zwróciły się w ten sposób do Pierwszej Damy, Agaty Dudy i poprosiły o zorganizowanie spotkania na temat zmian ustawy o ochronie życia poczętego. Jako, że list pozostał bez odpowiedzi, do pani prezydentowej został wysłany następny, tym razem podpisany przez byłe pierwsze damy. Ten też nic nie dał, więc do pisania listów zabrali się panowie.

W ten sposób trzy byłe głowy państwa i kilku innych byłych polityków (a może przyszłych?) postanowiło ogłosić, że polskie państwo pod rządami PiS zmierza do autorytaryzmu i izolacji na świecie, że nie szanuje się w nim demokracji i ogólnie dzieje się źle.

Wspólny produkt Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego, tudzież kilku pozostałych zatroskanych autorów zasługuje na szczególną uwagę. Pierwszym bowiem i podstawowym wnioskiem jaki wynika z uważnej lektury listu jest to, że podpisani pod nim panowie najwyraźniej demokracji nie rozumieją i przykro to powiedzieć, utożsamiają ów system z własną wygodą i przywilejami.

W ogóle pomysł pisania tego rodzaju listów otwartych wydaje mi się osobliwy. Przypomina on trochę używanie starych i zużytych rekwizytów teatralnych w nowoczesnej sztuce, które przez swą nieprzystawalność i obcość mają wywołać zainteresowanie znudzonej już nieco widowni. Listy otwarte powstawały wówczas, kiedy znaczący przedstawiciele opinii publicznej nie mieli innego sposobu komunikacji ze społeczeństwem, kiedy nie mająca mandatu demokratycznego władza lekceważyła i ignorowała ich opinie. W czasach PRL był to dramatyczny wyraz sprzeciwu, niezgody na panujący ustrój; jego sygnatariusze musieli się spodziewać szykan, a nawet represji. Im dłuższa była liczba podpisanych, tym większe było ich bezpieczeństwo i tym mocniej brzmiał ich głos.

Tyle, że dzisiaj nikt nikomu ust nie zamyka, a z pewnością już nikt nie powstrzymuje i nie ogranicza swobody krytyki jaką cieszą się byli prezydenci. Mogą mówić, potępiać, oskarżać i nie zgadzać się do woli. Czasem wręcz można mieć wrażenie, że niektórzy z sygnatariuszy w ogóle nie opuszczają studia telewizyjnego, a jeśli już im się to zdarza to tylko po to, żeby na chwilę pojawić się w radiu albo w innym medium. Mówią co chcą i do kogo chcą, a ich głównym problemem zdaje się być raczej wątła treść niż ograniczenie wolności przekazu.

Od samej idei listu bardziej jeszcze groteskowa była jego zawartość. Proszę bardzo, oto kilka najbardziej smakowitych cytatów (w internecie pisze się o nich "mocne"). "Parlament pracuje pod dyktando niewielkiej większości lekceważąc argumenty i interesy mniejszości" - piszą autorzy. Cóż, pierwsze pytanie jakie musi się w związku z tym nasunąć jest dość proste: co to znaczy "niewielka większość" i jaka większość jest zdaniem prezydentów potrzebna, żeby parlament mógł pracować? Czy panowie prezydenci i inne tuzy życia politycznego mogłyby wskazać jakiś parlament, w którym nie pracuje się pod dyktando większości, ale mniejszości?

Jeszcze bardziej zabawne jest twierdzenie, że owa większość lekceważy "interesy mniejszości". A, tu was boli, pomyślałem sobie czytając te słowa, których największą zaletą była szczerość. Owszem, gdyby większość lekceważyła wspólnie wszystkim, także mniejszości, prawa i wartości - swobodę słowa, zrzeszania się, działania - byli prezydenci mogliby się niepokoić. Ale to, że wybrana większość realizuje interesy swojego elektoratu, a nie mniejszości, jest właśnie zasadą demokratyczną. Do licha ciężkiego, to, że takie rzeczy trzeba tłumaczyć i wyjaśniać ludziom, którzy sprawowali w Polsce władzę pokazuje, jak bardzo niedemokratyczny system panował w III Rzeczpospolitej.

Inne fragmenty listu też mogą budzić rozbawienie. Otóż czytam, że "pojawiają się projekty drakońskich ustaw, takich jak bezwzględny zakaz przerywania ciąży". Pojawiają się i co z tego? Pomijam taki drobiazg, jak to, że jeszcze żaden projekt ustawy do Sejmu nie wpłynął, więc przedstawianie tej sprawy jako dowodu na autorytaryzm PiS zdaje się być cokolwiek niedorzeczne. Jednak pytanie brzmi inaczej: czy panowie prezydenci zamierzają odmówić obrońcom życia prawa do walki o zmianę i zaostrzenie obecnej ustawy? Chcą im zakazać zbierania podpisów? Na mocy jakiego prawa? To byłby dopiero autorytaryzm i zamordyzm! Ale tylko tak mogliby doprowadzić do tego, żeby projekty zmian "nie pojawiały się".

Podobnie niedorzecznie brzmi zarzut, że "rządzący wybrali konfrontację ze wspólnotą euroatlantycką". Jakie są na to dowody? Czyżby Polska chciała opuścić NATO? Tak, nie chcę już dalej pastwić się nad tym listem. Swoista to mieszanina zarzutów wyssanych z palca, tromtadracji i napuszonego gadulstwa.

list cytowany na portalu niepoprawni.pl

Na koniec satyryczna pointa. Blogerka contessa: "Jak w wigilię rocznicy Targowicy trzy tenory z obory pisały list zdrady"

Kapuś i opój z burakiem
urządzili wielką drakę –
bo od koryt tępą brzytwą
im trzem wraz z kolesi sitwą
ryj wyborcy odrąbali...

Bolek zwany ludziem z teczki,
Olek – smakosz gorzałeczki,
Bronek z budoruskiej dali
list otwarty naskrobali,
w którym każdy z nich się żali:

Bolek – „Jam tymy rencamy
broniłem przed UB-olamy
stoczni imienia Lenina
i to cała moja wina!”...

Olek mocząc pióro w wódce
nabazgrolił – „Na przywódcę
mię - nie będę się tym chwalił –
barany dublem wybrali!
Teraz plują na me lice
niewdzięczne obwiesie,
bo się znam na polityce
i jak nikt na interesie!”...

Bronek smarknął nos w szlafmycę,
chrząknął, siadł przy biurku,
i przyglądając się piórku
krzyknął – „Ja pierniczę!
Przeciem w łykęd sam tego gąsiora
strąciłem bazóką na Budy ógorach!”...
W roztargnieniu sięgł był
rad wąsa podkręcić
lecz wąsa niet – zgolił!
Polsce go poświęcił...
„Co by tu napisać?” –
wiercił się i stękał
bo myślenie pustostanu
to bul i udręka.
W końcu pier..ął,
głośno czknął,
spojrzał bykiem
i się spiął,
za czym machnął kulfonami:
- „Precz z Kaczorem, z PiSiorami!!!”.

I tak powstał sławny
list otwarty zdrady
Bolka, Olka, Bronka,
świt ich kawalkady.
Pod listu ciężarem aż się uginali
gdy w trójkę na Czerską wespół go targali.

Pierszy wysiadł Olek –
„Nie dam rady poleźć -
odnowiła mi się
filipińska boleść!”.

Za chwilę Bronkowi
cuś „łupło w łękotki” –
„Lećta sami do Adama,
mam blic u Stokrotki!
Taxi, taxi, taxi!!!
Gazem na Wiertniczę
bo jakiem Bronisław
klizmą przypierniczę!”...

...A kiedy opadł za taryfą kurz...?
Olek się nie ruszał już.
Bolek klęcząc na chodniku
sypał klątwami bez liku:
„Pały dajcie! Pały! Pędem!
Zapałuję wszystkie stany!” –
tak bił wściekle Bolek w bęben.
(godnościom osobistom rozsadzany)

I klapę macał z wpiętą Częstochowską,
pychę swą karmił noblo-cysorzowską
grzmiąc - „Choć żem znów jest sam jak palec!
Ja, com motorówką burzył
każdy płot jak walec!
Ja, com bajerował
UB krasne ludki
by mieć na lodówkę
dla żony Danutki,[]

nie chcem ale muszem brzemię listu ponieść
i na Kaczyńskiego co trza komu donieść!
Bo gdy już tak dobrze wszystkim nam się żarło –
Kaczor wziął nam wszystko, to szatańskie ziarno:
koryto, sztućce
i żabie udźce
kawior w ośmiorniczkach
trufle w byczych cyckach,
fabryki, antyki,
jachty z Ameryki,
kamienice, pensje śliczne
i nagrody okoliczne,
worki z euro i z randamy...
Kaczor puści nas z torbamy!
Nygus chce mię z Europy
wtrącić w odmęt mysiej żopy!
Wtedy ja, wielki noblysta?
Skreślą mnie na wszystkich lystach -
z wykładamy, odczytamy,
audiencjamy i rautamy.

Dlatego żeśmy, mein heren and damy,
między namy eks prezydentamy -
z Olem i Bronkiem postanowyly
i list ten razem wymyślyly.

Nie będzie Kaczor pluł nam w twarz –
rząd, sąd, prezydent ma być nasz!”...

zródło niepoprawni.pl