Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
28 wrzesnia 2015
I tylko Polski żal...
Monika Wiench. Rys. Vitek Skonieczny

Bezprecedensowa fala imigrantów ruszyła na Europę. Kim są ci ludzie, skąd tak naprawdę przybywają, dlaczego tak wielu i tak nagle - nie wiadomo. Nikt, lub prawie nikt nie wie, czemu wśród nich 80 procent stanowią młodzi, silni, raczej dobrze ubrani i wyposażeni w nowoczesny sprzęt elektroniczny mężczyźni, w wieku poborowym. Zdolni do noszenia broni i walki w obronie swoich matek, żon, dzieci, nagle je porzucają i pędzą na złamanie karku ku lepszemu życiu. Przemierzają o własnych siłach tysiące kilometrów, wcześniej płacąc znaczące sumy - jak sami przyznają od 3 do 10 tysięcy dolarów od osoby - przewoźnikom, szmuglerom ludzkich mas i innym kombinatorom, robiącym na tym biznesie majątki.

Zastanawia fakt, dlaczego choć przez całe lata na granicach panowała ścisła kontrola, a butelki wody nie można było wnieść ze sobą do samolotu, obecnie wielka masa ludzi może przemieszczać się w zupełnie niekontrolowany sposób? Kto ruszył tę ludzką falę na kontynent jej obcy kulturowo, religijnie i mentalnie, i w jakim celu to zrobił?

Wiele z tych pytań zapewne znajdzie odpowiedź w krótkim czasie, ale póki co mamy do czynienia z ogromnym problemem, przed którym stanęły rządy europejskich państw i społeczeństw. Niektóre z nich, przede wszystkim Niemcy, z kanclerz Angelą Merkel, wspomnianemu procederowi otworzyły drzwi i okna. I choć w ostatnich dniach nieco przyhamowały, dostrzegając poniewczasie ogrom problemów na jakie mogą napotkać w swojej "gościnności", to jednak to od nich wyszło zaproszenie do przyjęcia każdego imigranta z Bliskiego Wschodu oraz Afryki, bez żadnych ograniczeń i warunków. To niemieccy, znani jeszcze w niedawnej historii z "ogromnej tolerancji dla odmienności, innej rasy i kultury" politycy, zgotowali Europie kolejny problem, kolejny raz. Ktoś z publicystów napisał, że kiedy Niemcy zaczynają przewodzić w jakiejś sprawie, zawsze kończy się to źle. Oby się mylił.

Niestety, w Polsce mamy obecnie rząd, który w Niemcy jest nie tylko wpatrzony, ale w stosunku do nich przyjął od lat pozycję lokaja. Od Tuska, przez Sikorskiego po Kopaczową wsłuchuje się ten rząd, dosłownie na klęczkach, w każde słowo płynące z Berlina. Nie warto tu nawet wspominać o mędrcu Europy, L.Wałęsie, który w swojej "mądrości" i umiłowaniu Ojczyzny doradzał Polakom, że powinni poddać się niemieckiemu protektoratowi, bo tak będzie dla Polski najlepiej - mimo tych oczywistych bredni, polskie media nagłaśniały tę sprawę.

Jako, że "polskość to nienormalność", że przytoczę znaną wypowiedź króla Europy i byłego premiera RP, Donalda Tuska, oraz dlatego, że jak mówi obecna premier E.Kopacz, musimy być z Europą solidarni, powinniśmy też wykonywać wszelkie polecenia płynące stamtąd. Bez względu na to czy są one zgodne z oczekiwaniami Polaków, czy są z nimi w ewidentnej sprzeczności. Musimy przyjąć, jak narzucono nam ostatnio, 12 tysięcy imigrantów, pomimo, że zdecydowana większość Polaków, nawet jak podają rządowe statystyki, jest temu przeciwna. Nawiasem mówiąc premier Kopacz i w tej sprawie od początku wprowadza w błąd polskie społeczeństwo. Nie tak dawno zapewniała wszystkich o tysiącu ludzi, których Polska ma przyjąć, później kluczyła, kręciła, wciąż zmieniała tę liczbę, aby obecnie, po narzuceniu Polsce przez Komisję Europejską kwoty 12 tysięcy, z pełną satysfakcją stwierdzić, że wygraliśmy.

Kłamie jak od zawsze; rano, w południe i wieczorem. Tak jak wtedy, kiedy zapewniała Polaków o przekopaniu na metr wgłąb ziemi w Smoleńsku i odnalezieniu wszystkich szczątków poległych tam 10 kwietnia 2010 roku, ze śp.prezydentem Lechem Kaczyńskim - ostatnio, 15 września 2015, prokuratorzy wojskowi przyznali, że dopiero teraz, w maju, odnaleziono szczątki kolejnych 20 osób z katastrofy smoleńskiej, które dotychczas nie zostały pochowane.

wpolityce.pl/swiat/266791-szokujace-die-welt-w-niemieckich-obozach-dla-uchodzcow-muzulmanie-przesladuja-chrzescijan-bija-nas-pluja-nam-w-twarz-groza-smiercia-traktuja-nas-jak-zwierzeta

O sprawie narzucania ponoć wolnym i niezawisłym krajom, które wchodzą w skład Unii Europejskiej, w tym Polski, jakichś odgórych ustaleń, mówił ostatnio w swoim przemówieniu w Sejmie prezes Prawa i Sprawiedliwości - Jarosław Kaczyński. Sprzeciwiał się temu w swoim oświadczeniu również prezydent Andrzej Duda. Rząd Polski - pytanie czy rzeczywiście jest to polski rząd? - pod naciskiem lewicowych europejskich polityków, na czele z niemieckim protektorem, wypowiedzi tych nie wziął jednak pod uwagę. Nie wykazał również solidarności z krajami europejskimi z Grupy Wyszehradzkiej, które nie zgodziły się na narzucany im na szczycie w sprawie imigrantów w Brukseli dyktat, czyli z takimi krajami jak Węgry, Czechy, Słowacja, Rumunia. Wstrzymała się od głosu w tej sprawie nawet Finlandia, my nie. Stanowisko to będzie miało niewątpliwie dalsze nieciekawe konsekwencje dla stosunków Polski z sąsiadami.

Jeśli już mowa o solidarności, to warto zauważyć, że słowo to jest ostatnio przywoływane nie tylko przez zwolenników fali imigracyjnej zalewajacej w sposób niekontrolowany Europę, ale też przez samego szefa Parlamentu Europejskiego, Martina Schultza. W wywiadzie telewizyjnym śmie on pouczać Polaków czym jest święte dla nich słowo "Solidarność". Jednocześnie grozi tym krajom, które chciałyby się sprzeciwić jego decyzjom, w tym Polsce, użyciem siły. To oburzające.

Jak się dowiadujemy, Niemcy zaczynają rozlokowywać wciąż napływające masy ludzi, w dawnych obozach koncentracyjnych. Po Buchenwaldzie przychodzi czas na Dachau. Nic tylko wypada pogratulować, choć może się okazać, że niebawem i w Polsce zacznie się rozlokowywać imigrantów, młodych, silnych mężczyzn w miejscach zwanych przez niektórych "polskimi obozami koncentracyjnymi", a w świat pójdzie taki właśnie przekaz.

Póki co, uchodźcy wojenni czy też w przeważającej swej masie imgranci ekonomiczni zalewający od miesiąca kontynent europejski, walczą, każdy na swój sposób, o jaknajlepsze miejsce dla siebie na ziemi. Bywa, że nie przyjmują oni ofiarowywanej pomocy - w internecie można z łatwością znaleźć filmy, które pokazują "uchodźców" wyrzucających darowaną im żywność i wodę na tory kolejowe, przemocą sztormujących granice lub toczących przy pomocy kamieni walki między sobą. Wielu z ich wyrzuca swoje oryginalne dokumenty, kupuje sobie nowe, syryjskie, bo ponoć najlepiej jest być Syryjczykiem. Okazuje się nawet, że kiedy pięcioosobowa rodzina Syryjczyków dostała w miejscowości Śrema w województwie wielkopolskim nie tylko nowe mieszkanie i jedzenie, ale i dzięki staraniom parafii także telewizor, internet i rowery, w poniedziałek 9 września br. w nocy, bez słowa pożegnania i podziękowania uciekła do Niemiec. /informacje tę podała www.niezależna.pl/

Niektórzy polscy i niepolscy zwolennicy najazdu na Europę przywołują w swej argumentacji "za", sprawę polskiej emigracji lat 80 - tych, a także wcześniejszych. Czynią to zupełnie nie pamiętając o tym, jak zachowywali się wówczas polscy emigranci, którzy szturmem nie opanowywali niczyich granic, spokojnie czekali, nie wiadomo jak długo i z pokorą na urzędnicze decyzje co do terminu i kierunku ich przydziału. A później możliwie szybko przystosowywali się do zastanych warunków, obowiązującego w danym kraju prawa, panujących tam społecznych norm i zwyczajów. Dlatego tamta emigracja stanowiła rzeczywistą szansę dla tych państw, które ją, zresztą całkowicie dobrowolnie, bez niczyjego dyktatu, przyjmowały. Nie wydaje się natomiast, aby było tak jak mówi obecnie pani minister Mucha, że "ta imigracja ubogaci nasz kraj".

Ostatnio, na polecenie premier Kopacz polskie władze samorządowe są zmuszane do znalezienia mieszkań dla muzułmańskich imigrantów, a także muszą zapewnić im wikt i opierunek. Nasuwa się jednak pytanie, czy w pierwszej kolejności nie należy rozwiązać problemu polskich bezdomnych, bo według danych statystycznych ze stycznia bieżącego roku, w Polsce na ulicy żyje 30,7 tysięcy ludzi, a samotne matki z kilkorgiem dzieci wyrzuca się na bruk? Niepohamowany i masowy napływ muzułmańskich migrantów do Europy każe postawić też pytanie, czy naływ ten spowoduje, że odejdą oni od swojej religii i zrezygnują z bardzo restrykcyjnego dla kobiet prawa islamskiego-szariatu? Szariatu, który uznaje wyższość muzułmanina nad niemuzułmaninem, wyższość mężczyzny nad kobietą, nierówność nie tylko według płci, ale także przynależności religijnej? Co z tak przyziemnymi sprawami jak spożywanie wieprzowiny czy picie alkoholu przez gospodarzy w obecności członków rodziny muzułmanskiej, że przywołam tylko kilka prostych argumentów podnoszonych przez wielu publicystów w Polsce?

Co ze swobodą ubioru, krótkimi spódniczkami pani Olejnik, swobodą seksualną pani prof. Środy, czy partnerem pana Biedronia? Kto z lekarzy będzie w Polsce badał chore żony wyznawców islamu? Czy starczy opieki medycznej, tłumaczy, i jak na proces produkcyjny w fabrykach i polskich zakładach pracy wpłynie obowiązkowa modlitwa w ciągu dnia roboczego? Czy w tym czasie będą mogli pracować buddyści, chrześcijanie, ateiści, czy też będzie się zatrzymywać linie produkcyjne? - pyta publicysta Mirosław Sadowski, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, kierownik Pracowni Badań Praw Orientalnych na Wydziale Prawa.

Wreszcie ostatnia choć nie wyczerpująca tematu sprawa - dlaczego polski rząd zamiast godzenia się na niemiecki dyktat w sprawie fali migracyjnej ze stref tak obcych nam kulturowo, wciąż zaniedbuje repatriację Polaków z terenów dawnego ZSRR, zesłanych tam i nie mogących powrócić do Polski? Mało tego - okazuje się, że sejmowa komisja finansów głosami posłów PO przegłosowała odebranie z budżetu państwa sumy 1mln 266 tys.złotych repatriantom, naszym rodakom na Wschodzie i przekazanie tej kwoty imigrantom. Obecny rząd, wraz z rządzącą koalicją PO-PSL, wykonujący cudze polecenia, swoimi posunięciami nie tylko w polityce zagranicznej ale też w wyniku tak licznych afer, jawnego rozkradania kraju, buty i politycznego chamstwa, tocząc bezustanne walki nawet z prezydentem Andrzejem Dudą, wywołuje wśród wielu Polaków uczucie niesmaku i pogardy.

Trzeba mieć nadzieję, że już za miesiąc, 25 października odejdzie on, decyzją mądrego Narodu, na zawsze, w niesławie. Niestety, cały ten stworzony przez siebie bałagan zostawi swoim następcom.

Monika Wiench
Melbourne