Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
25 sierpnia 2015
100 Lat - to za mało
Monika Wiench (tekst i zdjęcia)

Ewa Borucka
Niecodzienna uroczystość, jaka ostatnio miała miejsce w znanym i zasłużonym Domu Polskiego Emeryta w dzielnicy Bayswater w Melbourne, zgromadzila dziesiątki znamienitych osób. Powód do spotkania był doprawdy wyjątkowy, bowiem właśnie w piątek 21 sierpnia świętowano tam setne urodziny pani Ewy Gottlieb-Boruckiej, żony Gwidona Boruckiego, znanego pierwszego wykonawcy pieśni "Czerwone maki na Monte Cassino".Kierownictwo Domu przygotowywało to szczególne święto z dużą troską, wysyłając odpowiednio wcześnie estetyczne zaproszenia do wybranych przez Solenizantkę gości. Kiedy wchodziło się tego dnia w jak zwykle gościnne progi Domu Polskiego Emeryta w Bayswater, można było natychmiast dostrzec, że jest to dzień wyjątkowy. W głównej sali patriotycznie przystrojonej biało-czerwonymi kwiatami, balonami, przy świątecznie udekorowanych stołach, trwały ostatnie przygotowania na powitanie Szacownej Jubilatki.

Kiedy weszła, jak zwykle wspaniale zadbana, z tym swoim przemiłym, szczerym uśmiechem i życzliwością w oczach, powitano Ją gromkimi brawami, śpiewając "Sto lat, to za mało, sto lat to za mało". Zebrani goście nieco utrudniali Pani Ewie dotarcie do stołu, bo każdy chciał się z Nią osobiście przywitać, pogratulować i uściskać. Tę wyjątkową życzliwość, jaką otaczano Solenizantkę było czuć niemal w każdym zakątku sali.

Po dojściu do przygotowanego, honorowego miejsca, którym był specjalnie na tę okazję przystrojony wygodny fotel, Pani Ewa, z właściwym Jej poczuciem humoru, zażartowała mówiąc "O, tutaj to raczej ksiądz powinien siedzieć". Rzeczywiście - jednym z gości, który zajmował miejsce po prawicy Jubilatki, był właśnie ksiądz Wiesław Słowik przybyły na uroczystość i towarzyszący Pani Ewie przez całe, ponad dwugodzinne spotkanie. Z drugiej strony Solenizantki miejsce zajęła pani Gawrońska, żona zmarłego przed kilkoma laty znanego poety i satyryka Andrzeja Gawrońskiego, a wokół zasiedli polscy i australijscy przyjaciele i goście Pani Ewy. Nie zabrakło oczywiście ponad dwudziestu rezydentów Domu Polskiego Emeryta, którym towarzyszyly opiekunki, pracownice Domu.

Oficjalną część uroczystości rozpoczęła powitaniem Pani Ewy Boruckiej kierowniczka Domu - p. Maryla Piasecka, która przywitała również obecną ma sali p. Haydi Victoria - członka stanowego Parlamentu dla dzielnicy Bayswater, oraz z dumą podkreśliła, iż na adres Domu dla Czcigodnej Solenizantki przysłali swoje życzenia - Jej Królewska Mość - Queen Elizabeth II, gubernator generalny Australii - Jego Ekscelencja Peter Cosgrove, premier Australii - Tony Abbott MP, oraz kilku członków australijskiego Parlamentu.

Panią Ewę szczególnie serdecznie powitał ksiądz Wiesław Słowik, który powiedział między innymi: ..."Jesteśmy wdzięczni za Pani uśmiech, pogodę ducha, za pełną życzliwości obecność wśród nas"... Piękne życzenia wraz z bukietem kwiatów od Zespołu Pieśni i Tańca "Polonez" złożył też Solenizantce jeden z tancerzy tego zespołu, Michał Milewski, wraz ze swoją dziewięcioletnią córką, ubrany w regionalny strój krakowski.

Najmłodszym gościem była jednak maleńka, niespełna roczna dziewczynka - Isabelle Jaskulska, która przybyła na to spotkanie oczywiście z mamą. Młodsza od Solenizantki o 99 lat, z zaciekawieniem przyglądała się całemu wydarzeniu. Uroczyste setne urodziny Pani Ewy Boruckiej miały również swoją oprawę muzyczną, której przewodniczyła znana wszystkim Zofia Kaszubska grając i śpiewając kilka znanych przebojów z dawnych lat, i patriotycznych polskich piosenek, do czego włączali się ochoczo inni goście. Zosię wspierali dzielnie p. Danuta Wołoczko-Smołucha, p. Stanisłwa Jakubicki i Michał Milewski.






Picie szampana i zajadanie się tortami oczywiście przerwano, kiedy Dostojna Jubilatka wstając i biorąc do ręki mikrofon, zwróciła się do zebranych po polsku i po angielsku: "Mili goście. Dziękuję wam za przyjście na tę smutą okazję / wywołało to salwy śmiechu i gromkie brawa /. Mam nadzieję, że ją przeżyję. Miejcie się dobrze i żyjcie możliwie długo. Dziękuje Wam za pamięć". Brawom jakie się wówczas rozległy nie było końca, zaś liczni fotoreporterzy, rodzimi i ci z australijskiej prasy, przepychali się i prześcigali, nie mogąc nadążyć ze zrobieniem pamiątkowych zdjęć.

Jak się dowiadujemy od pani Maryli Piaseckiej, kierowniczki Domu Polskiego Emeryta w Bayswater, Czcigodna Solenizantka pomimo zmęczenia, jakie niewątpliwie musiała odczuwać po tak długiej i hucznej uroczystości, zachęcana przez opiekunów, aby udać się wcześniej na odpoczynek, odmówiła: "Nie mogę opuścić stołu, bo są jeszcze niektórzy z moich gości". Oto przykład prawdziwej przedwojennej kultury i wpojonych wówczas zasad. Piękne.

Kondycja i sprawność Pani Ewy Boruckiej zadziwia. Tym bardziej, że tego samego dnia, nieco wcześniej udzieliła w swoim pokoju wywiadu niżej podpisanej. Kiedy poprosiłam Ją o możliwość zrobienia zdjęcia zdecydowała: Najpierw muszę zdjąć okulary, bo po co mam się postarzać, prawda? Na pytanie co trzeba robić, aby osiągnąć tak piękny wiek, Pani Ewa po chwili namysłu stwierdziła, że nie należy robić nic szczególnego, a wskazując ręką w górę powiedziała: "Trzeba zostawić to Opatrzności". Zapytana o sprawy w życiu trudne, wspomniała o czasach wojny jakie przeżyła w Londynie, o bombardowaniach, które nawet teraz powracają w pamięci, szczególnie kiedy ostatnio dużo czyta o Powstaniu Warszawskim z związku z rocznicą jego wybuchu.






Swoje małżeństwo z Gwidonem Boruckim wspomina jako zgodne i szczęśliwe - w pokoju, w którym mieszka jest otoczona zdjęciami śp.męża. W rozmowie Pani Ewa Borucka wspomniała też o swoim życiu w Londynie, o pracy w tamtejszej stacji radiowej ABC, którą tam wykonywała przez piętnaście lat i o podjęciu decyzji o emigracji do Australii, co związane było z propozycją małżeństwa ze strony Gwidona Boruckiego. Ciekawie wypowiedziała się na temat takich umiejętności życiowych jak współżycie z ludźmi, a przede wszystkim umiejętności przystosowania się. Powiedziała wówczas:.."Wie Pani, wiek dojrzały w którym ja jestem nikomu nie zapewnia mądrości życiowej. Tę mądrość należy sobie samemu wypracowywać w codziennym życiu"...

Pani Ewa Borucka w końcowej części rozmowy zapytana o własne zalety i wady z typowym dla Niej poczuciem humoru stwierdziła, że o wady należy zapytać wyłącznie jej przyjaciółek, natomiast do zalet zaliczyć chyba może życzliwość jaką ma dla ludzi. Za tę życzliwość właśnie i za wiele, wiele innych zalet, dziękujemy dziś bardzo serdecznie Naszej Solenizantce. Dużo, dużo zdrowia Pani Ewo.

Monika Wiench
Melbourne

"Dziś są Twoje urodziny, ktoś napisze, przyjdzie ktoś,[] ale zanim wielki hałas zrobi świat, tak zwyczajnie, ze mną w ciszy bądź..."