Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
19 lipca 2015
Moim ulubionym malarzem był Monet
z Anną Fialą rozmawia Teresa Podemska-Abt

T.P.-A.: Jak zaczęła Pani swoją karierę artystki?
A. F.: Studiowałam w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w drugiej połowie lat 60-tych w Łodzi, specjalizując się w tkaninie artystycznej. Tkanina artystyczna, której obecnie nie uprawiam, znalazła przedłużenie w mojej aktualnej twórczości. Fotografowanie łączę z pracą na komputerze, który pochłania więcej czasu.

T.P.-A.: Jaki kierunek malarski najbardziej Pani odpowiada? Skąd są pierwsze inspiracje?
A. F.: Interesował mnie Impresjonizm, na co nastawiała mnie także Szkoła, ulubionym malarzem był Monet. Martwe natury malowałam inspirując się mistrzami Holenderskimi.

T.P.-A.: Nosi Pani biżuterię, projektuje być może ubrania, jak to swego czasu robiła każda polska plastyczka?
A. F.: Lubię srebro i bursztyn. Ubiorów nie projektuję, ale potrafię je gustownie dobrać.

T.P.-A.: Lubi Pani twórczą samotność czy jest może ekstrawertyczką?
A. F.: Z natury jestem zwrócona ku sobie, ale daje sobie radę z codziennym życiem i lubię także ludzi. Gdy pracuję, jest różnie. Obrazy malowałam w izolacji, prywatność dawała mi skupienie, towarzyszyła mi tylko muzyka klasyczna Baroku. Inaczej jest z fotografowaniem; nawet duży ruch na ulicy mi nie przeszkadza. Jeśli chodzi o obróbkę moich prac fotograficznych, lubię konsultować się z rodziną.

T.P.-A.: Ma Pani zwierzęta? Darzy je Pani sympatią?
A. F.: Jedynym zwierzęciem w moim otoczeniu jest biały kot syna o imieniu Katie.


Anna Fiala


T.P.-A.: Kto jest idealnym odbiorcą Pani sztuki?
A. F.: Odbiorcą mojej sztuki może być każdy, począwszy od dziecka, skończywszy na osobie zaawansowanej wiekiem. Każdy człowiek widzi inaczej i inaczej odbiera bodźce artystyczne i kolor czy fakturę, więc na przykład Pani ocena mojej pracy znaczy dla mnie bardzo dużo, bo ludzie pióra patrzą inaczej na życie i sztukę, ale generalnie mówiąc - wszelkie rozmowy z odbiorcami, podobnie jak spotkania pisarzy z czytelnikami, są dla artysty istotne, bo to jeszcze jedna droga do rozwoju, bo ludzie mówią ciekawe rzeczy. Spotkania z odbiorcą, obojętnie jaką drogą się odbywają, bo w dobie Internetu nie jest to ważne, nie pozwalają artyście stać w miejscu, kształtują wyobraźnię, a co za tym idzie – wpływają na warsztat.

fialaart - to strona internetowa całej twórczej rodziny: Anny i Adama i ich syna Andrzeja.This website is in English

T.P.-A.: Gdzie Pani wystawia swoje prace?
A. F.: Wystawiałam w Polsce, a także w Australii – w Perth. Dokładnej dokumentacji nie o wystawach prowadzę, życie to robi za mnie.Dzięki Internetowi mam kontakty z artystami polskimi, jak na przykład – Tadeusz Baranowski; abstrakcjonista i autor komiksów.

T.P.-A.: Co zmienił w Pani życiu artystycznym wyjazd z Polski?
A. F.: Stan wojenny w Polsce podobnie jak na wielu artystów wywarł na mnie duży wpływ, emocjonalny oczywiście. Podjęłam decyzję wyemigrowania z kraju. Ucierpiało na tym przede wszystkim moje tkactwo, bowiem w Australii był zupełnie inny odbiór tej sztuki. Po przyjeździe do Australii kontynuowałam jednakże przez jakiś czas tkanie gobelinów ze względu na nowe inspiracje: muszle, ocean, nowa przyroda.

T.P.-A.: Jest Pani artystycznie osamotniona w Australii?
A. F.: I tak i nie. Na początku współpracowałam z tutejszym ‘craftem’ w Perth. Później szukałam. A trzeba było szukać innego języka plastycznego do wyrażania moich uczuć i myśli. Zaczęłam rysować pastelami olejnymi robiąc portrety znajomych. Ponieważ Australia ma bardzo wysokie niebo zaczęłam je malować olejami na płótnie z artystycznym sukcesem, potwierdzonym przez pracowników współczesnych galerii malarstwa, gdzie wystawiałam swoje prace. Później, dla kontrastu i odmiany, wzięłam sie za malowanie martwych natur.






T.P.-A.: Ale teraz maluje Pani coraz mniej? Dlaczego?
A. F.: Aktualnie nie maluję tylko fotografuję. Fotografowanie, niezależnie od tego wszystkiego co kiedykolwiek robiłam czy robię, jest w moim życiu od zawsze. Może dlatego, nie gobeliny, nie martwe natury, ale unikalne fotografie i montaże, w których są zbliżenia żywej natury, są obecnie moja prawdziwą życiową pasją. Obserwowanie natury jest swego rodzaju fascynacją, dlatego właśnie robię zbliżenia fotograficzne stosując także technikę kolażu.

T.P.-A.: Innymi słowy, znalazła Pani język, który w warunkach australijskich zdaje się być dla Pani idealny?
A. F.: Tak, tak można powiedzieć. Znalazłam swój własny wyraz w tej dziedzinie i skoncentrowałam się wyłącznie na fotografice artystycznej, półabstrakcyjnej. Tym językiem, którego szukałam, a który dobrze mnie reprezentuje i wyraża jest właśnie współczesna, tematycznie i warsztatowo, fotografia. Swoje prace prezentuję nie w prywatnych galeriach, ale na Zenfolio w Internecie; www.fialaart.com

T.P.-A.: Jaka wobec tego jest Pani prywatna definicja fotografii?
A. F.: Fotografia, jeżeli jest czyjąś pasją, to nie są zdjęcia ślubne czy malownicze pejzaże, choć wymagają tzw. ‘dobrego oka’. Fotografia to sztuka, w której jest gra światła i cieni, kompozycja, kolor, a także poezja, ekspresja, ukryta muzyka, metafory, głębia, dusza... Nie ma tego niestety w fotograficznych albumach dostępnych w księgarniach, a szkoda.

T.P.-A.: Ulubiona malarka, artysta ostatnich lat?
A. F.: Moją ulubioną malarką od momentu wyjazdu z Polski jest Georgia O'Keffe. Mam szereg jej albumów, malowała między innymi, niesamowite zbliżenia kwiatów. To ona, a właściwie jej mąż, Alfred Steglitz, artysta fotografik zainspirował mnie i wzbudził moja pasję fotograficzną. W tej najbardziej istotnej dla mnie dziedzinie mojej twórczości, liczę także na Pani poparcie, żeby spojrzeć na to świeżym okiem.


Dancing Hunchback


Cow

T.P.-A.: Dziękuję za zaproszenie. Postaram się wywiązać z pokładanego zaufania, ale jestem w Pani dziedzinie tylko ‘zjadaczem chleba’. Ma Pani ulubionych poetów? Czyje wiersze najchętniej Pani czyta?
A. F.: Moim ulubionym poetą jest Norwid.

T.P.-A.: Jest Pani rozmowna?
A. F.: Niestety, jestem osobą paru słów, choć akceptuję tzw. ‘bubbling person’. Rozmowa jest dla mnie swego rodzaju koniecznością, ale są przecież inne sposoby rozmawiania. I nie trzeba daleko szukać. Artysta, którego też bardzo lubię, Hans Heysen, australijski malarz scen rodzajowych i pejzaży, malujący na przełomie XIX i XX wieku, a mieszkający właśnie w Adelajdzie, był osobą małomówną, mówił tylko ‘do punktu’.

T.P.-A.: To znaczy konkretnie, oszczędnie w słowach. Ciekawa ta kalka językowa, której Pani użyła, więc jej użyję. Rozumiem, że najchętniej ‘mówi Pani do punktu’, czyli jest Pani w swoim świecie punktów i odniesien malarskich i fotograficznych, a jak Pani bawi swoich gości?
A. F.: Znowu niestety. Nie bawię ich, w każdym razie, nie opowiadam dowcipów, anegdot i nie sypię dowcipami, ale za to doceniam tych, którzy potrafią rozbawiać swoimi pomysłami, bo dzięki takim osobom życie staje sie weselsze, a śmiech to zdrowie!!!

T.P.-A.: No to dowiedzmy się wobec tego z czego Pani się śmieje. Lubi Pani Jakieś szczególne poczucie humoru?
A. F.: Lubię się zaśmiewać z różnych humorystycznych sytuacji zauważonych czy usłyszanych od innych. Bardzo cenię fantastyczne poczucie humoru Adama Fiali, On praktycznie ciągle się śmieje. Jego rysunki i malunki dostarczają mi wiele radości; oglądając je trudno się powstrzymać od śmiechu, są tak zabawne. Ale takim trzeba się urodzić. Ja natomiast rozumiem, że śmiech w dzisiejszych czasach jest bardziej komercyjny, toteż staram się.

T.P.-A.: No z tego co słyszę, sangwiniczką to Pani nie jest, ale ma Pani poczucie humoru i się śmieje, a to najważniejsze.
A. F.: Na swoje pocieszenie mam pewne odkrycie, że Georgia O'Keefe, o której sporo czytałam, a jest to akurat moja ulubiona amerykańska artystka, miała podobną osobowość. Była poważna i skupiona, ale nie pozbawiona poczucia humoru.

T.P.-A.: Co kocha Pani w Australii, a czego nie może znieść?
A. F.: W Australii cenię przyrodę, światło i spokój. Irytuje mnie nadmierna regulacja, nawet w codziennym życiu. Szczerze mówiąc wolałabym nie być etnikiem tylko artystą bez żadnej etykietki. Gdy przyjechałam do Australii spotkałam się z opinią, że artysta etnik powinien zwrócić się do swojej grupy.

T.P.-A.: Czy jest jakieś miejsce na świecie, które pozostaje w sferze Pani marzeń?
A. F.: Lubię Perth i to mi wystarcza.

T.P.-A.: Czego Pani chce najbardziej?
A. F.: Największe marzenie to wytrwać w zdrowiu i fotografować coraz ciekawsze obiekty.

Z artystką malarką/fotografikiem Anną Fiala z Perth rozmawiała Teresa Podemska-Abt

A tu link do wywiadu z Adamem Fialą

Adam Fiala na You Tube

I bardzo fajna opowieść o Arce Noego - dla dzieci!