Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
27 kwietnia 2015
Prosto z buszu: Robota Tajnej Elity
Janusz Rygielski
Jim MacGregor jest Szkotem, z wykształcenia lekarzem. Po trzynastu latach zrezygnował z praktyki i poświęcił się całkowicie badaniom politycznych niepowodzeń w zapobieganiu wojen. Jego artykuły były poświęcone m. in. pomyłkom sądowym, wojnie w Iraku, globalnej biedzie i wzrostowi faszyzmu w Stanach Zjednoczonych. Jego powieść The Iboga Visions, opublikowana w 2009 r. uzyskała duże uznanie krytyków. Gerry Docherty jest również Szkotem. Z zawodu nauczyciel, napisał kilka sztuk teatralnych, w tym jedną poświęconą dwóm kuzynom, którzy otrzymali medale Victoria Cross za walkę pod Loos 1), podczas I Wojny Światowej. Zbierając i studiując materiały do tej sztuki zetknął się z pracami MacGregora poświęconymi I Wojnie Światowej. Okazało się, że obaj mają identyczne zainteresowania – odkrywanie prawdy pomiędzy kłamstwami i oszustwami, jakie zawierają oficjalne informacje.

W najnowszym wydaniu australijskiego dwumiesięcznika New Dawn (marzec – kwiecień 2015) ukazał się ich wspólny artykuł zatytułowany „Gallipoli: nieopowiedziana historia” (Gallipoli: The Untold Story) z podtytułem „Pierwszą ofiarą wojny jest prawda.”

Wkraczamy więc teraz za kulisy strategii wojennej. Konspiracja zrodziła się w Londynie jako „groteskowa strategia Machiavellego”, która miała ogłupić Rosjan do tego stopnia, iż uwierzyliby, że Wielka Brytania próbowała zdobyć dla nich Konstantynopol. Sukcesem tej operacji z założenia miała być porażka. Akcja wojenna na półwyspie Gallipoli została celowo tak zaprojektowana, aby się nie powiodła. Mocne to słowa, ale autorzy dobrze je uzasadniają, wyjaśniając powody tej wojny i jej tło geograficzne, poczynając od powstania Tajnej Elity (The Secret Elite) w 1891 r., w Londynie.

Jej celem była dalsza ekspansja Imperium Brytyjskiego. Aby ją osiągnąć, trzeba było zniszczyć Niemcy, będące ekonomicznym, gospodarczym i imperialnym konkurentem. Z kolei, aby ten cel się ziścił, potrzebni byli sojusznicy – Francja i Rosja. Ich ogromne armie lądowe były potrzebne do pokonania Niemiec. Francję miano wynagrodzić Alzacją i Lotaryngią, natomiast Rosja miała uwierzyć, że jej udziałem będzie Konstantynopol. Ta obietnica tak podekscytowała rosyjskich polityków, że zdobycie największego miasta Turcji stało się w Petersburgu „szeroko rozpowszechnioną obsesją”.

Gdyby Wielka Brytania pozyskała Turcję jako sojusznika, to klęska na Gallipoli nie miałaby miejsca. Doherty i MacGregor piszą, że Turcy generalnie nie lubili Niemców i ich wzrastających wpływów. Trzykrotnie podejmowali próby nawiązania sojuszu z Anglikami i trzykrotnie je odrzucono. Niezrażeni próbowali sojuszu z Francją, który miałby ich ochronić przed starym wrogiem – Rosją. Autorzy stwierdzają „Biedni głupcy. Sojusz Anglików i Francuzów z Rosjanami miał zostać zawiązany kosztem Turków.” Anglię i Francję nie interesował sojusz z Turcją, w celu obrony jej przed Rosją. Wielka Brytania i (wielka) Francja planowały podzielenie między siebie, bogatego w ropę naftową, Imperium Ottomańskiego. W tym celu Turków należało popchnąć do obozu niemieckiego i pokonać.

W połowie roku 1914 większość ministrów w rządzie tureckim była przyjaźnie nastawiona do Wielkiej Brytanii, ale to uległo zmianie, kiedy Anglicy przejęli dwa pancerniki, budowane dla Turcji w Anglii. Była to prowokacja, która znakomicie odegrała swą rolę. Wykonał ją Winston Churchill, wówczas szef (Lord Admiralty) marynarki wojennej Wielkiej Brytanii i zleceniodawca zatopienia brytyjskiego statku pasażerskiego Luisitania, o czym już pisałem wcześniej. Po przejęciu pancerników tureckich powiedział „Było to konieczne dla zachowania brytyjskiej przewagi morskiej.” Autorzy dodali, że był on „lojalnym służącym Tajnej Elity”.

Jednak nie był to jedyny powód przejęcia statków. Otóż wcześniej Rosja opracowała plan zajęcia Konstantynopola. Flota Czarnomorska miała przewieźć 127 tysięcy żołnierzy i działa artylerii ciężkiej z Odessy. Przybycie tureckich niszczycieli z doków angielskich mogło uniemożliwić realizację tego planu. Rosyjski minister spraw zagranicznych Sazonow wystosował cienko zawoalowane ostrzeżenie „Jest to sprawą najwyższego stopnia ważności, aby... te statki zostały zatrzymane w Anglii.” Obawiając się, że jeśli te okręty zostaną przekazane Turcji, to Rosja może zaniechać uczestnictwa w wojence, Tajna Elita natychmiast zdecydowała, że mają one pozostać w Anglii.

Ta decyzja załatwiała dwie sprawy. Utrzymywała Rosję w grze wojennej po stronie aliantów i jednocześnie, zgodnie z planem, pchała Turcję w objęcia Niemiec. Pojawił się jednakże nowy problem: jak powstrzymać rosyjską flotę czarnomorską przed zajęciem Konstantynopola? Pomogli w tym Niemcy i efektywna praca wywiadu angielskiego.

W dniu 3 sierpnia (dzień po podpisaniu traktatu przez Niemcy i Turcję) cesarz Kaiser Wilhelm II wysłał telegram do króla Constantina, informujący że dwa niemieckie krążowniki Goeben i Breslau udadzą się natychmiast do odległego o 1200 mil Konstantynopola. Ta informacja została przechwycona przez Wywiad Morski (Naval Intelligence) w Londynie , który ją również rozszyfrował. Informację tę zignorowano. Anglia i Francja posiadały 73 okręty wojenne i mogły łatwo uporać się z dwoma okrętami niemieckimi, znając trasę ich podróży. Admiralicja nie wydała jednak żadnego rozkazu. Sazonow był zbulwersowany faktem, że marynarka królewska mogła do tego dopuścić. Nie wiedział, że Anglikom chodziło tylko o to, aby zneutralizować rosyjską flotę czarnomorską.

Wypuszczenie tych doskonale przygotowanych do ataku pancerników na Morze Czarne zniweczyło rosyjskie zamiary zdobycia Konstantynopola. Mało tego, w październiku 1915 r. okręty te zbombardowały Sewastopol i inne rosyjskie porty. Rozwścieczony car Mikołaj domagał się wojny z Turcją i jakoby zdobycia dla Rosji Konstantynopola. Anglicy i Francuzi obawiali się, że Rosja może zawrzeć pokój z Niemcami. Tajna Elita podjęła decyzję o wojnie z Turcją. W dniu 2 listopada 1914 r. Rosja wypowiedziała wojnę Turcji, a Anglia i Francja uczyniły to trzy dni później. Anglicy wpadli na pomysł, aby upozorować poważny atak na Gallipoli, prowadzący do zdobycia Konstantynopola przez wojska alianckie.

Autorzy publikacji polemizują z popularnym poglądem, że kampanię na Gallipoli rozpoczęto w rezultacie pilnego wezwania o pomoc przez dowódcę armii rosyjskiej - wielkiego księcia Mikołaja Nikolajewicza (armia rosyjska ponosiła w tym czasie duże straty na Kaukazie). Twierdzą, że tak nie było. Wołanie o pomoc spreparował angielski attache w Petrogradzie John Hanbury-Williams, koleś lidera Tajnej Elity lorda Alfreda Milnera. Następnego dnia ideę najazdu na Gallipoli zaprezentowano Brytyjskiej Radzie Wojennej, gdzie propozycję angielskiego attache przekwalifikowano na rosyjską.

Mając już zdecydowaną strategię niedopuszczenia Rosji do Konstantynopola, Tajna Elita sprytnie przyjęła, że atak na Gallipoli powinien prezentować się jako zainspirowany przez Rosję (Chyba po to, aby w przypadku założonego niepowodzenia winę można by przypisać Rosji. –JR). Sekretarz Komitetu Obrony Imperium Maurice Hankey zaproponował rozwiązanie, które spełniało wszystkie wymogi. Był on członkiem Tajnej Elity.

„Kampania Gallipoli została spreparowana jako ochłap dla Rosjan, ale tak „przygotowana”, aby się nie powiodła”.

Kilka dni później zmieniła się sytuacja militarna. Trzecia armia turecka została zdziesiątkowana na Kaukazie i przestała istnieć potrzeba udzielenia Rosji pomocy. Pomimo to, 20 stycznia 1915 r., Wielka Brytania poinformowała Rosję, że podejmie pełną operację, mającą na celu zdobycie nie tylko Gallipoli, ale i Dardaneli. Rosja paliła się do pomocy, ale wytłumaczono jej, że „musi skoncentrować wszystkie swoje wysiłki na Wschodnim Froncie, przeciwko Niemcom. Tajna Elita włączyła najwyższy bieg. Zadanie, które wymagało wielu miesięcy szczegółowego przygotowania, wykonano w pośpiechu, z zawrotną prędkością, z pominięciem podstawowych wymogów dla uzyskania sukcesu.”

Churchill dobrał dowódców ze względu na nieudolność, a nie uzdolnienia i kwalifikacje. Kierując się tymi kryteriami wyselekcjonował wiceadmirała Sackville Cardena, pracującego jako nadzorca stoczni na Malcie. Uchodził on za powolnego i nieefektywnego. Otrzymał zadanie opracowania planu ataku marynarzy na Dardanele i przeznaczono mu na ten cel zaledwie kilka dni. Plan błyskawicznie zaprezentowano Radzie Wojennej. Już 15 stycznia Carden dowiedział się, że jego plan został zatwierdzony, i że on sam zostanie dowódcą tej operacji. Docherty i MacGregor ustalili jaki to był plan. Otóż został on w pośpiechu naszkicowany na kopercie przez oficera drugiej kategorii. Miał posłużyć jako podstawa do wysłania w bój dziesiątek tysięcy żołnierzy. Carden nie miał pojęcia o Dardanelach, ich topografii oraz o rozmieszczeniu wojsk tureckich. Poczciwego chłopa przeznaczono na kozła ofiarnego, po planowanej porażce.

Interesujące jest kto zajął miejsce przy biurku Cardena w dokach maltańskich. Otóż szczęśliwcem został kontradmirał Arthur Limpus, wyjątkowo doświadczony dowódca, który spędził wiele lat w Turcji, orientował się w sprawach wojskowych i znał fortyfikacje Dardaneli. Churchill odrzucił go, ponieważ „Turcy mogliby poczuć się urażeni” i to mogłoby być „nieuczciwe i nadmiernie prowokujące”. Limpus znał tureckie sekrety wojenne i detale dotyczące Dardaneli lepiej niż ktokolwiek inny. Zadziwia cynizm i wyrachowanie Churchilla. W czasach wojny dbał o dobre samopoczucie wroga, ale za nic miał życie dziesiątków tysięcy swoich i alianckich żołnierzy.

Kontradmirał Limpus krytykował plan Churchilla (tzn. plan Cardena), ponieważ przewidywał on wyłączne wykorzystanie marynarki. Żołnierze z Australii i Nowej Zelandii zostali przetransportowani statkami do pewnej odległości od brzegu, do którego dopływali małymi łódkami. Trudno sobie wyobrazić w takich warunkach przewóz broni, poza karabinem i kilkoma granatami. W roku 1906 szefostwo angielskiej marynarki wojennej oceniało, że wykorzystanie wyłącznie statków przy próbie zdobycia Gallipoli byłoby zbyt ryzykowne. Limpus uważał, że pierwszym etapem powinien być desant z amfibii. Akcję rozpoczęto sześciodniowym bombardowaniem zewnętrznych fortów. Spowodowało ono nieco szkód, ale wykluczyło tak istotną w walce możliwość zaskoczenia.

Turcy natomiast wzmocnili swoje fortyfikacje. Kiedy po miesiącu ruszył atak piechoty, dowódca Carden doznał załamania nerwowego. Wymieniono go na generała sir Iana Hamiltona, będącego u schyłku swojej kariery wojskowej. Wiedział on niewiele na temat Dardaneli, armii tureckiej i nowoczesnej walki. Czyli kwalifikował się na dowódcę operacji równie dobrze, jak jego poprzednik.

Po klęsce powołano komisję, mającą wyjaśnić jak do niej doszło. Komisja zadała pytania: „Jak marynarze mogą zdobyć półwysep? I jak mogli oni mieć Konstantynopol, jako swój cel? Jeśli to znaczyło...,że marynarze mieli zdobyć i okupować miasto, to było to absurdem.” Zdaniem autorów artykułu „wszystko było absurdem”. Młodzi mężczyźni zginęli z powodu imperialnych marzeń bogatych manipulatorów, a nie za „wolność” ani „cywilizację”.

Janusz Rygielski

1. Loos – przygraniczne miasteczko francuskie, o które toczyły się walki w okresie 25 września – 14 października 1915 r. Sześć dywizji angielskich atakowało trzy dywizje niemieckie. Walki nie zmieniły sytuacji. Angielskie (włączywszy Hindusów) straty były dwukrotnie większe od niemieckich, mimo użycia przez Anglików innowacji technicznych, między innymi gazów trujących. Główno-dowodzącego odwołano za nieudolność. Lekcja na Gallipoli niewiele Anglików nauczyła.