Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
21 kwietnia 2015
Zgoda na byle co?
Marek Baterowicz
Od wielu tygodni trwa kampania przed wyborami prezydenckimi, ale jednocześnie trwają też tajemnicze przetasowania punktów wyborczych – w Kraju i na emigracji. O rozmaitych metodach, które mogą posłużyć fałszowaniu wyników głosowania sporo już napisano, a także i o tym jak się przed oszustwami wyborczymi zabezpieczyć. Tu szczególnie cenne są ostrzeżenia Ewy Stankiewicz na portalu „Solidarni2010”, gdzie też jest okienko Ruchu Kontroli Wyborów, bezpartyjnej i społecznej inicjatywy. Była i petycja do Państwowej Komisji Wyborczej o zakaz używania długopisów przez członków obwodowych komisji wyborczych, a zastąpienie ich ołówkami. Zapobiegnie to manipulacjom z kartami do głosowania, gdyż długopisami można na tych kartach skreślić drugi krzyżyk, a tym samym głos unieważnić.

Tym sposobem w wyborach samorządowych unieważniono aż 5 milionów 214 tysięcy 711 kart wyborczych. Nie są to jedyne metody wyborczych oszustw, niemało rewelacji podaje Małgorzata Todd w swym Teatrzyku Zielony Śledź ( 8 kwietnia) pt. „Drugiej tury nie będzie”. Otóż trwa podobno rekrutacja „szczurów”, które będą mogły głosować wielokrotnie dzięki nowym dowodom osobistym, w których nie ma adresu obywatela, a jedynie imię, nazwisko i Pesel. W Krakowie ( ponad 400 komisji wyborczych ) taki „szczur” mógłby oblecieć 50 komisji dziennie! A jeszcze – ironizuje Autorka – można użyć „szczurów” importowanych z Kaliningradu, byle tylko nie gadali w swym języku!

Są i metody bardziej „subtelne”, które po prostu zaniżą frekwencję wyborczą na emigracji. Oto MSZ likwiduje albo przenosi punkty wyborcze w inne miejsca, nie konsultując swych poczynań z Polonią. Protesty organizacji polonijnych są oddalane przez konsulaty, a niektóre organizacje okazują wręcz obojętność wobec tych praktyk. Te zmiany miejsc głosowań ( np. w Melbourne mogą być teraz kłopoty z parkingiem ) utrudnią dostęp do lokali wyborczych i zniechęcą ludzi do głosowania. A oto przecież chodzi układowi władzy w III RP, który robi wszystko, aby stworzyć Komorowskiemu optymalne warunki dla zachowania prezydentury.

Tymczasem zabytkowy tramwaj wiozący „gajowego” w Konstantynowie Łódzkim wypadł z szyn i Komorowski musiał przesiąść się do swego bronkobusa. Czy to zły znak dla jego szans w wyborach ? Jedne sondaże wskazują, że obecny prezydent traci punkty, za to inne podają wzrost notowań. Trwa zatem wojenka cyfr, a w sztabach układu krąży diabelski szyfr. A sam kandydat Platformy Obywatelskiej ( zwanej Platformą Oszustów lub Oligarchów ) podejmuje różne spektakularne akcje, by poprawić swój wynik. Wybrał się nawet do Kijowa, gdzie jego wypowiedzi zaskoczyły tych, którzy kojarzą go z WSI, a więc z pro-rosyjską agenturą. I mocno stanął po stronie Ukrainy, wie przecież, że zdecydowana większość Polaków popiera Kijów w walce z Moskalami. Można zatem uznać jego wycieczkę do stolicy Ukrainy za część jego wyborczej kampanii, choć akurat w tym wypadku jego rywal Andrzej Duda zajmuje podobne stanowisko.

Wydaje się jednak, że wycieczkę kijowską nie przygotowano należycie. Doradcy Komorowskiego ( a on sam niby historyk z wykształcenia ) nie wykorzystali okazji, aby powołać się na słowa Joachima Lelewela, znakomitego historyka przecie i członka Rządu Narodowego w r.1830/31. W jego projekcie odezwy sejmowej do Rosjan ( w 1830 r.) są refleksje godne cytatu i w naszym stuleciu:

„Bracia Rossyanie! My Polacy, na wolnej ziemi naszej swodobnie w sejm zawiązani, braćmi was nazywamy, boście jednego z nami Słowiańskiego szczepu; boście bracia naszych braci Rusinów. Wiadomo wam, że Rusini, naród od początku wolny, szczęśliwie zażywali drogich narodowych swobód swoich przez Jarosława Wielkiego i Włodzimierza Monomacha umocowanych. Wielcy kniaziowie Włodzimierza Klazmeńskiego nastawali na Ruskie swobody. Wielcy kniaziowe moskiewscy z pomoca Tatarów Mogułów zgnębili Ruś, a carowie Moskiewscy nałożyli na wielką jej część żelazne despotyzmu pęta. Wielka część Rusi szukała ocalenia swych praw i wolności w związku z Polską i Litwą. Szlacheckie narodu Polskiego swobody stały się udziałem tych Rusinów, a pod ojcowskim Jagiellonów panowaniem Ruś jak najściślej się z Polakami pobratała i w jedno zlała; bo nic więcej nie zaprzyjaźni i nie zobowiąże narody, jak wzajem zaręczona wolność i swoboda.”

Takie słowa, wygłoszone w kijowskim parlamencie, zrobiłyby większe wrażenie niż to, co powiedział tam gajowy. Ale czego wymagać od faceta, co skacze po fotelach parlamentu w Japonii albo przysypia podczas mszy świętej ? Dziwi też – jak zauważył bloger kat w tekście „Utrzone są łososie w sowieckim sosie...” ( naszeblogi.pl ), że hiecharchowie udzielają komunii świętej takim personom i wrogom Kościoła.

W trosce o swe notowania wyborcze Komorowski skrytykował ostatnio politykę informacyjną prokuratury ( „prokurwatury” wg kata), która jego zdaniem wprowadza jakby zamęt w głowach obywateli, bo np. raz oznajmia, że w Tupolewie znaleziono ślady trotylu, a potem temu zaprzecza. A którą wersję wolałby sam Komorowski ?

Prezydent III RP ( politowania godny ) posunął się i do propozycji zaproszenia prokuratora generalnego na rozmowę – to ci dopiero będzie okazja do wywierania nacisków na „suwerenny” urząd równie „niepodległej” republiczki smoleńskiej. Komorowski najwyraźniej chce zaprowadzić porządek w „śledztwie”, ale w taki sposób, aby do końca zdławić prawdę o tym, co wydarzyło się nad Smoleńskiem. Oczywiście celu nie osiągnie, ale na jakiś czas może zamrozić tę prawdę w coraz bardziej rozsypującej się „demokracji”, praktycznie unicestwionej wyrokami upadłego wymiaru sprawiedliwości, które chronią rządzący układ np. po wniesieniu do sądów ewidentnych dowodów oszustw w wyborach samorządowych, ale już podważanej wielokrotnie wyrokami w tylu innych sprawach, a ostatnio skazaniem szefa CBA. A zwłaszcza skandalicznym mataczeniem smoleńskiego śledztwa.

Prof. Andrzej Nowak ostrzega, że po reelekcji Komorowskiego w Polsce nastąpi koniec demokracji. Ma rację, lecz tę diagnozę powinno się sprecyzować lepiej: zostaną wtedy dobite szczątki „demokracji”, w zasadzie już nie istniejącej i coraz częściej podważanej w okresie rządów PO-PSL. Dlatego wybory 10 maja są naprawdę bitwą o przetrwanie Polski. Pewien pluralizm mediów nie zastąpi demokracji.

Natomiast Komorowski ( prezydent Peerelczyków ) uważa, że wszystko w kraju jest cacy. Ogłosił nawet z triumfem 8-krotny spadek emigracji (!?), ale nie dodał, że wynika on z kurczącego się rynku pracy na Zachodzie. Jego wystąpienie było okraszone podobnymi bzdetami jak chwalenie się opieką nad polską rodziną, co zakrawa na kpiny w zestawieniu z podwyższeniem wieku emerytalnego do 67 lat ( i tym podobnych „zdobyczy” ), do czego on sam przyłożył rękę. Według dr. J. Szewczaka dyskurs Komorowskiego ( w stylu późnego Gomułki!) zdradzał brak kontaktu z coraz bardziej dramatyczną rzeczywistością : rosną koszty utrzymania przy niskich płacach, dogorywa służba zdrowia, brak leków w aptekach i brak perspektyw dla młodych z dyplomami, a państwo przeżarte jest korupcją i niepraworządnością. Komorowski usypiał słuchaczy proponując zgodę na byle co, na byle jak i byle do jutra jak skomentował Szewczak. Jaki to kontrast z konkretnym i pozytywnym programem Andrzeja Dudy.

Trudno odmówić racji tej opinii, a jeśli 10 maja Polacy prześpią szansę wybrania sobie Prezydenta, który zadba o interesy wszystkich Polaków, a nie tylko wąskich elit nomenklatury, to niestety czeka nas pogrzeb Ojczyzny.

Marek Baterowicz