Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
3 marca 2015
Madam Solka. Part Three. Z Dubbo do Sydney
Ernestyna Skurjat-Kozek

W marcu 1950 r. przypłynęły z Bejrutu do Sydney na pokładzie Captain Balou dwie nowe imigrantki, Leokadia Ryciak z córką Jadzią (Halinka jeszcze wtedy przebywała w Indiach). Miss Jadwiga, elegancka blondynka nie zdążyła oczu nacieszyć pięknym miastem Sydney, bowiem musiała pojechać tam, gdzie ją skierowano w ramach dwuletniego kontraktu: do pracy na farmie w okolicach Dubbo-Wellington, gdzieś tam w rejonie Bathurst; tam mama miała pracować jako gospodyni, a Jadwiga opiekować się 4-letnią córeczką właścicieli. Gdyby nawet wiedziała, że 111 lat temu przebywał tu Paweł Edmund Strzelecki odkrywając złoto, węgiel, żelazo, kaolin, marmur i inne minerały - nie byłoby to dla niej wielką pociechą. Ona swego złota, krawieckiego złota miała szukać daleko stąd. Po kilku miesiącach właściciel farmy dał się namówić na zawiezienie Miss Jadwigi do urzędu migracyjnego w Dubbo. Tu wywalczyła przeniesienie do Sydney, gdzie z doświadczeniem pracy biurowej w Libanie, dostała pracę jako maszynistka w australijskiej firmie.

Ale nie miała zamiaru marnować się w biurze. Miała już 25 lat, artystycznie uzdolniona chciała koniecznie zdobyć zawód projektanki mody. Marzyła jej się wielka kariera – i własna firma!

Matka i córka wynajęły mieszkanie przy ul. Cleveland. Tuż niedaleko znajdowała się firma krawiecka polskiego żyda, pana Kosa, który chetnie obie panie przyjął do pracy. Miss Jadwiga poduczyła się zawodu, po czym poszła na kurs kroju i szycia, a następnie, jako jedyna Polka, dostała się na kurs fashion design . Praca zawodowa, nauka, a do tego praca społeczna, nie było łatwo! Życie polonijne skupiało się w Ashfield wokół kościoła św. Wincentego i sali parafialnej ... Nie było wtedy jeszcze polskich Domów, ani Klubów.

Grupa Polaków (w tym panie Krupska i Solkowa, panowie Myszkowski, Tarmas, Treister, Karwicki) wynajęła w Redfern pomieszczenie, w którym założono pierwszą polonijną bibliotekę – nota bene dużo książek pochodziło ze zlikwidowanego obozu uchodzców w Validade. Dopiero pod koniec lat 50tych przenieśli się rodacy z Redfern na swoje - do Domu Polskiego w Ashfield (Klub Polski w Ashfield wybudowano dopiero w 1967 r.) W tym okresie powstawały pierwsze zespoły muzyczne i folklorystyczne, był nawet teatr założony przez Pana Myszkowskiego, gdzie Miss Jadwiga śpiewała solo! Pewnego dnia pan Myszkowski powiedział – „Jadziu, mam dla ciebie chłopaka”. Bo oto na horyzoncie pojawił się Stanisław Solka.

Na świadectwie obywatelstwa australijskiego (z sierpnia 1957 r.) czytamy, że Stanisław Solka urodził się w Krakowie 30 września 1923 roku, że oczy i włosy ma brązowe, jest wzrostu wysokiego „5 feet 8,5 inches”. W dokumencie znajdujemy też ówczesny adres: 28 Waratah Street, Canterbury. Stanisław stracił matkę jeszcze przed wojną, a ojca-inżyniera w czasie wojny. Również w czasie wojny zginął jedyny brat Staszka, porucznik lotnictwa. Stanisław działał w AK, skąd wywieziono go do obozu koncentracyjnego w Dachau. Tak więc pan Solka przybył do Australii z Niemiec. Pierwszą pracą w ramach obowiązkowego dwuletniego kontraktu była praca robotnika na kolei.

Stanisław oświadczył się Jadwidze po 3 tygodniach znajomości. Mądry, przystojny, kulturalny, również pracujący społecznie, podobał się Miss Jadwidze, aczkolwiek za mąż się nie wybierała, bo kariera była jej w głowie...W końcu dała się namówić. W pół roku później wzięli ślub. Był rok 1952 roku. Stanisław najpierw pracował w fabryce żelazek „Sanbin”, stamtąd posyłali go na kursy, potem pracował już przez całe życie jako menadżer dużego sklepu tejże firmy w Chatswood. Musiał być bardzo zajętym człowiekiem: prócz swojej pracy zawodowej miał jeszcze działkę społeczną, a wieczorami i w weekendy pomagał żonie rozwożąc towar.


1952. Ślubne zdjęcie Stanisława i Jadwigi Solka


Madam Solka z córką Krysią

Kiedy Madam Solka ukończyła kurs projektantki mody, pan Kos chciał ją zatrudnić na stałe w swej fabryce, ale ona pomyślała sobie: „po co mam u kogoś robić, spróbuję sama” i zaczęła szyć u siebie, w nowo kupionym domu w Canterbury. Biznes szedł na tyle dobrze, że Solkowie musieli dobudować pracownię krawiecką i zatrudnić kilka osób. Na wszystkich sukienkach znajdowały się firmowe metki, łatwo było zlokalizować producenta, więc zamówienia były coraz większe.. W 1954 r. Madam Solka zarejestrowała swoją firmę, otworzyła własny sklep: najpierw mały, potem większy, a potem kolejny, jeszcze większy. Zatrudniała wtedy ponad 20 krawcowych (dawała zarobić głównie Polkom). Bywało, że w skali tygodnia trzeba było uszyć 3 tysiące sukienek. Towar szedł na całą Australię, również do takich eleganckich sklepów jak David Jones.

Pani Jadwiga wspomina, że w pewnym okresie miała nawet trzy sklepy i wyjaśnia, jak do tego doszło. Obok jej sklepu w Kingsgrove Żyd wybudował sobie sklep, ale po jakims czasie musiał zbankrutować. Pytał, czy Madam Solka odkupi jego biznes. Najpierw powiedziała, że nie, ale jak poszła do domu, to przemyślała ofertę ...wróciła i mówi: „OK, kupuję”. Prócz tego miała jeszcze niewielki sklepik z bluzkami oraz duży sklep w Hurstville w nowo wybudowanej shopping plaza. Wszystko było tam nowiutkie, nic nie miało prawa się popsuć, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże, Madam Solka postanowiła wykupić ubezpieczenie. Po 8 miesiącach otworzył się obok niej inny sklep, właścicielowi nie bardzo szło, prawdopodobnie groziło mu bankructwo... tak się przypadkiem złożyło, że w budynku wybuchł pożar. Madam Solka dostała 45 tysięcy dolarów odszkodowania; jak na tamte czasy to była bajońska suma. Jak widać biznes szedł jak po maśle nie tylko dzięki menadżerskim talentom i przezorności Madam Solki, ale i przedziwnym splotom okoliczności.

Okres największego rozwoju firmy przypada na czasy, kiedy państwo Solkowie mieszkali w dużym domu w Kingsgrove: na górze było prywatne mieszkanie, a na dole sklep, pracownia i pokój na przymiarki. Madam Solka obsługiwała nawet całe wesela: projektowała stroje ślubne dla państwa młodych, a także specjalne kreacje dla drużby, rodziców i krewnych. W sklepie były nie tylko sukienki i kostiumiki, ale też wszystko, czego Australijka mogła potrzebować po nabyciu nowej kreacji: pantofelki, torebki, kapelusze, pierścionki i inne wyroby jubilerskie... Madam miała znakomite podejście do Australijek, umiała im dogodzić, czego dowodzi m.in. specjalna produkcja dla „puszystych”. Jak wspomina: „Była taka organizacja w Parramatta, z którą nawiązałam kontakt i podpisałam umowę na szycie dla grubszych pań. To był niezły biznes!” Robiąc biznes nie zapominała o rodakach. Jak podkreśla, we wszystkich jej sklepach ustawione zawsze były puszki, do których klienci wrzucali monety na potrzeby Polonii.


Jadwiga Solkowa (po lewej) z Marią Krupską


"Kocham podróże" - Halina Malinowska

Z jakich materiałów wtedy się szyło? A więc były wełenki, jedwabie, a także bawełna (bardzo praktyczna ze względu na klimat), no i organdyna na sukieneczki dla dzieci... Materiały kupowała Madam od żydowskich pośredników, sprowadzała je także z Melbourne. Byłoby o wiele taniej kupować we Francji, cóż kiedy Madam Solka za Boga nie wsiadłaby do samolotu! Natomiast chętnie wsiadała do samochodu. Bywało, że miała po 3 samochody. Żeby taką dużą firmę obsłużyć musiała być i kierowcą i kierowniczką, projektantką, zaopatrzeniowcem i koordynatorem całej tej machiny. Mówi: „dużo pieniędzy nosiłam do banku, natomiast mało wyjmowałam”. Nie była rozrzutna. Ciężko pracowała. Właściwie to nigdy nie miała urlopu, przecież nie mogła zostawić biznesu – tymczasem Halinka żyła jak normalny człowiek, jeździła po świecie, odwiedzała stare kąty, była na Syberii i w Indiach, jeżdziła na reunions do Polski i Ameryki...

Sklepy (a może raczej należałoby je nazwać butikami?) cieszyły się dużym powodzeniem, bo jak siostry wspominają, była to „era klubów”: Australijki chodziły co sobotę na tańce, nic dziwnego, że chciały co dwa tygodnie pokazać się w nowej kreacji. Madam Solka organizowała też fashion parades, na których prezentowała nowe fasony na czele z sukniami ślubnymi i balowymi. Jedną z ośmiu modelek była Halinka. Pokazy odbywały się głównie w klubach australijskich, także w kościołach. Księża bardzo byli z tego zadowoleni, bo im w śwątyniach rosła frekwencja. Jeśli chodzi o Polki, to one się u Madam Solki raczej nie ubierały (z wyjątkiem kilku, jak np. żona redaktora Dunina Karwickiego i później żona pana Jachowskiego, prezesa Klubu Polskiego w Ashfield). Podobno nastawienie wśród Polek było takie: „a co, to Solkowa ma się na mnie dorabiać?”

Przez pewien czas Pani Halinka czas pracowała w sklepie u siostry. Pamięta, jak jej mała siostrzennica Krysiunia wpadała do sklepu, otwierała szuflady i z zachwytem wołała: ” Ojej, ale mamusia ma duuuuuużo pieniędzy!” Ach właśnie, może powinnam była wcześniej wspomnieć o narodzinach Krysi. Madam Solka, zajęta biznesem oraz pracą społeczną, na macierzyństwo zdecydowała się dopiero w 1960 roku. „Młoda” mama miała wtedy 35 lat. Musiała chyba przeczuwać, że długo pożyje, że zdąży wychować i wykształcić córkę, a nawet doczekać się wnuków. Dzisiaj "Krysiunia", czyli mecenas Krystyna Pasternacka posiada z mężem Andrzejem dwa biura adwokackie; wnuk Madam Solki jest już lekarzem, a wnuczka właśnie rozpoczyna karierę prawnika.

Podsumowując swoje życie Madam Solka mówi z dumą: „Jestem chyba jedyną Polką w Australii, która zrobiła takie duże pieniądze.” Chyba jednak nie jedyną. Z dziennikarskiego obowiązku wymienię jeszcze jedną Polkę, która osiągnęła sukces finansowy: to pani Natalia Kułakowska, która wraz z mężem Mieczysławem prowadziła słynną wytwórnię płyt i kaset „Carinia”. Obie panie łączy podobny los – los wdów, które po śmierci mężów jeszcze przez kilka lat samodzielnie prowadziły interesy. Pan Stanisław Solka zmarł w 1994 roku. W dwa lata później – po 45 latach w biznesie - Madam Solka zlikwidowała firmę. Nie tylko dlatego, że chciała nareszcie odpocząć, ale też dlatego, że - jak przypomina jej siostra Halina – „biznes się skończył, bo przyszli Chińczycy”.




Madam Solka wychodzi za mąż za Jerzego Krajewskiego

Biznes się skończył, ale praca społeczna – rozpoczęta ponad 60 lat temu – nadal trwa. Od samego początku Madam Solka udzielała się w różnych organizacjach; z ramienia Związku Polskiego zakładała bibliotekę w Redfern; tańczyła w zespole, działała w harcerstwie. W 1964 r. wraz z panią inż. Marią Krupską założyły Koło Polek, którego pani Maria była prezeską, a pani Jadwiga pełniła funkcję wiceprezeski. Obydwie stworzyły później Zjednoczenie Polek w Australii i Nowej Zelandii, którego prezeską Pani Jadwiga jest do tej pory. „Pani Krupska to była wielka Polka i bardzo mądra kobieta. Ile razy jestem na cmentarzu, to idę na jej grób się pomodlić”- opowiada Pani Jadwiga.

W roku 1964 powstał Fundusz Wieczysty Polonii Australijskiej zwany wtedy Milenijnym; w skład zarządu jako delegatka Koła Polek weszła pani Jadwiga, zapewne nie przewidując, że będzie z Funduszem związana długie lata, do chwili obecnej. Fundusz Millenijny powołano pierwotnie z okazji Jubileuszu Chrztu Polski, dopiero po śmierci szefa Rady Naczelnej, generała Juliusza Kleeberga w roku 1970 zmieniono nazwę na „Fundusz Wieczysty imienia Generała Kleeberga”. W sumie Fundusz zaczął się rozkręcać dopiero pod koniec lat 60-tych. Jak opowiada pan Jerzy Krajewski, stało się tak dzięki dwóm spadkom (z Melbourne i Tasmanii) oraz szczodrym darowiznom Madam Solkowej. Zdaniem Pana Jerzego, pani Solkowa włożyła w Fundusz około stu tysięcy dolarów. Inne darowizny – jego zdaniem - to były groszowe sprawy. Rodacy wpłacali po 100 do 500 dolarów...śp. Tadeusz Rakowski organizował co roku Bal Tadeuszów, z którego dochód wynosił kilkaset dolarów. Nie były to wielkie sumy, ważny był jednak akcent propagandowy. W 1989 r. Rada Naczelna Organizacji Polskich w Australii mianowała panią Jadwigę przewodniczącą Funduszu - funkcję tę pełni do tej pory.

Chyba największą aktywność Polonia sydnejska przejawiała w latach 60tych i 70tych, a Madam Solka odegrała tu niebagatelną rolę. W roku 1965 ksiądz A. Baranowski włączył panią Jadwigę do komitetu budowy kościoła w Marayong jako pomnika Tysiąclecia Chrztu Polski. Pamiątką z tamtych czasów jest piękny dyplom z podziękowaniem i błogosławieństwem biskupa Władysława Rubina, delegata Prymasa Polski d/s duszpasterstwa na emigracji. A jeszcze po drodze były jeszcze Bialany, czyli ośrodek młodzieżowy nad rzeką Colo. Wg opowieści Pani Jadwigi, Stanisław Solka odegrał tu ważną rolę, bowiem pomagał w kupowaniu tego obiektu (i targowaniu się!), był nawet pierwszym jego kierownikiem. (Równie wielce zasłużone dla Bielan osoby to harcmistrz Witold Szupryczyński oraz państwo Bułatowie). Najbardziej z tamtych czasów zapisało się w pamięci Pani Jadwigi wiercenie studni. Otóż pewnego dnia trysnęła czarna woda - okazało się, że była zmieszana z węglem! Wszak w okolicy była kopalnia węgla. Trzeba było kupić cysternę i sprowadzać czystą wodę.




2014. Konsul generalna Regina Jurkowska dekoruje Jadwigę Solka-Krajewską Krzyżem Oficerskim Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej. Foto Puls Polonii

Kolejną wielką akcją polonijną (po budowie kościoła w Marayong i kupnie Bielan) było zorganizowanie w 1975 roku pierwszego festiwalu kultury polskiej pod nazwą Art-Pol. Nazwa uległa potem zmianie na Pol-Art. Ta wielka impreza odbywa się regularnie co 3 lata, po kolei w różnych miastach będących największymi skupiskami polonijnymi. (W roku 1991 odbyła się ponownie w Sydney.) Jakiż to silny patriotyzm i dumę z polskiej kultury, jakąż wielką wizję i odwagę wykazały dwie „szalone” kobiety, Krupska i Solkowa inicjując polski festiwal w czasach, kiedy wielokulturowość w anglosaskiej Australii dopiero raczkowała! I żeby zorganizowały festiwal w Klubie Polskim w Ashfield – ale nie, im się zachciało imprezy w Opera House! I to nie w jakiejś bocznej salce, tylko w głównej sali koncertowej.

Wynajęcie tej sali kosztowało fortunę. Trzeba było po pierwsze zdobyć 10 tysięcy dolarów, a po drugie uwierzyć, że frekwencja będzie na tyle duża, że koszta wynajmu się zwrócą. Jakim cudem udało się wynająć salę? – o tym krążyły po Sydney różne legendy i opowieści. Słyszałam ongiś, jakoby trzy organizatorki, panie Krupska, Solkowa i Bielska, zastawiły swoje domy. Jak się teraz dowiaduję, prawda była trochę inna. Madam Solka, która mądrze inwestowała w nieruchomości, sprzedała wtedy jeden flat i wpłaciła wymaganę kwotę. Festiwal, jak się okazało, był wielkim sukcesem, również finansowym. 10 tysięcy się zwróciło, a jeszcze zostało 3 tysiące zysku i te pieniądze wpłacono na konto Zjednoczenia Polek... na kolejny festiwal.

Pani Jadwiga podkreśla, że przez wszystkie lata popierała Skarb Narodowy, Fundację Sztandarów i wszystkie organizacje niepodległościowe należące do Rady Naczelnej. W roku 1993 założyła Związek Polskich Sybiraków w Sydney, którego głównym celem było niesienie pomocy Polakom w ZSRR. Warto też wspomnieć, że szyła (za darmo!) stroje dla zespołów – dla Biało-Czerwonych oraz Kujaw. „Dla mnie było szczęściem, jeśli mogłam komuś pomóc. Mamusia zawsze mówiła – O, Jadzia to drugi tata, też lubi ludziom pomagać. Wszędzie byłam, wszędzie działałam, nigdy nikomu nie powiedziałam nie”. Nic dziwnego, nazbierało się jej co niemiara dyplomów i odznaczeń. Ma m.in. Krzyż Zesłańców Sybiru, Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi, Medal Rady Naczelnej i otrzymany rok temu Krzyż Oficerski Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej.

No i ma drugiego męża! W 1997r. poślubiła młodszego od siebie o 18 lat działacza społecznego Jerzego Krajewskiego. Pytam go, jakie cechy charakteru swej małżonki najbardziej ceni. „To bardzo dobra osoba, o dobrym sercu. Schludna, elegancka, lubi dobrze wyglądać. Inteligentna. To wystarczy!” Z kolei Pani Jadwiga ocenia męża jako „chodzącą encyklopedię”, inteligentnego i zacnego człowieka, bardzo oczytanego. Ubolewa nad tym, że jej towarzysz choruje na raka. „Codziennie modlę się do Pana Boga, aby mu podarował jeszcze kilka lat życia”.

Spójrzmy na przebytą trasę: z Ostroga i Równego, poprzez Kazachstan do Persji i Libanu i dalej do Australii, przez farmę nieopodal Dubbo do Sydney... Ta wędrówka przez kontynenty, ta pielgrzymka wiary i nadziei trwa już prawie 90 lat.

Ernestyna Skurjat-Kozek

Madam Solka. Part 1

Madam Solka.Part 2

Fotogaleria - zdjęcia dotyczące trzech części tryptyku