Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
21 grudnia 2014
Prosto z buszu: świąteczne prezenty
Janusz Rygielski
W Australii najważniejszą doroczną, od 1956 r., nagrodą dziennikarską jest Walkey Award, wzorowana na amerykańskim Pulitzerze. Ufundował ją Sir William Gaston Walkey, założyciel firmy Ampol Petroleum. W tym roku, z trzech głównych pierwszych nagród (Gold Wakey Award) jedną przyznano dziennikarce The Sydney Morning Herald i The Age, Adele Ferguson. Drugą zespołowi programu Debt Masters (Specjaliści od długów) z Four Corners, który ustalenia Ferguson przeniósł na mały ekran.

Dociekania Ferguson „ujawniły bardzo ryzykowne rady udzielane osobom, które powierzyły swoje sprawy finansowe Bankowi Commonwealth”. Ferguson odkryła również, że Australian Security and Investment Commission (ASIC – instytucja państwowa rejestrująca biznesy i akceptująca ich działalność) nie reagowała na niepokojące sygnały pracowników największej w Australii instytucji finansowej (należy się domyślać, że chodzi o Commonwealth Bank – JR). Tego rodzaju instytucje w Ameryce już od dawna są prowadzone przez pracowników korporacji, oddelegowanych do tej roboty przez firmy. W pierwszej fazie dyskusji nad obecnym budżetem w Australii, padła bezczelna propozycja sprywatyzowania ASIC-u, z argumentem, że mogłoby to przynieść państwu, czyli rządowi, trzy miliardy dolarów. Państwowe instytucje, mające dbać o konsumenta, w coraz to większym stopniu reprezentują interesy korporacji.

Trzeci Złoty Walkey przypadł w udziale Bobowi Croninowi, redaktorowi naczelnemu dziennika The West Australian, za „przywództwo bez kompromisu”. Konkretnie za niezachwianą lojalność w stosunku do pracowników w procesie wytoczonym przez miliarderkę Ginę Rinehart, który ostatecznie przegrała. Chodziło o nieujawnienie źródeł informacji – będące podstawowym prawem i obowiązkiem dziennikarzy. Nawiasem mówiąc, Gina Rinehart wytoczyła też proces Adeli Ferguson, który również przegrała. Tacy dziennikarze i sędziowie to piękny świąteczny prezent dla Australijczyków.

* * *

Najnowszy dwumiesięcznik NEXUS (Vol. 22, No 1) przynosi listę 25. tematów, które w ubiegłym roku, w Stanach Zjednoczonych, nie zostały podjęte przez media głównego nurtu. Od 1976 r. opracowuje ją grupa naukowców z Fundacji Wolności Mediów (Media Freedom Foundation). Najbardziej pominięta przez te media informacja dotyczy faktu, że obecnie oceany ulegają zakwaszeniu w bezprecedensowym tempie. Szybciej niż kiedykolwiek w historii. Mało kto wie, że kiedy używamy paliwa kopalne w postaci węgla, ropy naftowej i naturalnego gazu, jedna czwarta powstającego dwutlenku węgla nie ulatuje do atmosfery, ale trafia do oceanów, powodując ich zakwaszenie. Zaobserwowano, że powoduje ono dziurawienie skorupiaków morskich. Z kolei u ryb następuje osłabienie węchu, słuchu i wzroku. Wydaje mi się, że jest oczywiste, iż proces ten może znacznie zredukować światową produkcję żywności, a w konsekwencji przyczynić się do redukcji gatunku ludzkiego. Wszystko, co zmierza w tym kierunku nie jest popularyzowane.

Drugi w kolejności najbardziej pomijany temat, to porównanie listy krajów otrzymujących największą pomoc ze strony Stanów Zjednoczonych z listą krajów stosujących tortury. Jest ono szokujące. Kraje otrzymujące najwięcej pieniędzy torturują swych obywateli. Pierwszy na liście jest Izrael z ponad trzema miliardami pomocy, drugi Afganistan, ponad dwa miliardy. A w dalszej kolejności Egipt, Pakistan, Nigeria, Jordan, Irak, Kenia, Tanzania. Połowa z tych krajów stosuje tortury na masową skalę.

Trzecim tematem jest informacja ujawniona niedawno przez WikiLeaks, dotycząca Partnerstwa Poprzez Pacyfik (Trans-Pacific Partnership – TPP). Rokowania dotyczące TPP prowadzą przedstawiciele Australii, Brunei, Chile, Japonii, Malezji, Meksyku, Nowej Zelandii, Peru, Singapuru, Stanów Zjednoczonych i Wietnamu. „To porozumienie dotyczy ośmiuset milionów ludzi i jednej trzeciej handlu światowego. I tylko trzy osoby z każdego kraju, uczestniczącego w negocjacjach, mają dostęp do całego dokumentu. Jednocześnie około 700 sprawdzonych doradców reprezentujących wielką ropę, przedsiębiorstwa farmaceutyczne i rozrywkowe jest wciągniętych w pisanie i negocjonowanie porozumienia.”

Szykuje się więc kolejny wielki szwindel. Amerykanie (pardon, globaliści) zamierzają wcisnąć w obowiązujący traktat tysiące stron własnego ustawodawstwa (podobnie jak w przypadku „Free” Trade Agreements), dającego nadzwyczajne uprawnienia korporacjom. Jednocześnie sprowadzając społeczeństwa do kategorii podległych wykonawców, a rolę państwa redukując do akceptowania podjętych gdzie indziej decyzji, motywowanych głównie chęcią zysku.

Jedną z perełek traktatu jest stwierdzenie, że korporacje będą miały prawo podawać do sądu rządy z tytułu „planowanych strat” (prospective loss). I jeszce jeden drobiazg. To nie będzie sądzenie w danym kraju przez miejscowe sądy, ale przez specjalne sądy międzynarodowe, powołane przez globalistów. Swoją drogą, dobrze byłoby wiedzieć, jaki to geniusz polityczny wprowadził do Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej zapis stanowiący, iż porozumienie międzynarodowe jest ważniejsze od prawa polskiego.

Proponuję podłożyć pod choinkę egzemplarz Nexusa oraz butelkę szampana, aby wzieść toast za zdrowie Australijczyka Juliana Assange, dzięki któremu do społeczeństw trafia trochę prawdy. Ponadto zalecam zrzutkę na pączki od Bliklego, aby Julianowi osłodzić życie w Ambasadzie Ekwadoru w Londynie. W marcu 68 słynny warszawski cukiernik ofiarował je strajkującym studentom Politechniki Warszawskiej.

* * *

Jak podał 20 października br. The New York Times, rząd Stanów Zjednoczonych odmówił wiz sześciu wysokim urzędnikom węgierskim, podejrzanym o korupcję. Dowiadujemy się, że amerykańscy dyplomaci monitorowali korupcję administracji na Węgrzech przez ponad dekadę i wykryli „pogorszenie sytuacji, ogólnie trend do dołu”. Powiedział tak charge d’affaires, Mr Andre Goodfriend. I dodał „Jeśli ta sytuacja będzie kontynuowana w ten sposób, to będzie niemożliwe, aby pracować razem jako sojusznicy...to jest to, czego chcemy uniknąć.” Osobiście, nie chciałbym mieć takich dobrych przyjaciół. NYT dodał, że „Zwycięskie wybory Mr. Orbana scementowały jego pozycję jako niekwestionowanego bossa Węgier, a jego posunięcia centralizujące władzę, utrudniające działanie opozycji i zmienianie prawa w sposób przynoszący korzyść jego partii i jego sojusznikom, doprowadziły do obaw o wkradający się autorytaryzm.”

Wszystko zaczęło się tydzień wcześniej, kiedy to w rządowym serwisie informacyjnym w Budapeszcie zamieszczono artykuł mówiący, że Węgry prowadziły dochodzenie dotyczące przedsiębiorstw amerykańskich, i że reakcją Stanów Zjednoczonych było skreślenie pewnej liczby Węgrów z listy osób z zatwierdzonymi wizami. Według ambasady, powyższe zdarzenie miało miejsce po tym, jak niektóre przedsiębiorstwa amerykańskie zameldowały ambasadzie, że chciano od nich łapówki.

Ambasada twierdzi, iż poinformowała stronę węgierską z czystej uprzejmości o usunięciu niektórych nazwisk z listy i nie miała intencji ich upublicznienia. Była zaskoczona reakcją strony węgierskiej. Wydała ona oświadczenie, w którym oznajmili, że nic nie wiedzieli o dochodzeniu, prawdą natomiast jest, iż paru Węgrów jest nieuprawnionych do wjazdu do Stanów Zjednoczonych. Podstawą tej decyzji była „wiarygodna informacja, że osoby te angażują się lub korzystają z korupcji.”

Rząd węgierski zażądał dowodu. Dyrektor gabinetu premiera Janos Lazar skwitował „Ta sprawa, w najbliższych tygodniach lub miesiącach, może zatruć, zrujnować przyjaźń węgiersko – amerykańską. Dobry przyjaciel odmówił przedstawienia dowodu, natomiast oświadczył, że potrzebna jest otwarta dyskusja nad korupcją administracji węgierskiej. Mhm, zachęcanie goszczącego społeczeństwa do krytyki rządu, jaki sobie to społeczeństwo demokratycznie wybrało, to chyba najnowsza forma działalności dyplomatycznej. Wszystkie te wydarzenia miały miejsce tuż przed spotkaniem w Waszyngtonie słynnej Viktorii Nuland (tej od f..k the European Union) z ministrem spraw zagranicznych Węgier Peterem Szujjarto oraz przed debatą Parlamentu Europejskiego na temat sytuacji na Węgrzech.

NYT przypomniał, że we wrześniu tego roku prezydent Obama oświadczył, iż Węgry znajdują się na liście krajów, w których represyjne rządy uciszają odmienne opinie i „w coraz większym stopniu wymierzają swe działania w spokojne społeczeństwo.” Opozycja na Węgrzech ucieszyła się z ostrego tonu wypowiedzi amerykańskich.

Aby było ciekawiej do akcji włączył się senator McCain, znany z talentu dyplomatycznego. Nazwał on premiera Victora Orbana „neo faszystowskim dyktatorem”. Minister spraw zagranicznych Węgier wezwał dobrego przyjaciela, aby wyjaśnił komentarz McCaina. Charge d’affairs z pewnością pouczy, że w Stanach Zjednoczonych, zgodnie z zasadą trójpodziału władzy, władza ustawodawcza (czyli senator McCain) nie podlega władzy wykonawczej (czyli rządowi i jego przedstawicielom). Rząd węgierski powinien respektować system demokratyczny w kraju, z którym utrzymuje stosunki dyplomatyczne i zwrócić się o wyjaśnienie bezpośrednio do osoby, która wypowiedziała się w swoim własnym imieniu.

Parlament węgierski rzeczywiście wprowadza prawo, które ogranicza możliwości opozycji, ale przecież nie powinno to być problemem dla Stanów Zjednoczonych, skoro nie przeszkadza im fakt, że np. władze Arabii Saudyjskiej torturują opozycjonistów, po czym wykonują egzekucje w tradycyjny, średniowieczny sposób. Orban, owszem, ma wodzowskie tendencje, ale cóż powiedzieć o prezydencie znacznie większego państwa, który dekretami łamie konstytucję i przy okazji demokrację swego własnego kraju. Coś mi się wydaje, że chodzi o to, iż Orban zacisnął pasa na kilka lat, spłacił długi zagraniczne, po czym podziękował za współpracę globalnym banksterom z Międzynarodowym Bankiem Monetarnym na czele i kazał im się wynosić z Węgier. Teraz będzie miał okazję pokazać, co może osiągnąć kraj, który włada bankiem. A to może być dużym kłopotem dla tych, którzy chcieliby władać każdym bankiem na świecie.

Pod choinkę zatem powinny trafić dwie butelki wina – Tokaj i Egri Bikaver (bycza krew). Pierwsza, do wypicia toastu za Dawida, który pokonał Goliata. Druga na toast za Orbana, który banksterom pokazał gest Kozakiewicza.

* * *

„Naukowcy australijscy są głęboko podzieleni w kwestii globalnego ocieplenia”, donosi Daily Caller. Australijskie Towarzystwo Geologiczne po raz kolejny nie mogło uzgodnić stanowiska na ten temat. Prezes Laurie Hutton wydał oświadczenie, że globalne ocieplenie „ma potencjał stania się zbyt konfliktowym i mogłoby nie służyć najlepszym interesom Towarzystwa jako całości.” Niektórzy oburzyli się na to, bo przecież tłumaczono im przez lata, że 97% naukowców od klimatu zgodziło się, że to ludzkość jest przyczyną globalnego ocieplenia. Ten słynny procent został wyliczony przez niezależnego statystyka, który oparł się na badaniach wykonanych przez australijskiego naukowca Johna Cooka z University of Queensland. Jednakże ostatnio pięciu klimatologów ustaliło, że Cook niewłaściwie zaprezentował poglądy większości naukowców. Okazało się, że tylko w 41. badaniach, na 11 944 przestudiowanych przez Cooka, jednoznacznie stwierdzono, że ludzkość spowodowała większość ocieplenia od roku 1950. Co znaczy, że tylko 0,3%.

Nie poparto globalnego ocieplenia spowodowanego przez ludzką działalność w 99,7% badań. Dla przykładu, przy pomiarze temperatury wrzenia wody na poziomie wody w oceanie wyszło uczonemu zamiast 100 stopni Celsjusza – 0,3 stopnia. I bardzo się ucieszył z rezultatu. Ale, czy w ogóle mamy do czynienia z ociepleniem? Wielu naukowców twierdzi, że przeciwnie, mamy perspektywę globalnego oziębienia.

W tym sporze zabrała też głos starszyzna Inuitów – plemienia eskimoskiego, zamieszkującego północne obszary Alaski i Kanady oraz Grenlandię. Ich możliwość przetrwania zależy od prawidłowego przewidywania pogody. Twierdzą oni, że globalne ocieplenie nie jest powodem anomalii pogodowych. Prawdziwą przyczyną jest fakt, że oś Ziemi odchyliła się od pozycji, jaką zajmowała od tysiącleci i nadal się kołysze. I są co do tego zgodni na sto procent. W jaki sposób doszli do takiego wniosku? Otóż Innuici uważnie, regularnie i długo obserwują gwiazdy. Służy im do tego długa noc polarna. Ostatnio zauważyli, że znane im gwiazdy zmieniły położenie. Do prezentów gwiazdkowych proszę dodać kubeł zimnej wody do wylania na głowy przekupnych lub posłusznych „naukowców” oraz kocioł grzańca dla chłodzonych przez pół roku Inuitów.

Janusz Rygielski