Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
16 grudnia 2014
Pożegnanie "Istebnej"
Marianna Łacek. Foto Tom Koprowski

Wtorek, 9 grudnia. Zbliża się godzina siódma rano. Przy polskim ośrodku w Marayong panuje niecodzienny o tej porze ruch. Podjeżdżają jeden za drugim samochody wypełnione pasażerami i bagażem. To gościnni Polacy odwożą swoich podopiecznych z Regionalnego Zespołu ‘Istebna’. Opiekowali się nimi przez 10 dni. Teraz nadszedł czas pożegnania. Jako jedni z pierwszych dotarli także tutejsi organizatorzy występów ‘Istebnej’ – Marysia i Andrzej Rosiakowie ze Springwood. To oni od paru miesięcy planowali przyjazd Zespołu do Sydney – a więc zakwaterowanie, transport, sale na występy, wycieczki po okolicy, jednym słowem cały pobyt ‘Istebnej’ w NPW.

Jest ksiądz Henryk Zasiura, który bardzo serdecznie zajął się pomocą tej polskiej młodzieży. Nie tylko apelował do społeczności polskiej o udzielenie im gościny w domach oraz zachęcał do udziału w koncertach, ale sam nie opuścił żadnego występu ani spotkania a nawet udostępnił swoje mieszkanie Zespołowi, na przechowanie ich cennych instrumentów muzycznych.

A Istebniacy? Bezpretensjonalni, otwarci, życzliwi światu młodzi ludzie, wnieśli tyle spontaniczności, humoru i osobistego uroku, że potrafili oczarować wszystkich, z którymi się spotkali. Kiedy zaśpiewali podczas Mszy św. w Marayong, to pod naporem ich góralskich głosów aż zadrżały ozdobne witraże Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski. Także pierwszy swój występ Istebniacy wykonali w Marayong , w Sali św. Jana Pawła II. Potem spotkali się jeszcze raz w tej samej sali, z zespołem ‘Lajkonik’ na wspólnie przetańczone popołudnie. Wystąpili także w Polskich Klubach w Bankstown i w Ashfield oraz w Domu Polskim w Newcastle.

Podbili seca wielotysięcznego tłumu w Tumbalong Park, na Polskim Bożonarodzeniowym Festiwalu oraz wnieśli niezapomnianą radość pensjonariuszom Domu Opieki w Marayong. Zaśpiewana przed posiłkiem modlitwa i publicznie uczyniony znak krzyża stanowiły świadectwo tego co reprezentuje dzisiejsza młodzież w naszej polskiej Ojczyźnie. Wszędzie towarzyszyły im słowa zachwytu i niemilknące brawa. Każdy taniec przedstawiał jakąś scenę z życia górali – zarówno pracę jak i zabawę przy celebrowaniu różnych uroczystości. Podziw wzbudzał wdzięk uroczych tancerek oraz lekkość ruchów tancerzy. Granicząca wręcz z akrobacją perfekcyjność wykonywanych figur po prostu zapierała dech w piersiach widzów. Autentyczność kostiumów z Beskidu Śląskiego, góralska muzyka oraz pieśni i przyśpiewki czyniły te występy niezapomnianymi.






A jeśli już o przyśpiewkach mowa, to poświęcić by im należało cały odrębny rozdział. Zaśpiewane prawdziwie po góralsku z zachowaniem wszystkich niuansów beskidzkiej melodii i gwary, cieszyły ucho czystością dźwięku, a także autentycznością słów i melodii.(W przytoczonych niżej wersetach spisanych ze słuchu oryginalna pisownia została nieco uproszczona).

Jedne opowiadały o miłości:
Wyleciała kukułeczka i siadła na buku
Zakukała na Janicka a ku ku
Listeczki na buku szemrały
I o tobie Janicku myślały

Inne były humorystyczne, nawet rubaszne:
Ej powiadają ludzie, że nie umiem robić
A czy to nie robota za Janickiem chodzić.
Ej cóż mi ludzie rzekną, że tańcuję z piękną
Ej, a cóże by mi rzekli, my oboje piękni
Ej, nie będę się żenił, aż mi dojdą lata
Ej, aż mi dziecki pedzą, ożeńże się tata

Najpiękniejsze były jednak te opiewające niezapomniany urok Beskidów:
Istebniańskie Grónie Beskidzkie widoki
Drugich takich nie ma jako świat szeroki
Istebniańskie Grónie szumiące lasami
Kiedy się obrócę, tęskno mi za wami
Istebniańskie Grónie kocham was i za to,
Że trzysta dni zimy, a reszta to lato.

Były także i te jak najbardziej prawdziwe:
Szumi Jawor szumi, szumi i osika
Nigdy nie zaginie góralska muzyka

Jeśli muzyka, taniec i śpiew Beskidu Śląskiego posiada takich ambasadorów, jak Zespół Regionalny Istebna, to z całą pewnością nie zaginie folklor tego pięknego polskiego regionu.

Ale wróćmy po tych wspomnieniach z powrotem do Marayong. Podjechał autokar i młodzież zaczęła się żegnać ze swoimi opiekunami. W niejednym oku zakręciła się nawet łza. – Czytaliśmy dużo o Sydney, przed wyruszeniem w tę podróż, powiedział kierownik Zespołu Tadeusz Papierzyński, ale jest coś, czego nie ma w żadnym przewodniku turystycznym, to jest wasza gościnność i za to wam dziękujemy. Tak daleko od Polski, a czuliśmy się jak w Polsce. - Jeszcze przed wejściem do autokaru zaśpiewali góralskie ‘Sto lat’ i z błogosławieństwem ks. Henryka wyruszyli do Melbourne a stamtąd prosto do Polski.


Odjechali, a kiedy autokar skrył się za zakrętem, w drogę powrotną do swoich domów wyruszyli także goszczący Istebniaków Polacy:

Ela i Witek Skonieczny z Blacktown,
Ula i Ryszard Brymora z Valley Heights,
Ania i Krzysztof Wojciechowski z Parramatta,
Beata i Czesław Stankiewicz z Parramatta,
Małgorzata i Jerzy Główkka z Castle Hill,
Ewa Latecka z Castle Hill,
Justyna i Krzysztof Miziewicz z Glenwood,
Patrycja Piętak z Kellyville Ridge,
Bernadeta i Piotr Żychowski z Kellyville Ridge,
Maria i Henryk Chmiel z Marayong.

Jako ostatni odjechali Marysia i Andrzej Rosiakowie. To właśnie im należy się nie po raz pierwszy, od nas wszystkich serdeczne podziękowanie.

Marianna Łacek