Kategorie:
Nowiny
Ze ¦wiata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
18 listopada 2014
Kraj pachn±cy uczciwym cz³owiekiem. Sikorowski w Sydney
Ernestyna Skurjat-Kozek. Foto Puls Polonii & Tom Koprowski

Marayong, 16 listopada. By³o przemi³o, ciep³o, serdecznie, lirycznie, przytulnie, rzewnie i rado¶nie, nostalgicznie, chwilami komicznie, ale ogólnie filozoficznie. Sta³ samotnie z gitar± na scenie bez dekoracji, ale wype³nia³ j± niezwyk³ymi emocjami i obrazami. Poczuli¶my siê, jak na rajskiej wyspie, gdzie nigdy nie wybuchaj± wulkany, gdzie nie ma ludzi zwa¶nionych, gdzie nie ma zawi¶ci. To by³o tak, jakby nasze serca dosta³y nagle potê¿ny zastrzyk tlenu – tlenu Dekalogu. Przez czas koncertu znajdowalismy siê w krainie, gdzie bli¼ni tuli bli¼niego do serca, gdzie nie szmal sie liczy, ale „kropla krwi w bliskim cz³owieku”.

S³owa piosenek proste jak drut, bez wydumanych metafor, nios³y ogromny ³adunek dobroci, ³agodno¶ci, nadziei, ¿yczliwo¶ci. To niezwyk³e, ¿e za komuny, w epoce gierkowskiej zrodzi³o siê tyle piêknych, dekalogowych ballad. Znaczy to, ¿e w czasach cwaniactwa i zdrady serce Sikorowskiego potrafi³o biæ inaczej; znaczy to te¿ , ¿e w epoce kombinatorów i karierowiczów znalaz³a siê rzesza sympatyków jego twórczo¶ci : piosenki Sikorowskiego by³y szalenie popularne! A dowodem ich popularno¶ci jest to, ¿e po ponad 30 latach nadal je pamiêtamy – wszak ¶piewali¶my refreny wespó³ z Panem Andrzejem. By³a oczywi¶cie p³acz±ca fontanna z „Bardzo smutnej piosenki retro” oraz refren z „Wró¿ki”.

przed tob± s³awa, wieczna zabawa,
wszystko jak z nut, pieniêdzy w brud,
wspania³e p³yty, piêkne kobity
zdowie jak dzwon, wygodny tron.


Koncert w Marayong




Ma³± damê artysta poca³owa³ w r±czkê

W twórczo¶ci Sikorowskiego wspania³e jest to, ¿e wielkich i maluczkich traktuje jednakowo: dla ka¿dego znajdzie siê miejsce w jego piosence: o „super star” Annie Dymnej, która – jak s³yszymy - jest przyk³adn± ¿on± i matk±... jest i miejsce dla szarej postaci, samotnej Ciotki Matyldy, która odchodzi do nieba („w koronie z papilotów”) taszcz±c ze sob± kota, bo przecie¿ nie mo¿e zostawic biedaka samego.

Szczególne miejsce zajmuje w twórczo¶ci Sikorowskiego ¿ycie rodzinne, o którym raz opowiada z patosem, raz z autoironi±. S± wiêc obrazki odrabiania lekcji z córk± (uczy j± jak kochaæ ludzi), jest i skarga, ¿e w domu pe³nym kobiet nie wolno mu piæ, ani tyæ; pozostaje nadzieja, ¿e pewnego dnia dostanie przepustkê na piwo. Zarówno w swych piosenkach, jak i koncertowej narracji Sikorowski sk³ada ho³d swojej ¿onie, z któr± przezy³ ju¿ 40 lat. ¯ona jest Greczynk±, która – jak ¶piewa – „ma dwie ojczyzny, dwa sztandary, dwie religie – sk±d wzi±æ tyle wiary...I przodkowie na portretach podpisanych w dwóch odmiennych alfabetach”.






O mi³o¶ci do obu krajów ¶piewa nota bene córka Sikorowskiego, Maja –znakomita piosenkarka o fascynuj±cym g³osie. A wracaj±c do ¿on. W piosenkach Sikorowskiego ¿ony s± ¶wiête, cierpliwe i pracowite jak Tereska Preisner, która sprz±ta po kolejnym nalocie artystów. Jest te¿ i piêkny obrazek starszego ma³¿eñstwa, które czeka na ¶mieræ marz±c, aby umrzeæ razem...trzymaj±c sie za rêce.

Osobnym rozdzia³em w twórczo¶ci Sikorowskiego jest religia. W piosenkach o tematyce religijnej pojawia siê cz³owiek ¶wiadom tego, ¿e nie jest ¶wiêty, bo „tyje i pije” i nie lata do ko¶cio³a, ale ¿yje nadziej± na spotkanie z Bogiem „w równie piêknym, co nudnym niebie”. A wiêc przepustka do nieba to nie „rewia pacierzy”, ale mi³owanie bli¼niego. „Bo religia rumiany kolego, to nie taca i rewia pacierzy,
to jest wiara w ka¿dego bli¼niego i nadzieja, ¿e on tez tak wierzy.”






"A my siê chyba znamy z Królewskiej?"

W otaczaj±cym nas ¶wiecie „coraz czê¶ciej brat bratu szykuje kulê”, ale w krainie Sikorowskiego jest miejsce dla bli¼niego:
„... w moim oknie p³omieñ dr¿y
I ¶ciganego u swych drzwi
Zawsze przytulê”.

By³o te¿ Zaduszkowo. W swoich piosenkach Sikorowski opowiada³ o ludziach po obu stronach: tej (¿yj±cych) i tamtej (zmar³ych), co w listopadowej zadumie nabra³o szczególnego znaczenia. A wiêc wspomnienie o Andrzeju Zaucha, który jak siê okazuje zgin±³ w dniu urodzin Andrzeja... Przepiêkna by³a ballada o Bu³acie Okud¿awie, a jeszcze piêkniejsza o Piotrze Skrzyneckim.

Po koncercie w Marayong by³a chwila na pogawêdki i autografy, po czym artysta pilotowany przez Marysiê Rosiak pojecha³ na kolejny koncert w Bankstown, a ja, dumna posiadaczka „Z³otej kolekcji” wróci³am do domu, aby siê na nowo delektowaæ balladami o "kraju pachn±cym uczciwym cz³owiekiem".


¯ona artysty - w ¶rodku


A teraz zdjêcia z koncertu w Bankstown


Tylko teraz by³o trochê inaczej. Nie by³o ³ysego, postarza³ego artysty z gitar± na pustej scenie. Tu, na p³ycie, by³o zdjêcie przystojnego studencika, a w sferze d¼wiêków ca³e bogactwo orkiestry i wyrafinowanej istrumentacji, s³ynnych duetów z Turnauem, imponuj±cych solówek córki Maji, nie zabrak³o nawet Maryli Rodowicz z przebojem specjalnie dla niej napisanym przez Sikorowskiego. Wspania³e wydanie. Wiadomo: Z³ota kolekcja. Ale w mojej pamiêci pozostanie ten koncert z Marayong i artysta, który zdania nie zmieni³ i wci±¿ g³osi te same warto¶ci. Polsko, s³uchaj!

Ernestyna Skurjat-Kozek






Na stronie internetowej Sikorowskiego znajdujemy obszerny materia³ informacyjny o arty¶cie opracowany przez Jana Poprawê. Czytamy tam m.in.:
Podobnie jak spora grupa artystów polskiej estrady, w tym niemal wszyscy przedstawiciele istniej±cego w niej nurtu balladowego debiutowa³ Sikorowski w ¶rodowisku studenckim. By³o to przed dwudziestu laty (z ok³adem) w rodzinnym mie¶cie artysty, w Krakowie. Istniej±cy tam od niepamiêtnych czasów Studencki Festiwal Piosenki zmienia³ by³ w³a¶nie charakter. Z imprezy s³u¿±cej odkrywaniu talentów - stawa³a siê swoista trybun± wchodz±cego w doros³e ¿ycie pokolenia. Trybun±, z której m³odzi arty¶ci z roku na rok dobitniej wy¶piewywali swoje niepokoje, swoje uwagi do ¶wiata. Z czasem dosz³o do tego, ¿e ca³a "piosenka studencka" w Polsce synonimowa³a siê z owym rysem niepokornej refleksji, ze swoist± "niepodleg³o¶ci± ducha"...

Andrzej Sikorowski by³ jednym z pierwszych na ¶cie¿ce polskiego "barda z gitar±". I co naj¶mieszniejsze: jako jeden z niewielu przedstawicieli owej grupy uchroni³ siê przed pu³apkami, w które popadali jego przyjaciele z estrady. Nie popad³ wiêc w przesadn± publicystykê tekstów, nie uleg³ pokusom muzycznej "estetyzacji" nie zlekcewa¿y³ warsztatu interpretatorskiego. Tam gdzie inni pisali manifesty - on ogranicza³ siê do prostych poetyckich s³ów. Gdzie innym niezbêdne by³y aran¿acje, brzmienia - jemu starcza³a prosta melodia i konsonansowa harmonia. Gdzie u innych krzyk lub szept zastêpowa³ ¶piew - on ¶piewa³, bezwstydnie dobrze.






Piosenka jest dzie³em synkretycznym, sk³ada siê z sumy literatury, muzyki i interpretacji. Tekst bywa tego dzie³a sensem , muzyka piêknem, interpretacja - ¿yciem, tak odmiennym od innych, jak ka¿de indywidualne ¿ycie.

Je¶li szukaæ w czym¶ wyj±tkowo¶ci sztuki Sikorowskiego - to w tym w³a¶nie, i¿ nie zapomnia³ on o owej "trójjedni". ¯e okaza³ siê nie tylko wra¿liwym poet±, bieg³ym muzykiem i niepowtarzalnym ¶piewakiem - ale artyst± ³±cz±cym owe trzy talenty we w³asn± harmonijna ca³o¶æ.

I na deser wywiad z Sikorowskim