Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
22 października 2014
Śpiewy przy relikwiach
Ernestyna Skurjat-Kozek (tekst i nagrania). Foto Puls Polonii & Vitek Skonieczny

Kulminacyjnym punktem sydnejskich obchodów 30 rocznicy męczeńskiej smierci bł. Ks. Jerzego Popiełuszki było nabożeństwo w Marayong uwieńczone koncertem, który na długo pozostanie nam w pamięci. Uroczystości w Ashfield, Marayong i Bankstown zostały zorganizowane wspólnym staraniem Księży Chrystusowców, Stowarzyszenia Nasza Polonia, Bractwa Gregoriańskiego, Związku Polskich Więźniów Politycznych, NSZZ Solidarność i Klubu Gazety Polskiej Sydney II. We wszystkich tych ośrodkach duszpasterskich pokazywana była wystawa fotograficzna składająca się z 4 tematycznych działów: „Bogu i Ojczyźnie”, „Przez Krzyż do Zmartwychwstania”, „Pożegnanie” i „Pielgrzymi u Grobu”. Oglądając wystawę tuż przed Mszą św. w Marayong spotkałam ambasadora Pawła Milewskiego, który wraz z synkiem przyjechał specjalnie z Canberra na uroczystości w sanktuarium maryjnym.

Msza św. rozpoczęła się o godzinie 14,30 procesją ze sztandarami. Wiernych powitał rektor sanktuarium maryjnego ks.Henryk Zasiura, a Eucharystię sprawował Ks. Prowincjał Przemysław Karasiuk w asyście kilku księży Chrystusowcóww czerwonych ornatach. Po prawej stronie ołtarza wielki portret Błogosławionego Jerzego, też w czerwonym ornacie. Obok na stoliku biało-czerwone kwiaty i relikwie, do których najpierw po Mszy św. a następnie po koncercie ustawiały się kolejka wiernych. Mimo trwającego 30 lat bólu i żałoby mieliśmy poczucie czegoś nadzwyczajnego, bo oto tam na wystawie drastyczne zdjęcia skatowanego, martwego kapłana – a tu przy ołtarzu relikwie Błogosławionego, który przebywa w niebie, zdolny czynić cuda. (Nota bene uzdrowiony przez niego Francuz był obecny na uroczystościach 30-lecia w Polsce!)

Prowadząca koncert Elżbieta Stępień kreśliła postać Męczennika, opowiadała jego dzieje od dzieciństwa, poprzez służbę w wojsku, kazania wygłaszane w czasie słynnych Mszy za Ojczyznę, po męczeńską śmierć. We wspomnieniach ks. Jerzego znalazła Ela interesujący opis pierwszej Mszy św. odprawionej u hutników. “Tego dnia i tej Mszy sw. nie zapomnę do końca życia. Szedłem z ogromną tremą. Już sama sytuacja była zupełnie nowa. Co zastanę? Jak mnie przyjmą? Czy będzie gdzie odprawiać? Kto będzie czytał teksty, śpiewał? Takie, dziś może naiwnie brzmiące pytania nurtowały mnie w drodze do fabryki. I wtedy przy bramie przeżyłem pierwsze wielkie zdumienie. Gęsty szpaler ludzi – uśmiechniętych i spłakanych jednocześnie. I oklaski... Myślałem, że ktoś ważny idzie za mną... Ale to były oklaski na powitanie pierwszego w historii tego zakładu księdza, przekraczajacego jego bramy. Tak sobie wtedy pomyślałem: to oklaski dla kościoła, który przez 30 lat wytrwale pukał do fabrycznych bram”. Te słowa mógł wypowiedzieć tylko człowiek pełen skromności.






Wiersze i narracja przeplatały się z piosenkami, a każda z nich była silnym ciosem emocjonalnym. Mnie na samym początku „rąbnęła” piosenka „Ty tylko mnie poprowadź” w wykonaniu Michała Maciocha z towarzyszeniem znakomicie brzmiącego zespołu, wzbogaconego przez instrumenty dwójki profesjonalistów: skrzypce Beaty Stanowskiej i klarnet Andrzeja Nowickiego.

Gdy drogi pomyli los zły i oczy mgłą zasnuje
Mniej w sobie tę ufność nie lękaj się.
A kiedy gniew świat ci przysłoni
i zazdrość jak chwast zakiełkuje
mniej w sobie tę ufność nie lękaj się.
Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam swą drogę.
Ty tylko mnie poprowadź Panie mój.




Niezwykłe świadectwo ufności. Kto napisał tak piękne słowa?- zastanawiałam się i nagle błysk pamięci: przecież to Tomek Kamiński, jeden z filarów muzyki chrześcijańskiej. Od lat kolekcjonowałam jego płyty, m.in. z pieśniami na Wielki Post. Kiedyś nawet dostałam płytę z dedykacją, spotkałam bowiem tego utalentowanego poetę-kompozytora-piosenkarza w redakcji Naszego Dziennika w Warszawie, dokąd przyjechał na spotkanie autorskie z rodzinnego Torunia.

Przyznam, że byłam pod wrażeniem, jak bogaty ilościowo i jakościowo materiał przygotowała w swoim scenariuszu Ela Stępień. Przeczytała wiele książek, przestudiowała wszystkie kazania ks. Jerzego, przetrząsnęła internet w poszukiwaniu wspaniałych piosenek, a także wierszy. Nie zabrakło, rzecz jasna, wiersza znakomitej, a nie żyjącej już poetki Any Kamieńskiej pt. „Przy grobie ks. Jerzego”. Obserwowałam twarze wiernych. Wszyscy byli wzruszeni, wstrząśnieci tymi strofami:

Czy to boli Wisłą krwi popłynąć
i jak pieśnią zachłysnąć się mułem
być obmytym w szlochu w łzach matczynych
i na piersiach mieć czerwoną stułę

Czy to boli leżeć w sercu Polski
jak pod łąką skoszoną na lato
czy to boli ostatnim skinieniem
błogosławić oprawcom i katom.






To chyba tylko święty potrafi błogosławić oprawcom i katom. Nam, zwykłym grzesznikom pozostaje się modlić Litanią Kaczmarskiego „ocal nas od nienawiści”. Łatwo się mówi! A w niejednym sercu się gotuje na myśl, że oprawcy żyją sobie na wolności, spokojnie i zasobnie.

Artyści przypomnieli nam fragmenty kazań ks. Jerzego. Oto bodaj najważniejsze przykazanie: „Aby zwyciężać zło dobrem, trzeba troszczyć się o cnotę męstwa. Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabosci, zwłaszcza lęku i strachu. Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju. Nie wystarczy samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewalania, nienawiści, przemocy. Trzeba być prawdziwym świadkiem i rzecznikiem, i obrońcą sprawiedliwosci, dobra, prawdy, wolnosci i miłosci. O te wartości musimy upominać się dla siebie i innych”. A więc nie wolno być katolikiem biernym – ten właśnie ważny wątek nauk ks. Jerzego znalazł się w homilii ks. Karasiuka.






Odwagi i sprawiedliwego oporu nauczył się ks. Jerzy w PRL-owskim wojsku, w specjalnej jednostce w Bartoszycach, gdzie klerykom próbowano wybić Boga z głowy. Niektórym skutecznie. U mojej Babci, gdzie dręczeni klerycy (z plutonowym „Alkiem” Popiełuszką) szukali spokoju i pocieszenia i zajadali się plackami kartoflanymi, było takie miejsce na ścianie zwane „galerią zdrajców”. Tam wieszała Babcia zdjęcia tych, co zdradzili Boga i swe powołanie. Popiełuszko, jak wiadomo, nie dał sobie zerwać medalika, ani odebrać różańca. Oboje, bł. Jerzy i Babcia mogli teraz z wysokości niebios posłuchać znanej piosenki „Nie zdejmę krzyża z mojej ściany” w wykonaniu Józefiny Sameckiej. Słuchając tej piosenki przypominam sobie, jak to kiedyś publikowałam w "Przeglądzie Katolickim" opowieść pt. "Babcia Klerycka". Ta nasza dusza harda, rogata słynęła z tego, że za komuny wieszała krzyże w przychodni lekarskiej, gdzie była sprzątaczką. Oni zdejmowali krzyże, ona je na nowo wieszała. I tak w kółko. Ona się nie bała.

“Módlmy się, abyśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy” - nawoływał ks. Jerzy krótko przed porwaniem. Takie jest przesłanie, które pozostawił nam Męczennik. Takie też jest przesłanie obecne w poezji ks. Twardowskiego:

Ty, który śmieszne kawki nauczyłeś latać
Ty, który jesteś z tego i nie z tego świata
Uchowaj dzisiaj od nienawiści
Moje serce, moje oczy, moje myśli...






Na koncercie znalazła się jeszcze jedna piosenka – a była ona jak kropka nad „i”. To piosenka wykonana przez siostrę Monikę „Pokazał nam ksiądz Jerzy jak mamy żyć i wierzyć” z repertuaru Marcina Stycznia, śpiewającego dziennikarza, wielkiego miłośnika poezji Karola Wojtyły. Marcin tak napisał o Błogosławionym: „Prostotą żył, jak ziarno był --- i żeby wydać owoc obumarł --- poniósł śmierć, lecz pozostało słowo...”

I jeszcze pieśń rozpoczęta przez Maję Kędziorą, a zakończona chóralnie przez cały zespół: "Ślubujemy Księże Jerzy, ślubujemy na Twój grób, Twój testament wypełnimy, dopomoże nam w tym Bóg.” Publiczność nagrodziła artystów owacją na stojąco. Reżyserka Ela i s. Monika otrzymały wielkie bukiety kwiatów, które po chwili ustawiły przy relikwiach ks. Jerzego.

Po ucałowaniu relikwi, pełni religijnego uniesienia udaliśmy się do Sali parafialnej, gdzie (prócz pysznych ciast i kawy) przygotowano wystawę książek o Księdzu Jerzym. Dużo tego! – byłam mile zdziwiona. „A to jeszcze nie wszystko co o ks. Jerzym napisano” odpowiedział właściciel kolekcji Janusz Prudzienica. Jeszcze wiele książek, wierszy i pieśni zostanie napisanych o tej niezwykłej postaci, tak mocno i tak boleśnie wplecionej w historię Polski.

Ernestyna Skurjat-Kozek








WYKONAWCY:
Siostra Monika Bury
Maja Kedziora
Jozefina Samecka
Beata Stanowska (skrzypce)
Sylwester Gladecki
Eugeniusz Kedziora
Michal Macioch
Andrzej Nowicki (klarnet)
Wieslaw Rogolinski
Jerzy Scislowski (opracowanie muzyczne)
Ela Stępien (scenariusz i reżyseria).

POSŁUCHAJCIE NAGRAŃ Z KONCERTU

S. Monika Bury - "Był gotowy na wszystko" - piosenka z repertuaru Marcina Stycznia

Michał Macioch "I Ty mnie poprowadź" piosenka z repertuaru Tomka Kamińskiego

Fragment piosenki z repertuaru J. Kaczmarskiego "Modlitwa o wschodzie słońca" - śpiewa Wiesław Rogoliński

Fragment pieśni J. Kaczmarskiego "Mury" w wykonaniu Sylwestra Gładeckiego

Fragment znanej piosenki pt. Nie zdejmę krzyża z mojej sciany. Spiewa Józefina Samecka

Fragment popularnej pieśni pt. "Ojczyzno ma" w wykonaniu Eugeniusza Kędziory

Fragment pieśni-hymnu pt. "Slubujemy księże Jerzy" śpiewa Maja Kędziora

Michał Macioch, fragment piosenki Asnyka/Preisnera pt Miejcie nadzieję