Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
17 wrzesnia 2014
Byliśmy na szlacheckim dworze...
Anna Wiktorzak o "Tatrach". Fot. Ryszard Szkup

O “Tatrach” można mówić nieskończenie. Ten znany, także poza Australią, Zespół Pieśni i Tańca od lat nie tylko kontynuuje swoją działalność, ale doprowadza ją do perfekcji, stawiając sobie coraz wyższe wymagania artystyczne. 30 sierpnia 2014 r. uczestniczyliśmy w koncercie w Centralnym Domu Polskim w Adelajdzie. Od lat przywykliśmy do ich wysokiego poziomu. Tym razem znaleźliśmy się w eleganckiej, stylowej sali szlacheckiego dworu. Odprowadzeni do stolika przez piękną szlachciankę, z życzeniami przyjemnej zabawy, od razu poczuliśmy się jak mile oczekiwani goście.

Przygotowania trwały ponad 6 miesięcy i dzięki temu wszystko zostało opracowane i zorganizowane z dbałością o najdrobniejsze szczeóły. Najpierw był pomysł Zosi Brzezińskiej: artystyczna wizja szlacheckiego dworu, dająca widzom złudzenie współuczestniczenia w tym wydarzeniu. Artyści nie występowali na wydzielonej scenie, stanowiąc wraz z elegancko ubranymi widzami jakby całość, biorącą udział w uroczystym “wejśćiu” w dorosłe życie Debiutantek i ich Partnerów.

Międzynarodowa widownia z podziwem spoglądała na wystrój sali i uśmiechnięte twarze barwnej grupy młodzieży. Smukłe sylwetki “ułanów” i eleganckie, ubrane na biało debiutantki. Pełna sala, mnóstwo kwiatów, białe obrusy i łagodne światła stanowiły tło do wspólnej zabawy. Jest to widoczne na zdjęciach, ale nawet najlepsze zdjęcia w wykonaniu Ryszarda Szkupa nie mogą w pełni oddać wdzięku dziewcząt, w tańcu prawie unoszących się nad sceną. Wiele razy słyszany polonez budził wzruszenie i zachwyt, a tempo przedstawienia nie pozwalało na znudzenie. Każde wyjście na scenę zapierało dech w piersiach, Milkną rozmowy, a my... zostajemy tym razem “przeniesieni” do szlacheckiego dworku.




Zespół nie poprzestaje na raz już opracowanych do perfekcji scenach i przedstawieniach, zawsze zaskakując widzów czymś nowym - starannie opracowaną pieśnią czy tańcem, doskonale zestawioną gamą kolorów, dekoracjami i choreografią. Mogliby przecież wykorzystać gotowe osiągnięcia, bo widzowie i tak przyszliby chętnie na ich przedstawienia, by nasycić oczy i uszy barwą i światłami. Występy najmłodszych, zawsze budzą zachwyt, wdziękiem, urodą uśmiechniętych i dumnych dzieci. Widzowie, bez zagłębiania się w szczegóły, wybaczyliby im nawet pomyłki, ale Zespół, wychowawcy i nauczyciele od samego początku przyzwyczajają młodych artystów do solidnej pracy i zdyscyplinowania.

To przynosi znakomite rezultaty i pozostaje potem na całe życie: jako przywiązanie do tradycji, punktualność, słowność i umiejętność pracy w zespole. Wprost trudno sobie wyobrazić ile pracy, cierpliwości i taktu wymagało opracowanie przez Joasię i Marka Trepa choreografii i utrzymanie w ryzach tak dużej grupy młodzieży. Czas systematycznie opdbywających się prób trzeba było wykorzystać co do minuty.


Od lewej: Konsul Gen. Regina Jurkowska, kierownik artystyczny Tatr Ewa Gruszka, nauczyciele I choreografowie: Marek Trepa I Joasia Trepa


Od lewej: Paweł Zając kierownik I administrator Tatr, Joasia I Marek Trepa nauczyciele I choreografowie Zespołu, Lord Mayor Adelaide Hon. Stephen Yarwood

Już nie pierwszy raz oglądamy wyniki ich solidnej pracy. Jednym z licznych wychowanków “Tatr” jest Paweł Zając. Wychowany w patriotycznej rodzinie, związany “od zawsze” z “Tatram”, dawniej tancerz w tym zespole, jest teraz znakomitym Administratorem i kierownikiem. Podobnie jest z wieloma członkami zespołu i ich rodzinami. Bawią się razem, przyjaźnią ze sobą, zawierają związki małżeńskie, a po wyjściu z Zespołu utrzymują kontakty. Paweł Zając kocha “Tatry”, żyje i oddycha ich sukcesami. Mimo pracy zawodowej jest całkowicie zaangażowany, niezawodny, i zawsze pogodnie uśmiechnięty.

Idąc na koncert często zastanawiamy się - czym jeszcze mile zaskoczą nas “Tatry”? Był “Wieczór Góralski”, “Wesele”, a teraz - 30 sierpnia w Centralnym Domu Polskim przedstawienie “Na szlacheckim dworze”.Szczególy przedstawienia starannie dopracowane i zbliżone do rzeczywistości. Dekoracje w dobrym stylu, stosowne do tematu przedstawienia. Młodzież przygotowana nie tylko do swoich ról, ale także, poza przedstawieniem, do roli gospodarzy wieczoru. Celem i głównym punktem przedstawienia była prezentacja Debiutantek i ich Partnerów.

Do Pani Ewy Gruszka - kierowniczki artystycznej Zespołu i chóru oraz Lorda Mayora - Pana Stephen Yarwood's kolejno podchodziły pary młodych tancerzy. Dziewczęta w długich białych sukniach, partnerzy w strojach ułańskich. Następowała prezentacja, gratulacje i głębokie, wdzięczne ukłony. W ten symboliczny sposób młodzież dziękowała swoim wychowawcom, nauczycielom i rodzicom, oddając również wyrazy szacunku ojczyźnie swoich rodziców i Australii. Bal Debiutantek był tak sprawnie wyreżyserowany, że znalazło się w nim miejsce na różne formy rozrywki: występy młodzieży, elegancką prezentację debiutantek, i ich patnerów, scenkę z dworku szlacheckiego, tańce - dla “aktorów” oraz dla gości. Nie zabrakło także pokarmu dla ciała.

Wzruszenie budził walczyk, w którym wzięli udział rodzice tancerzy. Ojcowie trzymali w objęciach swoje śliczne córki jak kryształowe puchary, a Mamy z dumą spoglądały w górę w oczy swoich synów. Eleganckie stroje, wystrój sali i uroczysta okazja spowodowały, że wydarzenie artystyczne “Na szlacheckim dworze” nabrało innego wymiaru. Od początku do końca obowiązywała gościnność i dobre maniery. Obecni na koncercie oficjalni goście: Hon. Lord Mayor Mr. Stephen Yarvood wraz z Małżonką, Konsul Generalny z Sydney Pani Regina Jurkowska, Pani Zoe Bettison - Minister for Multicultural and Ethnic Affairs oraz Pani Gosia Hill - Konsul Honorowy w P.A. wraz z Małżonkiem. Szczerze i z podziwem gratulowali Zespołowi osiągnięcia, jakim było przedstawienie.

Ten wieczór, który do końca zachował styl i stosowną formę, pozostawił w naszej pamięci poczucie świeżości i wdzięku oraz dumy z “Tatr” - ich młodzieży, wychowawców i kierownictwa Zespołu. Mimo upływu lat niewiele się słyszy o sprawach zakulisowych Zespołu, nigdy o niesnaskach czy nieporozumieniach. Ta największa w Australii polska grupa folklorystyczna po prostu zajmuje się swoją pracą, jednocześnie nie odcinając się od powszechnego życia Polonii. Zespół ma znakomitych wychowawców. Są to: Ewa Gruszka, Joasia i Marek Trepa oraz kierownik/administrator Paweł i Pani Zofia Brzezińska, która chociaż pozostaje w cieniu, posiada talent i wyobraźnię artystyczną. Ta grupa stanowi podstawę Zespołu, ale właśnie oni przygootowują młodzież z “Tatr” do przejęcia i kontynuacji ich pracy.






Tańczyć potrafią wszyscy artyści z “Tatr”, ale ile trzeba mieć cierpliwości, wiedzy i wyobraźni, by opracować choreografię, a pomysły zrealizować na scenie. Dzieje się to dzięki mrówczej pracy Joasi i Marka Trepa. Podstawę “Tatr” stanowią otwarte na pomysły, utalentowane artystycznie osoby, mające w sobie pasję twórczą i pracowitość. Każde ważne wydarzenie patriotyczne jest uświetnione ich udziałem.

Jak już pisałam, Paweł Zając - jest znakomitym organizatorem, nie boi się wykraczających poza określony schemat planów. Jest bardzo słowny i punktualny, tryska energią i jest naprawdę silną osobowością w tym dużym zespole. Mimo swojej pozycji potrafi uszanować wiedzę, doświadczenie i talent innych wychowawców i nauczycieli, przekazując młodzieży najlepsze wzory.

Często zastanawiamy się, jakie będą losy starzejącej się “Polonii”. Mówimy: to wszystko pójdzie w zapomnienie, zmarnuje się, bo młodzież się nie garnie... Ależ garnie się, zajrzyjmy tylko głębiej za kulisy “Tatr” i wyciągnijmy na światło dzienne i wykorzystajmy ich entuzjazm, pomysły i pracowitość. Musimy im zaproponować udział w naszym życiu społecznym, a nie tylko stale te same “odkurzane” akademie i pierogi.

Jestem przekonana, że młodzież z “Tatr” prędko zauważyłaby i wytknęła “doświadczonym działaczom” bezsens niektórych decyzji i rzekomej pracy na rzecz społeczeństwa. Niejedna osoba wśród zaproszonych spoza Adelajdy gości mówiła: och, gdyby u nas stworzyć coś podobnego... Trzeba jednak pamiętać, że to wszystko, co teraz oglądamy, nie powstało w ciągu roku czy dwóch lat. Ta lekkość i wdzięk w tańcu, który podziwiamy, to wynik dyscypliny, setek godzin prób i treningu. Stroje, cieszące barwami i zbliżone do autentycznych nie zostały podarowane przez dobrą wróżkę. Dekoracje trzeba zaplanować, wykonać i ustawić, a potem rozebrać. Wspaniałe wizje i pomysły nie urodziłyby się w pustych głowach.

Brawo “Tatry” - trudno jest znaleźć więcej słów oddających szacunek i nasze serdeczne podziękowanie za radość, jaką niesie Wasza praca. Jesteście naszą dumą, przedłużeniem młodości i wyrazem patriotyzmu.

Anna Wiktorzak