Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
13 wrzesnia 2014
Cudem ocalony (nieostygła lawa pamięci)
Marek Baterowicz
Adam Macedoński ( urodzony we Lwowie w r.1931), odznaczony wieloma krzyżami w Londynie ( Złoty Kzyż Zasługi,1989) i w Polsce ( np. Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski,2007) - znany rysownik karykaturzysta, twórca Folksongu w Krakowie, a też pomysłowca i jeden z założycieli tajnego Instytutu Katyńskiego ( w r.1978) – miał lecieć do Smoleńska 10 kwietnia 2010 roku i był na liście wybrańców, którzy mieli zjeść obiad z Prezydentem. Blisko 80-letni Macedoński zapadł jednak na zdrowiu, jego żonie groził pobyt w szpitalu, a córka spodziewała się bliźniąt. Adam nie poleciał więc feralnym Tupolewem, uniknął cudem śmierci. Czytamy o tym ( i o wielu innych sprawach ) w publikacji Instytutu Pamięci Narodowej „Zapamiętane – z Adamem Macedońskim rozmawia Anna Zechenter” ( Kraków, IPN, 2011, str.161).

Książka ta jest częściowo biografią, ale bardziej zapisem wydarzeń składających się na dramatyczne, częściej tragiczne, dzieje polskich rodzin w latach wojny i pojałtańskich czasów. Ten głęboki związek z Historią widzimy na każdej stronie, a na samym wstępie Adam mówi o swoich przodkach z pogranicza Podola i Wołynia. W r.1610 ataman chorągwi tatarskiej, niejaki Pers-Tatarzyn, walcząc w armii Łukasza Opalińskiego zabił Stanisława Stadnickiego, zwanego Diabłem Łańcuckim. W ten sposób ataman stanął po stronie dobra w odwiecznym konflikcie Arymana z Ormuzdem, zawartym w staroperskich wierzeniach. Otrzymał więc indygenat i prawo używania nazwiska Macedoński. Adam wspomina też inne supozycje co do swego pochodzenia ( np. trop bałkański). W każdym razie jego pradziadek żył w okolicach Złoczowa, między Tarnopolem a Lwowem. „To bardzo piękne pasmo pagórków w północnej części Wyżyny Podolskiej, porośnięte lasami i sadami. (...) Hodowano tam nawet winogrona...” ( str.6/7).

A zatem rodzina Macedońskich wywodzi swe korzenie z raju na tych kresach, które odebrała nam zdrada sojuszników w Teheranie i Jałcie. Na tych terenach mieszały się narody i wyznania. Dziadek Adama ożenił się z Rusinką, grekokatoliczką – w jego domu mówiło się po polsku i po rusku czyli w języku używanym dawniej w Wielkim Księstwie Litewskim. Rusini to – jak wyjaśnia Adam – byli Ukraińcy, Białorusini lub Poleszucy z bagien poleskich. Mozaika etniczna wypełniała granice Rzeczypospolitej.

Wiele stron wspomnień dotyczy Lwowa, gdzie Adam przyszedł na świat i gdzie niestety we wrześniu 1939 r. zjawili się Sowieci niosąc zagładę. Natychmiast rozwiesili plakaty, aby wszyscy policjanci i urzędnicy policji stawili się na Zieloną Rogatkę, gdzie mieli dostać nowe dokumenty i pracę. Tych, którzy przyszli Rosjanie rozstrzelali na miejscu. Ojciec Adama dojrzał z daleka karabiny maszynowe i zawrócił, ostrzegając swych kolegów. Sowieci – wkraczając do Lwowa – nieśli nie tylko śmierć, ale i straszliwy smród. Opowiada Adam: „I nagle ten odór nadciągnął, taki straszny smród. Bo ci bolszewicy, którzy weszli, nie wyglądali jak armia – to była horda biedaków i żebraków, a do tego dzikusów. Płaszcze mieli postrzępione...(...) I wszyscy byli strasznie niscy. (...) To była wygłodzona horda skośnookich, chorych, zwyrodniałych. Niejednemu brakowało oka albo nos miał całkiem zniekształcony, bo wśród nich panował syfilis. Śmierdzieli potem, rzygowninami – pili wódkę z aluminiowych manierek. (...) Nie mieli co jeść, tylko pili, więc z głodu zabierali dzieciom kanapki...” ( str.19/20).

Zresztą rabowali wszystko, strzelając co chwilę w powietrze. Agresywni wobec wszystkich, kobiety bały się wychodzić z domów. Te prymitywy jedli nawet lepy na muchy, robione z miodu, biorąc je za lizaki dla dzieci. Tu przypomina się scena z powieści Sergiusza Piaseckiego ( nie mylić z Bolesławem, wodzem „Falangi”, a potem PAX-u) „Zapiski oficera Armii Czerwonej” ( Londyn, Wyd. Gryf 1957), w której bolszewicy jedzą banany razem z łupinami:

„Otrułeś mnie draniu! – krzyczy – nigdy ja od wódki tak prędko nie rzygałem. Banany należy się kiszone jeść albo marynowane, a ty surowe dałeś!” ( str.42) Kiedy rozpoczęły się deportacje na Sybir, rodzina Macedońskich postanowiła uciec ze Lwowa. Matka Adama urodziła się w Mielcu, zatem – zgodnie z porozumieniem sowiecko-niemieckim – mogła zabrać rodzinę na tereny znajdujące się pod okupacją niemiecką. Życie pod okupacją sowiecką było piekłem, więc tysiące ludzi czekały na granicy w Przemyślu. Polacy woleli iść do Niemców, czego Wajda nie pokazał w filmie „Katyń” – jak mu wypomina Adam Macedoński ( str.26). Za butelkę wódki jeden kozak przepuścił ich przez płot, bez kolejki. Tam Niemcy i Sowieci spisywali dane, ci ostatni korzystali z okazji, aby okraść uchodźców. I tak, bolszewik wygrzebał bagnetem srebrne monety, ukryte w smalcu, które matka Adama dostała za fortepian.

Niemcy nie rewidowali, pomagali jeszcze przenieść ciężkie walizy przez most. Kontrast między zaborem rosyjskim a niemieckim był tak wielki, że 8-letni Adam myślał, iż nagle trafił do raju. Niemcy – wspomina Adam – byli czyści, ogoleni, trzeźwi. Nie klęli, tylko taszczyli nasze toboły” ( str.26). I tak pani Maria Macedońska znalazła się w Generalnej Gubernii z córką i synem. Mąż dotrze później, wpław przez San.

W tym samym czasie Józef Macedoński, jeniec w Starobielsku a były kancelista w Urzędzie Miasta Złoczowa, zginął zamordowany w Charkowie. A stryj Aleksander, absolwent prawa ze Lwowa, przebywał w łagrze – potem wstąpił do armii Andersa.

Książka ujęta w formę żywego dialogu między Anną Zechenter a Adamem Macedońskim przypomina nam dramatyczne wydarzenia jak obchody 3 Maja 1946 r. w Krakowie, brutalnie rozpędzone przez formacje UB i KBW, w Rynku Głównym strzelano do ludzi, a ogółem aresztowano ponad tysiąc osób. Siedmiu studentów skazano na więzienie od 4 lat do jednego roku. Wspomina też Adam komendaturę NKWD i siedzibę Smierszu w pałacu Potockich, tam w piwnicach katowano ludzi. Sowieci doszczętnie zrujnowali pałac, parkietem palili w piecach, na podłogach były odchody. Po ich odejściu wywieziono stamtąd cztery i pół ciężarówki kości zamordowanych Polaków. I na miejscu tych zbrodni powstał potem kabaret „Piwnica po Baranami”! ( str.75).

Dalej Anna Zechenter przypomina obronę Domu Katolickiego w Zielonej Górze ( w r.1960) :”... milicjanci wrzucili gaz łzawiący do kościoła, wtargnęli do środka i bili pałkami. Aresztowano około 300 osób, a sto skazano na więzienie. Wielu wyrzucono z pracy, wydalono ze szkół, a nawet z miasta.” ( str.78). Z kolei Adam relacjonuje wojnę o krzyż w Nowej Hucie ( 1960 r.), podczas której spłonął dom partii, ale w wyniku represji było wielu rannych i 20 osób zmarło w krakowskich szpitalach, a może więcej w Nowej Hucie ( str.86).

A jak w lutym r.1978 powstał i działał tajny Instytut Katyński czytamy na stronach od 94 do 134, jest to dominanta tematyczna książki. Pomysłodawcą Instytutu był Adam Macedoński, a współzałożycielami Andrzej Kostrzewski i Stanisław Tor. W maju 1978 dołączył Leszek Martini, jego wuj Roman Martini był prokuratorem dopuszczonym do sprawy katyńskiej, lecz najwidoczniej nie chciał ulec dyrektywom reżimu i został zamordowany. W związku z Instytutem Katyńskim poznajemy wiele postaci, a ich biogramy występują w przypisach. Nie wszystkim podobała się idea, a KOR ( zwłaszcza Michnik) nie chciał drukować „Biuletynów katyńskich”. Trzeba było szukać innych dróg publikacji, a w r.1991 Instytut Katyński wyszedł z podziemia stając sie organizacją zarejestrowaną. Historyczna narracja Macedońskiego, jego nieostygła lawa pamięci, fascynuje, a pytania czy dygresje Anny Zechenter są świetnym kontrapunktem. Jako znawca spraw katyńskich wskazał Adam uchybienia filmu Wajdy o Katyniu ( str.155/6), które nie są błahe. Książka zawiera wiele zdjęć archiwalnych i reprodukcji ( np. Matki Boskiej Katyńskiej), a Macedoński kończy ją kapitalną konkluzją: „ Chcą zniszczyć naród, bo naród bez pamięci jest jak człowiek z chorobą Alzheimera” ( str. 158). Dlatego musimy bronić IPN-u!

Warto dodać, że w r. 2013 w krakowskim wydawnictwie AA ukazała się znacznie poszerzona wersja powyższej książki ( str.432) : „Pod czerwoną okupacją”,a w niej ten sam tandem ( Anna Zechenter – Adam Macdoński) rozmawia o tragicznym dla Polski okresie dziejów. To niezwykły wywiad-rzeka z człowiekiem, który walczył o prawdę o Katyniu, Doszły nowe rozdziały ( np. o samospaleniu się Walentego Badylaka w Krakowie wiosną 1980 r. czy o ustaleniach zespołu Macierewicza). Jest o wiele więcej zdjęć archiwalnych, więcej reprodukcji rysunków Adama, są też jego piosenki, które w PRL-u funkcjonowały jako protest songi, jest aneks. A na okładce czytamy słowa prof.dr hab. Ryszarda Terleckiego: „Nie ma takiej nagrody, którą Rzeczypospolita spłaciłaby swój dług wobec Adama Macedońskiego...” Odznaczony wieloma krzyżami, dziś znowu śpiewa: „Ojczyznę wolną racz nam wrócic Panie!”

Marek Baterowicz