Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
12 sierpnia 2014
Chwila ciszy - rocznica P.W. w Melbourne
IB, Jerzy W. Fiedler, fot. Bogdan Płatek

J.W. Fiedler
Chwila ciszy, po czym Sanktuarium Maryjne w Essendon rozbrzmiewa słowami “Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy… Co nam obca przemoc wzięła…”… Bardzo rzadko mam ostatnimi czasy okazję, aby zaśpiewać nasz hymn narodowy. I to tak głośno, pełną piersią. I tak pośród ludzi… Trzymam się silnie, choć w krtani jakby mi zaschło. Stoję na baczność. W czasie śpiewu moje ucho wyłapuje łamiące się i drżące głosy ludzi stojących za mną. Trochę fałszuję, ale oni też, i to nie ma znaczenia, bo w grupie, razem brzmimy jak jedno. Siadamy w ciemnościach sali. Całe światło reflektorów skoncentrowane jest na scenę. Kolory biało-czerwone.

Pan Jerzy Wiesław Fiedler mówi, że oryginalnie było ich około 120-tu, zaraz po wojnie, gdy zjawili się w Australii. Dziś zostało ich tylko sześcioro. Uświadomienie sobie tego faktu przepływa przeze mnie gorącą falą i nagle mnie otrzeźwia. Wsłuchuję się w każde jego słowo, wpatruję w twarz, w drżące palce, które przekładają kartki na mównicy. Kiedy wręczane są mu kwiaty z podziękowaniem za walkę o wolną Ojczyznę, połykam łzy. Chcę pójść na scenę i go uściskać, bo On tam był i przeżył… Gorące i długie brawa, a ja wycieram twarz ukradkiem, bo może ktoś by sobie coś o mnie pomyślał…

Za chwilę małe zuszki i dorośli harcerze z Hufca “Podhale”, muzykalni, rozśpiewani. Znam słowa tych piosenek, ale szepczę je tylko cichutko do siebie, bo nie wiem, czy wypada im wtórować. Słyszę, że inni wokoło mnie też trochę podśpiewują. “Warszawskie dzieci, idziemy w bój! Gdy padnie rozkaz Twój, Stolico - damy krew!” – maleństwa na scenie tupią w rytm marsza, a ja myślę o tym, że 70 lat temu były przecież też takie tam właśnie, i niewiele starsze, które wykonywały rozkazy i nie wracały już do domu…




Bogdan Płatek


A potem jeszcze piękny, śpiewany wiersz Baczyńskiego…
... Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.

IB

3 sierpnia w Polskim Sanktuarium w Essendon została oficjalnie otwarta wystawa upamiętniająca 70-tą rocznicę Powstania Warszawskiego. Wystawa ta przygotowana jest przez specjalny Komitet Koordynacyjny Uroczystości Upamiętniających Powstanie Warszawskie 1944 i składający się z przedstawicieli różnych polonijnych organizacji społecznych w Australii. W skład Komitetu weszli: Pan Jerzy Wiesław Fiedler, Prezes Koła Byłych Żołnierzy Armii Krajowej, Prezes Stowarzyszenia Rodzin Ofiar Katynia, Powstaniec; Pan Zbigniew Leman, członek Koła Byłych Żołnierzy Armii Krajowej; Pan Bogdan Płatek, Prezes Związku Polaków w Melbourne; Pani Zofia Kwiatkowska-Dublaszewska, Wice-Przewodnicząca Związku Polskich Więźniów Politycznych; Pan Andrzej Nowak, kooordynator projektu; oraz członkowie Komitetu: Daniel Brewiński, Andrzej Balcerzak, Jacek Glinka i Wojciech Balcerzak. Wystawa będzie powtórzona w kilku ośrodkach polonijnych w Melbourne oraz naokoło Australii.

Oto tekst przemówienia Pana Jerzego Wiesława Fiedlera, wygłoszony w 70-tą Rocznicę Powstania Warszawskiego, w niedzielę, 3 sierpnia, w Polskim Sanktuarium Maryjnym w Essendon.

Szanowni i drodzy Państwo. W końcu lipca 1944r. generałowie polscy w Warszawie dyskutowali godzinami, czy zacząć Powstanie. W końcu delegat rządu polskiego z Londynu p. Jan Jankowski upoważnił Gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, dowódcę AK do powzięcia decyzji. Gen. wydał rozkaz rozpoczęcia Powstania po otrzymaniu błędnej informacji, że czołgi sowieckie są już na Pradze.

Do dzisiaj toczy się dyskusja, czy Powstanie było konieczne, czy nie. My AKowcy, z poparciem cywilnej ludności Warszawy wykonaliśmy nasz obowiązek. Jeden z naszych największych wrogów, Heinrich Himmler, wódz oddziałów SS, powiedział do swoich najwyższych oficerów, że Walka w Warszawie jest! “ …Walka ta jest najbardziej zażarta ze wszystkich, jakie przeprowadziliśmy od początku wojny. Można ją porównać z walkami ulicznymi w Stalingradzie (…) Skończymy z tym w ciągu pięciu-sześciu tygodni. Wtedy jednak zostanie zlikwidowana Warszawa, stolica, jądro, kwiat inteligencji narodu polskiego, tego narodu, który od siedmiuset lat zamyka nam drogę na Wschód i stoi nam ciągle na drodze od czasu pierwszej bitwy pod Tannenbergiem. “ (Grunwald – przyp.red.)

(Heinrich Himmler z przemówienia do dowódców okręgów i komendantów szkół wojskowych w Jagerhohe 21-IX-1944.)


Jerzy Wiesław Fiedler


Od lewej: Irena Janus-Olchowik, J.W. Fiedler, Zofia Dublaszewski, Andrzej Nowak, Stanisław Jabłoński, Bogdan Płatek


Wystawa

W Stalingradzie ponad 100,000 niemieckich żołnierzy poddało się bezwarunkowo Armii Czerwonej. Tylko 2000 z nich wróciło do domu. W Warszawie d-ca AK podpisał kapitulację po 9-ciu tygodniach walki. Prawie wszyscy jeńcy-Polacy przeżyli wojnę.

Najmocniejszą krytyką Powstania było to, że Warszawa uległa zniszczeniu i że 200,000 mieszkańców straciło życie. Zapomina się natomiast, że jest kopia rozkazu Hitlera mówiącego, że Warszawa będzie punktem oporu Niemców przed ofenzywą sowiecką. Dowodem tego jest rozkaz Dr. Fishera, gubernatora niemieckiego w Warszawie, aby 100,000 Polaków zgłosiło się do budowy fortyfikacji dla obrony miasta. Nikt się nie zgłosił, mimo kary śmierci. Rozkaz brzmiał: “To miasto ma całkowicie zniknąć z powierzchni ziemi i służyć tylko jako punkt przeładunkowy dla transportu Wermachtu. Kamień na kamieniu nie powinien pozostać. Wszystkie budynki zburzyć aż do fundamentów…”

(Wypowiedź Heinricha Himmlera, którą wygłosił 17 października 1944 r. na konferencji wyższych oficerów SS we własnej kwaterze.)

Polskie dowództwo w Warszawie przewidywało, że walka będzie trwała 3-5 dni, a potem Czerwona Armia wkroczy do wolnej Stolicy Polski. Tak się nie stało. W stolicy walczyła przeważnie urodzona w wolnej Polsce młodzież: chłopcy i dziewczęta, którzy mimo braku broni dawali sobie radę w walkach ulicznych. Bronili się o 24 dni dłużej niż razem wzięte armie francuska, belgijska, holenderska i brytyjska w czasie ofenzywy niemieckiej na zachodnim froncie w 1940 roku.

Po wojnie mocno akceptowana była idea, że bez Powstania, bez wykazanej determinacji Narodu wywalczenia niepodległości Polski, nasz Kraj mógł stać się, tak jak Litwa, Łotwa i Estonia, republiką sowiecką.

Ja dzisiaj czuję się reprezentantem b. żołnierzy AK, których, żyjących poza Krajem, jest około 400. Nasze Koło liczyło około 120 członków, a dzisiaj jest tylko 6-ciu. Dwoje spowrotem w Warszawie, jeden w szpitalu, jedna pani, i dwóch mężczyzn. Martwiliśmy się, kto będzie organizował akademie upamiętniające Powstanie. Znalazł się komitet składający się z Polaków z nowej emigracji, urodzonych i wychowanych w PRL, gdzie nie należało nawet wspominać Powstania, a którzy się tym gorąco zajęli. Są nimi: Andrzej Nowak, Jacek Glinka, Zofia Kwiatkowska-Dublaszewska, Bogdan Płatek, Daniel Brewiński, Andrzej i Wojciech Balcerzak.

Jesteśmy bardzo wdzięczni tym, którzy kontynuują organizację naszych tradycyjnych obchodów. Najważniejszą osobą, która od lat nam pomagała i dalej pomaga w tych imprezach jest Ks. Wiesław Słowik SJ OAM. Jego zdolności artystyczne i organizacyjne są nie do zastąpienia. Gorąco dziękujemy. Dziękujemy również wszystkim artystom, którzy dzisiaj wystąpią, a przede wszystkim młodym, polskim Harcerzom.

Jerzy Wiesław Fiedler
Prezes Koła b.Żołnierzy AK
Melbourne, Australia