Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
14 lutego 2014
Od szesnastego do szesnastego
Z prezesem Ryszardem Borysiewiczem rozmawia Ernestyna Skurjat-Kozek

Ryszard Borysiewicz
Jutro, 16 lutego 2014 r. odbędzie się w Klubie Polskim w Ashfield zebranie, na którym zaprezentowana zostanie grupa kandydatów do Zarządu Klubu. Głosowanie odbędzie się drogą korespondencyjną, a wyniki głosowania poznamy za miesiąc, na dorocznym walnym zebraniu (AGM) w dniu 16 marca 2014 r. Zapraszamy do przeczytania wywiadu Pulsu Polonii z prezesem Klubu, panem Ryszardem Borysiewiczem.

– Od jak dawna jest Pan członkiem Klubu Polskiego w Ashfield?

– Od 1978 roku.

- Skąd u człowieka urodzonego w Australii takie zainteresowanie Polskim Klubem?

- Owszem, mam napisane w paszporcie, że urodziłem się w Sydney i że jestem Australijczykiem, ale przecież mam też polskie serce i polską duszę, co zawdzięczam moim rodzicom oraz dziadkom.

- Od kiedy jest Pan w Zarządzie Klubu?

- Zostałem wybrany prezesem w lutym 2013 roku; przedtem nie byłem nawet w grupie dyrektorów.

- Dlaczego nie kandydował Pan wcześniej?

- Namawiano mnie do tego od dawna, ale zawsze byłem ogromnie zajęty, pochłaniały mnie sprawy zawodowe i obowiązki rodzinne. Były lata, kiedy moją żonę można było nazwać słomianą wdową, bo jej mąż, wojskowy, był praktycznie cały czas poza domem. Jednak rok temu sytuacja finansowa Klubu była tak dramatyczna, że postanowiłem zaangażować się, by ratować Klub przed zagładą. Rachunek był prosty: w ostatnich latach straty (trading losses) wynosiły po $9,000 miesięcznie , a maksymalna kwota, którą Klub mógł jeszcze dysponować wynosiła $90 000 (cash & overdraft left). Było więc jasne, że jeśli nie podejmiemy jakichś działań, to w listopadzie 2013 pętla finansowa zaciśnie się na amen.

- I jakie Pan podjął działania, aby uratować sytuację?

- Wydawało się, że przed nami stoi zadanie nie do wykonania. Wszystko wymagało natychmiastowej interwencji, nie wiadomo było od czego zacząć. Jako zarząd odpowiedzieliśmy sobie na pytanie, jakie są nasze priorytety i podjęliśmy odpowiednie inicjatywy. Po pierwsze usprawnienie komunikacji: stworzenie strony internetowej, porządna reklama klubu, uporządkowanie Facebooka (nadanie mu corporate image), regularne publikowanie komunikatów o imprezach klubowych no i co 3 miesiące organizowanie zebrań informacyjnych, żeby udrożnić przepływ informacji między członkami Klubu. Miło mi poinformować, że dzięki tym działaniom znacznie zwiększyła się frekwencja.

...Po drugie. Nasza strategia finansowa miała polegać bardziej na szukaniu źródeł dochodów niż na kontrolowaniu wydatków. W pewnym sensie było to zaklęte koło: żeby usprawnić cokolwiek, potrzebne były pieniądze, a nie było skąd ich brać. Dlatego utworzyliśmy konto Capital Appeal, na które miały wpływać zyski z parkingu. Udało się nam zgromadzić około $10,000, co pokryło koszty budowy szlabanu, systemu elektrycznego i tablic informacyjnych na parkingu. Do tej pory nasz zysk z opłat parkingowych wyniósł około $4,000. Kilka dni temu zawarliśmy umowę z nową lokalną firmą na dalsze 7 miejsc parkingowych.

...I trzeci priorytet, to zadbać o estetyczny wystrój Klubu i organizować dochodowe imprezy. W minionym roku zorganizowaliśmy trzy dyskoteki Vibrations z frekwencją po około 400 osób na każdej. W tym roku planujemy ich sześć. Oprócz tego, dzięki bardzo ciężkiej pracy i zaangażowaniu naszych wolontariuszy do kasy Klubu wpłynęło sporo pieniędzy z takich imprez jak obiad z okazji Anzac Day czy Boxing Day, Bal Świętojański, Andrzejki, Sylwester, czy też imprezy na pięterku w Cocktail Bar, jak wystawa satyr i karykatur czy promocje książek. Słynne niedzielne obiady klubowe są teraz co tydzień, a nie raz na miesiąc. Jest dobra frekwencja, najwyraźniej odzyskaliśmy też klientelę, która swego czasu uciekała do innych klubów. Mamy sukces, ponieważ oferujemy good value: dobrą jakość posiłku przy odpowiedniej cenie. Większa frekwencja oznacza też wzrost zysków z baru i maszyn pokerowych. No i mamy już pewne osiągnięcia: w barze pojawiło się nowe, beczkowe piwo Kosciuszko Pale Ale, które okazało się popularniejsze od innych! Zadbaliśmy o nowy wystrój lobby na pierwszym piętrze, są tam nowe meble, ładne oświetlenie i fajnie pomalowane ściany. Zrobiliśmy trochę zmian w salce z pokermaszynami, planujemy jednak o wiele większe zmiany, chcemy kupić 6 nowocześniejszych maszyn i znaleźć dla nich lepsze miejsce.

...W sumie aktywność finansowa (obroty Klubu) za rok 2013 była o $54,000 wyższa w porównaniu z rokiem 2102, to jest średnio po tysiąc dolarów tygodniowo. Staraliśmy się ograniczać wydatki, a każdy planowany wydatek był przedmiotem dyskusji w Zarządzie. Rezultaty są o tyle dobre, że trochę wyrównaliśmy równię pochyłą, to znaczy: po zahamowaniu trendu spadkowego wchodzimy na drogę profitu. Oczywiście marzą się nam jeszcze lepsze rezultaty.




- Kto co robi? Macie jakiś podział ról?

- Usprawniamy właśnie zakres kompetencji, system podejmowania decyzji i sposobu zarządzania. Ja oczywiście jestem rzecznikiem, ale każda decyzja jest zatwierdzana większością głosów dyrektorów i podejmowana dla dobra Klubu i jego członków. Po raz pierwszy w historii Klubu mamy dokładnie opracowane – i opublikowane na naszej stronie internetowej - Vision Statement, Mission Statement oraz zakres kompetencji dyrektorów, czyli członków zarządu. Kiedy przychodzi do podejmowania trudnych decyzji, to dyskutujemy i głosujemy po kilka razy. Tak na przykład było w przypadku wymówienia dla Restauracji Kameralna. Różne rzeczy mówi się o poprzednich zarządach. Chcę jednak podkreślić, że obecny zarząd to spójne ciało, które działa profesjonalnie. Nie zawsze i nie we wszystkim się zgadzamy, ale ważne jest to, że potrafimy ze sobą dyskutować w sposób racjonalny i profesjonalny – zawsze dla dobra Klubu.

- Podobno przywiązuje Pan wielką wagę do tego, żeby Pana ekipa była nastawiona na osiąganie rezultatów.

- My Polacy jesteśmy dobrzy w gadaniu: coś ustalamy, ale potem mijają dni, tygodnie i miesiące i wyników nie widać. Trzeba tak działać, żeby były rezultaty. Musimy nazwajem od siebie wymagać. Porozumiewać się na bieżąco. Czasami kilka razy dziennie dzwonię do dyrektorów i kierownika Klubu i pytam o postęp, przypomiam o mijających terminach itp i sprawy posuwają się naprzód. Tak więc mamy dochodowy parking, odnowione lobby i Cocktail Bar, niedzielne obiady, wysprzątaliśmy spalony budynek pod nr 75 Norton Street, mamy konkretny program napraw i konserwacji, no i wreszcie zainstalowany w Restauracji Kameralnej licznik elektryczny, który będzie jasno ustalał, ile restauracja ma płacić Klubowi za prąd. Tu muszę z uznaniem wspomnieć o małej, ale prężnej armii działaczy – o naszych dyrektorach, bez których klubowy renesans nie byłby możliwy. Nie da się opowiedzieć ile serca i wysiłku włożyli w swoją pracę. Jesteśmy im bezgranicznie wdzięczni. Wielkie słowa podziekowania należą sie tym, którzy odpowiedzieli na nasz apel i pomogli uprzątnąć spalony klub, wywieźlismy masę smieci i rupieci, następnie zbudowalismy 2 magazyny, storage units, z jednego korzysta SPK (mają tu eksponaty z dawnego muzeum wojska), a drugi wynajmujemy i mamy dodatkowy dochód.

Więc wszystko idzie pozytywnie do przodu. Sprawa Kameralnej też?

- Nie. Nic nowego nie mogę tu powiedzieć. Powtórzę, że od lutego do lipca ub. roku próbowaliśmy bezskutecznie dojść z nimi do porozumienia. Ostatecznie musieliśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy Kameralna to dobry business partner, z którym Klub może iść do przodu. Ludzie opowiadali różne rzeczy, niektóre dalekie od prawdy, więc chciałbym tutaj zwrócić uwagę na to, że Klub bardzo szczodrze potraktował swego lokatora dokładając się do kosztów wystroju restauracji i dał mu okresowe zwolnienie od opłaty za wynajem - nie wiem, czy inny landlord byłby taki hojny. Wiele osób mylnie sądzi, że ta śliczna restauracja powstała wyłącznie dzięki nakładom finansowym tamtej strony. Chcę też zwrócić uwagę na to, że ponieważ Kameralna nam nie płaciła, to Klub przez długi czas musiał pokrywać koszty energii (kuchnia, klimatyzacja, oświetlenie), sprzątania Sali Lustrzanej, a także wywózki śmieci. Kosztowało to nas masę pieniedzy i niestety nie mogliśmy sobie pozwolić na dalsze subsydiowanie restauracji. No bo co to za biznes? Gdzie tu logika? Chcieliśmy jakoś ustalić sprawę opłat, ale druga strona była na „nie” i sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Skoro nie mogliśmy dojść do porozumienia, a długi nam rosły, musieliśmy podjąć trudną decyzję: dać Kameralnej wymówienie. Wtedy oni wytoczyli nam proces, który w pierwszej instancji przegraliśmy. Musieliśmy więc założyć apelację. Muszę jeszcze podkreślić, że my nikogo nie ciągamy po sądach, my działamy we własnej obronie. Miejmy nadzieję, że sprawa się finalnie wyjaśni w marcu-kwietniu.




Zdjęcia pochodzą z rodzinnego albumu Państwa Borysiewiczów

- Porozmawiajmy teraz o klubowej „opozycji”.

- No właśnie, jest taka grupa ludzi, która od pewnego czasu działa na szkodę Klubu. Oni twierdzą, że mają 300 podpisów, chociaż na ich niedawnym Zebraniu Nadzwyczajnym (EGM) mieli tylko 30. Niech popatrzą na swoje działania - czy robią coś dla dobra Klubu? Jeśli mają tyle energii i entuzjazmu, to dlaczego nie oferowali nam swojej pomocy na przykład przy sprzataniu spalonego budynku czy renowacji na terenie klubu? Większość członków Klubu dostrzega ich działania, mam więc nadzieję, że bedą wiedzieli, jak zagłosować w niedzielnych wyborach.

Zdaje się, że Klub ma wroga w postaci social media.

- Wie pani, zdawało mi się, że powinny zwyciężyć fakty i rozsądek. Niestety. Mnożą się personalne ataki, horrendalne oskarżenia, próby zniesławienia. Szczególnie negatywną rolę odgrywają tu nieposkromione social media i elektroniczna poczta pantoflowa. Anonimowi blogersi mogą sobie pisać, co im ślina na język przyniesie i praktycznie są niekaralni, a my jesteśmy w innej sytuacji, bo prawo zwane Corporations Law nakazuje nam przedstawianie prawdy oraz faktów.

- Co chwilę macie jakieś niemiłe niespodzianki, jakieś prowokacje. Jak Pan to znosi? Jak Pan to wytrzymuje?

- Spokojnie, wytrzymuję. Jestem twardym facetem.

- Jutro o 15:30 wielkie zebranie i prezentacja kandydatów. Ma Pan sugestie, jak głosować?

- Każdy będzie głosował zgodnie ze swym sumieniem. Chcę tylko zaznaczyć, że w tym roku mamy najlepszy od lat „garnitur” kandydatów. Warto, aby głosujący członkowie typowali tych kandydatów, którzy posiadają umiejętności i talenty przydatne w prowadzeniu firmy, jaką jest registered club. Nie wystarczą dobre chęci, by pomagać. Potrzeba nam komptetentnych dyrektorów. Bo tu nie chodzi o to, żeby przetrwać, ale o to, aby dobrze prosperować! Ciągle jeszcze jesteśmy na minusie, ale ten minus jest coraz mniejszy – przy dobrej ekipie z kompetentnymi dyrektorami mamy szanse zwiększyć nasze dochody i wreszcie wyjść na prostą.

- Kiedy poznamy wyniki wyborów?

- Właśnie rozesłaliśmy listy informujące o nowym terminie walnego zebrania (AGM), które odbędzie się w niedzielę 16 marca 2014 r.

-Jakie są Pańskie plany i marzenia na ten rok?

- Sprawą najważniejszą jest taka poprawa sytuacji finansowej, która pozwoli na osiąganie zysków. Oczywiście marzymy o wygraniu apelacji. Planujemy stworzenie kawiarenki tam, gdzie obecnie stoją maszyny pokerowe. Mamy nadzieję, że będziemy mieć coraz większe zamówienia na różne functions. A jak już uda się nam zyskać trading profit, to wreszcie będzie czas na realizację większej wizji, czyli odbudowy spalonego budynku Klubu. Jaka to będzie wizja, jakie projekty odbudowy, jakie jej perspektywiczne cele? Zobaczymy, jakie decyzje zapadną w tej sprawie – jedno jest pewne, że muszą mieć na względzie dobro Klubu i jego członków. W sumie powiem, że z optymizmem czekam na nowe wyzwania i na dobrą współpracę z Zarządem.

- Dziękuję Panu za rozmowę.

Z Prezesem Ryszardem Borysiewiczem
rozmawiała Ernestyna Skurjat-Kozek


Prezentacja kandydatów na dyrektorów (członków Zarządu) Klubu Polskiego w Ashfield. Fot. Puls Polonii

*Richard Borysiewicz was born in Sydney and is 53 years old.
* He has completed a BA (Economics) from UNSW and a ELP from Kellogg School of Management from Northwestern University in Chicago
* Richard was an officer in the Australian Army (Infantry) for 10 years and held the rank of Captain
* In his youth he attended Polish School in Ashfield, was a dancer and Vice President of Syrenka and ran the “Vibrations Nightclub” in the Polish Club during the 1980’s
* Richard has been in Banking and Funds Management for over 25 years and has been at CEO/Board Level positions for over 15 years with organisations such as Rothschild, Bankers Trust, Credit Agricole and Societe Generale.
* He currently is the Managing Director of BSP Capital and is engaged in client transactions and strategic advice to governments and corporations across the South Pacific, Asia and the Middle East.
* He has been on the Board of the Polish Club since February 2013 and is the President of the Board currently