Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
14 wrzesnia 2011
Singapore - Miasto Lwa i religijnej tolerancji – część II
Tekst i zdjęcia Andrzej Siedlecki

Budda Tooth Relic Temple, to największa i najbardziej reprezentacyjna świątynia w Singapurze i nie można jej ominąć. Tu znajduje się ząb Buddy - najważniejsza relikwia pośród wielu innych. Możemy wejść do świątyni, mimo trwającego rytuału. Wchodzący zapalają trociczki. Już od wejścia słyszymy przez głośniki monotonny śpiew mnichów. Ogarnia nas skomplikowany bukiet zapachu. Wśród tłumu wiernych i turystów mijamy złoconą figurę dużego Buddy za szkłem. Podążamy za nasilającym się śpiewem i wchodzimy do sali z dużym ołtarzem oprawionym w czerwień laki, w centrum także złota figura Buddy w pełnym świetle. Wierni klęczą na dywanie i modlą się. Śpiew mnichów nasila się.

Wchodzimy teraz do olbrzymiej sali i widzimy siedzących mnichów śpiewających mantry a także stojących wiernych, uczestniczących w rytuale. Nagle z boku wyłaniają się kobiety w czarnych sukniach, kontrastujących z kesą, szatą wyzwolenia, żółto - pomarańczowym strojem mnichów. Kobiety przechodzą do środka świątyni, kłaniają się przed ołtarzem i odchodzą, a cały obrzęd odbywa się przy akompaniamencie wysokich tonów sylabicznych mantr. Mimo przechodzących turystów i wrażeniu jakiegoś zamieszania, śpiewów i oddawania hołdu Buddzie przez kobiety, odczuwa się potęgę powagi i siłę, płynących z głośników - jakby trochę za głośno - mantr… Idziemy na wyższe piętro.


Budda Tooth Relic Temple - od tyłu




Trociczki

Tu, w muzeum poświęconemu Buddzie, aż roi się od zębów Przebudzonego - wykonanych ze złota lub innych kolorowych materiałów, nie brak także malutkich szczątków serca, oczu, palców, paznokci i nawet mózgu! Zdziwieni jesteśmy, że aż tak dużo świętych relikwii! Fotografować ich nie wolno. Dowiadujemy się, że ofiarowanie złota i sakralnych przedmiotów w złocie jest okazaniem największego respektu i wiary w Buddę. Poza tym złoto i złocenia na pewno wzbudzają u wiernych jeszcze większe wrażenie niezwykłości i prestiżu mędrca z Lumbini, miasteczka w dzisiejszym Nepalu. Złoto dla Chińczyków znaczy pomyślność i szczęście, stąd wszędzie jego obecność i umiłowanie.


Budda za szkłem


Mała sala świątyni


Mnisi buddyjscy


Modlitwa w świątyni Buddy

Na wyższym piętrze świątyni… szok dla nieprzyzwyczajonych do złota oczu! W dużym wnętrzu, z sufitu zwieszają się złocone lampy z karteczkami donatorów, ze ściany patrzy na nas tysiące, mieniących się złotem posążków Buddy ofiarowanych przez wyznawców, a w środku sali za szybą ołtarz, znów cały w złotym kolorze i tam właśnie znajduje się ząb Buddy. I niesamowicie skoncentrowany mnich, którego modlitwa jest już tak intymna na tle subtelnych dźwięków powtarzających się mantr, że całość sprawia wrażenie niebiańskiego spokoju, którego nie odczuwało się w dolnej sali. Na twarzach wiernych odbija się niesamowite skupienie - odnoszę wrażenie dużej religijności i pokory!

Natomiast w Sri Mariamman Temple, najstarszej hinduskiej świątyni poświęconej bogini matce - Mariamman - nie ma już tak bogobojnej atmosfery. Przed świątynią mnóstwo szafek, a w nich setki butów. Także na chodniku. Zdejmujemy nasze i wchodzimy do wnętrza. Mnóstwo ludzi spacerujących w różnych kierunkach z ciekawością oglądających, co dzieje się przed ołtarzem. Opłacamy za pozwolenie robienia zdjęć i kręcenie na video, które kosztuje nieco więcej. Wysokotonalna muzyka, grana przez siedzących na podłodze muzyków świdruje w uszach. Na ołtarzu, w centrum świątyni stoi duży posąg Mariamman, a przed nią kapłan wylewający, co jakiś czas, wodę z dzbana na niższy posążek, stojący u nóg bogini - matki. Cała świątynia w kolorach, z dominującym niebieskim, żółtym i karminowym. Nie odczuwa się tu jednak tak intymnego nastroju jak w buddyjskiej świątyni, ale to pewnie i dlatego, że przestrzeń jest bardziej otwarta, bo obok znajduje się podwórzec oraz zabudowania świątynne, do których z nawy głównej można dojść i z lewej, i prawej strony, więc ludzie swobodnie spacerują we wszystkich kierunkach.


Sri Mariamman Temple


Sri Arawan


Wejście do Hindu Temple


Wnętrze świątyni

Zwiedzamy też Abdul Gaffor Mosque, świątynię muzułmańską i już na podwórzu zakładamy gościnne obuwie. To już inna architektura, dekoracyjnie mniej skomplikowana w porównaniu do hinduskiej świątyni. Na schodach siedzi dwóch rozmawiających wiernych, a w środku widzimy kilka modlących się osób. Wrażenie senności i spokoju, a na zewnątrz lejący się z nieba żar. Mimo, że buddyzm, taoizm, hinduizm są dominującymi religiami, dla chrześcijan i wyznawców judaizmu jest także miejsce. Zaciekawieni jakie formy architektoniczne ma tutaj kościół i najstarsza synagoga, idziemy do hinduskiej dzielnicy, w której - o dziwo - znajduje się kościół, tak jak w chińskiej - o dziwo - Sri Mariamman Temple, i wiernym obydwu religii zapewne to nie przeszkadza.


Meczet Abdul Gaffoor

Budynek jest bardzo skromny, a do wnętrza niestety już nie mamy czasu zajrzeć, bo w planie jeszcze synagoga Maghai Abot. Łapiemy taksówkę, szofer przerażony nie chce tam stać, nie rozumiemy dlaczego, szybko więc robię zdjęcie a później dowiaduję się, że nie można budynku fotografować. Ale stało się. Możemy porównać synagogi: Tempel w Krakowie, lub nawet tę skromną w Kazimierzu nad Wisłą, i nasze wydają się architektonicznie jakoś ciekawsze od tej, kolonialnej.


Synagoga Maghai Abot


Po prawej w głębi - kościół chrześcijański

Nie wszystkie świątynie udało się zobaczyć, a jest ich wiele, ale ogólne wrażenie, jakie wynieśliśmy - także po rozmowach z mieszkańcami - jest oczywiste - żadna religia rządowi tu nie przeszkadza...I wszyscy żyją podobno bez konfliktów w przeciwieństwie do innych krajów, gdzie nienawiść podsycana przez manipulatorów i polityków wznieca niepokoje społeczne, a w najgorszym wypadku, zbiera obfite żniwa ofiar. Już nie wspomnę o tych, co robią biznes na wojenkach. Ludzie, niezależnie od wiary nie potrzebują konfliktów, chcą normalnie żyć, pracować i wychowywać dzieci, a - konflikty są motywowane politycznie lub ekonomicznie - twierdzi żonka.

Jeśli rzeczywiście, na wysepce dobrobytu nie ma konfliktów, to warto zastanowić się - dlaczego? Czy to tylko sprawa tolerancji, zrozumienia i akceptacji „innego”, - na co oczywiście potrzebny jest wysiłek i dobra wola - i pozbycia się strachu przed „innym”? Czy też nie ma konfliktu, bo żyje się w totalnej odrębności w jednej grupie i zamyka się w getcie wiary? Czy też, dlatego że istnieje brak zainteresowania „innymi”, więc uniknięcie konfliktu jest łatwiejsze? Albo, czy to znaczy że jeśli społeczeństwo jest bogate i wszyscy mają co jeść, to dlatego ludzie żyją w harmonii i zadowoleniu?

Można też sobie zadać pytanie, jaka w tym jest regulująca rola rządu? Czy załóżmy, pozwoliłby na demokratyczne demonstracje jakiejś niezadowolonej grupie religijnej? Raczej jest to niewyobrażalne w kraju, gdzie trzy osoby to już zgromadzenie, a gromadzić się nie można i obywatel może być ukarany za rzucenie papierka na ulicy. Czy więc ścisła państwowa struktura pomaga w utrzymaniu tolerancji, dyscyplinując i kontrolując obywateli, jednocześnie nie pozwalając na krytykę rządzących, - „bo przecież o rządzie nie można mówić źle” - mówi singapurska koleżanka żony?


Stróże porządku

Tomek jest zdziwiony, gdy zamawia jakieś danie z KFC i musi podać datę urodzenia, a żonka wchodząc do biura swojej firmy pokazać paszport, który zostanie zeskanowany. A do mnie, czekającego przed budynkiem na żonkę i robiącego zdjęcia, podchodzi nagle człowiek w cywilu - który długo stał przedtem przed budynkiem i palił papierosy - podaje rękę na przywitanie i pyta, co robię i skąd jestem. „Czekam na żonkę, a jestem z Polski i Australii…” - po „z Polski” - zaniemówił na chwilę, ale po - „i Australii” - życzył mi przyjemnego pobytu. Czy to kontrola, czy przypadek? Może zbieg okoliczności, ale koleżanka żonki stwierdziła, że zapewne był to policjant w cywilu. Więc, jeśli tak, to wszystko się wie, co ktoś je, kto jaką firmę odwiedza i nawet - ba! - kto przed rządowym czy firmowym budynkiem stoi. Tak, tak! A w metrze na monitorach wyświetla się filmy informujące, co trzeba zrobić i jak działać, gdy zobaczy się coś albo kogoś podejrzanego! Bo zawsze może się coś zdarzyć! I my w strachu, czy ktoś obok nas czegoś nam nie zmajstruje, czy coś się nie wydarzy …

Ale nie martwimy się, bo od tego chroni nas policja i w cywilu, i w mundurze, i w metrze, sprawdzając podejrzanym dokumenty, a także spacerując po ulicy. Możesz być najedzony, elegancko ubrany, ale uważaj! Wróg czyha! Wszystko wydaje się bardzo kontrolowane i regulowane, a to dla utrzymania porządku.


Dobrobyt. Odpoczynek na Marina Bay Sands

Przybysz z indywidualistycznego Zachodu może uważać, że w kraju gdzie żyje około 5-ciu milionów mieszkańców i jest najwięcej egzekucji per capita, gdzie jeszcze istnieje zwyczaj bicia trzciną za poważne wykroczenia - prawa jednostki są niewystarczająco szanowane. Ale wspomnę, że w USA i Anglii, krajach walczących o prawa człowieka, kara ta istniała jeszcze do 1980 roku! Człowiek Zachodu może też zapytać - czy ludzie są zadowoleni z sytuacji, że istnieje cenzura internetu w stu przypadkach, że wszystkie lokalne gazety są pod kontrolą, że szczególnie nie wolno rozprzestrzeniać treści nieodpowiednich politycznie, rasowo i religijnie, nie mówiąc już o pornografii.

Rząd jednak uważa, że nieodpowiedzialna wolność słowa może zakłócić spokój między różnymi grupami i zniweczyć równowagę delikatnej materii społecznej, której utrzymanie bez konfliktów jest celem rządzących. Może jeszcze pytać, czy to jest właściwe, że rząd pełni rolę stabilizatora społecznego i posiada dominującą rolę w ekonomii kraju, który na świecie podobno najbardziej sprzyja biznesowi, mając życzliwy system podatkowy? I wreszcie zapytać, czy w ogóle Singapurczycy są szczęśliwi?

Niestety, nie mogę odpowiedzieć na wiele pytań, natomiast bardzo pragmatyczni Singapurczycy mogą. I tak oto moja znajoma Singapurka, Tina z Uniwersytetu mówi: - „Dla nas najważniejsza jest rodzina i wszystko, co z nią związane, a więc edukacja dla dzieci, dobre jedzenie i wygodne życie najbardziej się liczą, i to właśnie rząd, któremu ufamy nam zapewnia. Wobec tego rozumiemy, że ma serce i nie istnieje dla siebie a dla ludzi, i akceptujemy rządowe poczynania. Kilka lat temu premier jeszcze raz nam przypomniał o pięciu podstawowych zasadach - zobowiązaniach Konfucjusza, że: syn powinien szanować i słuchać ojca, obywatel szanować i podporządkować się władcy, żona mężowi, młodszy brat starszemu bratu, a przyjaciel przyjacielowi, więc każda osoba ma jakieś zobowiązania wobec drugiej i tego przestrzegamy. A dyscyplina i wysiłek są potrzebne, by strzec tych wartości, dzięki którym społeczność może efektywnie funkcjonować”.

Wydaje się, że mieszkańcy dość skutecznie bronią się przed moralnym relatywizmem, penetrującym inne kraje i odbierającym ludziom tradycyjne wartości. Niemniej pod powierzchnią konformizmu Singapurczycy są zaniepokojeni tym, - że ta sama partia rządzi ponad 40-ści lat, co może jednak sprzyjać korupcji i nepotyzmowi… a mimo rozwoju budownictwa, niepokój wzbudzają najemni pracownicy, bowiem w okolicach, gdzie przebywają notuje się częste kradzieże. I do przepełnionych mieszkań sprowadzają sobie jeszcze „dziewczynki”- dodaje z oburzeniem Tina.

Oczywiście, można mieć różną opinię na temat systemu, szczególnie nie będąc wyznawcą konfucjanizmu, ale dla Singapuru, posiadającego najważniejszy port kontenerowy świata – przetrwanie, życie w harmonii, dobrobyt mieszkańców i nastawienie na osiagnięcia ekonomiczne są najważniejszymi celami rządu. - „I dlatego akceptujemy i zgadzamy się na braki demokracji w pojęciu zachodnim. Żeby przeżyć, wśród otaczających nas dużych państw potrzebna jest dyscyplina, by wszystko działało jak w szwajcarskim zegarku" – mówi z przekonaniem Tina.

I ludzie na wszystko się zgadzają… robią zakupy i konsumują. Ja zakupów nie robię, bo portfel nie singapurski, a konsumuję niestety chyba najmniej smaczne „noodles” jakie jadłem w życiu, choć przyznam, że jarzynki sobie sam wybrałem…

„Życie jest nagromadzeniem doświadczeń”- Shaolin

Copyright Andrzej Siedlecki

Tu więcej zdjęć z Singapuru

www.andrzejsiedlecki.pl


Budda Tooth - wota