Kategorie:
Nowiny
Ze Świata
Z Polski
Z Australii
Polonijne
Nauka
Religia
Wyszukiwarka 

Szukanie Rozszerzone
Konkurs Strzeleckiego:

Archiwum:

Reklama:

 
14 stycznia 2019
Za rok, za dzień, za chwilę razem nie bedzie nas...
Marianna Łacek OAM. Foto Puls Polonii

Księża Henryk (po lewej) i Maksymilian
„Za rok, za dzień, za chwilę, razem nie będzie nas.” Święto Trzech Króli wypadło w tym roku w niedzielę. Po kilku upalnych dniach świąteczny poranek nastał nieco chłodniejszy. Zanosiło się na pochmurny, być może nawet i deszczowy dzień. Tak jakby nawet pogoda dostosowała się do panującej atmosfery. Była to bowiem pożegnalna niedziela dwu kapłanów sprawujących opiekę duszpasterską w Polskim Ośrodku w Marayong.

Pożegnanie Ks Maksymiliana, który wracał do Canberry, odbyło się po Mszy św o godz. 9.00. Wiele osób zapowiedziało w niedługim czasie odwiedzić popularnego Kapłana, który żegnając się z tyloma przyjaciółmi z trudem opanowywał wzruszenie.

Ks Henryk odprawił Mszę św o godz. 11.00. Był spokojny, rozmodlony i jak zwykle serdeczny. Że to jest pożegnanie, potwierdzała jedna z zamówionych przez parafian intencji mszalnych na tę niedzielę – podziękowanie za sześcioletnią posługę kapłańską oraz prośba o dalsze Błogosławieństwo Boże dla ks Henryka.

Po Mszy św wszyscy zostali zaproszeni do Sali Parafialnej im Jana Pawła II, gdzie już czekały odświętnie przystrojone stoły, a z kuchni dolatywał aromat polskich specjałów. Panie z Rady Duszpasterskiej przygotowały przyjęcie na 200 osób... ks. Henryka przyszło pożegnać blisko 300! Panowie rozstawili więc dodatkowe stoły, znalazły się nieskazitelnie białe obrusy, a dyżurujące za bufetem Panie zapewniły, ze wszystkiego wystarczy. Jedynie mleko do kawy należało dokupić w pobliskim sklepie.

Obejrzyj film Eugeniusza Kędziory z pożegnania księży

A tu nasza fotogaleria

Koordynowania całości podjęła się Pani Anastazja. Czyniła to doskonale. Uzbrojona w mikrofon poprosiła wszystkich o zajęcie miejsc. Na scenę w rytm skocznej muzyki wbiegła grupka najmłodszych. Oni tańcem żegnali swojego Wielkiego Przyjaciela – bezpośredni i dobry ks Henryk był bardzo lubiany przez dzieci. I tym razem także miał dla nich serdeczne słowa oraz łakocie. Na dużym ekranie przesuwały się fotografie ks. Henryka Zasiury – zarówno z uroczystości kościelnych jak też i z wielu, często humorystycznych sytuacji podczas spotkań i wycieczek w gronie przyjaciół.


Króciutka wspólna modlitwa przed posiłkiem, delektowanie się pysznościami – i oficjalną część uroczystości rozpoczął Krzysztof Małek, wykonaniem Poloneza Wielkiego, Fryderyka Chopina. Potem posypały się słowa pożegnania od wielu przedstawicieli Ośrodków Duszpasterskich w Sydney, a także z Canberry. Wszyscy podkreślali pobożność, dobroć i otwarte dla każdego kapłańskie serce ks. Henryka. Oczywiście ks. Henryk potrafił pięknie śpiewać, jego homilie były tak wygłaszane, że wyjaśnianie Słowa Bożego docierało do wszystkich. Ale to co stanowi o niezwykłości tego Kapłana, to zainteresowanie okazywane każdemu, przeciętnemu parafianinowi.

Jeśli rozmawiało się z ks Henrykiem indywidualnie, człowiek czuł, że tylko jemu Ksiądz poświęca całą swoją uwagę. Pomimo tylu zajęć i takiego ogromu pracy, jaką wykonywał każdego dnia – nigdy nie odnosiło się wrażenia, że Ksiądz Henryk się spieszy, że jest zniecierpliwiony. Znajdował czas nie tylko dla ludzi – umiał zadbać o ogród. Do historii przechodzą już słynne słoneczniki ks. Henryka. Tak! Zdążyły rozkwitnąć na jego pożegnanie. Potrafił pochylić się nad zakwitającym nocą przepięknym kaktusem, aby uwiecznić go na fotografii . Potrafił dostrzec i sfotografować przepiękną tęczę na nieboskłonie, oplatającą swym łukiem złożone na kształt dłoni wieże kościoła...


A w Canberze założył także ogródek warzywny, którego świeżutkimi produktami chętnie dzielił się z innymi. Otworzył tam również jedyną w swoim rodzaju bibliotekę. Każdy mógł przynieść już przeczytane książki i zabrać sobie inne do czytania. Nie była potrzebna żadna ewidencja wypożyczania, ani inwentaryzacja książek. Wszystko doskonale działało na zasadzie potrzeb i uczciwości. Ten sam Ksiądz Henryk, który był zdecydowany, wręcz stanowczy w wielu istotnych sprawach dotyczących Wiary i Kościoła – potrafił być dobry i wyrozumiały dla tych, którym zdarzyło się potknąć w życiu... i którzy szukali wsparcia oraz wskazówek, jak wrócić. On służył ludziom. Szczególnie tym najbardziej potrzebującym. Wiedzą o tym doskonale rezydenci Domu Opieki!

‘...Księże Henryku, my emigranci powinniśmy przyzwyczaić się do pożegnań. Towarzyszą nam one prawie jak chleb powszedni. Trudno jednak powstrzymać wzruszenie dzisiaj, kiedy nieubłagalnie zbliża się dzień Twojego odjazdu. Decyzja powrotu do Polski, jaką podjąłeś musiała być podyktowana ważnymi powodami. Dalecy jesteśmy od kwestionowania tego. Ale ... Będzie nam Ciebie brakować. Będzie brakować Cię w tej świątyni, w której z takim samym zaangażowaniem i uduchowieniem sprawowałeś każdorazowo Najświętszą Ofiarę, bez względu czy była to uroczystość, gromadząca setki wiernych, czy też dzień roboczy kiedy była nas tylko garstka.

Powinniśmy życzyć Ci szczęścia i żeby było Ci dobrze, tam gdzie się udajesz – ale to zbyteczne, bo ty szczęście i dobroć niesiesz w sobie – ty nimi emanujesz, masz tego ogrom. Ty je rozdajesz i rozdzielasz wokół. Normalnie, po ludzku cisną się łzy, podczas tego pożegnania. Choć zazdrośc, to uczucie, którego powinniśmy się wstydzić, zazdrościmy tym, nad którymi będziesz sprawował duszpasterską pieczę, a Ciebie, żegnamy prostym, staropolskim: Szczęśc Boże, Księże Henryku.’


Na zakończenie Pani Anastazja zaintonowała, sparafrazowaną na tę okazję pożegnalną piosenkę:

Upływa szybko życie, Jak potok płynie czas. Za rok, za dzień za chwilę Razem nie będzie nas. Już czas opuścić Marayong, Wytchnienia nadszedł czas. Wyjedziesz Księże do Polski, Czy choć tam wspominisz nas? Twoje z nami wspomnienia Upłyną szybko w dal. A w sercu pozostanie Tęsknota smutek żal. Choć pamięć o nas zginie Już za niedługi czas. Niech piosnka w dal popłynie Póki jesteśmy wraz. My tutaj zostajemy Jak u rozstajnych dróg. A Tobie Drogi Księże Niech błogosławi Bóg.

Marianna Łacek OAM